Słuchajcie, może to nic ważnego i nie warto o tym pisać, ale jakoś mi się ciepło koło serca zrobło....
Pomogłam komuś prawie obcemu w jakichś bzdurkach , i wiecie co? Dostałam całą górę jedzonka dla kotów, z zaznaczeniem (bo gorąco protestowałam), że to dla tych co w piwnicach...
Fajnie, nie?
Zaraz zaniosłam takiej Pani z pierwszej klatki. Mam z nią układ : ja szczepie, kupuję piguły i woże do veta, a ona prowadzi stołówkę. (Ja, kurna, nie mogę bo neurotyczny sąsiad z parteru strzela do kotów z procy).
Tak mi POZYTYWNIE!