Od poniedzialku Maluszek jest w szpitaliku. Niestety nie dał sie zbadac bez znieczulenia, wiec nie bylam przy badaniu - kazano mi kota zostawic czego bardzo nie lubie robic. Zawsze lubię być przy badaniach, widziec co dokladnie kotu dolega, co było zrobione, a nie tylko opierac sie na slowach weta (wczesniejsze doswiadczenia wiele mnie nauczyly).
Kotek jest jednak pogryziony w okolicy nasady ogona. Nie potrafiono powiedzieć czy wyglada to bardziej na pogryzienie od malego psa czy od kota. Są slady kłów. Ponoc rana jest dosyc gleboka, ale wg wetki ropnia nie ma. Pisze wg wetki, bo z ostatnim kotem, ktory tez byl pogryziony, to ogromniastego ropnia przy szczece wyczulam ja (wetka widziala tylko rany po pogryzieniu, ten ropien byl gleboko i nie tak calkiem w miejscu samego pogryzienia), ale to kot miziak, pomimo, ze wolnobytujcy, wiec moglam sama go obmacac i sprawdzic co i jak wyglada. W przypadku kota, ktory teraz jest leczony, jest to niemozliwe.
Wyniki b. krwi nie są zle, chociaż jest lekka anemia, podwyzszone leukocyty (czyli stan zapalny) i nieznacznie podwyzszony 1 parametr wątrobowy. Spodziewalismy sie gorszych wyników, ponieważ wetka mowila, ze przy pobieraniu krwi, krew byla dosc mocno rozrzedzona i miala lekko żółtawe zabarwienie (byla przekonana, ze Maly ma silną anemie i zoltaczke, na szczescie jednak wyniki na to nie wskazują). Obejrzala tez pyszczek i zabki (ktore mu zostaly) - ponoc wszystko ladnie wyglada i nic sie tam nie dzieje, oprocz tego, ze dziaselka są dość blade, co tez mogloby wskazywac na anemie.
Zaniepokoilo nas rowniez to, ze na USG wetka widziala, ze cos swiecilo w woreczku zolciowym, a nie powinno tak byc. Wetka tlumaczy to tym, ze moze dlatego, ze nie jadl.
No, a oprocz pogryzienia, to oczywiscie kotek jest postrzelony w ok. przepony, wątroby
Lekarka twierdzi, ze to najprawdopodobniej stara sprawa. Niestety, na RTG w projekcji bocznej nie widac dokladnie gdzie znajduje sie ten srut i czy nie uszkodzil narzadow wewnetrznych.
Kotek juz pierwszej nocy zdjął sobie opatrunek z ogona, a po dwoch dniach wyjal sobie wenflon z lapki (choc mial go, wydawaloby sie, dobrze zabezpieczony).
Wetka twierdzi, ze z nocy wszystko zjada.
Kotek jest trudny "w obsludze", wszyscy w lecznicy sie go boją. Codziennie do niego jezdze i probuje go troche nakarmic, na mnie az tak sie nie denerwuje, karmie go nawet z paluszka i on zlizuje jedzenie. Czasem uda mi sie go delikatnie poglaskac, ale moze to dlatego, ze kojarzy mnie z jedzeniem i nic mu zlego nie robie. Wetka jednak podaje mu zastrzyki i robi inne nieprzyjemne rzeczy
Widac, ze jest potwornie przerazony
Antybiotyk w zastrzyku dostaje co 3 dzien, natomiast przeciwbolowy oraz hemovet na anemie w jedzeniu. Mam nadzieje, ze rzeczywiscie wszystko zjada.
Jutro (w sobote) mam go zabrac. W niedziele powinien dostac 3 zastrzyk z antybiotyku, ale lecznica jest zamknieta, wiec dostane tabletki do podania w domu. Mam nadzieje, ze nie bedzie z tym wiekszego problemu. Obawiam sie, ze jak tabletka bedzie gorzka to wyczuje ja w jedzeniu i nie zje (ten kotek zawsze byl wyjatkowym 'smakoszem'
). Wczoraj wetka probowala Malemu obejrzec ten ogon bez znieczulenia,to jej uciekl, ale na szczescie udalo sie go zlapac. Dzisiaj bedzie go dokladnie ogladac w znieczuleniu. Poprosilam, zeby przy okazji zrobila jeszcze jedno zdjecie RTG w innej projekcji, zeby bylo widac gdzie dokladnie umiejscowiony jest ten srut.
Miejmy nadzieje, ze wszystko bedzie dobrze. Ja sie tylko zastanawiam, czy ten pogryziony ogon mogl byc jedyną przyczyną, ze kot nie jadl oraz ten jego sposob chodzenia (taki powolny i ostrozny) - czy to wszystko moglo byc przez ten ogon? Z tego co wetka mowi, to ropnia nie bylo. Boje sie, zeby nie bylo tak, ze po zagojeniu ogona go wypuscimy i nadal bedzie cos nie tak...
EDIT:
Wyniki b. krwi:
1)
2)
Pogryziony ogon:
RTG (widoczny śrut):