» Wto lut 21, 2017 23:38
Re: TYMCZASY U JOPOP VIII - kocięta...
Odkąd się znaliśmy - były z nim problemy. Dziś pojechał tylko na operację. Owszem, dużą. Owszem, rokowania tak czy inaczej były ostrożne do złych. Ale przynajmniej jeszcze dziś - miał wrócić. Wczoraj próbował uciekać na klatkę, był bardzo ożywiony. W nocy spał przytulony do mnie, a rano próbował wymusić na nas śniadanie. Na pożegnanie pogłaskałam go tylko w nosek. Bo przecież miał wrócić.
Na stole okazało się, że nie ma sensu go wybudzać. Musiałam nagle, nieoczekiwanie podjąć tę najtrudniejszą z decyzji.
Zostały mi po nim porozkładane opatrunki, bandaże. I czas, ten czas. Bo od długiego czasu codziennie o tej porze się nim zajmowałam.
Mono.
[']