Witamy. W miniony weekend, 7 -8 lipca Migusia miała kryzys, oddychała ciężko i szybko a w sobotę po południu zaczęła cichutko charczeć w rytm oddechów, lecznica zaleciła furosemid w tabletce i powiedziała, że 'możliwości farmakologiczne się kończą'. Nadmienię, ze w tym mieście gdzie mieszkamy nie ma pogotowia wet nocnego / świątecznego; jedna z lecznic ma niby dyżur pod telefonem ale tego wieczora jedyny sensowny wet z tej lecznicy był poza miastem...
W sobotę po południu było gorzej, oddechy 70/min kotka nic nie jadła i nic nie chciała pić od rana; napisałam sms/obdzwoniłam wszystkie lecznice gdzie miałam tel kom. Jedna pani wet odpisała, że przyjedzie i że mogę dzwonić do niej jeśli będzie potrzeba. Niefortunnie odpisałam sms że bardzo dziękuję i że kotka znajduje się w lokalu TOZ. Około godz. 20 nie było nic lepiej więc zadzwoniłam. Potem znów. I znów. Razem 5 razy. Nie odebrała i nie oddzwoniła. Potem napisałam jeszcze 3 sms, że to będzie wizyta prywatna i że zapłacę za wizytę. Bez odpowiedzi. Znajoma też zadzwoniła do tej pani wet i napisała smsa że potrzebna jest jej pomoc; - brak reakcji pani wet. Potem sobie przypomniałam że ta pani wet miała konflikt z TOZ-em. Ja nie należałam i nie należę do TOZ, interesuje mnie wyłącznie pomoc Migusi. Ta pani wet zachowała się NIEGODZIWIE. Jeśli nie chciała pomóc, wystarczyło napisać sms, że np. rozmyśliła się, lub że coś jej wypadło, a tak ja miałam nadzieję że ktoś w tym całym mieście pomoże Migusi...
W niedzielę rano pojechałyśmy do innej lecznicy i tam MIgusi pomogli, dostała zastrzyki: rozkurczowy na oskrzela i furosemid i podskórnie odżywkę z glukozą i mikroelementami. Wizyta 50 zł - dziękuję Czarownicom
Tą wizytę powtórzyłyśmy jeszcze wczoraj i dziś - Migusia zaczęła jeść, apetyt i humor ma obecnie trochę zmienny, ale przeżyła......dziękuję tej nowej lecznicy, teraz tylko tam będziemy chodzić.
Zdjęcia paragonów zrobiłam; ostatnie zdjęcia Migusi - z tego weekendu są - dzięki uprzejmości Jolabuk5
na wątku Sabci.
Pozdrawiamy serdecznie