Moje tymczasy- na pomoc ukraińskim kotom str. 47

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro paź 07, 2020 0:04 Re: Moje tymczasy- trzeci powrót z adopcji Niuni :(:( załamk

Nooo u Ciebie urodzaj jak zawsze. Wychodzi,że macie 2 miesiące w plecy przez tego przyszłego opiekuna. W sumie to już niedoszłego :?

A skąd gronkowiec? Z ropą mogł przypłynąć, czy to z innej strony?

Atta

Avatar użytkownika
 
Posty: 10795
Od: Śro lip 09, 2014 17:41
Lokalizacja: Śląsk

Post » Nie paź 11, 2020 18:56 Re: Moje tymczasy- trzeci powrót z adopcji Niuni :(:( załamk

nie wiadomo skąd ten gronkowiec. Najważniejsze, że po dwóch tygodniach leczenia grzyb w zdecydowanym odwrocie, Mgiełka czuje się znacznie lepiej, znów zaczyna się interesować otoczeniem, bo tak to tylko siedziała skulona w budce.

A to Tuptusie - koty które skradły całej rodzinie serca, ale niestety trzeba szukać domu.
https://youtu.be/IsruCh5xNME
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10317
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Czw lis 05, 2020 0:31 Re: Moje tymczasy- trzeci powrót z adopcji Niuni :(:( załamk

O jakie miłośniki :D Powinny iśc w komplecie. Oby sie tak udało :ok: My małego szybko przehandlowaliśmy. Ale gdy kociak zdrowy, okrąglutki i tez jest osoba, która nie wydziwia względem zwierząt, to jakoś to wszystko łatwiej idzie.

Atta

Avatar użytkownika
 
Posty: 10795
Od: Śro lip 09, 2014 17:41
Lokalizacja: Śląsk

Post » Czw lis 05, 2020 1:02 Re: Moje tymczasy- trzeci powrót z adopcji Niuni :(:( załamk

Słodziaki :1luvu:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59704
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lis 05, 2020 14:19 Re: Moje tymczasy- trzeci powrót z adopcji Niuni :(:( załamk

berni pisze:A to Tuptusie - koty które skradły całej rodzinie serca, ale niestety trzeba szukać domu.
https://youtu.be/IsruCh5xNME


Tuptusie boskie. Cudne burasy :kotek: :1luvu:
za wspólny dom :ok:
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie lis 08, 2020 22:09 Re: Moje tymczasy- trzeci powrót z adopcji Niuni :(:( załamk

tak, moje tygryski powinny koniecznie iść razem...tylko się martwię, bo niestety przez dziwne podejście potencjalnego domu straciłam dwa miesiace na szukanie. A kotki mają już z 6 miesiecy, wiadomo im starsze tym ciężej o dom...a już wspólny...i to dla burasków...chociaż to koty przecudne - chciałam napisać że najfajniejsze jakie miałam ostatnio, no ale reszta by się obraziła. A też jest całkiem fajna :) Chociaż Bobo jest tak rozwalający swoim zachowaniem, barankami, samymi pozycjami w spaniu, że naprawdę to taki rozweselacz na 4 łapkach. Słodki uroczy gamoń.

Obrazek


Ale oczywiście nie może być spokojnie, zajmując się tylko bieżącym sprzątaniem kuwet, odkurzaniem i ogłaszaniem...
Lolek się pochorował. Mieszka u mnie 4 lata a taki chory jeszcze nie był. Jutro czeka nas wet. Zaczęło się w piątek wieczorem - zamiast wałeczka w kuwecie lejąca się woda...ale w sobotę rano Lolek jakby nic zameldował się na śniadaniu. Zjadł co prawda niewiele, no ale bywa czasem. Niestety potem kilka razy rzyganko samą pianą, dostał coś na kłaki i wieczorem było lepiej. Niestety dziś cały dzień tylko leży, czyli chyba nie kłaczki. Zdarzały się mu podobne akcje przy zakłaczeniu, ale to trwało jeden dzień. Mój wielki tygrysek :|
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10317
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Pon lis 09, 2020 1:08 Re: Moje tymczasy- trzeci powrót z adopcji Niuni :(:( załamk

berni pisze:tak, moje tygryski powinny koniecznie iść razem...tylko się martwię, bo niestety przez dziwne podejście potencjalnego domu straciłam dwa miesiace na szukanie. A kotki mają już z 6 miesiecy, wiadomo im starsze tym ciężej o dom...a już wspólny...i to dla burasków...chociaż to koty przecudne - chciałam napisać że najfajniejsze jakie miałam ostatnio, no ale reszta by się obraziła. A też jest całkiem fajna :) Chociaż Bobo jest tak rozwalający swoim zachowaniem, barankami, samymi pozycjami w spaniu, że naprawdę to taki rozweselacz na 4 łapkach. Słodki uroczy gamoń.

Obrazek


Ale oczywiście nie może być spokojnie, zajmując się tylko bieżącym sprzątaniem kuwet, odkurzaniem i ogłaszaniem...
Lolek się pochorował. Mieszka u mnie 4 lata a taki chory jeszcze nie był. Jutro czeka nas wet. Zaczęło się w piątek wieczorem - zamiast wałeczka w kuwecie lejąca się woda...ale w sobotę rano Lolek jakby nic zameldował się na śniadaniu. Zjadł co prawda niewiele, no ale bywa czasem. Niestety potem kilka razy rzyganko samą pianą, dostał coś na kłaki i wieczorem było lepiej. Niestety dziś cały dzień tylko leży, czyli chyba nie kłaczki. Zdarzały się mu podobne akcje przy zakłaczeniu, ale to trwało jeden dzień. Mój wielki tygrysek :|

Cudny jest! :1luvu:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59704
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon lis 09, 2020 14:47 Re: Moje tymczasy- trzeci powrót z adopcji Niuni :(:( załamk

Ach, te domy, ach ci ludzie :P Miałam teraz podobnie z Lucjuszem, bo państwo wymagają takich badań, potem innych, a po ostatecznym sprawdzeniu fipów, vipów i innych stwierdzili, że poczekają az kota wykastrujemy 8O Tyle ,że kociak nie miał wtedy nawet 3 miesięcy, a jego miejscem meldunkowym była willa na naszym balkonie :? Czyli mamy go trzymac do lutego, odrobaczać, napaść, wykastrować, żeby im w domu nie śmierdziało. Ciekawe, co tacy ludzie zrobią, gdy kot nie będzie się trzymał kuwety? Albo się pochoruje?
NIe wyobrażałam sobie takiej opcji, tym bardziej,ze już pod koniec nasza kota miała sensacje zdrowotne, bo ona nie toleruje innych kotów, nawet na swoim balkonie. A mnie by do głowy nie przyszło,żeby trzymać kociaka tyle w balkonowej budce :P
Znalazł się w ciągu następnych 2tyg. człowiek po stracie własnych starych kotek i niedawnym odejściu matki, więc zaryzykowałam,że ten nasz Lucyfer idealnie się nada rozwalając system wielomiesięcznej żałoby. Pierwszej nocy spali już razem :mrgreen:
Buraskom życzę tak udanych opiekunów :ok:

Atta

Avatar użytkownika
 
Posty: 10795
Od: Śro lip 09, 2014 17:41
Lokalizacja: Śląsk

Post » Wto sty 19, 2021 21:41 Re: Moje tymczasy- trzeci powrót z adopcji Niuni :(:( załamk

meldujemy się że jesteśmy, żyjemy, miewamy się na poddaszu całkiem dobrze

Obrazek tygrysków u mnie dostatek :mrgreen:

a ja zapraszam na bazarek :arrow: viewtopic.php?f=20&t=207684
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10317
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Wto sty 26, 2021 0:42 Re: Moje tymczasy- koniec tymczasowania? serce czy rozum???

zakochałam się, przepadłam...nie wyobrażam sobie oddania tygrysków- moich ostatnich tymczasików...nie wyobrażam sobie że Bobo nigdy już nie będzie spał koło mnie na poduszce, że nie będę widziała mądrego spojrzenia Lunki i że już nie będzie leżała mi na kolanach...
od 15 lat byłam domem tymczasowym, trochę kociastych przewinęło się przez dom. I nigdy nie miałam większych kłopotów z oddawaniem tymczasów...czasami już myślalam, że jestem bez uczuć i serca. Oddawałam koty które mieszkały u mnie rok, czasami i dłużej. Raczej bezproblemowo, oczywiście gdzieś tam nutka nostalgii się pojawiała, ale bardziej przy adopcjach towarzyszył mi niepokój czy na pewno dobry dom wybrałam, czy kot się zaaklimatyzuje, czy ludzie go pokochają na dobre i na złe...
Zawsze umiałam znaleźć w sobie siłę do walki o kolejne koty, wizyty u wetów, ogarnianie izolacji, podawanie leków...i szukanie domów, rozmowy, decyzje...

a teraz nie wyobrażam sobie oddania Bobo i Lunki.

To oznacza jedno - koniec tymczasowania.

Rozum podpowiada jedno - gdyby nie miejsce u mnie to te kociaki nie miały by szans na życie. I to nie piszę dlatego żeby podbudować swoje ego, tylko nikt inny im nie pomógł. nawet nie poszukał dla nich pomocy. I to dotyczy tych wszystkich kotów, które trafiały do mnie na tymczas. Rozum mówi - domów tymczasowych jest niewiele, za mało, zbyt mało a są tak bardzo potrzebne, tak ważne...

ale te uczucia...to dla mnie zupełnie nowa sytuacja, po tylu latach...może to kwestia wypalenia, chęci jakiejś stabilizacji, odpoczynku od tej karuzeli nowych kotów w domu.

Przejrzałam ten wątek tylko - wątek o moich ostatnich tymczasach, żeby znów odnaleźć w sobie tę moc, chęć na dalsze tymczasowanie, przekonanie serca że to umysł ma rację...
i nie widzę tego, nie czuję się na siłach znów odliczać kolejne dni do zaszczepienia malców żeby nie zabiła ich panlekopenia, nie mam sił kolejny raz wracać z duszą na ramieniu czy wszystkie nowe tymczasiki czują sie dobrze po odrobaczeniu, czy nie ma objawów pp, czy reagują na leki...nie mam sił...po prostu zwyczajnie nie chce znów tego przeżywać...

jestem w kropce, bo dla tygrysków jest dom. A ja na myśl jak pakują do transporterkówów i wyjeżdzają, popłakałam się jak dziecko....


i
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10317
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Wto sty 26, 2021 12:22 Re: Moje tymczasy- koniec tymczasowania? serce czy rozum???

Dorotko, doskonale Cię rozumiem.
Też pomagałam, tymczasowałam, jeździłam do schroniska. Wielu kotom udało się znaleźć nowe domy, pojechały po dobre życie. Ogromnie mnie to cieszyło.
W pewnym momencie w moim małym mieszkanku mieliśmy osiem kotów. Trzy z nich były zasiedziałymi tymczasami - nie trafiały się odpowiednie domy, ale tak naprawdę nie byłam w stanie ich oddać, bo pokochałam je tak bardzo. M.in. mojego burego Kacpra, który - wzięty ze schroniska jako kilkutygodnowy maluch stojący u progu śmierci - był moja miłością od pierwszego wejrzenia.

Dla tej gromady przy codziennych obowiązkach i pomaganiu trudno było mi znaleźć wystarczającą ilość czasu. Ale myślałam - są zdrowe, zadbane, mają dom - a zawsze jakieś inne potrzebowały pomocy.
Otrzeźwiła mnie dopiero PNN Kici. Zaczęłam jej poświęcać więcej uwagi i dopiero wtedy zobaczyłam jak bardzo była nieszczęśliwa w tej gromadzie, jak bardzo potrzebowała zainteresowania i czułości, na którą nie miałam czasu :( ... Jej przedwczesna (miała wtedy siedem lat) śmierć spowodowała poważne przemyślenia.

Podjęłam wtedy decyzję - że zostajemy wszyscy razem, nikogo nie oddam, bo to już moje koty. Po prostu czasem dojdzie się do ściany i to, co się udawało, dawało satysfakcję staje się ciężarem, na który człowiek nie ma już siły.
Koniec z tymczasowaniem, ze schroniskiem, będę pomagać inaczej. Przez kilka ładnych lat robiliśmy z TŻ-em budki na zimę dla kotów wolnożyjących, systematycznie wpłacaliśmy i wpłacamy pieniądze na potrzebujących. To też bardzo ważne. Wiele wspaniałych osób mogłoby robić więcej dobrego, gdyby mieli za co. To, co wydałabym na tymczasy wpłacam fundacjom, domom tymczasowym.

Oczywiście "po drodze" trafiały się jakieś tymczasy, (ostatnie jesienią ubiegłego roku) - ale to tylko kilka kociambrów na te prawie 10 lat.

W Twojej sytuacji, po tylu latach pomagania, może po prostu potrzebujesz w końcu odpocząć.
Może za rok, dwa znów uznasz, że podołasz. Może nie.
Ja nie żałuję, że nie oddałam wtedy Kacpra, Trusia i jednooczki Klusi. Nawet jeśli ""zablokowałam" dom na kolejnych potrzebujących. Ale czasem trzeba coś zrobić dla siebie, posłuchać serca, odpocząć.
Bo człowiek powinien dawać ile może, ale musi też otrzymywać i brać coś dobrego od życia, bo inaczej będzie się czuł jak wypalony robot.
Trzymam kciuki za decyzję która przyniesie Ci spokój i uszczęśliwi.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto sty 26, 2021 12:50 Re: Moje tymczasy- koniec tymczasowania? serce czy rozum???

może nie powinnam zabierać głosu, bo generalnie kiepski ze mnie Dt, po miesiącu, dwóch, jak kot się "zasiedzi" nie jestem w stanie się z nim rozstać, czułabym się jak zdrajca i w ten sposób dorobiłam się dziesiątki.
Ale w większości są to koty, które kocham, jestem z nimi związana, ale powodem, dla którego nie potrafilabym oddac jest to, co wyżej- czułabym sie wobec nich jak zdrajca, plus są między nimi takie relacje w różnych ukladach, że oddanie jednego rozwala wzajemne powiazania pomiędzy np. czwórką.
Ale wsród tych, których adopcję mogłabym rozważac ( bo sa dość świeże, młode, znalazłyby dom ) jest jeden taki, którego oddanie wyrwałoby mi serce, jak o nim myślę, jak na niego patrzę, to się czuje, jakbym miała do czynienia z najukochanszym dzieckiem, no po prostu tak mi wszedł w serce i dusze, że jesli odszedłby, to razem z nimi ;)
Myslę, że Twoje odczucia wobec tej dwójeczki są podobne, a jesli tak, to uważam, że nigdy nie przestałabyś załować ich adopcji. Są takie koty, które wrastają w nas i myślę, że w takich sytuacjach mamy prawo pomyśleć o sobie, o swoich uczuciach o swoich potrzebach, by taki kot został z nami na zawsze :)

Powodzenia, jakąkolwiek decyzje podejmiesz :)
Obrazek

maczkowa

 
Posty: 7073
Od: Pon gru 03, 2018 16:47

Post » Wto sty 26, 2021 12:54 Re: Moje tymczasy- koniec tymczasowania? serce czy rozum???

BTW, uważam, że pytanie tytułowe nie jest dobrze zadane. Tu rozum nie jest IMHO w opozycji do serca, to raczej jakiś rodzaj poczucia odpowiedzialności wobec kotów, które potencjalnie mogłabyś w przyszłości uratować działa przeciwnie do serca.
Obrazek

maczkowa

 
Posty: 7073
Od: Pon gru 03, 2018 16:47

Post » Wto sty 26, 2021 15:31 Re: Moje tymczasy- koniec tymczasowania? serce czy rozum???

maczkowa pisze:może nie powinnam zabierać głosu, bo generalnie kiepski ze mnie Dt, po miesiącu, dwóch, jak kot się "zasiedzi" nie jestem w stanie się z nim rozstać, czułabym się jak zdrajca i w ten sposób dorobiłam się dziesiątki.
Ale w większości są to koty, które kocham, jestem z nimi związana, ale powodem, dla którego nie potrafilabym oddac jest to, co wyżej- czułabym sie wobec nich jak zdrajca, plus są między nimi takie relacje w różnych ukladach, że oddanie jednego rozwala wzajemne powiazania pomiędzy np. czwórką.
Ale wsród tych, których adopcję mogłabym rozważac ( bo sa dość świeże, młode, znalazłyby dom ) jest jeden taki, którego oddanie wyrwałoby mi serce, jak o nim myślę, jak na niego patrzę, to się czuje, jakbym miała do czynienia z najukochanszym dzieckiem, no po prostu tak mi wszedł w serce i dusze, że jesli odszedłby, to razem z nimi ;)
Myslę, że Twoje odczucia wobec tej dwójeczki są podobne, a jesli tak, to uważam, że nigdy nie przestałabyś załować ich adopcji. Są takie koty, które wrastają w nas i myślę, że w takich sytuacjach mamy prawo pomyśleć o sobie, o swoich uczuciach o swoich potrzebach, by taki kot został z nami na zawsze :)

Powodzenia, jakąkolwiek decyzje podejmiesz :)

:ok:
Mnie się na początek trafiły bardzo malutkie oseski do wykarmienia butelką. Tak niesamowicie ufne - są takie do dziś - że zawiodłabym ich zaufanie gdybym je oddała. One nie znały innego domu, więc nawet im go nie szukałam. Nie potrafiłabym się z nimi rozstać. Już wiem, że do tymczasowania się nie nadaję. Wszystkie znalezione maluchy u nas zostały, mamy 6 kotów.
berni, skoro potrafiłaś bez problemu oddawać koty, a tych oddać nie potrafisz, to nie działaj wbrew sobie.
Wiem, żaden ze mnie autorytet w kwestii tymczasowania...
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 34184
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" ;-(

Post » Śro sty 27, 2021 11:43 Re: Moje tymczasy- trzeci powrót z adopcji Niuni :(:( załamk

berni pisze:meldujemy się że jesteśmy, żyjemy, miewamy się na poddaszu całkiem dobrze

Obrazek tygrysków u mnie dostatek :mrgreen:

a ja zapraszam na bazarek :arrow: viewtopic.php?f=20&t=207684


8O które się okociło,że tyle was?

Atta

Avatar użytkownika
 
Posty: 10795
Od: Śro lip 09, 2014 17:41
Lokalizacja: Śląsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: skaz i 231 gości