Przyszłam sobie pomarudzić... Wyprowadziłam się na sofę pozostawiając Benicie łóżko w sypialni. Trochę egoistycznie również bo chciałam się w końcu wyspać a nie czuwać przez sen, bo kot się kręci... może siku mu się chce... i zrywałam się rozścielając podkłady. I co ? Wczoraj o czwartej rano Benita raczyła obsikać mnie, kołdrę, sofę
. Myślałam,że wcześniejsze zasikanie sofy to był taki jednorazowy wybryk. Jak widać łudziłam się bardzo. Zatem oba łóżka zasikane i już nawet nie ma gdzie ( ewentualnych ) gości położyć.
Wczoraj miała biegunkę, kupa oczywiście na łóżku w sypialni, a że łapy znalazły się w owej kupie to należało zwiewając z łóżka otrząsnąć je tak by "pomalować" abstrakcyjny obraz zarówno na meblach jak i na ścianie.
Podziwiam Marka, wraca do domu raz na tydzień lub dwa i zamiast romantyzmu funduję mu nocleg w śpiworach bo kołdry wyprane
Lilka natomiast robi się coraz fajniejsza, czasem się połasi do nóg, dawno nikogo nie ugryzła. Wczoraj cierpliwie zniosła wizytę kilkulatka z adhd. Ataków nie ma od dawna. Nawet ostatnio wydała z siebie dźwięk przypominający mruczenie.
Dobra, ponarzekałam trochę ale... kocham je bardzo, obie. I nie żałuję ani chwili, nawet tej kiedy zmywam g..no ze ściany