Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.
Coś sie tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.
Do wszystkich szaf sie zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.
Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
O żadnych skoków pisków na początek
Wszyscy kociarze znają ten wiersz, prawda?
Ruda Śląska, Halemba - osiedle jakich wiele.
Koteczka mieszkała sobie szczęśliwie ze Starszą Panią. Koteczka była niewychodząca, wysterylizowana, była jedynaczką, prowadziła spokojne, szczęśliwe życie ze swoją Opiekunką.
Ma na imię Maja. Maja uwielbiała spoglądać przez okno. Starsza Pani zawsze odsuwała firankę, by kicia z parapetu mogła oglądać świat...
Sielanka trwała, Maja i jej Pani żyły sobie spokojnie i zgodnie. Do czasu. Kilka dni temu Starsza Pani umarła.
Nikt nie odsuwa już koteczce firanki. Pierwszy raz od dzieciństwa, Maja nie może oglądać świata za oknem. Nikogo nie obchodziło to, jak idealną - grzeczną, spokojną i czystą koteczką była Maja. Nie znalazł się nikt, kto chciałby jej pomóc. Starsza Pani umarła - a Maja wylądowała w schronisku.
Tu wszystko jest inne, straszne. W powietrzu czuć strach, choroby i śmierć. Zimne pręty klatki przerażają.
Maja nie je. Skulona, przerażona, drżąca, chce odejść. I powoli realizuje swój plan.
Znałam kilka takich kotów. Na pozór były idealnie zdrowe. A jednak - schronisko było dla nich tak ogromną traumą, że odchodziły - z przerażenia, ze smutku. Ich serca po prostu przestawały bić.
Nie mam wielkich nadziei, dawno pozbyłam się złudzeń. Wszystkie koty w podobnej sytuacji, które znałam - odeszły. A jednak - ciągle tli się we mnie iskierka nadziei, że przynamniej czasem uda się takiego opuszczonego, osieroconego kota uratować.
Maja ma kilka lat, jest zdrowa, zaszczepiona i wysterylizowana. W 100% kuwetkowa. Póki co - zabija ją tylko rozpacz. Ale lada dzień dopadną ją schroniskowe zarazki, a stres dopełni dzieła. Maja naprawdę nie ma dużo czasu.
