Witajcie. Od 5 listopada walczymy z wymiotami kotka. Zaczęło się od wodnistych, zabarwionych krwią wymiotów. Pojechaliśmy do weta z podejrzeniem zatrucia kwiatem. Kocik dostał atropinę, witaminę K, antybiotyk i nawodnienie pod skórę. Kolejny dzień znowu wizyta u weta - kolejna kroplówka, metoclopramid, antybiotyki i buscopan. Nie pomagało. Kolejny dzień ponownie leki rozkurczowe, przeciwwymiotne z wymiernym skutkiem. Kot z dnia na dzień gaśnie, nie chce pić, nie chce jeść mimo prób dokarmiania. Postanowiliśmy wspólnie z wetką o rtg z kontrastem, który niestety(stety) nic nie wykazał. Wszystko wg dwoch specjalistów drożne bez zmian patologicznych. Kolejny dzień to badania krwi, wyniki wstawiam w załączniku, płytki krwi wyszły niskie, bo mieliśmy malutko krwi w probówce. Właściwie od tego 9 listopada po kontraście kot wreszcie zrobił kupę i zaczął jeść i widocznie odżył. Do wczoraj było w porządku pożerał z apetytem mokrą karmę, pił sporo wody, ze smakiem zjadał papkę convalescence. Ale jak zwykle zaczęły się schody - zaparcia - kupkał małymi bobkami, czasem z niewielką ilością sierści, no i wymioty najpierw z karmą, a potem piana z tym co wypił/probowal zjeść. Na rano otrzymał ode mnie metoclopramid i przez ok. 5 godzin było ok, potem dostał biegunki. Na polecenie weterynarz dajemy Witkowi Ulgastran co 6 godzin po 1ml.
Nie wiem już co mamy robić, niedrożności, połknięcie czegoś wykluczone, zatrucie po takim czasie powinno już minąć, wyniki z krwi niezłe... Co to może być? Dodam, że kotek jest niewychodzący i zaszczepiony, 3 tygodnie po kastracji i jakieś półtora miesiaca po odrobaczaniu.
Zdjęcia wyników:
http://zapodaj.net/6e602bb6b111e.jpg.htmlhttp://zapodaj.net/b5286cfe3f457.jpg.html