Rozpacz po stracie kota :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sie 19, 2015 14:11 Rozpacz po stracie kota :(

Witajcie, 4 dni temu odeszła moja ukochana kotka Pusia. Od tamtego dnia nie wiem jak sobie z tym poradzić ;( mam wrażenie że osoby z mojego bliskiego otoczenia patrzą na to jak na wariactwo że tak można przeżywać stratę kota. Mój mąż też płakał ale już się z tego otrząsnął ja ciągle przeżywam, płaczę, wspominam .... jak sobie pomóc, jak sobie z tym poradzić?

Pusia miała 3 lata, adoptowaliśmy ją zaraz po wyprowadzce do nowego domu (od dziecka byłam kociarą, za czasów panieństwa miałam kota który żył 12 lat, odszedł gdy już byłam mężatką i nie mieszkałam z nim, ponieważ został u rodziców, wtedy tego tak nie przeżywałam a teraz to coś okropnego ;( )

Pusia była cudownym kotem, rozumnym, oddałam całe swoje serce żeby ją wyleczyć po adopcji i żeby była z nami szczęśliwa. Jednak los chciał inaczej. A wszystko zgrało się z imprezą urodzinową mojej rocznej córki :(
Pusia straciła apetyt, prosiła o jedzenie jak zawsze rano a potem odchodziła od miski nie tykając ani grama karmy, po czym kierowała się do drzwi tarasowych żeby wyjść na dwór. Mój mąż często ją wypuszczał. Kilka dni potem Pusia zniknęła na cały dzień wróciła dopiero w nocy, a ostatnie dni które spędziła w domu była taka jakby senna nie chciała się bawić itp. Ale ja zajęta przygotowaniami do imprezy urodzinowej kompletnie to zbagatelizowałam :( teraz bardzo tego żałuję ;( czwartek 13 sierpnia po południu jechaliśmy całą trójką na zakupy, Pusia została na podwórku, dziwne bo siedziała przykulona na podjeździe i cały czas bez ruchu wpatrywała się w nas jak odjeżdżamy , coś mnie tknęło ale nie przyszło mi do głowy że coś może się stać złego. Gdy wróciliśmy kota nigdzie nie było, przeważnie wędrowała po okolicy i jak się ją wołało przychodziła. Teraz wołanie nie pomagało, Pusia nie wróciła na noc, następnego dnia w piątek też jej nie było i nie wróciła . Nadeszła sobota dzień imprezy, byłam tak zajęta że nawet nie myślałam że jej nie ma, ale miałam jakieś złe przeczucia że to dziwne że tyle czasu minęło a ona nie wróciła. Gdy impreza się skończyła, goście się rozeszli, położyłam córkę spać, jakiś czas po zaśnięciu córka mocno płakała przez sen, ciężko było ją uspokoić, minęło kilkanaście może kilkadziesiąt minut, zadzwonił mój brat który mieszka obok, że gdzieś kot miauczy ....wybiegłam na taras ale cisza wołam Pusia Pusia cisza, za chwilę usłyszałam dwa miauknięcia , przeraźliwe jakby wołanie o pomoc nieopodal domu od strony ulicy, spanikowana wysłałam mojego męża by poszedł sprawdzić czy gdzieś jest. Czułam że stało się coś złego ... ale była cisza. Następnego dnia wybraliśmy się na poszukiwania, no i .... znalazłam moją ukochaną kicię w rowie ;( to było okropne uczucie od razu wybuchłam płaczem i histerią. Ale za razem to było też dziwne, Pusia wyglądała jakby spała, jej sierść błyszczała i była jak wyczesana przed chwilą. Poszliśmy do domu aby położyć córkę spać, a potem zabrać Pusię z tego cholernego rowu, gdy zaszliśmy na miejsce zdarzenia drugi raz Pusia wyglądała już zupełnie inaczej sierść była matowa, zwichrzona .... Pochowaliśmy ją na swoim podwórku, z bólem serca i rzeką łez ostatni raz ją pogłaskałam i dałam jej wszystkie zabawki którymi się bawiła. Nie jestem w stanie opisać tego co czułam i jak bardzo płakałam . Nie mogę pogodzić się z tym co się stało, ciągle widzę miejsca gdzie Pusia leżała przebywała gdzie się bawiła, nawet moja roczna córka zauważyła że coś jest nie tak i nie ma kota, zauważyła że nie ma jej miseczek w kuchni itp. Początkowo myślałam że skoro znaleźliśmy ją w rowie potrącił ją samochód, ale dziwne wydało nam się to że nie była poturbowana, nie było widać żadnych urazów. Jedyne co zauważyłam czarny nos, oczy, i język oraz dziąsła były czarne, potem doszliśmy do wniosku że chyba się otruła bo wyglądało to na jakiś krwotok wew. :placz: wtedy moja rozpacz była jeszcze większa bo miałam wyrzuty sumienia że nie zauważyłam nic i że mogłam jej pomóc gdybym tylko się nią zainteresowała, Pusia lubiła czasem zjeść mysz... i stąd moje podejrzenia że się otruła albo gdzieś zjadła trutkę na myszy. Moja Pusia :placz: cierpiała długi czas. Uciekła z domu po prawie 3 dniach próbowała wrócić, była już blisko dosłownie dwa domy dalej :placz: Tyle pytań, pretensji do siebie i żalu , tyle smutku i płaczu. W domu zrobiło się pusto, cicho. Chodzę przygnębiona smutna mimo że mam małą wspaniałą córkę odczuwam ogromny ból po stracie ukochanego kota :placz: tak bym chciała cofnąć czas, może gdybym ją zawróciła do domu gdy wyjeżdżaliśmy na zakupy to było by wszystko ok, nie uciekła by z domu i zauważyłam bym że coś się z nią dzieje złego. teraz gdy pomyślę że Pusia robiła to czy tamto a już tego nie będzie robić, że nie przyjdzie do mnie na kolana wieczorem poleżeć, że nie mruknie gdy ją pogłaskam .... od razu zaczynam płakać :placz: przeżywam jak by to był człowiek bo dla mnie to był przyjaciel, członek rodziny, mój mąż i moja córka też ją uwielbiali, mąż szybko się otrząsnął, teraz już nie okazuje emocji jest troche przybity ale nie tak jak ja. Jak sobie z tym radzić? Czy myślicie że faktycznie mogła się otruć i dlatego uciekła z domu żeby nie było widać że coś się z nią dzieje? Kiedyś słyszałam że koty uciekają żeby umrzeć z dala od domu. Ale Pusia wracała do domu była już blisko :placz: miauczała głośno żebyśmy wiedzieli że gdzieś tam jest. Tęsknię za nią strasznie, przez 3 dni nie mogłam nic jeść , nie miałam apetytu. Ściskało mnie z tęsknoty. Pierwszej nocy nie mogłam spać, ciągle myślałam dlaczego czy mogłam coś zrobić żeby do tego nie doszło? Kiedy to minie? Czy Wy też tak przeżywaliście stratę swojego pupila? :placz:

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Śro sie 19, 2015 15:53 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Szczerze Ci współczuję i rozumiem Twój ból.
Rok temu też straciłam swoją kotkę. Bardzo to przeżyłam. Walczyłam o jej życie 1,5 roku.
linka2609 pisze:Pierwszej nocy nie mogłam spać, ciągle myślałam dlaczego czy mogłam coś zrobić żeby do tego nie doszło?


Napiszę tylko tyle: średnia życia kota wychodzącego to 1,5 - 2 lata :| I to jest odpowiedź na Twoje pytanie...

rysiowaasia

 
Posty: 2110
Od: Nie sty 30, 2011 17:47

Post » Śro sie 19, 2015 17:26 Re: Rozpacz po stracie kota :(

rysiowaasia pisze:Napiszę tylko tyle: średnia życia kota wychodzącego to 1,5 - 2 lata

Jak długo żyje kot? Do pierwszego samochodu...

Potrącony przez samochód kot wcale nie musi mieć widocznych zewnętrznych obrażen, te wewnętrzne wystarczą do śmierci. Kotka leżała w rowie kolo drogi. Objawy sugerują też zatrucie. Tylko sekcja mogłaby dać odpowiedź.

Kiedy ją znalazłaś dotykałaś ją, przenosiłaś? Jeśli miała ukłądająca się, blyszczącą sierść to albo żyła jeszcze albo dopiero co umarła. A na pewno jej ciało było jeszcze ciepłe. Potem sierść staje się nieporządna, jakby zmierzwiona, matowa, nie układa się. Wiem, to brutalne co piszę, ale tak własnie wygląda śmierć.

Współczuję.
Nasze wątki:Czarno Widzę i Szarość nie radość, a tu nas zobaczysz #cats.on_tour

Obrazek

haaszek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2769
Od: Pt cze 23, 2006 18:43

Post » Śro sie 19, 2015 20:08 Re: Rozpacz po stracie kota :(

linka2609 pisze: Kiedyś słyszałam że koty uciekają żeby umrzeć z dala od domu. Ale Pusia wracała do domu była już blisko :placz: miauczała głośno żebyśmy wiedzieli że gdzieś tam jest. Tęsknię za nią strasznie, przez 3 dni nie mogłam nic jeść , nie miałam apetytu. Ściskało mnie z tęsknoty. Pierwszej nocy nie mogłam spać, ciągle myślałam dlaczego czy mogłam coś zrobić żeby do tego nie doszło? Kiedy to minie? Czy Wy też tak przeżywaliście stratę swojego pupila? :placz:

Wróciła, i już wtedy coś było z nią nie tak.
Ale woleliście urządzać kinderbal zamiast zając się ewidentnie chorym kotem.

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro sie 19, 2015 20:12 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Współczuję straty kota.


Jednak następnym razem, jak zobaczysz, że coś sie ze zwierzakiem dzieje, to nie czekaj tygodnia (albo i dłużej) aż umrze, tylko pofatyguj sie z nim do weta od razu :(
Także teraz, zamiast rozczulać sie nad sobą, pomyśl, co ta kotka przeżywala przez ponad tydzień czasu, chora i cierpiąca z bólu (skulona na podjeździe), bez najmniejszej pomocy z Twojej strony.
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Kazia

 
Posty: 13725
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sie 19, 2015 20:21 Re: Rozpacz po stracie kota :(

rysiowaasia pisze:Szczerze Ci współczuję i rozumiem Twój ból.
Rok temu też straciłam swoją kotkę. Bardzo to przeżyłam. Walczyłam o jej życie 1,5 roku.
linka2609 pisze:Pierwszej nocy nie mogłam spać, ciągle myślałam dlaczego czy mogłam coś zrobić żeby do tego nie doszło?


Napiszę tylko tyle: średnia życia kota wychodzącego to 1,5 - 2 lata :| I to jest odpowiedź na Twoje pytanie...



Miałam kota wychodzącego niekastrowanego który przeżył 12 lat...

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Śro sie 19, 2015 20:31 Re: Rozpacz po stracie kota :(

haaszek pisze:
rysiowaasia pisze:Napiszę tylko tyle: średnia życia kota wychodzącego to 1,5 - 2 lata

Jak długo żyje kot? Do pierwszego samochodu...

Potrącony przez samochód kot wcale nie musi mieć widocznych zewnętrznych obrażen, te wewnętrzne wystarczą do śmierci. Kotka leżała w rowie kolo drogi. Objawy sugerują też zatrucie. Tylko sekcja mogłaby dać odpowiedź.

Kiedy ją znalazłaś dotykałaś ją, przenosiłaś? Jeśli miała ukłądająca się, blyszczącą sierść to albo żyła jeszcze albo dopiero co umarła. A na pewno jej ciało było jeszcze ciepłe. Potem sierść staje się nieporządna, jakby zmierzwiona, matowa, nie układa się. Wiem, to brutalne co piszę, ale tak własnie wygląda śmierć.

Współczuję.



jak ją znaleźliśmy leżała jakby spała, nie dawała żadnych oznak życia, nie oddychała leżała w słońcu.

Kazia pisze:Współczuję straty kota.


Jednak następnym razem, jak zobaczysz, że coś sie ze zwierzakiem dzieje, to nie czekaj tygodnia (albo i dłużej) aż umrze, tylko pofatyguj sie z nim do weta od razu :(
Także teraz, zamiast rozczulać sie nad sobą, pomyśl, co ta kotka przeżywala przez ponad tydzień czasu, chora i cierpiąca z bólu (skulona na podjeździe), bez najmniejszej pomocy z Twojej strony.



z oznak które zauważyłam to to że nie miała apetytu ale nie sądziłam że coś się dzieje, na podjeździe została bo wyszła jak zawsze na podwórko. Ale zawsze szła gdzieś przed siebie, tego razu jednak wpatrywała się w nas jak by może chciała się pożegnać.

felin pisze:
linka2609 pisze: Kiedyś słyszałam że koty uciekają żeby umrzeć z dala od domu. Ale Pusia wracała do domu była już blisko :placz: miauczała głośno żebyśmy wiedzieli że gdzieś tam jest. Tęsknię za nią strasznie, przez 3 dni nie mogłam nic jeść , nie miałam apetytu. Ściskało mnie z tęsknoty. Pierwszej nocy nie mogłam spać, ciągle myślałam dlaczego czy mogłam coś zrobić żeby do tego nie doszło? Kiedy to minie? Czy Wy też tak przeżywaliście stratę swojego pupila? :placz:

Wróciła, i już wtedy coś było z nią nie tak.
Ale woleliście urządzać kinderbal zamiast zając się ewidentnie chorym kotem.



Tak być może przeoczyłam jakieś objawy wskazujące chorobę ale to nie zmenia faktu że teraz cierpię z powodu straty kota, zamiast pocieszyć wzbudzacie poczucie winy...

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Śro sie 19, 2015 21:02 Re: Rozpacz po stracie kota :(

linka2609 pisze:Tak być może przeoczyłam jakieś objawy wskazujące chorobę ale to nie zmenia faktu że teraz cierpię z powodu straty kota, zamiast pocieszyć wzbudzacie poczucie winy...

A w jaki sposób pocieszać? Mówić, że nie cierpiała, że umarła blisko domu?
Głupie pocieszanie niczego nie zmieni, ja poczucie winy po śmierci Zenka noszę w sobie do tej pory. Bo mogłam coś zrobić albo czegoś nie zrobić. A co do wzbudzania poczucia winy - może w ten sposób uratujemy następnego kota.
Nasze wątki:Czarno Widzę i Szarość nie radość, a tu nas zobaczysz #cats.on_tour

Obrazek

haaszek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2769
Od: Pt cze 23, 2006 18:43

Post » Śro sie 19, 2015 21:44 Re: Rozpacz po stracie kota :(

linka2609 pisze:
rysiowaasia pisze:Szczerze Ci współczuję i rozumiem Twój ból.
Rok temu też straciłam swoją kotkę. Bardzo to przeżyłam. Walczyłam o jej życie 1,5 roku.
linka2609 pisze:Pierwszej nocy nie mogłam spać, ciągle myślałam dlaczego czy mogłam coś zrobić żeby do tego nie doszło?


Napiszę tylko tyle: średnia życia kota wychodzącego to 1,5 - 2 lata :| I to jest odpowiedź na Twoje pytanie...



Miałam kota wychodzącego niekastrowanego który przeżył 12 lat...

I zapewne mógł więcej.

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro sie 19, 2015 23:57 Re: Rozpacz po stracie kota :(

a ja nie współczuję !
tacy ludzie, po takiej tragedii niczego się nie uczą, zaraz "wezmą" nowego kota i będzie jak dawniej...
ogólnie... szkoda gadać.


p/s niektórzy tutaj sobie prawie flaki wypruwają aby odratować ranne znajdy albo inne ciężkie losowe przypadki, OBCE KOTY, a własne chore potrafią wozić na drugi koniec kraju do specjalistów, tymczasem autorkę TYLKO przez 3 dni "coś" NIEPOKOIŁO, ale nie zadała sobie trudu aby zainteresować się zwierzakiem i sprawdzić czy coś się nie stało... teraz wylewa żale aby usprawiedliwić własną lekkomyślność (to najdelikatniejsze określenie jaki przychodzi mi na myśl)

rozpaczaj... oby jak najdłużej, może to skłoni cię do racjonalnych przemyśleń na przyszłość.
kot też człowiek...
04.06.2018 Myszunia [*]
13.08.2013 Lesio [*]

color1

Avatar użytkownika
 
Posty: 1592
Od: Czw cze 27, 2013 11:52
Lokalizacja: wawa

Post » Czw sie 20, 2015 7:22 Re: Rozpacz po stracie kota :(

felin pisze:Wróciła, i już wtedy coś było z nią nie tak.
Ale woleliście urządzać kinderbal zamiast zając się ewidentnie chorym kotem.


zgadzam się
dlaczego kot nie trafił natychmiast do weterynarza? bo rozchorował się w złym czasie?

tabo10

 
Posty: 8086
Od: Nie lip 31, 2011 14:24

Post » Czw sie 20, 2015 7:23 Re: Rozpacz po stracie kota :(

color1 pisze:
p/s niektórzy tutaj sobie prawie flaki wypruwają aby odratować ranne znajdy albo inne ciężkie losowe przypadki, OBCE KOTY, a własne chore potrafią wozić na drugi koniec kraju do specjalistów, tymczasem autorkę TYLKO przez 3 dni "coś" NIEPOKOIŁO, ale nie zadała sobie trudu aby zainteresować się zwierzakiem i sprawdzić czy coś się nie stało... teraz wylewa żale aby usprawiedliwić własną lekkomyślność (to najdelikatniejsze określenie jaki przychodzi mi na myśl)

rozpaczaj... oby jak najdłużej, może to skłoni cię do racjonalnych przemyśleń na przyszłość.


i z tym także się zgadzam

ps.i jeszcze jedno.Ciekawe czy gdyby Twoja roczna Córeczka się mocno rozchorowała przed wielką imprezą,na której Ci bardzo zależało,najpierw byś beztrosko balowała 3dni ,a potem zastanawiała się czy może jednak by nie pójść do lekarza z dzieciakiem?

tabo10

 
Posty: 8086
Od: Nie lip 31, 2011 14:24

Post » Czw sie 20, 2015 8:11 Re: Rozpacz po stracie kota :(

felin pisze:
linka2609 pisze:
rysiowaasia pisze:Szczerze Ci współczuję i rozumiem Twój ból.
Rok temu też straciłam swoją kotkę. Bardzo to przeżyłam. Walczyłam o jej życie 1,5 roku.
linka2609 pisze:Pierwszej nocy nie mogłam spać, ciągle myślałam dlaczego czy mogłam coś zrobić żeby do tego nie doszło?


Napiszę tylko tyle: średnia życia kota wychodzącego to 1,5 - 2 lata :| I to jest odpowiedź na Twoje pytanie...



Miałam kota wychodzącego niekastrowanego który przeżył 12 lat...

I zapewne mógł więcej.


umarł ze starości ....


tabo10 pisze:
color1 pisze:
p/s niektórzy tutaj sobie prawie flaki wypruwają aby odratować ranne znajdy albo inne ciężkie losowe przypadki, OBCE KOTY, a własne chore potrafią wozić na drugi koniec kraju do specjalistów, tymczasem autorkę TYLKO przez 3 dni "coś" NIEPOKOIŁO, ale nie zadała sobie trudu aby zainteresować się zwierzakiem i sprawdzić czy coś się nie stało... teraz wylewa żale aby usprawiedliwić własną lekkomyślność (to najdelikatniejsze określenie jaki przychodzi mi na myśl)

rozpaczaj... oby jak najdłużej, może to skłoni cię do racjonalnych przemyśleń na przyszłość.


i z tym także się zgadzam

ps.i jeszcze jedno.Ciekawe czy gdyby Twoja roczna Córeczka się mocno rozchorowała przed wielką imprezą,na której Ci bardzo zależało,najpierw byś beztrosko balowała 3dni ,a potem zastanawiała się czy może jednak by nie pójść do lekarza z dzieciakiem?


żałosne to co piszesz, kot nie wrócił do domu szukaliśmy go po całej okolicy u sąsiadów itp i nigdzie jej nie było!! Owszem mam do siebie żal że mogłam zrobić więcej ale nie chrzańcie mi tutaj że byłam jakimś tyranem, poczytajcie jak objawia się zatrucie kota .... przez długi czas nic nie widać a jak już coś się zaczeło dziać złego kotka uciekła... przecież jej do tego nie zmusiłam , wychodziła na podwórko codziennie i tym razem poszła. Napisałam tylko we wcześniejszym poście że siedziała na podjeździe dopuki nie odjechaliśmy.... a potem już nie wróciła. Nic więcej nie mogłam dla niej zrobić jak już ją znalazłam, pochowałam ją godnie na naszym podwórku pożegnałam się i teraz rozpaczam....czy to takie dziwne? Myślałam że znajdę tu choć kilka osób które zrozumieją mnie i tą całą sytuację, ale widzę że wszyscy są wrogo nastawieni i obwiniają mnie że kot nie wrócił do domu... a potem znalazłam go nieżywego. Dzięki....

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Czw sie 20, 2015 8:20 Re: Rozpacz po stracie kota :(

haaszek pisze:
rysiowaasia pisze:Napiszę tylko tyle: średnia życia kota wychodzącego to 1,5 - 2 lata

Jak długo żyje kot? Do pierwszego samochodu...

Potrącony przez samochód kot wcale nie musi mieć widocznych zewnętrznych obrażen, te wewnętrzne wystarczą do śmierci. Kotka leżała w rowie kolo drogi. Objawy sugerują też zatrucie. Tylko sekcja mogłaby dać odpowiedź.

Kiedy ją znalazłaś dotykałaś ją, przenosiłaś? Jeśli miała ukłądająca się, blyszczącą sierść to albo żyła jeszcze albo dopiero co umarła. A na pewno jej ciało było jeszcze ciepłe. Potem sierść staje się nieporządna, jakby zmierzwiona, matowa, nie układa się. Wiem, to brutalne co piszę, ale tak własnie wygląda śmierć.

Współczuję.



gdy ją znaleźliśmy już nie żyła bo było już czuć ......

tabo10 pisze:
felin pisze:Wróciła, i już wtedy coś było z nią nie tak.
Ale woleliście urządzać kinderbal zamiast zając się ewidentnie chorym kotem.


zgadzam się
dlaczego kot nie trafił natychmiast do weterynarza? bo rozchorował się w złym czasie?



kot nie trafił do weterynarza bo nie sądziłam że coś się złego dzieje ludzie... czy wy myślicie że gdybym zauważyła dała bym jej tak cierpieć? popieprzyłabym tą impreze i pojechała do weta w pierwszej kolejności. Jednak brak apetytu nie zaalarmował mnie na tyle żeby iść z nią do weta bo czasem nie miała ochoty jeść dojadała jak wracała z przechadzki np. poza tym wtedy były ogromne upały i tak jak człowiekowi nie chciało się jeść pomyślałam że i kot nie jest na tyle głodny. Druga sprawa już w tamtym roku widziałam że lubiła polować na myszy... od tego uchronić się nie da.. teraz mi mówicie że to moja wina że zjadła gdzieś trutkę albo mysz która była zatruta a ja tego nie widziałam...

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Czw sie 20, 2015 8:26 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Nie wypowiem się bo bym musiała ostro zareagować. Moje dziecko wiedziało i wie jakie są priorytety.Jak zwierz był chory to świąt czy balów nie było. Jak Ona była chora obowiązywał ten sam schemat.

Napisze tylko ,że kotka wasza cierpiała wiele dni. Umierała w mękach i samotnie. Umierała bo wam miłości dla niej nie starczyło.Proszę nie pisz jak ją kochałaś bo ja zawiodłaś na całej lini. Może żyłaby gdybyś deczko więcej jej uwagi poświeciła. Pójście do weta nie zajęłbo by wam wiele czasu. Wszak ciągle przy garach nie siedziałaś. Można było go wykroić by "ukochanego zwierzaka" ratować.

Kiciu wybacz i brykaj już bez bólu za TM.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55370
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aga909, magnificent tree, ryniek i 503 gości