MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie sie 10, 2014 17:08 Re: MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA

Niech Krulewna wklei zdjęcia tego kociszcza, niech go ogłasza. Jeśli jest zwierzolubny to znacznie zwiększa jego szanse ale musi być dokładnie zdiagnozowany. To podstawa. Nie chodzi o wieszanie psów na właścicielce, ale na tym, by ona też nie zbagatelizowała faktu, że sikanie może być objawem choroby.

kotelsonciorny

Avatar użytkownika
 
Posty: 1726
Od: Pt lis 22, 2013 13:05
Lokalizacja: Łódź - Widzew

Post » Nie sie 10, 2014 18:15 Re: MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA

kotelsonciorny pisze:Niech Krulewna wklei zdjęcia tego kociszcza, niech go ogłasza

Oczywiście.
Blue, jeżeli jawię się tutaj jako kompletna idiotka, która z radością patrzy na zarzygany dywan, to sorry, Winnetou.Kota nie biję, nie krzyczę, ale sprzątam i daję pastę odkłaczajacą, ewentualnie biegnę do weta.Sikanie poza kuwetą jest koszmarem, ale szukam przyczyny, bo smród mi też przeszkadza.Przeszkadzała mi namolność Guci, była nie do zniesienia,posłuchałam dobrej rady i się dokociłam.Dla swojej wygody również, chociaż Gucia na tym zyskała.Dwa w jednym.Szuka się rozwiązania, tu nie ma dróg na skróty, przynajmniej ja tak to rozumiem.W pięknej książce "Mały Książę " jest zdanie, cytuję z pamięci "oswoiłeś mnie, więc jesteś za mnie odpowiedzialny".Parafrazując to, "dałeś mi dom, a tym samym obiecałeś się mną opiekować".
Z mojej strony EOT.

ewar

 
Posty: 54971
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Nie sie 10, 2014 19:25 Re: MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA

100% zgodności. Decydując się na zwierzę bierzemy za nie pełną odpowiedzialność. Ja też przeżyła chwile grozy, kiedy kot rzygał gdzie popadnie. Zbagatelizowałam to. Dopiero gdy wyrzygał paskudne glisty, zapaliło mi się czerwone światło: wet. Wiem, że problem jest dużo bardziej skomplikowany ale o kota trzeba walczyć.
Krulewna, jeśli masz możliwość, zrób kotu badania, jeśli nie masz kasy, postaraj się ją zdobyć. Nie skazuj tego kota na straty, on na to nie zasłużył.

Edit: literówka by telefon

kotelsonciorny

Avatar użytkownika
 
Posty: 1726
Od: Pt lis 22, 2013 13:05
Lokalizacja: Łódź - Widzew

Post » Nie sie 10, 2014 21:27 Re: MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA

ewar pisze:Szuka się rozwiązania, tu nie ma dróg na skróty, przynajmniej ja tak to rozumiem.W pięknej książce "Mały Książę " jest zdanie, cytuję z pamięci "oswoiłeś mnie, więc jesteś za mnie odpowiedzialny".Parafrazując to, "dałeś mi dom, a tym samym obiecałeś się mną opiekować".
Z mojej strony EOT.

Ty, jako doświadczona kociara, podsunęłaś jakieś rozwiązanie w tym wątku (pardon, za wyjątkiem tradycyjnego dokocenia się)?
Czy tylko oceniłaś przez monitor opiekunkę kota i jej rodzinę i wylałaś na klawiaturę swoją frustrację?

kitkowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 2761
Od: Śro lut 07, 2007 20:52

Post » Nie sie 10, 2014 22:23 Re: MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA

kotelsonciorny pisze:Decydując się na zwierzę bierzemy za nie pełną odpowiedzialność. Ja też przeżyła chwile grozy, kiedy kot rzygał gdzie popadnie. Zbagatelizowałam to. Dopiero gdy wyrzygał paskudne glisty, zapaliło mi się czerwone światło: wet. Wiem, że problem jest dużo bardziej skomplikowany ale o kota trzeba walczyć.


Przepraszam, ale nie bardzo zrozumiałam sens Twojej wypowiedzi - szczególnie w nawiązaniu do tego wątku.
Aż się dopytam ;)
Piszesz że decydując się na zwierzę bierzemy za nie pełną odpowiedzialność.
Następne zdania to historia o tym że kot "rzygał gdzie popadnie" ale Ty to zlekceważyłaś (długo to trwało?).
To Twoje pokajanie się za brak tej odpowiedzialności czy jakiś pokrętny dowód na nią?
Bo zapalenie się czerwonego światła dopiero gdy kot zwymiotował paskudne glisty - to trochę nie bardzo jest. A gdyby tych glist nie było? Lub byłyby mniej paskudne?
Czy chodzi o to że choć kot wymiotował paskudnymi glistami to się nim zajęłaś i o niego walczyłaś?
Tak z ciekawości uściślam.

A ode mnie jeszcze.
Niestety, świat nie jest taki jakim go sobie możemy wymarzyć.
Bywa że ktoś marzy o kocie, bierze takowego a po pewnym czasie okazuje się że to jednak "nie to".
Albo kot zaczyna sprawiać problemy które mimo najlepszych chęci zaczynają opiekuna przerastać.
I zaczynają się złe emocje, nerwy, złość, rozczarowanie.
Kiedyś marzyłam o kocie ale póki mieszkałam z rodzicami - nie było takiej opcji.
Potem poszłam na swoje i tuż po tym - mój brat znalazł pod górami kociaka.
Malutkiego, takiego z 3 tygodnie.
Hurra, jaka była moja radość.
Trwała dosyć krótko - bo kocię choć maleńkie, okazało się demonem, który w miarę jak rósł, był coraz bardziej demoniczny.
Żaba była niesamowicie charakterna, agresywna, dominująca, inteligentna.
Jak chciała mnie wkurzyć (tak, tak wiem, koty nie robią nic złośliwie :twisted: ) siadała przede mną na półce i wlepiając we mnie oczy powolutku, łapką, zwalała po kolei co na półce stało.
Uwiązana do nogi od stołu na smyczy (chodziłam z nią na spacery a przed wyjściem wpadała w amok i była tak nakręcona że luzem potrafiła mnie zaatakować) patrzyła na mnie chwilę z pogardą i bez żadnego problemu rozwiązywała supeł.
Gdy była malutka - karmiłam ją w rękawiczkach i widelcem bo na widok żarcia wpadała w kolejny amok i była gotowa mnie zagryźć.
Nasze życie było stałą walką i próbą sił.
Gdy była wkurzona - rzucała się na twarz.
A wkurzyć ją było łatwo, wystarczyło na nią - w jej mniemaniu - się wpatrzyć o sekundę za długo.
Gdy urosła - była sześciokilową, potężną kocicą, bez grama tłuszczu, same mięśnie i wielki łeb.
Myślę że było w niej więcej żbika niż kota.
I po tym przydługim wstępie - pamiętam mój żal do niej, moje myśli że tak sie staram a ta niewdzięczna. Tak chciałam kota, tyle na niego czekałam i teraz mam za swoje.
Gdybym tylko znalazła kogoś komu mogłabym taką heterę odddać - zrobiłabym to bez wahania.
Trwałyśmy razem tylko dlatego że nikogo takiego nie miałam.
Cierpiałam - bo nie miałam wyjścia.
Ale ile razy miałam ochotę po prostu otworzyć drzwi i ją za nie wystawić - to nie wspomnę :twisted:
Potem się dotarłyśmy, Żaba się nieco wyciszyła, pojawiła sie Luna która jakimś cudem nie została zjedzona ;)
Ale pamiętam swoje myśli z tamtego trudnego roku.
I przerażenie na myśl że to potrwa kilkanaście lat ;)

Blue

 
Posty: 23482
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pon sie 11, 2014 5:15 Re: MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA

kitkowa pisze:
ewar pisze:Szuka się rozwiązania, tu nie ma dróg na skróty, przynajmniej ja tak to rozumiem.W pięknej książce "Mały Książę " jest zdanie, cytuję z pamięci "oswoiłeś mnie, więc jesteś za mnie odpowiedzialny".Parafrazując to, "dałeś mi dom, a tym samym obiecałeś się mną opiekować".
Z mojej strony EOT.

Ty, jako doświadczona kociara, podsunęłaś jakieś rozwiązanie w tym wątku (pardon, za wyjątkiem tradycyjnego dokocenia się)?
Czy tylko oceniłaś przez monitor opiekunkę kota i jej rodzinę i wylałaś na klawiaturę swoją frustrację?

Wystarczy przeczytać choć drugą stronę wątku by sameu sobie odpowiedzieć na to pytanie.

Mi nie podoba się pomysł, ze wszytko oki, oddaj kotka. Może rzeczywiście trzeba go oddać, bo już nic nie chce zrobić, tylko pytanie kto weźmie kota z problemami? Mało Wam zalega słitaśnych maluszków po DT? No chyba, że kot pójdzie na wieś do gospodarstwa, albo do kogoś nieświadomego problemów, choć może nawet je usłyszy, ale się nie przejmie, bywa i tak ... I jaką będzie miał tam przyszłość? To żadne panaceum... Nie wspominając już, ze w sezonie kociakowym, nawet dla zdrowego dorosłego kota trudno będzie o dom i jego szukanie potrwa, może nawet kilka miesięcy. Do czego zmierzam, ano do tego, ze samym problemem, bez względu na decyzje właścicielki kota musi się zająć. Badania (choroba fizyczna), behawiorysta lub rachunek sumienia, czy aby kot w wyniku złego zachowania nie dostał od niej sygnałów, które spowodowały pojawienie się nowego objawu (sikanie poza kuwetą), próba naprawy relacji, sprawienia, by kot nie czuł sie zastraszony, jeśli tak było... Ale do tego trzeba woli drugiej strony, nie da się szukać, pomagać w poszukiwaniach przyczyny, rozwiązania, gdy jedyna informacja to "oddam go do schronu"..
A co do takiego podejścia, jak już nie lubisz, oddaj.. Sorry, ale kojarzy mi się z maluszkami gdy dojrzeją lub schroniskowymi staruszkami, no popsuł się kotek, zachorował, to go do schronu, za drzwi na ulicę, bo za trudny. I później obserwuje tu w watkach, jak taki kotek odchodzi na depresje schroniskową nie doczekawszy nawet jednego dnia w nowym domu :( Tak to ma wyglądać? Przecież ktoś kto bierze zwierze nie bierze maskotki, ale żywą istotę, która może zachorować, mieć problemy przystosowawcze. Tu pojawił się bardzo trudny problem, którego rozwiązanie nie będzie łatwe, ani oczywiste i może sporo potrwać, ale na razie nie wyrokowałabym, ze to niemożliwe... Tylko po takiego kotka nie ustawią się kolejki, nie wyda go w parę dni.. Tak czy inaczej musi coś z tym robić.
Ja bym pomyślała o drugim kocie, może opieka nad jakimś z rodziny, gdy ktoś wyjeżdża, może DT dla jakiegoś młodzika pod nadzorem fundacji, tak by sprawdzić, czy rzeczywiście nie rozwiązałoby to problemu, nie wyciszyło go, skoro kot lubi towarzystwo. Ale to dopiero po rozwiązaniu problemu z sikaniem, o którym nic nie wiemy, bo nie było prośby o radę. Było też o budowie czegoś co miało rozdzielić piętro.. ma kot dostęp do całości mieszkania, bo jeśli nie to nauczenie go konkretnej przestrzeni może okazać się niemożliwe, gdy będzie słyszał panią tuż za drzwiami. Była obróżka antystresowa? Ten watek na razie wygląda tak: pojawił się problem, rady, nic o tym co zrobiono, czy to pomogło i.. oddaje do schronu, bo sika i to jest nie do zniesienia. No i co tu radzić? W czym choć próbować pomóc? Jak nie mieć wrażenia, że skoro kotek się popsuł, to go się pozbywam? Ehh Gdyby choć organizacje pro-zwierzęce miały taki przerób, takie możliwości, by zabrać każdego zepsutego, takiego co już się znudził kotka, ale tak nie jest.
pwpw
 

Post » Pon sie 11, 2014 12:09 Re: MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA

Dlatego jak juz pisialam, kotka moze wziac tylko ktos z forum, ktos z doswiadczeniem i mnostwem cierpliwosci - i kotek z pewnoscia bedzie znowu taki jak na poczatku tzn.bezproblemowy. Przeciez nie zawsze tak sie zachowywal - cos wplynelo na jego obecne zachowanie. Od samego pisania tu na watku - kot sie nie zmieni - po prostu trzeba go wziac na DT i sie nim zajac - zanim wlascicielka odda go komukolwiek (bez pojecia jak z nim postepowac) lub do schronu :?
Ronda 25.04.2014[*]
Cindy 21.08.2018[*]
Kota nie powinno sie kupowac, bo kot to przyjaciel.
Przyjaciol sie nie kupuje.
Bleise Pascal




Obrazek.

_________________
Obrazek.

Cindy

Avatar użytkownika
 
Posty: 4796
Od: Śro lut 11, 2009 13:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw sie 14, 2014 15:43 Re: MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA

Próbowałam znowu coś robić, nakupowałam mu zabawek, spędzam z nim czas. U weterynarza byłam - wszystko w porządku. Myślałam, że znowu spokój, że wszystko ok. Zaczął mniej miauczeć (odrobinę) a dzisiaj... jak strzał w pysk. Kolejna plama moczu pod drzwiami. Znowu smród. Już nie jestem w stanie ukrywać tego przed resztą domowników (tak, było mi wstyd, że sprowadzam do domu kolejne zwierzę które niszczy wspólne dobra) bo smród zaczyna być wyczuwalny na całym piętrze. Mam dość. Szukam mu domu. Jest naprawdę fajnym kotem, bardzo towarzyskim i bardzo mądrym. Ja mu nie dam otwartych drzwi, chociaż czasem mnie kusi... ale nie mam ochoty oglądać jak psy rozszarpują kota na strzępy, bo jest zbyt ufny i na pewno by do nich podszedł.
Załączam kilka zdjęć. Może ktoś z obecnych na forum chciałby go przygarnąć?

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jest zdrowy, wykastrowany, bardzo przyjazny, nigdy nie był wychodzący (boi się świata zewnętrznego). Mam dla niego jeszcze 9 kg karmy Royal Canin, markowy transporter, bardzo duży wiklinowy koszyk z kocim śpiworkiem, zabawki. Jeśli ktoś jest w stanie dać mu szczęście, bo ja najwyraźniej nie jestem w stanie, to byłabym bardzo szczęśliwa. Nie jest to kot po przejściach, jest radosny i wesoły, jak tylko zacznie się go głaskać to najchętniej by na głowę wszedł, taki z niego pieszczoch. "Gada" gdy zaczyna się do niego mówić, odpowiada na każde słowo. Reaguje na imię i na zawołanie oraz na klępniecie w kolana: wtedy wskakuje na nie. Nie wchodzi na blaty i meble (uczyłam go tego od małego). Codziennie ma swoje "szajby" które tak nazywam pieszczotliwie i szaleje i biega (kocha zawijać się jak "naleśnik" w dywan) i ogólnie uwielbia atakować wszelkie dywaniki, chodniczki itp. Nie wierzę, że ma jakieś traumy. Widziałam koty po traumach. On po prostu chce wyjść, sikanie pod drzwiami mnie tylko w tym utwierdza. Proszę, przekażcie dalej. To naprawdę jest zdrowy i fajny kocur, któremu nie odpowiadają zaistniałe warunki. Na pewno jest tam ktoś, kto da mu szczęście. Ja nie jestem w stanie i jest mi z tego powodu bardzo źle. Jakkolwiek byłam tu ocenianiana, ale w to już mi wierzyć nie musicie.

krulewna

 
Posty: 18
Od: Pon lip 21, 2014 7:16

Post » Czw sie 14, 2014 16:31 Re: MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA

Krulewna
To jak tu jesteś oceniana nie jest najważniejsze.. Powiem szczerze i prosto z mostu, to dorosły kot, do tego ani w typie rasy, ani w chodliwych kolorach, choć piękny :1luvu: .. Rozumiem, ze sytuacja jest nie za ciekawa, ale znów tak szybko nie znajdziesz mu domu wiec tak, czy inaczej musisz pracować nad nim.. Opisz dokładnie w czym rzecz, kiedy sika, co do tej pory robiłaś, może ktoś coś rozsadzanego doradzi... na bank trzeba szukać źródeł problemu.
Z pytań, jakie badania u Weta miał? Co wyszło?
Co z taką organizacją domu, by udostępnić mu całe piętro?
Czy próbowałaś obróżki antystresowej?
To tak na początek.. Do tego, są na forum osoby ogłaszające koty za drobną opłatą, trzeba wymyślić tekst i porobić dobre zdjęcia.. Do tego nie oddawaj go bez umowy adopcyjnej.. Ale i tak czarno to widzę dopóki nie dojdzie się przyczyny problemu.
pwpw
 

Post » Czw sie 14, 2014 16:39 Re: MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA

badania u weta miał na zasadzie wywiadu i pomacania. Kociak normalnie załatwia się w kuwecie, jednak raz na jakiś czas robi to poza kuwetą. Nie wiem w jakich okolicznościach bo przyłapałam go tylko raz (siedziałam obok i pracowałam na komputerze, dosłownie 2 metry od niego). Kolejne razy to było już tylko moje znalezienie plam moczu (wcześniej wyczucie :/)/
Piętro jest nieosiągalne na chwilę obecną. Wymagałoby to dużych nakładów pieniężnych i ogólnie zrujnowanie wystroju :/ poza tym mam teraz obawy przed puszczaniem go, co jak zacznie sikać w innych zakamarkach, w pokoju brata? Nie wypuszczę go, bo potem piętro też stanie się zbyt małe i już widzę jak sika bo chce zejść ze schodów... ale to takie gdybanie, bo naprawdę zablokowanie schodów byłoby ciężkie do zrealizowania.
Obróżki nie próbowałam, bo szczerze - nie mam teraz po prostu pieniędzy na takie wydatki. A tanie nie są. Mam akurat czas bardzo wielu wydatków, na chwilę obecną tydzień temu wydałam prawie 200 zł na karmę :(

krulewna

 
Posty: 18
Od: Pon lip 21, 2014 7:16

Post » Czw sie 14, 2014 16:54 Re: MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA

Pierwsze i najważniejsze, to badanie moczu.. Nie musi czegoś wykazać, ale to podstawa przy takich zaburzeniach ... To kwestia kilkudziesięciu złoty, tak do 20-30 zależnie od lokalnych cen i metody.
Jeśli wykluczy się podłoże fizjologiczne, trzeba szukać dalej, obróżka to chyba coś koło 50 zł... Udostępnienie piętra, może być konieczne, skoro kot Ciebie słyszy gdy się po nim krzątasz... Wcześniej być może akceptował daną ograniczoną przestrzeń, bo Ciebie za drzwiami nie słyszał, wychodziłaś i tyle... Teraz jest inaczej, słyszy Ciebie tuż za drzwiami.. Rozumiem, że to trudne, ale trzeba szukać rozwiązania, przecież nie zawsze taki był, to się zaczęło od przeprowadzki... Przebadaj mu mocz i dalej, jak nic nie wyjdzie, będziemy szukać przyczyny.
pwpw
 

Post » Czw sie 14, 2014 17:02 Re: MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA

nie przebywam na piętrze za drzwiami, jestem albo na parterze albo w swoim pokoju. Dlatego wiem, że nawet udostępnienie mu piętra nie rozwiąże problemu - dalej będę na dole w jadalni lub w kuchni z rodziną.
Nie udostępnię mu piętra bo nie stać mnie na remont ze względu na to, że kotu się coś nie podoba. Mam zamurować wszystko bo kot chce wyjść? To jest paranoja. I brak gwarancji, że to coś faktycznie da. To jest poza tym dom moich rodziców, nie mój. Tym bardziej nie mam na tyle tupetu żeby im coś tutaj burzyć/budować bo jaśnie pan kot jest niezadowolony z wielkiego, dwupoziomowego pokoju który ma tylko dla siebie i w którym przebywam z nim większą część dnia.
To jest kot. Nigdy mu nie będzie wszystko odpowiadać. To nie pies, który jest wdzięczny za miłość. Kot to zwierzę, które tylko wymaga. Przekonałam się o tym na własnej skórze.
Wolę go oddać bo nie mam sił. Nerwowo jestem już wykończona. I ten smród mnie dobija, musiałam demontować listwy żeby to domyć a i tak capi. Naprawdę mam dość. Inwestowanie w tego kota staje się dla mnie męką i poczuciem wywalania pieniędzy w błoto, których teraz nie mam.

krulewna

 
Posty: 18
Od: Pon lip 21, 2014 7:16

Post » Czw sie 14, 2014 17:16 Re: MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA

krulewna pisze:nie przebywam na piętrze za drzwiami, jestem albo na parterze albo w swoim pokoju. Dlatego wiem, że nawet udostępnienie mu piętra nie rozwiąże problemu - dalej będę na dole w jadalni lub w kuchni z rodziną.
Nie udostępnię mu piętra bo nie stać mnie na remont ze względu na to, że kotu się coś nie podoba. Mam zamurować wszystko bo kot chce wyjść? To jest paranoja. I brak gwarancji, że to coś faktycznie da. To jest poza tym dom moich rodziców, nie mój. Tym bardziej nie mam na tyle tupetu żeby im coś tutaj burzyć/budować bo jaśnie pan kot jest niezadowolony z wielkiego, dwupoziomowego pokoju który ma tylko dla siebie i w którym przebywam z nim większą część dnia.
To jest kot. Nigdy mu nie będzie wszystko odpowiadać. To nie pies, który jest wdzięczny za miłość. Kot to zwierzę, które tylko wymaga. Przekonałam się o tym na własnej skórze.
Wolę go oddać bo nie mam sił. Nerwowo jestem już wykończona. I ten smród mnie dobija, musiałam demontować listwy żeby to domyć a i tak capi. Naprawdę mam dość. Inwestowanie w tego kota staje się dla mnie męką i poczuciem wywalania pieniędzy w błoto, których teraz nie mam.

Krulewna
Pozwól za to, że z swojej strony zakończę tą dyskusje. Pies, kot to po prostu zwierzę.. Uwierzysz, ze z swoim psem mam więcej problemów niż z swoimi kotami? Od przygarnięcia go, totalnie zaniedbanego behawioralne? Nie dalej jak przedwczoraj sprzątałam jego kupę z dywanu, 40 kg psa :roll: I tak się kulam od prawie trzech lat.. Tylko jakoś nie szukam kogoś kto pieska weźmie i będzie się z nim męczył, naiwniaka.. Gotowa by szybko i bezboleśnie uciszyć swoje sumienie :roll:
Chyba napisałam, ze podstawa to badanie moczu? Nie ważne, ze wet go widział, jeśli takowego nie zrobił, jesteś w puncie wyjścia.. Tylko, jak Ciebie przeczytałam, to mi biust opadł :roll: Chyba nie ważne co tu napisze ktoś, ważne, ze Ty już masz to w nosie, i tylko chcesz się jego pozbyć :roll: Kiepska perspektywa dla niego.. Może w wyniku ostatnich stresów zwyczajnie mieć zapalenie pęcherza, nie sprawdzisz tego, może być coś innego, nie będziesz szukać, bo koszta na poziomie 30 zł , 50 zł są za wielkie.. No cóż oddaj go.. jak Ci się uda.. Ja odpadam.. Porównanie kota do psa mnie tylko bawi, bo od prawie 3 lat kulam się właśnie z psem, nie kotami :roll: Ale każdy bat dobry by dowalić, każda wymówka dobra, by się na czysto wyszło, a to zwierze było winne... Na taką postawę nie ma dobrej rady. Ja odpadam. Zrób mu choć te badania moczu, choć tyle :roll: EOT.
pwpw
 

Post » Czw sie 14, 2014 17:52 Re: MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA

Podnosze z nadzieja, ze ktos doswiadczony z forum zajmie sie kotem i wezmie go na DT!
Zrobi mu to badanie moczu i wyprowadzi kota "na prosta" :? Jak zobaczylam minke tego nieszczesnika na pierwszej fotce - to chce mi sie plakac.
Biedne stworzenie - niech ktos sie nad nim zlituje - on nie moze byc oddany byle komu - tylko komus kto zna problem i zajmie sie kotem - on potrzebuje tylko kociego towarzystwa i bedzie ok - wierzcie mi. Bardzo mi przykro, ze sama nie moge go wziac - ale moze ktos dostrzeze kotka i sie nad nim i jego wlascicielka zlituje.
Trudno - czasem tak bywa, ze nie mozna inaczej. Dziewczyna nie mieszka u siebie i to trzeba zrozumiec i pomoc. Bardzo :201494
Ronda 25.04.2014[*]
Cindy 21.08.2018[*]
Kota nie powinno sie kupowac, bo kot to przyjaciel.
Przyjaciol sie nie kupuje.
Bleise Pascal




Obrazek.

_________________
Obrazek.

Cindy

Avatar użytkownika
 
Posty: 4796
Od: Śro lut 11, 2009 13:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw sie 14, 2014 17:53 Re: MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA

Jezeli nie chcesz "ruinowac wystroju", zeby pomoc kotu i calej rodzinie, badan nie zrobisz, kota do psow nie przyzwyczaisz, bo kot "tylko wymaga i nie odwdziecza sie jak pies miloscia", to rzeczywiscie daj sobie spokoj. Zadna rada, ktora dziewczyny ci daly, nie zostala przez ciebie chyba naweta zaakceptowana, nie zauwazylam checi pomocy kotu, jedyna twoja wymowka jest ze juz nie dajesz rady. Tak pozbadz sie kota, jakkolwiek, byle gdzie, byle komu, jak bedziesz spac po nocach to twoja sprawa, bo zapeniam cie, ze wyrozumialego zierzoluba to ze swieca szukac, a ci ktorzy sa tacy, to najczesciej sa zakoceni i zapsieni, wlasnie takimi "skarbami".
Jakos postaralabym sie zrozumiec, ze MUSISZ oddac kota bo np.grozi mu niebezpieczenstwo, bo zostalas bez srodkow do zycia, bo cierpisz na jakas chorobe (czego ABSOLUTNIE CI NIE ZYCZE), ale oddac kota, bo sika, a wet ocenil jego stan zdrowia po wywidzie i macaniu?? aaa, zapomnial i drze jape, bo chce uczestniczyc w zyciu stada.
Porazka, dziewczyno zastanow sie nad soba, zwierze to odpowiedzialnosc na cale zycie, na bycie na dobre i na zle z przyjacielem, ktory moze cie lize po twarzy jak pies, ale cie kocha swoim glupim kocim sercem...

czarnykapturek

 
Posty: 1389
Od: Pt wrz 21, 2012 18:54
Lokalizacja: Madryt (Hiszpania)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 278 gości