Krystian mam na imię, a nie Pan ...
ruru, dzięki za link. Już wcześniej miałem okazję przestudiować zawarte treści i powiem szczerze, że po lekturze mam tylko większy mętlik w głowie.
Nie wątpliwie sam nie będę eksperymentował na kocie, który przez ostatnie pół roku jest prowadzony przez lecznicę, gdzie przebywał. Zostawiam to fachowcom, którzy na podstawie "karty pacjenta" mogli by esej napisać.
Zachowuję w świadomości, że taki zwierzak potrzebuje częstych i regularnych kontroli.
Została mi przekazana również odpowiednia wiedza przez lekarza prowadzącego na temat stanu "pacjenta", a grupa Kotylion podała pomocną dłoń odnośnie pomocy weterynaryjnej, wsparcia w kwestii odpowiedniego żywienia, oraz pomocy w szukaniu DS za co jestem niezmiernie wdzięczny.
Nie bez znaczenia jet także rola mojej małżonki Ani, która pomimo tego, że jest zdeklarowaną psiarą nie pozwoli zrobić krzywdy żadnemu zwierzakowi.
Na początku jak odwiedzaliśmy Kotylion, jechała ze mną dla towarzystwa - teraz sama dopytuje kiedy jedziemy.
Dziękuję Ci za Kochanie za Twoje złote serce !!, Wituń też jest Ci wdzięczny.
A do nas wszystkich dla Was, którzy trzymają kciuki ... słodkie DOBRANOC ...