mziel52 pisze:Odłączyć od prądu wszystkie urządzenia, zwłaszcza stojące lampy. Czasem kot jest w stanie zapalić takową (podobnie opiekun przychodzący np wieczorem może zapomnieć zgasić, czy nawet umyślnie zostawić kotom światło), a przewrócona podczas zabaw może wywołać pożar. Należy też uprzątnąć wszystkie leżące na ziemi listwy elektryczne z otwartymi gniazdkami (najlepiej odłączyć od prądu). Kot umie w coś takiego zwymiotować, a wtedy jest huk, spięcie, może kota porazić i też wywołać pożar.
Żadnych tez dostępnych toreb plastikowych nie powinno być ani kocich zabawek ze sznurkami, typu wędki.
Dokładnie tak!
Miałam obydwa te przypadki z prądem. I to nawet nie w czasie mojego wyjazdu. Od tamtej pory jeżeli koty zostają same w mieszkaniu odłączam od prądu wszystkie urządzenia.
Dawniej miałam taką małą lampkę typu grzybek przypiętą do półki i na stałe włączoną do prądu (za regałem, wydawało mi się że bezpieczne, bo kot tam nie miał dostępu). W domu została wtedy sama Zuzia [*], kiedy wróciłam po ok.2-ch godzinach w szufladzie była wypalona dziura. Zuzia prawdopodobnie wskoczyła na półkę, lampka w tym momencie się odpięła i spadając włączyła się. I taka zapalona lampka dotykała drewnianej szuflady w meblu wolno wypalając dziurę. Całe szczęście że w miarę szybko wróciłam do domu, bo mogłoby się skończyć pożarem.
Drugi przypadek - Alusia (też już za TM) zwymiotowała do przedłużacza leżącego na podłodze. I całe szczęście że byłam wtedy w domu. Robiłam coś w kuchni gdy nagle usłyszałam huk i zgasło światło. Pomyślałam że wywaliło korki, a że mam automatyczne to chciałam wcisnąć, wtedy mną porządnie zatrzęsło. Dopiero w pokoju zobaczyłam co się stało - dym, mokry spalony przedłużacz i wypalony kawałek dywanu. Na szczęście kotce nic się nie stało
I te dwa przypadki mnie nauczyły odłączania od prądu wszystkich urządzeń, jeżeli w domu zostają istoty żyjące, czyli koty