Mam kotkę, która dość długo ignorowała istnienie dziecka - wskakiwała na mnie gdy karmiłam, rozkładała się na kolanach, gdy akurat usypiałam na nich malucha.
Potem, gdy dziecko zaczęło się interesować kotem - biła łapą, syczała, potrafiła ugryźć. Moja kotka się nie certoli, jest dosyć ostra w relacji
W zasadzie odkąd pamiętam, to dziecko dostawało informację, że jak przytknie twarz do kotka, to oberwie. Że za łapanie za ogon, łapy, budzenie kotka - może dostać kuku, że kotek podrapie.
Mieliśmy ze trzy szramy na twarzy, sporo podrapań na rękach, Baśka nieraz przybiegała z płaczem, ale zawsze trzymam stronę kota - bo nigdy nie zdarzyło się, żeby kot podbiegł i po prostu jej przywalił
ale zdarzało się, że Baśka wpadała na kota przypadkiem, właśnie go nie zauważając - i też dostawała informację zwrotną, że musi uważać i sprawdzać.
Baśka ma teraz 2 lata i trzy miesiące i wie, że z Carmen trzeba ostrożnie. Że nie można jej budzić, ciągnąć za łapki czy ogon, nawet jeśli zabawnie wystają z posłanka
z czasem i Carmen nauczyła się delikatności, czasem potrafią grać w łapki bez pazurów - ale ostrzegam dziecko, że na razie jest śmiech, ale zaraz się skończy, jak Carmen się zdenerwuje
Basia już nie próbuje nosić Carmen ani głaskać jej brzucha, bo wie, że tego kot nie toleruje.
Co ciekawe, z nowym kotem (maluchem-przybłędą, którego mamy od miesiąca) relacja jest ustawiana na nowo. Baśka na nowo testuje, czy kotka można podnosić, za co złapać, jak ścisnąć, gdzie dotknąć. Nieszczęśliwie Vito pozwala na wszystko, nawet ucieka nieskutecznie :/ i autentycznie muszę chronić kota przed dzieckiem.
Więc z dwojga złego - wierz mi, masz w domu lepszy model relacji. Bo o wiele łatwiej jest nauczyć dziecko szacunku do zwierzęcia (Basia ogarnęła wszystko już w wieku roku), jeśli zwierzę żąda respektowania granic. Vito to taka pierdoła, że oczami duszy widzę go ubieranego w stroje dla lalek...