Ile czasu i jak szukać kota?

Wiem, że jest to dziwne pytanie, ale może po kolei.
W niedzielę zaginął mi kot. Dokładniej kot został zabrany przez teściową na zewnątrz ( "Taka ładna pogoda" ), prawdopodobnie wystraszył się czegoś i nawiał.
Czemu piszę prawdopodobnie? Nosiło go już od dłuższego czasu, stał przy drzwiach, oknie i non-stop miauczał. Wychylał nos przy delikatnie otwartym oknie, a w niedzielę był już tak natrętny z próbą wyjścia przez szparę wielkości pudełka od zapałek, że musiałem go ściągać z okna. Znajomy myśliwy powiedział, że teraz na polach pojawiają się gryzonie, może zew natury dał o sobie znać.
Poszukiwania wyglądały następująco: najpierw obeszliśmy okolice naszego domu, następnie przeszliśmy się do sąsiadów, z ulotkami (zdjęcie kota i info o tym, jak się nazywa, że ma chip, jest kastrowany i jak wygląda). Wieczorem przeszliśmy się po posesjach z latarkami, sprawdziliśmy krzaki, mały lasek. Kolejny dzień to już rozwieszenie na okolicznych słupach, w sklepach i wrzucenie do skrzynek pocztowych ogłoszeń ze zdjęciem kota, info na jego temat i wyznaczoną nagrodą. Na zewnątrz wystawiliśmy jego kuwetę (zapach) i jedzenie. Zarejestrowaliśmy zwierzaka na stronie internetowej poświęconej zaginionym zwierzętom.
Po 24 ( mieszkam w Norwegii, także ciemno tu robi się dużo później niż w Polsce) znów obchód z latarkami, potrząsanie paczką z przysmakami i nawoływanie po imieniu. Łącznie dziennie jest to 12-14 km, z czego 2/3 przypada na czas nocny. Tak jest dzień w dzień od niedzieli.
Zastanawiam się, jak długo mają sens takie poszukiwania. Do domu wracam o 2 w nocy, do pracy wstaję o 7, nie dam rady tak długo pociągnąć... Już jestem wykończony i fizycznie i psychicznie. Zależy mi na kocie, uratował mi życie, pomagając przetrwać ciężki czas i chorobę... Nie wiem, czy poszedł w długą i ma zamiar wrócić za 2-3 tygodnie, czy siedzi gdzieś tam wystraszony przy garażu, w lesie itp...
Czy zamiast obchodu mogę użyć samochodu? Myślałem, żeby obejść najbliższe ulice, a dalsze to już sprawdzić samochodem. Problem jest taki, że zabudowa nie jest tu zwarta, różnego rodzaju garaże, boiska itp.
Na koniec. Kota adoptowaliśmy 2 lata temu. Poprzednia właścicielka powiedziała mi, że gdy przeprowadziła się do nowego miejsca, do kot 3 tygodnie siedział w domu, po tym czasie wybył na kolejne trzy. Jego poprzednia wycieczka też miała miejsce w czerwcu. My w nowym domu mieszkamy zaledwie 1,5 miesiąca.
Będę wdzięczny za wszelkie podpowiedzi.
W niedzielę zaginął mi kot. Dokładniej kot został zabrany przez teściową na zewnątrz ( "Taka ładna pogoda" ), prawdopodobnie wystraszył się czegoś i nawiał.
Czemu piszę prawdopodobnie? Nosiło go już od dłuższego czasu, stał przy drzwiach, oknie i non-stop miauczał. Wychylał nos przy delikatnie otwartym oknie, a w niedzielę był już tak natrętny z próbą wyjścia przez szparę wielkości pudełka od zapałek, że musiałem go ściągać z okna. Znajomy myśliwy powiedział, że teraz na polach pojawiają się gryzonie, może zew natury dał o sobie znać.
Poszukiwania wyglądały następująco: najpierw obeszliśmy okolice naszego domu, następnie przeszliśmy się do sąsiadów, z ulotkami (zdjęcie kota i info o tym, jak się nazywa, że ma chip, jest kastrowany i jak wygląda). Wieczorem przeszliśmy się po posesjach z latarkami, sprawdziliśmy krzaki, mały lasek. Kolejny dzień to już rozwieszenie na okolicznych słupach, w sklepach i wrzucenie do skrzynek pocztowych ogłoszeń ze zdjęciem kota, info na jego temat i wyznaczoną nagrodą. Na zewnątrz wystawiliśmy jego kuwetę (zapach) i jedzenie. Zarejestrowaliśmy zwierzaka na stronie internetowej poświęconej zaginionym zwierzętom.
Po 24 ( mieszkam w Norwegii, także ciemno tu robi się dużo później niż w Polsce) znów obchód z latarkami, potrząsanie paczką z przysmakami i nawoływanie po imieniu. Łącznie dziennie jest to 12-14 km, z czego 2/3 przypada na czas nocny. Tak jest dzień w dzień od niedzieli.
Zastanawiam się, jak długo mają sens takie poszukiwania. Do domu wracam o 2 w nocy, do pracy wstaję o 7, nie dam rady tak długo pociągnąć... Już jestem wykończony i fizycznie i psychicznie. Zależy mi na kocie, uratował mi życie, pomagając przetrwać ciężki czas i chorobę... Nie wiem, czy poszedł w długą i ma zamiar wrócić za 2-3 tygodnie, czy siedzi gdzieś tam wystraszony przy garażu, w lesie itp...
Czy zamiast obchodu mogę użyć samochodu? Myślałem, żeby obejść najbliższe ulice, a dalsze to już sprawdzić samochodem. Problem jest taki, że zabudowa nie jest tu zwarta, różnego rodzaju garaże, boiska itp.
Na koniec. Kota adoptowaliśmy 2 lata temu. Poprzednia właścicielka powiedziała mi, że gdy przeprowadziła się do nowego miejsca, do kot 3 tygodnie siedział w domu, po tym czasie wybył na kolejne trzy. Jego poprzednia wycieczka też miała miejsce w czerwcu. My w nowym domu mieszkamy zaledwie 1,5 miesiąca.
Będę wdzięczny za wszelkie podpowiedzi.