krulewna pisze:Mojego kota przygarnęłam ponad 4 lata temu. Był małą kuleczką, zbyt szybko odebraną swojej mamie. Urodził się na wsi jako jedynak. Chociaż mieszkałam wtedy w wynajmowanym mieszkaniu studenckim z innymi współlokatorami - postanowiłam go przygarnąć. Uratowałam go przed utopieniem, bo taki los przewidzieli dla niego właściciele kotki.
I naprawdę, chcesz mu wrócić to przed czym go ratowałaś
krulewna pisze:Przyszedł czas kończenia studiów i czas wyprowadzki do domu rodzinnego. Oczywiście z Kociakiem.
Czyli wtedy było dla Ciebie oczywiste, że kot zostaje z Tobą, tak Rozumiem również, że jesteś osobą dorosłą. Skoro po studiach, to z pewnością nie masz lat nastu. Nie rozważałaś wyprowadzenia się z domu na swoje Kot byłby szczęśliwy i miałabyś problem z głowy, a mieszkanie samodzielne dla dorosłego człowieka to prawie zawsze kolejnym etap życia. Nie znam Twojej sytuacji i nie chciałabym nadmiernie ingerować, ale może tak byłoby dobrze.
krulewna pisze:W przeciwnym razie, będą musiała go oddać. Nawet nie wiem jak, gdzie i tym bardziej komu. Łamie mi to serce, ale nie potrafię znaleźć rozwiązania. Płaczę na samą myśl o tym. Kociak jest niesamowicie inteligentny. Bardzo przyjacielski, akceptuje inne koty i nawet psy! Nie ma w sobie ani trochę agresji. Ale ja już nie mam sił do mojego kota... mam wrażenie że wszystkie jego dobre cechy przykryte zostały przez to potworne miauczenie.
A co z Twoim sercem, już się pogodziłaś z myślą, że nie będzie kitka obok Ciebie
krulewna pisze:nie mam już sił do niego. To jest najbardziej niewdzięczne i złośliwe zwierzę jakie miałam. Oddam go z przyjemnością. I już wiem że nigdy nie zdecyduję się na żadnego kota. Mój były go nie chce, już do niego pisałam.
Ja rozumiem Twoje rozgoryczenie, bezsilność, niemoc i złość. Miałam kiedyś koteczkę, kochaną, najlepszą, najwspanialszą na świecie, ale kiedy zaczęła mi zasikiwać dom tak, że musiałam przykrywać kanapę folią malarską a i to nie pomagało to miałam różne myśli, czasem złe, bardzo złe. Do dziś się ich wstydzę. Myślałam, że sika, bo pojechaliśmy bez Niej na wakacje, bo wydzielam Jej jedzenie ze względu na otyłość, bo nasze psy co jakiś czas zmuszają Ją do poruszania się jedynie po wyższych partiach mieszkania, bo się denerwuję, że sika... Gaja miała chłoniaka, odeszła kilka lat temu. Umierała w cierpieniach, ogromnych cierpieniach, nie zorientowałam się w porę a potem było za późno. Brakowało mi wiedzy i doświadczenia, nie wiedziałam co robić, nie zapytałam na forum. Kanapa śmierdzi do dziś i wiesz co, oddałabym Jej tę cholerną kanapę do zasikania jeśli to przywróciłoby Jej życie. Tęsknię za Nią tak, że aż boli. Każde wspomnienie o Niej to wyrzuty sumienia i łzy, wiele łez, nawet w tej chwili. Siedzę na TEJ kanapie , piszę ten post a łzy lecą mi po policzkach, ocieram je ukradkiem tak żeby mąż nie widział. Kanapy nie zmienię, nawet jak będą fundusze, to była..., jest Jej kanapa - brzydka, stara i cuchnąca, ale Jej. Przemyśl jeszcze raz to o czym piszesz, poszukaj przyczyny takich zachowań. Może jednak wyprowadzka Jeśli nie i już to poszukaj kitkowi dobrego domu i pamiętaj, że to Twój kot, kochany, mądry i bez cienia agresji. Zasługuje na dobre życie, i nie pisz o nim tak, bo potem będziesz siedzieć i płakać jak ja.