Przemiła kotka OSIECK/PILAWA ma DT

W czwartek i piątek byłam z dzieciakami ze szkoły, w której pracuję, na wycieczce w Osiecku koło Pilawy. I jak to bywa - natknęłam się na kota w potrzebie
. Na szczęście nie jest to gwałtowna potrzeba, ale jednak wypadałoby coś z tym zrobić.
Koło hotelu przebywała kotka, której wieku nie umiem ocenić. Taka jeszcze niezupełnie dorosła. Na oko zdrowa, niezwykle przymilna, wg pani z recepcji - bezpańska, dokarmiana przez gości hotelowych. Nawet miała obróżkę przeciwpchelną (wyciągałam jej łapkę z tej obróżki...). Obróżkę ponoć zakupili goście hotelowi. Kotka przebywa na dworze, kręcąc się po terenie hotelu (a jest tam tego trochę, budynek restauracyjny, budynek z pokojami, bungalowy, domki, altany grillowe, boiska itd.), ale przed hotelem jest droga, na której ktoś ją może rozjechać. Nie sądzę też, by na zimę wpuszczono kicię do ciepłych pomieszczeń. Zresztą nawet w czasie mojego pobytu ściągałam ją z drzewa, bo zapędził ją tam biegający luzem pies, no i płakała nie mogąc zejść.
Na moje oko - trzeba ją stamtąd zabrać, zrobić cały pakiet - sterylka, szczepienia itd. i poszukać domu. Jest młoda, miła, ładna - jak dla mnie, całkiem adopcyjna. Mogę ją na miejscu złapać, a w domu potymczasować. Pomoc ze sterylką i szczepieniami mam obiecaną ze strony Fundacji Jokot.
Potrzebuję pomocy w transporcie (samochód i kierowca). To jest około 50 km od Warszawy. Komunikacją publiczną w zasadzie nie da się tam dojechać - dwa autobusy dziennie
Najbliższa stacja kolejowa jest w Pilawie, 8 km dalej. Mogę ewentualnie w sobotę zabrać rower oraz specjalny koszyk do przewożenia zwierząt rowerem, pojechać tam pociągiem, potem rowerem z Pilawy do Osiecka, z powrotem 8 km z kotem w koszyku na kierownicy i dalej pociągiem do Warszawy. Średnio komfortowe dla kota, który nie wie, co to transporter... Ale może znacie kierowcę chętnego na wycieczkę do Osiecka? Kotka jest oswojona (daje się brać na ręce), więc klatki-łapki nie trzeba, jakiejś wielkiej akcji w terenie też nie przewiduję.
Gdyby jechać samochodem, mogę w dowolny wieczór w tygodniu oprócz dzisiejszego (wtorek) i piątkowego (ale ostatecznie może być). Najchętniej zrobiłabym to w sobotę (cały dzień mam wolny). W tygodniu kończę pracę o 16.30 w Pyrach, przy Puławskiej, na południowym wylocie z Warszawy, stamtąd zabrałabym się z kierowcą do Osiecka. W sobotę mogę dojechać w dowolne miejsce w Warszawie, można też mnie zabrać z domu na Grochowie.
Jak byłam na miejscu w piątek, to jedna pani - gość hotelu - mówiła, że weźmie koteczkę do siebie, wysterylizuje itd. W sobotę zajęłam się więc spokojnie sprzątaniem domu, w niedzielę odpoczynkiem. A dzisiaj, jak przyszłam do pracy, przywitała mnie wieść, że mam oddzwonić do takiej jednej, która mnie pilnie szukała. Oddzwaniam, a tu tamta pani, że jednak kotki nie weźmie. Dobrze, że chociaż do mnie zadzwoniła.
Jak już będzie umówiony transport, to zadzwonię do hotelu i uprzedzę o naszym pojawieniu się. Nie będą chyba robili problemów, ale i na współpracę raczej nie ma co liczyć (na prośbę, żeby np. zamknąć kota w jakiejś kanciapie, jeżeli mój przyjazd będzie zapowiedziany, a kot się pokaże, pani z recepcji rozłożyła bezradnie ręce).
Będę pisać, jak się sprawy rozwiną.

Koło hotelu przebywała kotka, której wieku nie umiem ocenić. Taka jeszcze niezupełnie dorosła. Na oko zdrowa, niezwykle przymilna, wg pani z recepcji - bezpańska, dokarmiana przez gości hotelowych. Nawet miała obróżkę przeciwpchelną (wyciągałam jej łapkę z tej obróżki...). Obróżkę ponoć zakupili goście hotelowi. Kotka przebywa na dworze, kręcąc się po terenie hotelu (a jest tam tego trochę, budynek restauracyjny, budynek z pokojami, bungalowy, domki, altany grillowe, boiska itd.), ale przed hotelem jest droga, na której ktoś ją może rozjechać. Nie sądzę też, by na zimę wpuszczono kicię do ciepłych pomieszczeń. Zresztą nawet w czasie mojego pobytu ściągałam ją z drzewa, bo zapędził ją tam biegający luzem pies, no i płakała nie mogąc zejść.
Na moje oko - trzeba ją stamtąd zabrać, zrobić cały pakiet - sterylka, szczepienia itd. i poszukać domu. Jest młoda, miła, ładna - jak dla mnie, całkiem adopcyjna. Mogę ją na miejscu złapać, a w domu potymczasować. Pomoc ze sterylką i szczepieniami mam obiecaną ze strony Fundacji Jokot.
Potrzebuję pomocy w transporcie (samochód i kierowca). To jest około 50 km od Warszawy. Komunikacją publiczną w zasadzie nie da się tam dojechać - dwa autobusy dziennie

Gdyby jechać samochodem, mogę w dowolny wieczór w tygodniu oprócz dzisiejszego (wtorek) i piątkowego (ale ostatecznie może być). Najchętniej zrobiłabym to w sobotę (cały dzień mam wolny). W tygodniu kończę pracę o 16.30 w Pyrach, przy Puławskiej, na południowym wylocie z Warszawy, stamtąd zabrałabym się z kierowcą do Osiecka. W sobotę mogę dojechać w dowolne miejsce w Warszawie, można też mnie zabrać z domu na Grochowie.
Jak byłam na miejscu w piątek, to jedna pani - gość hotelu - mówiła, że weźmie koteczkę do siebie, wysterylizuje itd. W sobotę zajęłam się więc spokojnie sprzątaniem domu, w niedzielę odpoczynkiem. A dzisiaj, jak przyszłam do pracy, przywitała mnie wieść, że mam oddzwonić do takiej jednej, która mnie pilnie szukała. Oddzwaniam, a tu tamta pani, że jednak kotki nie weźmie. Dobrze, że chociaż do mnie zadzwoniła.
Jak już będzie umówiony transport, to zadzwonię do hotelu i uprzedzę o naszym pojawieniu się. Nie będą chyba robili problemów, ale i na współpracę raczej nie ma co liczyć (na prośbę, żeby np. zamknąć kota w jakiejś kanciapie, jeżeli mój przyjazd będzie zapowiedziany, a kot się pokaże, pani z recepcji rozłożyła bezradnie ręce).
Będę pisać, jak się sprawy rozwiną.