Problem po kastracji.

Witam
Jestem tu nowa, jest to moj pierwszy post, pewnie pisze go w zlym miejscu i problem powielam po raz pincsetny, ale wyszukiwarka niewiele mi pomogla a potrzebuje rady... Do tej pory odwiedzalam forum "anonimowo", bez rejestracji, sporo ciekawych rzeczy
Ale do rzeczy:
Wczoraj wykastrowalam mojego kocurka (6 miesiecy), zawiozlam go do weta w srode o 8 rano, mial byc na czczo, wiec we wtorek w nocy zjadl kolacje i koniec. Odebralam go w srode o 13:30, jak nacpanego, w stylu "patrze, ale nie widze, glowa sie kiwa"
Pani powiedziala, ze do wieczora (takiego poznego popoludnia) najlepiej zeby zostal w transporterku, pozniej mozna wypuscic i dac wody, ale jesc nie, bo zostal troszke juz odzywiony w ramach bonusu (za ktory przy placeniu rachunku domyslilam sie, ze oczywiscie zaplacilam
). No i w srode po powrocie do nocy zdazyl mi zwymiotowac 3 razy, wody tylko chlipnal (dodam, ze wczesniej nie mial problemow z woda, nie byl tym kotem co trzeba pilnowac o nawodnienie, zlopal duzo) i poszlismy spac. Myslalam, ze dzisiaj rano bedzie wyglodnialy i zje, nasypalam jedzonka (czwartek, godzina 8 ), on podszedl, powachal i odszedl... A karma jest ta co zwykle i to nie byle jaka karma... Ale OK... O godzinie 10 slysze taki pomruk... Patrze na niego a on na mnie tymi slepkami... Bidulek... I znowu pomruk... Ale to nie on, tylko ja sie nachylam a to jemu w brzuchu burczy! No nie moglam uwierzyc!
Szybko za karme, ale gdzie tam... To ja ide dalej, wyciagam mieso - a dodam,ze mieso to jest jego wyscig z samym soba, tylko lyk, lyk lyk, zadnej przyjemnosci z jedzenia
Wiec mysle, mieso na pewno podziala. Przygotowalam, podsuwam, to samo, lebek w druga strone...
Juz nawet na sile probowalam mu powciskac, ale tak zaciska te paszcze, ze zapomnij i co uda mi sie wsunac to wypluwal... Chwilke tak z nim "powalczylam" i poddalam sie. No i po tej "walce" znowu zwymiotowal, chociaz ciezko to nazwac wymiocinami, bo zoladek pusty, nawet nie zolc czy sluz, tylko taka woda chlusnal z pyszczka i nosa... Teraz spi, ale dalej mu burczy w brzuchu... Jak dlugo czekac...?
Jestem tu nowa, jest to moj pierwszy post, pewnie pisze go w zlym miejscu i problem powielam po raz pincsetny, ale wyszukiwarka niewiele mi pomogla a potrzebuje rady... Do tej pory odwiedzalam forum "anonimowo", bez rejestracji, sporo ciekawych rzeczy

Wczoraj wykastrowalam mojego kocurka (6 miesiecy), zawiozlam go do weta w srode o 8 rano, mial byc na czczo, wiec we wtorek w nocy zjadl kolacje i koniec. Odebralam go w srode o 13:30, jak nacpanego, w stylu "patrze, ale nie widze, glowa sie kiwa"




