Dzisiaj było... interesująco..
Usiłowałam namierzyć oczy spod łóżka.
Dwa razy je podnosiłam (znaczy łóżko, nie oczy), bo coś nic nie było widać, ale nie chciało ich tam być.
Na drapaku nie, na regale nie, na balkonie też nie.
Na pawlaczu nie, a już miałam nadzieję, bo ewidentnie ktoś się posługiwał drabiną i nie odstawił jej na miejsce
W piekarniku
Nie. Obok też nie.
Transportery puste.
Udało mi się nawet dokładnie skontrolować mocowania wszystkich siatek, czy się oczy na wycieczkę lotem nie wybrały
Zaiste fascynujące jest szukanie 1 z 5 czarnych kotów w małym mieszkaniu, jak wiecznie coś czarnego przelatuje przed oczami
W tym momencie postanowiłam wystraszyć wujka Piotrusia pytając, gdzie się jeszcze mógł kotecek wetknąć
A co się będę sama stresować
Pod dyktando sprawdziłam po raz fyfnasty te same miejsca, ale dalej nic.
Jak już wujek też był odpowiednio wystraszony, to oczy spod łóżka objawiły się...
Bardzo dokładnie wpasowane w wężyki układu chłodniczego lodówki, przy samej podłodze
Czarne te wężyki są, nieprawdaż
W każdym razie wyglądają na czarne
Zacznę pobierać szkodliwe, jak słowo daję