Strona 5 z 23

Re: <3> Moje wolnozyjące.. kończy się czas pięknych bzów...

PostNapisane: Nie lis 01, 2015 7:43
przez morelowa
A nie można zawalczyć o ten bez? Czyj to teren?

Re: <3> Moje wolnozyjące.. kończy się czas pięknych bzów...

PostNapisane: Pon lis 02, 2015 9:10
przez Marzenia11
morelowa pisze:A nie można zawalczyć o ten bez? Czyj to teren?

administracji.

Re: <3> Moje wolnozyjące.. kończy się czas pięknych bzów...

PostNapisane: Sob lis 28, 2015 23:35
przez Marzenia11
Długo nic nie pisałam. Miałam bardzo trudne wydarzenie rodzinne.

nadrabiająć zaległości - bardzo dziękuję Madie za wsparcie finansowe kotów.
dzięki pomocy udało mi się spłacić kolejną część długu w lecznicy a pozostałe 150zł przeznaczam na jedzenie - puszki bądź mięsko. Wszelkie paragony będą na pierwszej stronie wątku rozliczone.

Wypadłam na długo z opieki nad kotami - od kilku dni znów chodze do diabełków, a swoim blokowym dwóm sypie suchą karmę do budki. Widziałam i Hrabusia, i BurKocika - dobrze wyglądaja, a dzisiaj widziałam, jak jedzą. Jest ok, przynajmniej taką mam nadzieję.
Diabełki bardzo stęsknione za mną. Po dłuższej nieobecności najpierw sie do mnie tuliły dobrych kilka minut mimo postawionego jedzenia. Dopiero potem zaczęły jeść. Cieszy fajne, miękie w dotyku futerko Białowąsa i nie wyczuwalne juz tak starsznie kostki kręgosłupa. Panie się zbierają kolejny tydzoień do załapania Milusia i/lub Ogonci na wizyte u wet. Ja juz nie mogę prostestowac, bo teraz bardzo długo nie będę im mogła po swojemu pomagać, jeśli chodzi o opiekę wet.
Chyba ze w totka wygram. Wiele nie chcę. Nawet 250tyś mi wystarczy.

Re: <3> Moje wolnozyjące.. kończy się czas pięknych bzów...

PostNapisane: Nie lis 29, 2015 7:26
przez morelowa
A grasz przynajmniej?

Re: <3> Moje wolnozyjące.. kończy się czas pięknych bzów...

PostNapisane: Śro gru 09, 2015 20:28
przez Marzenia11
morelowa pisze:A grasz przynajmniej?

Czasami.
Chyba za rzadko.

Re: <3> Moje wolnozyjące.. kończy się czas pięknych bzów...

PostNapisane: Śro gru 09, 2015 20:34
przez Marzenia11
Milus po zabiegu!!!!! :D :ok:
Wiedziałam, ze ma być znów łapany, niestety odmowiłam pomocy, bo nie mogę. Próba była w poniedziałek, karmicielka miała mi dac znac jak go złapią, ale nie wiem, czy zrobiła to świadomie, czy przypadkiem no powiedziała mi dopiero dzisiaj, ze jest w lecznicy, już po zabiegu - i dobrze, bo bym się dodatkowo denerwowała samym zabiegiem. wszystko na razie przynajmniej idzie dobrze. Miał tragedię w paszczy, sa usunięte 4 zęby. zaczął już jeść, troche mu się nie podoba zamkknięcie w klatce no ale daje radę. Jest na antybiotyku i dlatego będzie zabrany w niedzielę.

no to niech zdrowieje chłopak :ok: :ok: :ok:

Re: <3> Moje wolnozyjące.. kończy się czas pięknych bzów...

PostNapisane: Czw gru 10, 2015 7:40
przez morelowa
Oby już było tylko lepiej :ok:

Re: <3> Moje wolnozyjące.. kończy się czas pięknych bzów...

PostNapisane: Czw gru 10, 2015 11:20
przez Marzenia11
Bazarek na dług w lecznicy - zostało jeszcze 100zł - zapraszam serdecznie!!!

viewtopic.php?f=20&t=172113&p=11317360#p11317360

Re: <3> Moje wolnozyjące.. kończy się czas pięknych bzów...

PostNapisane: Pt gru 18, 2015 20:11
przez Marzenia11
Miluś w niedzielę wrocił na podwórko.
Przez ten tydzień łapek był bardzo niespokojny, szukał go, bił i przeganiał Ogusię okropnie.
Teraz sa już w swoim starym składzie. Milus zniósł wszystko dobrze, teraz mmusi się nauczyc jeść bez 4 zębów :wink:
Natomiast z Ogusią jest coraz gorzej. Już nawet nie może jeść ukochanego mielonego mięska. Nie daje się złapać na zwykłą klatkę. Pech - raz weszła, ale nie zamknęły się drzwiczki. Ogusia na cito potrzebuje pomocy.

Vardzo, bardzo dziękuję wszystkim kupującym na bazarku - udało się zebrać [prawie 100zł - wkrótce zrobię przelew do lecznicy i zamknę przestarzały dług. :D

Re: <3> Moje wolnozyjące.. kończy się czas pięknych bzów...

PostNapisane: Nie lut 14, 2016 21:57
przez Marzenia11
Dawno nie pisałam.

U blokowych - widuję BurKocika. Wygląda dobrze, to przepiękny, bury pręgowano-kropkowany kocur. Super. Płochliwy jak dawniej, nic sie nie zmieniło i pewnie nie zmieni w tej kwestii.
Ogromnie dawno nie widziałam Hrabiego.... Mógłby się pokazać.

Diabełki dwa mają się dobrze. Miluś i Łapek niedługo będą mieli 7 urodziny. Miluś podobno odzył po zabiegu i wcina równo, ale dziwi mnie, ze robią mu się kołtuny na futrze i to wcale nie na grzbiecie, ale z boku, mniej więcej w okolicach pogryzienia z września tamtego roku. Razem z Łapkiem przybrali na wadze widocznie.
Ogusia nauczyła się jeść pasztety dodatkowo dobrze rozdrobnione i nawet przytyła. Ale to nie znaczy, ze problem w pyszczku zniknął. Na szczęście wygląda dużo dobrze, jakby ktoś nie wiedział to normalnie.
Natomiast Białowąs mimo apetytu chudnie w oczach. ten gruby kocurek już się niczym nie odróżnia od Milusia i Łapka, a nawet wyranie ma chudy tył. On staruszek jest, obawiam się, że może jego czas się kończy. Trochę pokasływał, ale oczywiście nikt mnie o tym nie poinforował i zostało to zbagatelizowane.
Chciałabym go czymś podtuczyć, ale czym - nie mam pomysłu... Może spróbować go odrobaczyć?

Re: <3> Moje wolnozyjące.. kończy się czas pięknych bzów...

PostNapisane: Sob mar 05, 2016 12:36
przez Marzenia11
Staruszek Białowąs znika w oczach. Ma apetyt a chudnie. To stary kotek, z młodym słodkim pysiem, dużymi oczami i białymi wąsiskami. Naprawde fajny kot, daje mi się głaskać.. Będę chodzić do nich teraz codziennie, dawac mu jakies jedzonka może trzeba bardziej kaloryczne, nie wiem sama. Łapac go nie będę, na starość leku nie ma. Poza tym przy probie łapania Łapka NBiałowąs się strasznie przeraził i gdy nie mógł uciec to dramatycznie, rozdzierająco miauczał. Zbyt duży stres, i jakie szanse na codzienne dawanie leków czy jakieś leczenie? Może trzeba go odrobaczyć?

No właśnie, w kwestii Łapka to w środę wieczorem zadzwoniła pani B, że Łapek nie stawia jednej łapki i żebym pomogła w złapaniu. Wyjeżdżałam w czwartek rano, więc nie było szans. Wracając po 21 poszłam do nich z mięskiem i faktycznie, łapa w gfórze, płacz kota okropny, ale mimo że ledwo się przemieszczał na trzech i mimo mojego czołgania się po krzakach nie udało się go złapać. W czwartek również, ale już zaczął stawiać trochę łapę, a wczoraj, gdy dawałam im jeść to nawet na niej lekko stawał. Powinno być dobrze.

Re: <3> Moje wolnozyjące.. staruszek Białowąs..

PostNapisane: Sob mar 05, 2016 17:53
przez morelowa
Może tylko stłuczona ? :? Ale szkoda kociego bólu :(
Z Białowąsem chyba racja - stres niczego dobrego nie zrobi. Chyba, że trzeba by było leczyć intensywnie.
Niech się trzyma jak najlepiej :ok:

Re: <3> Moje wolnozyjące.. staruszek Białowąs..

PostNapisane: Sob mar 05, 2016 18:01
przez Marzenia11
morelowa pisze:Może tylko stłuczona ? :? Ale szkoda kociego bólu :(
Z Białowąsem chyba racja - stres niczego dobrego nie zrobi. Chyba, że trzeba by było leczyć intensywnie.
Niech się trzyma jak najlepiej :ok:

Z Łapkiem coraz lepiej. Jeszcze oszczędza łapę, ale już nie widac wyranej róznicy z Milusiem, jak wychodzą z okienka.

A Białowąsik, proszę.... :1luvu:

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Zjadł co najmniej pół puszeczki Gourmeta Golda, zrobił normalną kupę, umył się. Z trudem się przeciąga, pewnie bolą go stawy. Mysle, ze karmić i kochać, to trzeba robić. I ciągle myślę, czy mu nie podac tabletki na odrobaczanie.

Re: <3> Moje wolnozyjące.. staruszek Białowąs..

PostNapisane: Sob mar 05, 2016 18:04
przez Marzenia11
Tu tez zaprosze na bazarek przeznaczony na spłate długu dla Bianka 4. dług ogromny i wieloletni... Bianka 4 - dzięuję za cierpliwość..
viewtopic.php?f=20&t=173852

Re: <3> Moje wolnozyjące.. staruszek Białowąs..

PostNapisane: Śro mar 30, 2016 13:18
przez Marzenia11
Bialowasik odchodzi...
Patrząc na zdjęcia sprzed trzech tygodni dzisiaj to połowa kita,jak nie jeszcze mniej, ledwo chodzi, mojego jedzenia nie je, oczka już zmienione.. Według jarmicielki mięsko je, ale trudno mi w to uwierzyć.
Serce pęka. Okropnie mi ciężko.
Gadam, trochę leciutko poglaszcze po kregoslupie, bo trudno to nazwać grzbietem. I znów wątpliwości, może trzeba było łapać, leczyć... Jak dwa tygodnie temu Lapek kula i chciałam go złapać to Bialowas tak był przerażony, że pierwszy raz usłyszałam że miauczy, a ścisłej to krzyczy ze strachu. I ucieka.
Dziś słaby, przy mnie zrobił kupę czyli trochę się z niego wylalo, ma biegunkę.
Ani razu nie zauważyłam, żeby dużo pił a mało jadł, więc to pewnie nie nerki tylko co innego, albo starość?
Znów patrzę śmierci prosto twarz, a ona mi się śmieje prosto w oczy.