Dobra na spokojnie już.. Bo trochę z Taizu pewnie się nie zrozumiałyśmy ..
Co innego nosiciel który łapie dodatkową infekcje, co z racji osłabionej odporności (we krwi ma ciągle wirusa Felv) ciężej to przechodzi, a może się rozwinąć wiremia (spadek odporności jak przy szczepieniu otwiera jej wrota), a co innego wiremia, czyli białaczka aktywna, której często towarzyszy anemia, stąd jej nazwa, tak myląca jeśli weźmiemy pod uwagę to, co u ludzi zwie się tym terminem. Chciałabym móc zacytować mądrą stronę różnicującą (różnicującą diagnostycznie) te dwa stany, czy cokolwiek mądrzejszego, mówiącego coś więcej niż to, ze 1/3 kotów odchodzi, 1/3 zdrowieje 1/3 zakaża się latentnie (wirus tylko w szpiku, uśpiony) po zarażeniu.. Niestety jak się tym interesuje, tak od lat brak bardziej mądrych opracowań pisanych przez fachowców, a traktujących o leczeniu nosicieli
Czy o samej chorobie coś więcej
. Pozostaje i nam i Wetom, nie zazdroszczę im, choć pewnie z tego więcej rozumieją niż ja, zdawać się na doświadczenia innych i własny rozum.. Przy ciężkim stanie, ja z swoim doświadczeniem i po rozmowach z Wetem, który mi kota wyciągną, jednak stawiałabym na pobudzanie odporności.. Różne uodparniacze różnie działają, wcale nie jest tak, że zawsze się sumują. Antybiotyk stosowany osłonowo ma właśnie taką rolę, gdy organizm raczej już nie zniesie dodatkowej infekcji. Osłania. Reszta to leczenie objawowe, plus pobudzanie odporności własnej kota. Do dziś niczego lepszego nie wyczytałam. I chyba długo się nie wyczytam dopóki na temat białaczki zadowala wetów standard, czyli 1/3 ..1/3 .. 1/3 .. Ta statystyka jest bzdurna a jednak to ciągle jedyna i wciąż obowiązująca prawda o niej
.. Kiedy to się zimni? Szkoda, ze tak to wygląda do dziś, nawet gdy my jako właściciele gotowi jesteśmy ponosić koszty byle dać szansę, choć, naszym podopiecznym
I dodam, że od wetów rożnych bzdur się nasłuchałam już, jak kot ma Felv to nie może mieć FIV.. Były tu koty zarażone tymi wirusami razem, ale i to usłyszałam kiedyś od Weta.. Niestety leczenie białaczki to chyba nadal temat tabu. W każdym razie brak danych, by coś w tym temacie radzić (ogólnie, nie przez własne doświadczenia).. Pozostaje dziać objawowo z świadomością, ze to co zabija, to wirus.. Szkoda, że tak to wygląda... nadal.