Witam Pani Tatiano,
przesyłam wieści z domu cytrynkowego, wieści dobre, może nie szałowe, ale jak najbardziej pozytywne
Cytruś dzień po dniu coraz bardziej się do nas przyzwyczaja, ale proces ten zachodzi raczej powolutku. Cały czas ma swoją bazę w łazience, swoje legowisko w otwartym transporterku, i całą wyprawkę dookoła - tam czuje się najbezpieczniej. Coraz więcej jednak wychodzi na mieszkanie, przebudzając się w nocy widzimy jak spaceruje sobie dookoła, po powrocie z pracy znajdujemy ślady po nim (pozrzucane pranie z suszarki, czego nasze koty nie robiły nigdy, rzeczy z półek, do których nie doskakują itd.
). Coraz częściej też pokazuje się przy nas - w ten weekend nawet mieliśmy zaszczyt oglądać zabawy w berka (siedzieliśmy przy śniadaniu w dość odległej części pokoju, ale jednak
). Jeśli idzie o relacje z kotami, to jesteśmy trochę zaskoczeni postawą Szopka, który w sumie od kilku dni dopiero przestał na Cytrynka posykiwać, ale nadal trzyma się na dystans. A to on jest właśnie bardziej towarzyski i kochający. Jest też jednak dość płochy i podatny na stres. Natomiast Dropsik - ten starszy i mądrzejszy - od początku zachowywał się bardzo ładnie w stosunku do Cytrynka, nie syczał, oglądał i obwąchiwał go ze spokojem. Cytrynek bardzo Dropsika polubił, strzela mu baranki i to z nim urządza sobie zabawy. Szopek na razie się przygląda, widać, że by chciał, ale jeszcze za wcześnie, Cytrynek raz też do niego przybarankował, ale wtedy jeszcze został obsyczany
.
Ogólnie wszystko jest na dobrej drodze, cieszymy się, że Cytrynek jest z nami, i że wszystko idzie powoli, ale bez żadnych trudnych sytuacji. Widać też po nim, że zrobił ogromne postępy, w pierwszych dniach bał się absolutnie wszystkiego, na nasz widok, uciekał jak oszalały, teraz wolnym kroczkiem się wycofuje, lub staje w miejscu. Kiedy pierwszy raz zobaczył włączony telewizor znieruchomiał przerażony na parę minut - teraz nie zwraca w ogóle uwagi. Kiedy za bardzo zbliżaliśmy się do transporterka w którym leżał - od razu stawał na baczność, teraz sobie spokojnie śpi, a nawet mogliśmy włożyć dłoń do środka i zjadł nam kurczaczka prosto z ręki
. Także cierpliwie czekamy aż przyzwyczai się do wszystkiego jeszcze bardziej i wszyscy będą w pełni szczęśliwi. Aha - póki co ładnie kuwetkuje, tylko pierwszy siuś w mieszkaniu poszedł na narzutkę, później już 100% celności, apetyt również mu dopisuje.
Na razie nie męczymy go zdjęciami i fleszami, ale jak tylko zrobi się przy nas spokojniejszy to coś podeślę.
Pozdrawiam serdecznie, trzymamy kciuki za resztę kociaków schroniskowych, żałujemy, że wszystkich nie mogliśmy zabrać, liczymy, że jak najszybciej znajdą swoje stałe domki.
Do usłyszenia
Nina