Udało mi się nawet doprowadzić do takiego stanu, że Kaja z dzieciaczkami mogli przenocować (jest w Polsce przez kilka tygodni
)
Tak, tak, Misiu. Stary tapczan i fotele poszły precz. Wynosząc graty, modliłam się w duchu, żeby nikogo nie spotkać, bo przyjdzie umrzeć ze wstydu, że to... coś, to meble. Moje meble.
Oczywiście przez ostatnie pół roku nie spotkałam tylu sąsiadów, co tego dnia...
Tymczasem muskając zwiewnie i niespiesznie chatkę, uprawiam życie rodzinne. Kaja głównie dostępna w podradomskiej wiosce, gdzie dzieciaki mają niekończący się raj. I ja tam wpadam, i zanurzam się w niekończącym się raju...
Teraz już pełną parą idzie produkcja jabłuszek i innych gruszek na drzewach. Wujek ma dziesięć kurek, każda codziennie znosi jedno jajko. Mała Mimi zbiera je rano z wujkiem.
Wyszłam rano na podwórko, gdy sad jeszcze kwitł. Drzewa śpiewały. Śpiewały brzękiem pszczół