3 tyg. kociak ma biegunkę!

Witam, mam poważny problem, moja kotka urodziła kocięta, po czym zniknęła bez śladu. Kocięta urodziła w pewnym zakamarku w moim niewykończonym domu - pomiędzy dachem a ścianą jest niewielka przestrzeń, gdzie moje kotki zawsze rodziły swoje kocięta, teraz kotka także tam urodziła, ale nagle zniknęła, nie ma jej nigdzie i nie wraca od 2 tyg. Do owej szczeliny, gdzie urodziła kocięta, człowiek w żaden sposób nie może się dostać - kotki zawsze tam chodziły i karmiły kocięta, a gdy te stały się większe, wychodziły same, przez owy otwór w dachu. Tym razem udało się uratować tylko jednego kociaka - cały czas miauczał, i udało się go zwabić do dziury, przez którą zmieściła się tylko moja ręka i udało się kociaka wyciągnąć. Reszty nie było słychać, zapewne zdechły tam z głodu
Kociak miał 2 tyg. (urodził się 21 maja, słychać było, jak się kotka kociła xD), był bardzo wygłodniały i wychodzony, z braku czego innego podawałam mu przez parę dni mleko krowie, po którym o dziwo nie miał żadnych problemów, robił normalną brązową kupkę i czuł się dobrze, aż moja mama poszła do weta i tam miała kupić specjalne mleko kocię, ale nie mieli go od razu, tylko musiała najpierw zamówić i mieli dopiero przywieźć, tak więc tymczasowo kupiła napój mleczny paszowy, który był dla kociąt od 6 tyg., po tym mleku także nie miał żadnych problemów, chociaż zaważyłam, że rzadziej (rzadziej w sensie niezbyt często) robił kupkę. Potem mama kupiła mleko Felinemilk, kociak dostawał odpowiednią dawkę, i nagle dostał biegunki, cierpi na nią już od dłuższego czasu, od pierwszego podania mleka, bez przerwy (i to dosłownie bez przerwy, ciągle leci mu z tyłka...) robi żółtą ciecz zamiast kupki, oraz taki jakby biały proszek razem z tym... Męczy się już długo, ale do weta mogę pójść dopiero w poniedziałek, czyli jutro. Dodatkowo wypada mu sierść
Nie wiem, co zrobić, jakoś mu pomóc do jutra, nie wiem, może podawać coś innego (domowymi sposobami) od tego mleka? Mleko krowie jest niby bardzo złe dla kociąt, ale po nim nic mu nie było. Co zrobić?
Martwię się o niego.


