Strona 2 z 9

Re: LECZENIE KOTOW WOLNOZYJACYCH (dziczków) - WĄTPLIWOŚCI!

PostNapisane: Śro mar 18, 2015 1:07
przez Cindy
Potrzebne :ok: :ok:

Re: LECZENIE KOTOW WOLNOZYJACYCH (dziczków) - WĄTPLIWOŚCI!

PostNapisane: Śro mar 18, 2015 14:36
przez Kate23
Sluchajcie, na następny dzień po wykonaniu testu na FeLV, wetka zauwazyla, ze pojawila się lekko widoczna druga kreseczka i sugeruje powtórzenie testu. Natomiast jedna osoba z fundacji, z którą mam kontakt, radzi wykonac badanie w Idexxie (mysle, ze chodzi o test PCR). Krew bylaby pobrana w dzien operacji usuniecia zebow (przy okazji). Kot jest za slaby na zbyt czeste znieczulenia, a miał już 2. Niestety, do pobrania krwi trzeba byloby podac mu znowu narkozę, a przed nim jeszcze ciezka operacja. Z tego co wiem, to na wynik czeka się kilka dni. Czy ma to w ogole sens? Kot jest wolnozyjacy, dziki, nieoswojony, nie nadaje się do domu. Nie rokuje na oswojenie.

Mam wrazenie, ze koniecznie na sile chce się cos znaleźć u tego kota, żeby nie trzeba było go ratować, tym bardziej, ze od początku wyczuwam jakas taka niechęć ("bo on jest taki słabiutki...") :? Nie sadze, żeby miał ta bialaczke, no ale powiedzmy, ze jeśli powtórzymy test i wyjdzie ujemny to super - będziemy mieli wiedze, ze kot obecnie nie ma bialaczki (nie ważne, ze za miesiąc, rok może już mieć). Powiedziano mi, ze jeśli powtorny test wyjdzie dodatni, to trzeba będzie kota uspic. Nie ważne, ze już będzie po ekstracji wszystkich zebow :roll: A co, jeśli kot ma postac latentną, która z krwi w danym momencie nie wyjdzie, a może uaktywnić się w każdej chwili?

Wieksze prawdopodobieństwo, ze zakazony Fiv/FeLV jest ten drugi kot, który ma leczoną lape - był z niego taki typowy walczący kocur i rozplodowiec, a tez nie jest super zdrowy, miewa przewlekle biegunki itd. Nikt nawet nie zaproponowal przetestowania tego kota.
Żaden z kotow (dziczkow), które kastrowalam nie byl testowany (oprócz moich domowych), a może tez ktorys byl dodatni i został wypuszczony?
Ja wiem, ze problemy z dziąsłami mogą towarzyszyć białaczce i jakas doza niepewności jest i powinno się przynajmniej 2-krotnie te testy wykonywać, ale czy w tym przypadku... jak myślicie, czy w tym przypadku ma to sens? Z drugiej strony, jeśli ten Maly miałby faktycznie bialaczke, to moglby zarazac inne koty. Bylby tez narażony na rozne infekcje i z czasem pewnie zaczalby chorować, a ze złapaniem go nie będzie latwo. Watpie, ze kolejny raz udaloby się go zlapac - w razie czego nie mogłabym mu pomoc. W takim przypadku może rzeczywiście lepszym rozwiązaniem byłoby uśpienie :( Już sama nie wiem co o tym wszystkim myslec!

U mojego Kacperka, jak miał kiedyś robione testy, to po jakims czasie przy FIVie zauwazylam, ze pojawila się słabiej widoczna druga kreseczka. Wtedy wet mnie uspokajal, ze wyniki interpretuje się po 10-15 min. Dla spokoju test powtorzylam i wyszedł ujemny. Wprowadzalam wtedy Kacpra do domu, gdzie był już kot. Gdyby okazało się, ze jest dodatni (a był to niekastrowany kocur, który zyl na dworze), to szukałabym mu domu, ale to kot bardzo przyjazny i oswojony, typowo domowy, skrzywdzony przez człowieka. Zupelnie inna sytuacja niż z dziczkami.
Natomiast inne moje 3 koty jak miały robione testy, to po 15 min odczytano wynik i plytke wyrzucono do kosza (nawet wyniku nie zdazylam zobaczyć) - gdyby zrobiono tak z testem tego biedaka, który jest teraz na leczeniu, to w ogole nie byłoby tematu i cieszylibysmy się, ze jest ujemny. Nie wiem dlaczego tym razem tak długo wetka trzymala ta plytke z testem. Może od początku miała jakies wątpliwości, chociaz twierdzila, ze ta slaba kreseczka (naprawdę bardzo slaba) pojawila się dopiero na drugi dzien.

Proszę, niech ktoś zerknie chociaż na morfologie (na poprzedniej stronie). Wetka mowi, ze te podwyższone leukocyty mogą wskazywać na FeLV, ale nie muszą... 3 lata temu jak kotek miał usuwane oczko, to nikt nawet nie pomyslal o zrobieniu testow. Miał wtedy zrobiona tylko morfogie (tez wyszly wysokie leukocyty) i podstawową biochemie (miał strasznie wysokie enzymy wątrobowe, ale najprawdopodobniej było to polekowe, bo teraz watroba wygląda ok).

Re: JAK ZLAPAC BARDZO CHOREGO NIE LAPALNEGO KOTA? PILNE!!!

PostNapisane: Śro mar 18, 2015 14:59
przez Prakseda
ASK@ pisze:Może zanim trafi do klatki to choć unidox w jedzeniu podawać . Antybiotyk zlagodzi stan zapalny .
.

Właśnie miałam to zasugerować. Unidox to antybiotyk mało wyczuwalny w smaku. Można go rozpuszczać i dodać do karmy. Unidox to lek apteczny na receptę oczywiście. Czasami udaje mi się wyleczyć chorego kota bez łapania. Problem tylko w tym by chciał go zjeść. Spróbuj dodać go do czegoś nie wymagającego gryzienia a smacznego - śmietanka, mleko, rosołek z kurczaka, sos (własny) z puszkowego tuńczyka.

Re: LECZENIE KOTOW WOLNOZYJACYCH (dziczków) - WĄTPLIWOŚCI!

PostNapisane: Śro mar 18, 2015 15:04
przez Alienor
Postać latentna jest w szpiku generalnie, więc z PCR z badania krwi nie wyjdzie. Kot z białaczką będzie zarażał następne, które zejdą w męczarniach. Jeśli chcesz, mogę Ci z detalami opowiedzieć jak się to działo w przypadku Malutkiego [*] i Koibito [*]. Oni mieli mnie, która pomogłam im odejść bez bólu. A tamte koty, które zarazi ten? Mogę też opowiedzieć, jak 1 kot (bezobjawowy) zaraził 5 innych i jak odeszły mocno przedwcześnie i po długich próbach ratowania. Dlatego jeśli kot jest dzikiem i w domu nie będzie mógł mieszkać, należy go uśpić, by nie stał się wyrokiem śmierci dla stada, w którym żyje.

Re: JAK ZLAPAC BARDZO CHOREGO NIE LAPALNEGO KOTA? PILNE!!!

PostNapisane: Śro mar 18, 2015 15:12
przez Prakseda
Prakseda pisze:
ASK@ pisze:Może zanim trafi do klatki to choć unidox w jedzeniu podawać . Antybiotyk zlagodzi stan zapalny .
.

Właśnie miałam to zasugerować. Unidox to antybiotyk mało wyczuwalny w smaku. Można go rozpuszczać i dodać do karmy. Unidox to lek apteczny na receptę oczywiście. Czasami udaje mi się wyleczyć chorego kota bez łapania. Problem tylko w tym by chciał go zjeść. Spróbuj dodać go do czegoś nie wymagającego gryzienia a smacznego - śmietanka, mleko, rosołek z kurczaka, sos (własny) z puszkowego tuńczyka.


Przepraszam, nie doczytałam, że kotek złapany.
Nieaktualne zatem.

Re: LECZENIE KOTOW WOLNOZYJACYCH (dziczków) - WĄTPLIWOŚCI!

PostNapisane: Śro mar 18, 2015 15:52
przez OKI
Kate23 pisze:Sluchajcie, na następny dzień po wykonaniu testu na FeLV, wetka zauwazyla, ze pojawila się lekko widoczna druga kreseczka i sugeruje powtórzenie testu.

Nie rozumiem...
Jak to "na następny dzień"? To wetka tego testu nie wywaliła od razu?



Każdy test ma określony czas na odczytywanie wyników, również czas "do".
Cokolwiek pojawi się po tym czasie jest nieważne - tak stoi w każdej instrukcji.
I miałam taki przypadek, że lekka choć wyraźna kreska pojawiła mi się na koniec ostatniej minuty lub tuż po upływie czasu.
PCR wyszedł ujemny.

Re: LECZENIE KOTOW WOLNOZYJACYCH (dziczków) - WĄTPLIWOŚCI!

PostNapisane: Śro mar 18, 2015 16:06
przez jopop
Testy zostawione bardzo często "wybarwiają się", tzn. pojawiają się dodatkowe kreski. Nie ma to najmniejszego znaczenia diagnostycznego. Jeśli po czasie podanym przez producenta tej drugiej kreski nie było, to test należy traktować jako ujemny. I znieczulanie kota by pobrać krew jest bez sensu.

Nie rozumiem też czajenia się z zębami. Należało przy pierwszym podejściu wyrwać wszystkie popsute, a jeśli wszystkie są w kiepskim stanie - to wszystkie. One się nie naprawią. Kot jest dziki, wolno żyjący, trudny do łapania. Będziesz go łapać za 3 miesiące żeby mu wyrwać następne? Koty bez najmniejszego problemu radzą sobie bez zębów, po prostu łykają karmę, również suchą. Większą krzywdą jest zostawienie w pysku psujących się zębów. I oczywiście lepiej to zrobić przy jednej narkozie niż na raty.

Re: LECZENIE KOTOW WOLNOZYJACYCH (dziczków) - WĄTPLIWOŚCI!

PostNapisane: Śro mar 18, 2015 16:35
przez AnielkaG
Jopop ma 100 % racji. Jak wetka ma wątpliwości kiedy odczytać test niech przeczyta instrukcje na opakowaniu, tyle chyba umie.

Re: LECZENIE KOTOW WOLNOZYJACYCH (dziczków) - WĄTPLIWOŚCI!

PostNapisane: Śro mar 18, 2015 16:45
przez Kate23
OKI, no wlasnie nie wyrzucila od razu. Nie mam pojecia dlaczego :roll:

Jopop, kot przy pierwszym przeglądzie miał usunięte 3 najbardziej popsute zeby. Weci twierdza, ze reszta zebow tez nadaje się do usuniecia. Zapytalam się jak te zeby wygladaja, czy sa popsute. Wetka odpowiedziala, ze dziasla sa w fatalnym stanie, a na zebach duzy kamien. Antybiotyk nie pomaga, dlatego zdecydowano o ekstrakcji wszystkich zebow. Weci chcą najpierw małego wzmocnić i odzywic, bo jest osłabiony i moglby nie przezyc operacji. Wstepnie operacje zaplanowano na sobote lub poniedziałek, która podobno ma trwac az 3 godziny. Jopop, możliwe, ze kot kly tez będzie miał usunięte - co o tym myślisz? Mam jednak nadzieje, ze uda się tego uniknąć. Co do testu to bylby robiony przy okazji zabiegu usuniecia zebow - wydaje mi się, ze to tez nie ma za bardzo sensu, ale już sama nie wiem.

AnielkaG, wetka przyznala, ze wg producenta wynik powinno odczytac się w ciągu kilku minut, ale wg niej lepiej to sprawdzić... jak już pisałam, odniosłam nieco wrazenie, ze na sile temu kotu chce się cos wyszukać. Nie wiem. Może dzień wcześniej wetka nie zauwazyla tej drugiej kreseczki? Ciekawe dlaczego zostawila ten test do następnego dnia.

Alienor, na razie jest bardzo male prawdopodobieństwo, ze ten kot ma bialaczke, bo wynik na razie jest bliżej minusa niż plusa. A z tego co czytałam, to w przypadku osłabionych i chorych kotow test ELISA na bialaczke może wyjść fałszywie dodatni. Przy wątpliwych wynikach zaleca się powtórzenie testu (najlepiej PCR), ale dopiero po ok. miesiącu. Przeciez dzikiego kota nie będę trzymala w klatce tak długo. Rozumiem, ze testujesz wszystkie złapane na kastracje/sterylizacje koty i eliminujesz te dodatnie? Ciekawe, ilu ludzi tak robi? No bo przecież bezobjawowy nosiciel tez może zarazac inne koty...
Jeśli ten Maly ma bialaczke, to pewnie ma ją już od dłuższego czasu i mogl już dawno pozarazac inne koty. Jest wykastrowany (wszystkie koty, którymi się opiekuje sa pokastrowane), z daleka omija wszelkie kocie walki, nie kryje kotek, wiec w pewnym sensie ryzyko jest zmniejszone. Poza tym, z kotami wolnozyjacymi jest tak, ze zarazić się mogą w każdej chwili - w chwili badania może być ujemny, wypuszczę go i nie ma gwarancji, ze np. za miesiąc się nie zarazi, a jak się zarazi to będzie zarazal inne koty :roll: Tego drugiego kota, który leczoną ma chora lape, tez mam przetestować, a jak wyjdzie plusik, to (mimo, ze lapa bardzo ladnie się goi) mam go uspic? :roll: A co z tymi co kastrowałam/sterylizowalam i nie zrobiłam testow? :roll:

Postać latentna jest w szpiku generalnie, więc z PCR z badania krwi nie wyjdzie.

Ano wlasnie. Wiec dochodzimy do tego, ze powinno się robic testy WSZYSTKIM kotom ze szpiku kostnego (mam na myśli również dziczki), żeby na pewno zdrowe koty nie byly zagrozone? :roll: Przy postaci latentnej zwykly test z krwi nie wykaze zakazenia, ale w każdej chwili wirus może przejść do krwi (i kot już wtedy będzie zarazal). Tak wiec, co Twoim zdaniem powinnam zrobić? Uspic tak na wszelki wypadek, bo może kiedyś kot zarazi jakiegoś innego kota? Tylko dlaczego akurat trafilo na tego konkretnego, przecież każdy wolnozyjacy kot jest potencjalnym nosicielem :roll: Co do testu z krwi metodą PCR, to podobno jest to bardziej czula metoda niż test ELISA.

Re: LECZENIE KOTOW WOLNOZYJACYCH (dziczków) - WĄTPLIWOŚCI!

PostNapisane: Śro mar 18, 2015 17:07
przez jopop
Nie martw się o kły, łapać i przytrzymywać ofiary nimi nie będzie ;) bez kłów sobie spokojnie poradzi.

Testowanie wszystkich wolno żyjących jak leci jest bez sensu. M.in. właśnie dlatego, że nie wiadomo co dalej. Uśpić pozytywnego nawet jeśli nie ma objawów? a być może cała reszta stada już i tak jest pozytywna?
Dlatego testuje się raczej tylko przypadki mocno wątpliwe medycznie, gdy są wyraźne wskazania że coś jest ze zwierzakiem nie tak. Ale sam pozytywny test nie jest podstawą do eutanazji (choćby zgodnie z prawem nie wolno tego zrobić). Przypomnę, że do eutanazji potrzebna jest choroba nieuleczalna i cierpienie, a nie samo nosicielstwo wirusa.

Jeśli więc ten z łapą nie ma jakichś wyraźnych podejrzeń o wirusa (np. że słabo reaguje na leki) - nie testowałabym go. Zwłaszcza, że reszta stada nie jest testowana. I że każdego dnia może do niego dołączyć nowy kot, nosiciel.

Re: LECZENIE KOTOW WOLNOZYJACYCH (dziczków) - WĄTPLIWOŚCI!

PostNapisane: Śro mar 18, 2015 17:24
przez Kate23
Jopop, widze, ze rozsądnie piszesz. A co z tym kotkiem z chorymi zebami - powtorzyć test przy okazji operacji usuniecia zebow, czy raczej dac sobie spokoj? Jeśli tak, to w razie gdyby wyszedł dodatni to co dalej?
Jeśli chodzi o kly, to ja się raczej martwię o sama operacje - usuwanie klow jest ponoc bardzo skomplikowane i obarczone wieloma komplikacjami, lacznie ze złamaniem zuchwy :(

Ten kot z chora lapka miewa biegunki i ostatnio zaczal cos wymiotować. Obawiam się, ze te wymioty mogą być od zbyt czestych znieczulen (co 2-3 dzień ma zmieniane opatrunki przy "głupim jasiu"). To tez dziczek.

Re: LECZENIE KOTOW WOLNOZYJACYCH (dziczków) - WĄTPLIWOŚCI!

PostNapisane: Śro mar 18, 2015 17:36
przez jopop
Skoro test przeprowadzony wg wytycznych producenta wyszedł ujemnie, to bym raczej nie powtarzała. Właśnie z powodów, o których pisałam wyżej. I tak nie wiesz co siedzi w stadzie.

Nie wyobrażam sobie żeby przyzwoity chirurg miał złamać kotu żuchwę. Nasz nie łamie ;) Przecież skoro chcą usunąć, to znaczy że te kły są już uszkodzone, osłabione. Koty często je gubią "samoczynnie", bez interwencji weta.

Re: LECZENIE KOTOW WOLNOZYJACYCH (dziczków) - WĄTPLIWOŚCI!

PostNapisane: Czw mar 19, 2015 0:18
przez Kate23
Ja sie chyba psychicznie wykoncze. Nie ma chwili spokoju. Wlasnie dostalam informacje, ze ten drugi kotek z chorą lapą tez ma anemie - wetka powiedziala, ze wlasciwie to kot nadaje sie do transfuzji :( Wczesniej (zaraz jak do nich trafil) nie mial robionej morfologi, tylko podstawową biochemie. Wetke zaniepokoilo, ze kot zaczal wymiotowac i powtorzyla badania (tym razem z morfologią). Biochemia wyszla bardzo ladna - nawet lepsza niz poprzednio. Kot jest w lecznicy od 12 dni i caly czas jest nawadniany kroplowkami dozylnymi. Lekarka powiedziala, ze jak teraz pobierala krew, to krew wydawala sie jej jakas taka rozrzedzona i jasna. Poprzednio nic takiego nie mowila.

Jak to jest z ta transfuzja? Lekarka mowi, ze samo oznaczenie grupy krwi kosztuje 500-800zl :( Na forum czytam, ze nie ma potrzeby oznaczania grupy krwi u "dachowcow", bo ok. 90% ma grupe A. Jednak wetka twierdzi, ze zawsze istnieje ryzyko, ze nie trafi sie z krwia...

Mam 3 mlode koty, ktore w razie czego moze moglyby byc dawcami. Najbardziej mysle o najmlodszej 1,5 rocznej Milusi - mozliwe (ale pewnosci nie ma), ze laczy ja pokrowienstwo z tym chorym kotem. Nie wiem, czy Dyzio by sie nadawal ze swoja dolegliwoscia - ostatnio ma cos z opuszka w przedniej lapce (chyba plazmocytarne zapalenie opuszkow). No i Malwinka, ale nie wiem, czy ona da sobie pobrac krew. Gucio i Kacper odpadaja.
Jakie dokladnie musi spelniac warunki dawca? Skad i w jaki sposob pobiera sie krew od dawcy?

Na forum tez czytam o lekach wspomagających tworzenie krwinek Aranesp lub EPO. Czy w przypadku tego kota ktorys z tych lekow moglby pomoc? Czy juz rzeczywiscie tylko trasnfuzja?

Jesli chodzi o samopoczucie, to trudno ocenic, bo kot siedzi caly czas w klatce. Na pewno cierpi na przewlekle biegunki, a od paru dni wymiotuje. Odkad go pamietam, on zawsze byl jakis taki powolniejszy, "pokrzywiony", dziwnie chodzil - juz teraz wiemy dlaczego. Jest on bardzo schorowany, bo ma srut w kregoslupie, stare zlamania źle zrosniete. Nie wyglada najlepiej. Od jakiegos czasu mialam wrazenie, ze jest jakis troche slabszy, przestal gonic inne koty, stal sie spokojnieszy. Potem go dosc dlugo nie widzialam, a jak sie zjawil to ledwo chodzil - spuchnietą i ranną lape trzymal w gorze. Postanowilam go zlapac i mu pomoc. No i od 7 marca siedzi w szpitaliku. Mialo byc juz z nim wszystko dobrze. Kot ma duzy apetyt, chora lapka ladnie sie goi. To byl jedyny kot, ktorego nie udalo mi sie zlapac w zeszlym roku do kastracji. Teraz zostal juz przy okazji wykastrowany.
Ten kot tak wiele przeszedl i wycierpial, ale ma niesamowitą wole zycia. Widac to po nim, widac, ze chce zyc.

Od poczatku niepokoily mnie te biegunki :( Wetka chce zrobic testy na wirusowki, bo twierdzi, ze anemia czesto pojawia sie przy kociej bialaczce - boje sie tych wynikow :(

Zastanawiam sie, czy nie poprosic o badanie na Hemobartoneloze (anemie zakazną). Myslicie, ze warto brac pod uwage ta chorobe? Jak tak czytam, to moze byc wiele przyczyn anemii. Jakie jeszcze ew. zrobic badania? Co sprawdzic?

Morfologia
Leukocyty 20,70 G/l (6,0-20,0) H
Erytrocyty 2,15 T/l (6,5-10,0) L
Hemoglobina 3,04 mmol/l (6,21-9,31) L
Hematokryt 0,14 l/l (0,30-0,45) L
MCV 67 fl (39-55) H
MCH 1,42 fmol (0,81-1,05) H
MCHC 21,1 mmol/l (18,6-22,3) ~
RDW 29 % (14-31) ~
Płytki krwi 773 G/l (300-800) ~
MPV 16 fl 14 18 ~
Uwaga: Aglutynacja !
Obraz leukocytów wg Schillinga:
Kwasochłonne 4 % (2-12) ~
Segmentowane 72 % (35-75) ~
Limfocyty 22 % (20-55) ~
Monocyty 2 % (0-4) ~
Obraz krwinek czerwonych:
Anizocytoza Nieznaczna
Oligochromia Nieznaczna


Co oznacza Aglutynacja? Co to jest Anizocytoza i Oligochromia?
Czy ten kot ma szanse z tego wyjsc? :(

Jestem juz naprawde zalamana tym wszystkim :cry:

Re: LECZENIE KOTOW WOLNOZYJACYCH (dziczków) - SILNA ANEMIA:(

PostNapisane: Czw mar 19, 2015 0:49
przez anka1515
http://pl.wikipedia.org/wiki/Aglutynacja
viewtopic.php?f=1&t=80680&start=0
Może tu coś znajdziesz.
Przy hemobartonelozie trzeba od razu podać antybiotyk -unidox.
Badania mogą nie wykazać,zanim znajdą w krwi to będzie za późno.
Może ta krew rozrzedzona za dużymi kroplówkami.

Re: LECZENIE KOTOW WOLNOZYJACYCH (dziczków) - WĄTPLIWOŚCI!

PostNapisane: Czw mar 19, 2015 8:46
przez Prakseda
Kate23 pisze:Jopop, widze, ze rozsądnie piszesz. A co z tym kotkiem z chorymi zebami - powtorzyć test przy okazji operacji usuniecia zebow, czy raczej dac sobie spokoj? Jeśli tak, to w razie gdyby wyszedł dodatni to co dalej?
Jeśli chodzi o kly, to ja się raczej martwię o sama operacje - usuwanie klow jest ponoc bardzo skomplikowane i obarczone wieloma komplikacjami, lacznie ze złamaniem zuchwy :(

Ten kot z chora lapka miewa biegunki i ostatnio zaczal cos wymiotować. Obawiam się, ze te wymioty mogą być od zbyt czestych znieczulen (co 2-3 dzień ma zmieniane opatrunki przy "głupim jasiu"). To tez dziczek.


Lata doświadczeń i kociej działalności. :ok: