MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lip 21, 2014 8:09 MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA?

Witam Was, piszę tutaj ponieważ jestem już tak bezsilna, że nie wiem co robić. Tekst może być trochę długi, jednak bardzo chcę nakreślić sytuację najlepiej jak potrafię. Chociaż pewnie sporo osób będzie mnie oceniać po tym, co tutaj napiszę.

Mojego kota przygarnęłam ponad 4 lata temu. Był małą kuleczką, zbyt szybko odebraną swojej mamie. Urodził się na wsi jako jedynak. Chociaż mieszkałam wtedy w wynajmowanym mieszkaniu studenckim z innymi współlokatorami - postanowiłam go przygarnąć. Uratowałam go przed utopieniem, bo taki los przewidzieli dla niego właściciele kotki.

Od początku zmagał się z chorobą sierocą, chociaż pomimo tego był niesamowicie wesołym i mądrym kotkiem. Długo próbowałam oduczyć go ssania ogona, który praktykował po każdych pieszczotach. Ssał ogon do tego stopnia, że końcówka stała się całkowicie łysa i czasem aż krwawiła. Udało się, po roku całkowicie wyleczył się z tego nawyku.

W międzyczasie przeprowadziłam się z studenckiego mieszkania (w którym mieszkaliśmy we zwórkę) do kawalerki o powierzchni 26 metrów kwadratowych, w której zamieszkałam ja, mój ówczesny chłopak i Kociak. Kociak, wyleczony już z ssania ogona został wykastrowany i nie było z nim żadnych problemów. Zero problemów związanych z przeprowadzką, już praktycznie tego samego dnia w którym wnieśliśmy go do mieszkania zachowywał się jak u siebie.

Jako że oboje wracaliśmy do domu raczej w okolicach 16, a Kociak po sterylizacji zaczął trochę tyć, postanowiliśmy sprawić mu przyjaciela. Tak też zrobiliśmy, przygarniając kolejnego kota. Kociak zaakceptował Nowego bez najmniejszego problemu, już po kilku dniach spały razem zwinięte w kuleczki. Ten stan (rok) trwał aż do momentu, w którym rozstałam się z moim chłopakiem. Ja zostałam w mieszkaniu z Kociakiem, mój były chłopak zabrał Nowego do siebie. Kociak nie sprawiał wrażenia smutnego z powodu rozstania z Nowym. W sumie spłynęło to po nim jak po kaczce. Żadnej zmiany w zachowaniu nie zaobserwowałam, dalej był "gadatliwy", wesoły i niesamowicie otwarty do ludzi. Poznałam nowego mężczyznę i on zagościł na dobre w moim życiu. Jest on istotnym elementem całej sytuacji, ponieważ Kociak niesamowicie go pokochał. Nie darzył aż taką miłością mojego byłego, pomimo że tamten był z nim aż trzy lata.

Ja, mój TŻ oraz Kociak mieszkaliśmy w kawalerce jeszcze do grudnia zeszłego roku. Przyszedł czas kończenia studiów i czas wyprowadzki do domu rodzinnego. Oczywiście z Kociakiem. Dodam, że Kociak w moim domu rodzinnym bywał średnio kilka razy w miesiącu (nawet z Nowym tu pomieszkiwał) w wakacje i święta spędzał tutaj tygodnie a nawet miesiące. Bardzo lubił tutaj przyjeżdżać.

I właśnie mniej więcej w tym momencie zaczyna się problem. A dokładnie kilka miesięcy po przeprowadzce na stałe do mojego rodzinnego domu. Po około dwóch miesiącach stał się nie do wytrzymania.
Nakreślę sytuację - w moim domu mieszkają od lat dwa psy. Dwa naprawdę wielkie psy, które nigdy nie miały styczności z kotem. Mój pokój znajduje się na piętrze, psy tutaj nie przebywają (jeden nie wchodzi na górę w ogóle, drugi tylko okazjonalnie). Jako że schody są otwarte i na dole są psy, zwłaszcza jeden, Biały - który z dużą pewnością mógłby zrobić krzywdę Kociakowi - Kociak jest u mnie w pokoju na stałe. W pokoju o powierzchni 34 metrów kwadratowych, większym od kawalerki. Ma tutaj dwa poziomy do biegania i wspinania się (belki poziome i pionowe) po prostu dużo lepsze warunki niż w kawalerce. Jednak od lutego to mu nie wystarcza. Jego największym problemem jest ciągła chęć wyjścia poza pokój, gdzie nigdy wcześniej (w kawalerce czy pierwszym mieszkaniu) takiej potrzeby nie miał. Potrafi godzinami stać pod drzwiami i miauczeć. Bez przerwy, non stop. Moje każde wyjście do toalety nawet na dwie minuty kończy się jego miauczenie (o ile nie śpi, nie je lub nie korzysta z kuwety). To samo z wyjściem do kuchni czy gdziekolwiek po cokolwiek. Ostatnio doszły nocne miauczenia. Nie daje mi spać w ogóle, budzi mnie kilka razy w ciągu nocy miauczeniem i drapaniem w drzwi. Budzi nie tylko mnie bo i cały dom. W ładną pogodę wypuszczam go na balkon gdzie przesiaduje sobie ile tylko chce, wygrzewa się na słonku. Może spędzić tam nawet i cały dzień, ale i tka jak wróci do pokoju będzie miauczał pod drzwiami.
Nie daje mi spać, ciągle kłócę się z bratem który już nie może, podobnie jak ja, znieść ciągłego miauczenia. To doprowadza mnie do szału. Próbowałam już robić co mogłam. Ale nie jestem w stanie mu dać tego, czego chce. Nie mogę go wypuścić bo zbiegnie na dół prosto na psy. Nie jestem w stanie zablokować otwartych schodów. Jedyne co mogę mu dać to duży pokój i wyjścia na balkon ewentualne wypuszczanie go po domu podczas nieobecności psów. Jednak dla niego to ciągle za mało!
Nie jestem w stanie mu dogodzić. A on sam nie jest w stanie nie doprowadzać mnie do szału. Już nie wiem co robić, jestem wymęczona psychicznie, jestem ciągle podminowana. Upominam go kilkaset razy dziennie. Po prostu mam dość.
Mam dość do tego stopnia, że myślę o oddaniu go komuś, kto może mu zapewnić to, czego nie mogę ja. I wtedy płaczę, bo nie chcę tego robić. Ale już nie mam po prostu sił ani pomysłów. Czasem go nienawidzę. Naprawdę nienawidzę. Są momenty że nie potrafię na niego spojrzeć a sam dźwięk jego imienia mnie całkowicie rozstraja i wpędza w gniew. Czasem, jak leżymy na łóżku razem i przytulamy się z Kociakiem, jest cudownie. Żeby chwilę później znów rozpoczął swój koncert.

To samo jest, gdy mój TŻ przyjeżdża i wyjdzie do toalety lub do mojego brata porozmawiać. Wtedy pomimo mojej obecności w pokoju - kot miauczy bez ustanku.

Nie mogę nigdzie wyjechać, bo problem się nasila. Wtedy potrafi miauczeć 24h na dobę. Nie mogę wrócić późno do domu, bo cały dom nie może spać. Jedynie gdy jestem w pokoju, jestem w stanie go uciszyć. Czuję się całkowicie przytłoczona sytuacją. Jestem praktycznie uwiązana do jednego pomieszczenia - mojego pokoju, żeby tylko inni mogli żyć spokojnie we własnym domu.

Oczywiście otwarcie drzwi rozwiązuje problem. Wtedy Kociak zajmuje się sam sobą i ma mnie czy innych domowników głęboko w poważaniu. Jemu nie chodzi o żadną tęsknotę, tylko o głupie drzwi, które chce, żeby były otwarte. Ja nie mogę mu tego zapewnić.

Ostatnie rozwiązanie jakie przychodzi mi do głowy, to kocie feromony. Może to coś da, nie wiem. Jest to dla mnie ostatnia deska ratunku.

W przeciwnym razie, będą musiała go oddać. Nawet nie wiem jak, gdzie i tym bardziej komu. Łamie mi to serce, ale nie potrafię znaleźć rozwiązania. Płaczę na samą myśl o tym. Kociak jest niesamowicie inteligentny. Bardzo przyjacielski, akceptuje inne koty i nawet psy! Nie ma w sobie ani trochę agresji. Ale ja już nie mam sił do mojego kota... mam wrażenie że wszystkie jego dobre cechy przykryte zostały przez to potworne miauczenie.
Ostatnio edytowano Pon lip 21, 2014 20:00 przez krulewna, łącznie edytowano 2 razy

krulewna

 
Posty: 18
Od: Pon lip 21, 2014 7:16

Post » Pon lip 21, 2014 9:38 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

Jestem w szoku. Biedny kot. Kiedy się kogoś kocha to nie pisze się takich rzeczy!

To przede wszystkim dla kota jest zła sytuacja, on ma ogromny stres. Koty nie lubią być zamykane. I na pewno nie lubią być w jednym pokoju. To nie maskotka, którą położysz na półce. Sama widzisz, że problem znika po otwarciu drzwi. Ja sobie nie wyobrażam zamknięcia kota w jednym pokoju. Nawet jak ma on 60 m2. Kot lubi zwiedzać. Często to człowiek robi problemy, że nie wypuści kota bo są psy, i nakręca spiralę nerwowości. Kot jak każdy członek rodziny chcę chodzić po całym mieszkaniu.
Ostatnio edytowano Pon lip 21, 2014 11:38 przez klaudiafj, łącznie edytowano 2 razy
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pon lip 21, 2014 9:58 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

Ciezko cos doradzic - moze wypowiedza sie doswiadczeni w temacie forumowicze :roll: Trzymam :ok: za malego miaukoltenta :ok:
Ronda 25.04.2014[*]
Cindy 21.08.2018[*]
Kota nie powinno sie kupowac, bo kot to przyjaciel.
Przyjaciol sie nie kupuje.
Bleise Pascal




Obrazek.

_________________
Obrazek.

Cindy

Avatar użytkownika
 
Posty: 4796
Od: Śro lut 11, 2009 13:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon lip 21, 2014 10:10 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

Podrzucę, może odezwie się ktoś z doświadczeniem jak zsocjalizować ze sobą kota i psy. Bo to byłoby najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji.


klaudiafj, poczułaś się lepiej jak już wylałaś to wiadro pomyj?
Proponuję poczytać viewtopic.php?f=8&t=56150
Obrazek

Każda przykrość nas dotyka, tylko niektóre szczególnie.

Amika6

Avatar użytkownika
 
Posty: 10613
Od: Śro sty 24, 2007 18:48
Lokalizacja: Chełm (Lubelskie)

Post » Pon lip 21, 2014 10:12 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

Amika6 pisze:Podrzucę, może odezwie się ktoś z doświadczeniem jak zsocjalizować ze sobą kota i psy. Bo to byłoby najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji.


klaudiafj, poczułaś się lepiej jak już wylałaś to wiadro pomyj?
Proponuję poczytać viewtopic.php?f=8&t=56150


:ok: :ok:
Ronda 25.04.2014[*]
Cindy 21.08.2018[*]
Kota nie powinno sie kupowac, bo kot to przyjaciel.
Przyjaciol sie nie kupuje.
Bleise Pascal




Obrazek.

_________________
Obrazek.

Cindy

Avatar użytkownika
 
Posty: 4796
Od: Śro lut 11, 2009 13:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon lip 21, 2014 10:23 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

A ja doradzę drugiego kota.Naprawdę, kot się ewidentnie nudzi, potrzebuje towarzystwa.Mam świetną kotkę na dokocenie.Jej siostra pojechała do domku na dokocenie kociego jedynaka i jest super.Polecam.Nie namawiam oczywiście, ale proponuję.

ewar

 
Posty: 54974
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Pon lip 21, 2014 10:26 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

ewar pisze:A ja doradzę drugiego kota.Naprawdę, kot się ewidentnie nudzi, potrzebuje towarzystwa.Mam świetną kotkę na dokocenie.Jej siostra pojechała do domku na dokocenie kociego jedynaka i jest super.Polecam.Nie namawiam oczywiście, ale proponuję.


:ok: Swietny pomysl - warto spobowac :ok:
Ronda 25.04.2014[*]
Cindy 21.08.2018[*]
Kota nie powinno sie kupowac, bo kot to przyjaciel.
Przyjaciol sie nie kupuje.
Bleise Pascal




Obrazek.

_________________
Obrazek.

Cindy

Avatar użytkownika
 
Posty: 4796
Od: Śro lut 11, 2009 13:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon lip 21, 2014 10:30 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

ewar - nie zdecydowałabym się na drugiego kota w tej sytuacji. Nie ma takiej opcji. Już są kłótnie z domownikami o tego jednego, ponieważ naprawdę nie daje żyć innym, a to ja jestem za niego odpowiedzialna. Kolejny kot = kolejny kłopot. Loteria czy to coś da czy nie. Kot się nie nudzi, bo staram się bawić z nim kiedy się ta, czy to laserkiem, czy patykiem z piórkiem czy po prostu zwykłe pieszczoty. Dodam, że teraz spędzam z nim więcej czasu niż w kawalerce, tam zdarzało mi się naprawdę późno wracać i bywały dni gdzie sam przez cały dzień siedział i to kilka razy w tygodniu. Teraz praktycznie nie ma takich sytuacji, bo nawet nie jestem w stanie go zostawić na dłużej samego, żeby innych domowników nie doprowadzał do szału.

Wiedziałam, że będę oceniana. Całe serce oddać zwierzakowi i ale i tak jadem trzeba opluć.
To, że jest zamknięty w naprawdę dobrych warunkach jest tylko dla jego dobra, nie rozumiesz tego?
Mam go wypuścić do psa który waży 70 kg i który bardzo energicznie i nieprzewidywalnie reaguje przede wszystkim na dużo mniejsze zwierzęta od niego?
Nawet jeśli jakimś cudem dziewięcioletni pies z silnymi przyzwyczajeniami miałby nie rzucić się na kota, to z braku jakiejkolwiek styczności i zdolności obchodzenia się z z nim, problemami w komunikacji - może zupełnie przypadkiem zrobić mu krzywdę.
Ale nie, lepiej mówić że maskotkę sobie przygarnęłam.
Ciężko też wytłumaczyć to, że kot jest niewychodzący (na zewnątrz) od zawsze, wręcz panicznie boi się świata. I nigdy wcześniej zamknięte drzwi do mieszkań mu nie przeszkadzały. Tutaj, w domu rodzinnym też nie. Dopiero kilka miesięcy temu mu się oddziałowo z nie do końca zrozumiałych dla mnie przyczyn.

Biały pies widział go już kilkakrotnie przez okno lub w transporterze. Reaguje bardzo emocjonalnie, merda przy tym ogonem, jednak to pies ważący 70 kg. Opisałabym to tak, że widząc kota pies traktuje go nie jak żywą istotę, a jak zabawkę. Nie poszłabym na żywioł gdyż jestem więcej niż pewna że nawet jeśli nie próbowałby go złapać zębami (naturalne, że kot będzie uciekać, pies zacznie gonić, jest to oczywiste, nie trzeba być jasnowidzem żeby wyobrazić sobie, jak może się to skończyć) to może go po prostu staranować. Czarny pies przychodzi czasem do pokoju, trzymają się na dystans ale atmosfera jest bardzo dobra. Tu widzę duże szanse na kumpelstwo. Z Białym szans na zaakceptowanie się wzajemne nie widzę.
(oba psy to psy ras olbrzymich)

Ja chcę dla tego kota jak najlepiej, dlatego powstał ten wpis. Dzisiaj śpi, już kolejna godzina i jest grzeczny jak aniołek (w nocy wstawałam 4 razy uciszając go), ale wiem, że wieczorem zacznie się piekło.

krulewna

 
Posty: 18
Od: Pon lip 21, 2014 7:16

Post » Pon lip 21, 2014 10:32 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

Witaj,

Bałabym się socjalizować dwa duże psy z kotkiem, szczególnie że, jak napisałaś, nigdy nie miały one do czynienia z takim zwierzęciem. Mój pies, choć mały terierek, kotów nie cierpiał, ale zawsze interpretowałam to faktem, że osiedlowe koty uciekały na widok psa, a u mojego psa powstawał instynkt gonitwy. Tak czy siak, bałabym się. Faktem natomiast jest, że koty uwielbiają odkrywać, zwiedzać, eksplorować, i nie można tego kotu zabronić. A może udałoby się zamontować ograniczenie np tak, żeby kot nie mógł opuszczać piętra Twojego rodzinnego domu? Takie bramki są niekiedy montowane w domach. Drugi kot też jest dobrym pomysłem, dwa koty bardzo są sobą zaabsorbowane i mniej kombinują. Znacznie mniej, potwierdzam, a do tego kot, który nie może biedny wychodzić z pokoju, nie odczuwałby tego tak boleśnie.

PS. Ta krówka u mnie w podpisie to koteczka od Ewar :mrgreen:

kotelsonciorny

Avatar użytkownika
 
Posty: 1726
Od: Pt lis 22, 2013 13:05
Lokalizacja: Łódź - Widzew

Post » Pon lip 21, 2014 10:36 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

Ciężka sytuacja... Ale nie oddawaj kota, to najgorsze, co może go spotkać. Moje koty wychodzą na całe mieszkanie, ale też mam takiego krzykacza, Ferdka. Tyle że on głośno miauczy w czasie przygotowania śniadania/obiadu/kolacji :mrgreen: Jeśli te psy są dla kota zagrożeniem, to spróbuj albo feromony, albo krople Bacha - możesz skontaktować się na forum z ryśką. A może coś mu dolega i tak zwraca swoją uwagę? Na kota trzeba patrzeć przez każdy pryzmat... NIE ODDAWAJ GO. Powodzenia.
Albo pomyśl o drugim kocie :)
kicikicimiauhau
 

Post » Pon lip 21, 2014 10:45 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

Ja wylałam wiadro pomyj?! Ktoś inny od tego zaczął, ale ok...
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pon lip 21, 2014 11:14 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

Ja bym jak najbardziej spróbowała kocich feromonów- feliway do kontaktu i obróżka na szyję. Są koty, które nie lubią jak drzwi są zamknięte, bo mają być otwarte i już. I nic na to nie poradzisz. W sytuacji, gdy nie możesz mu dostarczyć kociego towarzysza, bo faktycznie wygląda, że on po prostu się nudzi. Czy masz balkon w pokoju? Bo może warto by go osiatkować i mógłby wychodzić. Albo chociaż osiatkowane okno, na parapecie którego mógłby sobie siedzieć i wygrzewać się w słoneczku?

Ja mam takiego wyjca, który chciałby wychodzić, jak nie może (a nie może, bo moje koty są nie wychodzące) to potrafi łazić pod całym domu i uskuteczniać kocie serenady. Jakimś wyjściem stał się balkon osiatkowany, bo jak się zmęczy namawianie nas na wypuszczenie to wreszcie idzie na balkon i tam siedzi. :roll:
19.11.10 - Tosia (*) - kocie dziecko, któremu los dał tak mało czasu
26.08.11 - Czikita (*) moja pierwsza kocia miłość - przyszła, zabrała moje serce i odeszła tak szybko
14.12.12 - Felciu (*) zawsze będziesz z nami
26.04.14 - Papaja (*) najsłodsza strachliwa królewna, takiej już nie będzie
31.07.17 - Rudolf (*) moja najukochańsza kocia pierdoła

AgaPap

 
Posty: 8937
Od: Pt sie 31, 2007 6:49
Lokalizacja: Katowice i trochę Świdnica

Post » Pon lip 21, 2014 11:25 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

Wcale nieprawda, że drugi kot to większy kłopot, wręcz przeciwnie.Sama się o tym przekonałam i dlatego zawsze namawiam na dwa.Na więcej nigdy.Miałam jedynaczkę i wiem jak to jest, dokociłam się po kilku miesiącach i moje życie zmieniło się na lepsze.Mnóstwo kotów oddałam na dokocenie, nie tylko z resztą ja.Zobacz ten artykuł.


Post » Czw sie 25, 2011 16:42 Re: dlaczego lepiej wziac 2 kotki?
A oto artykuł, który wciąż wklejam
TWO ARE BETTER THAN ONE !
DWA SĄ LEPSZE NIŻ JEDEN!

1. Cats need stimulation during the day like humans. Studies in the United States have shown that some animals left alone most of the day in the house have brains that weigh up to 25% less than those that live on the street.

Koty, podobnie jak ludzie w ciągu dnia potrzebują stymulacji. Amerykańskie badania pokazały, że niektóre zwierzęta, pozostawiane same w domu prawie przez cały dzień, mają mózgi o 25% lżejsze od tych, które żyją na ulicy.

2. In Switzerland, an anti-cruelty law was passed that requires people who are buying dogs and cats to get two instead of one since it is the nature of an animal to have company of its own kind.

W Szwajcarii w ustawie o ochronie zwierząt wprowadzono zapis zobowiązujący kupującego psa lub kota do brania dwu zamiast jednego, gdyż w naturze tych zwierząt jest posiadanie towarzystwa swojego gatunku.

3. Cats that have a playmate tend to be more socially well-adjusted and avoid behaviour problems like shyness, biting, hissing, being frightened and hiding in the company of people they don’t know.

Koty mające kompana do zabawy są lepiej społecznie przystosowane i nie sprawiają problemów behawioralnych takich jak wycofanie, gryzienie, syczenie, panika w towarzystwie obcych ludzi.

4. They are much less likely to gain weight due to lack of movement and to suffer related illnesses.

W mniejszym stopniu narażone są na nadwagę z braku ruchu i na choroby z tym związane.

5. They are less likely to ruin furniture out of boredom.

Mniej się nudzą i mniej niszczą meble.

6. If you must work long hours or travel for a couple of days, two or more cats keep each other company and are more tranquil during your absence.

Jeśli spędzasz wiele godzin w pracy lub musisz wyjeżdżać na parę dni, dwa koty (lub więcej) są spokojniejsze podczas twojej nieobecności.

7. By having two or more cats, you are able to enjoy the true social nature of cats and their relationship with each other.
Mając dwa lub więcej kotów masz okazję podziwiać prawdziwą społeczną naturę kotów i ich wzajemne relacje.

8. It’s more likely that people bring back an adopted cat (kitten) due to behaviour problems when only one has been adopted rather than two.

Prawdopodobieństwo zwrotu kota/kociaka z adopcji z powodu złego zachowania jest większe przy pojedynczo wyadoptowanym kocie niż przy dwóch.

9. Your cat will remain more playful and youthful into his/her later years with a companion.

Z towarzyszem twój kot dłużej w starszym wieku zachowa młodość i chęć do zabawy.

10. The workload to care for two cats remains relatively the same.

Obciążenia przy opiece nad dwoma kotami pozostają względnie takie same.

11. You don’t need more space for a second cat.

Drugi kot nie potrzebuje dodatkowej przestrzeni.

12. Because……………….TWO ARE BETTER THAN ONE!
Wreszcie... DWA SĄ LEPSZE NIŻ JEDEN!
Chyba, że nie chcesz mieć kota w ogóle, to zmienia postać rzeczy.

ewar

 
Posty: 54974
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Pon lip 21, 2014 11:34 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

ewar - inni domownicy nie zgadzają się na drugiego kota. Już pierwszego mają dość. I wcale nie mam im tego za złe ani im się nie dziwię. Jest mi głupio że zaburzyłam ich mir domowy, bo to ja tu się wprowadziłam po kilku latach nieobecności z bardzo upierdliwym towarzyszem. Który raczej stał się upierdliwym towarzyszem, bo taki nigdy nie był.
Tak szczerze, to nawet byłoby mi wstyd namawiać ich na ten pomysł.
Po tych przejściach jakie mam teraz, sama bym chyba nie chciała kolejnego kota.

AgaPap - niestety nie mam z pokoju dostępu na balkon, muszę go tam zanosić. A sam pokój mieści się na poddaszu. Intensywnie myślę nad blokadą schodów, ale nie mam pomysłu jak to zrobić nie ingerując w wystrój przesadnie. Myślałam o bramach zabezpieczających jak dla dzieci, ale każdy kto ma kota wie, że są o wiele za niskie i kot je przeskoczy (najwyższą jaką znalazłam to 1m).

krulewna

 
Posty: 18
Od: Pon lip 21, 2014 7:16

Post » Pon lip 21, 2014 11:35 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

Generalnie Dorota Sumińska pisze, że koty są zawsze po niewłaściwej stronie drzwi... Mądre to, trzeba przyznać.

Ja zrobiłabym wszystko, żeby zsocjalizować kota i psy i umożliwiłabym kotu chodzenie po całym domu, jak się nie da to po pietrze. W mieście koty mają na co patrzeć za oknem, więc im czas milej płynie, ale na wisi jest inaczej. Może nauczyć kota wychodzenia na smyczy lub ogólnie do ogródka. A może właśnie na balkon. Pomyślałabym o towarzyszu, bo rozdzielenie kotów, które się polubiły to nie jest dobry pomysł. Ale nawet jak wyjdzie kot na balkon, dostanie towarzysza i będzie miał cuda i bajery w pokoju, to i tak będzie chciał chodzić tam gdzie wszyscy, czyli po całym domu, bo lubi zwiedzać i odkrywać i chce być razem z innymi, nawet jak się boi.

Ps. Duży pies i mały kot. Czasem wygląda to tak, że pies przeraźliwie kwili ze strachu, kiedy kot go okłada. U mnie tak było - seter irlandzki panicznie bał się mojego Kitka. Ale znam też psa, który zagryzł już 4 koty, i to niby w zabawie, po prostu złapał szczęką i kotek nie przeżył.

Nie ma jednego przepisu, trzeba ostrożnie próbować.

Ale raczej nie zatrzymasz kotka z pokoju, skoro on tak bardzo chce wychodzić.

Zgadzam się z ewar - moje problemy z Kitkiem przeszły po drugim kocie.
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: elmas, Google [Bot], Halina50, kasiek1510, kuba93l i 287 gości