Dokocenie dylematy (będzie długo)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob kwi 18, 2015 9:40 Dokocenie dylematy (będzie długo)

Zacznę bardzo od początku czyli od pierwszego kota (dlatego będzie długo). Tą część można ominąć nie dotyczy bezpośrednio dokocenia :)
W zasadzie na początku były ślepaki wykarmione butlą, ale nie były u mnie na stałe więc pominę. Potem miałam psa Korę i znalazłam w stajni Miśka, miał otwarte złamanie ogona, koci katar, świerzba i co tam tylko, nie można było go zostawić. Po 2 latach dostałam cynk od kumpla, że w jego piwnicy kotka porzuciła kociaka, któremy szczury zjadły nos (jak się okazało potem była to zajęcza warga) to była moja Zouza miała z 2 tygodnie i uwielbiała życie. Tak sobie żyliśmy mnóstwo lat i w wieku 18 lat umarła Kora (pies), w tym czasie nie mogłam sobie pozwolić na psa więc po jakimś czasie wzięłam Masakrę (imię to w zasadzie od paskudnego grzyba na głowie, totalnie nie gojącego się, a za to zarażającego wszystkich na około). No i tak sobie żyliśmy kolejne bodajże 6 lat, po drodze pojawił się mój syn. Ponad 2 lata temu umarła moja Zouza, miała 13 lat, serce pękło mi totalnie, bo to była moja córeczka (pełno tu wariatek więc tak mogę pisać :D ) spała ze mną, chodziła do łazienki i była wszędzie. Dostała zapaści u weta, nie mogę się pogodzić z tym do tej pory... nieważne. Parę miesięcy potem dowiedziałam się, że Miś ma chłoniaka, miał już wtedy 15 lat, ale przecież był zawsze więc nie mogł zniknąć. Miś odpuścił jakieś 3 tygodnie temu, w wieku 17 lat, po 1,5r walki, wizytach i weta i wiadrze leków. Wykończyło mnie to emocjonalnie i finansowo. Ostatnie 3 tygodnie Miś nie trzymał już ani kału ani moczu miał parcie, skurcze itd. Ja nie spałam w nocy, bo latałam za nim i sprzątałam, bo Miś był na chemii a ja mam małe dziecko i psa lubiącego kupy. Po 3 tygodniach obydwoje odpuściliśmy. Próbowałam jeszcze laparoskopii, przerzuty były takie, że postanowiłam kota nie budzić.
Ze śmiercią Misia pogodziłam się dużo szybciej niż Zouzy może to kwestia wieku, może tego, że miałam 1,5r roku żeby się przygotować. Tak czy inaczej została Masakra.

I w zasadzie tu zaczyna się właściwa część dotycząca prośby o poradę :)
Masakra ma jakieś 8 lat, nigdy nie była miziakiem, liczba razy na kolanach zero, liczba razy na rękach (pomijając weta) zero, leżenie na moim brzuchu jedno (jak umarła Zouza). Kot generalnie dość nietykalski, ociera się o nogi, ale generalnie woli jak tylko ja ją dotykam (mojego męża nie zauważa). Masakra jak ją przywiozłam weszła w dom jak w masło uległa wobec moich kotów, spała z nimi, wylizywały sie po głowie itd ale bez przesady. Z kolei obcych kotów nienawidzi, jak jakiegoś widzi pod balkonem ogon ma jak szczotka klozetowa, rzuca się na siatkę i warczy. Poza tym zrobiła się bardziej miziakiem, ale nie wiem czy dlatego, że wreszcie dopchała się do koryta czy dlatego, że tęskni za towarzystwem. Nie wiem o co jej chodzi. Lubi koty czy nie? Potrzebuje towarzystwa czy nie?
Ja marzę o takiej drugiej Zouzie, która będzie miała różowy nosek i łapeczki, będzie najpiękniejszą na świecie księżniczką i będzie ze mną wszędzie ;) Tyle, że kocie charaktery się nie powtarzają, a dla Zouzy byłam mamą stąd pewnie też ten związek. Poza tym zmieniłą mi się sytuacja, bo mam psa wariata 4 lata, 10kg szaleństwa, skopana socjalizacja, nie lubi psów kocha koty i jest delikatnie mówiąć żywiołowa i syna 3 latka, który koło Misia chodził na palcach, ale biega wrzeszczy i czasami pogoni Masakrę, a czasami głaszcze i się rozczula Masiakra (ostatnio chciał ją sprzedać i kupić chomika :) ).

Co w takiej sytuacji byłoby rozsądnym wyjściem?
Myślę, że jeśli chcę kota nie powinnam za długo czekać, bo Masakra ma 8 lat, a ja nie chce kota starego (tak znam wszystkie argumenty za ale 17 lat Miśka było dla mnie za mało, nie czuję się na siłach na starego i chorego kota, nie w tym momencie życia, może jak dziecko podrośnie, a ja odcierpię moje pierwsze koty).
Kociak podejrzewam, że najłatwiej wszedł by w towarzystwo, ale nie wiem czy by mi Masakry nie zamęczył, dorosły kot boję się obustronnej reakcji i mojego domu wariatów na kota i kota na nich. Mąż machnął ręką i powiedział, że mam robić co chcę ;) Aha Masakra jest na karmie nerkowej, monitoruje ją doktor Zacharewicz, która jest specjalistką od nerek, wyniki są na razie w normie, ale wiadomo, że jak zaczyna się coś dziać z nerkami to lepiej nie będzie. Piszę o tym w kontekście rozdzielania karm (nie chce kota nerkowego, nie stać mnie na 2 koty nerkowe, moja mama miała 2 nerkowe widziałam umieranie nerkowe, nie chcę świadomie).
Poza tym oglądam koty i wydaje mi się, że z żadnym już się nigdy tak nie zwiążę, patrzę na zdjęcia i nic nie czuję. No, ale że wolałabym kota ze względu na charakter, a nie na wygląd to chyba nic dziwnego.

Jeśli ktoś dotrwał do końca proszę o komentarze. Co by miało jakiś sens w tej sytuacji? wydawało mi się, że przy 3 kotach "się znam", ale znałam się chyba tylko na tych trzech :)

zouza

 
Posty: 148
Od: Sob wrz 16, 2006 11:32
Lokalizacja: Zabrze



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 317 gości