4 lata temu na 70 przebywających u niej dorosłych niewysterylizowanych kotów, w tym około połowa (jeśli nie ponad połowa) kocic, przeżyło 8 (osiem!) kociąt. Dorosłości dożyło z nich 4 czy 5. W tym moja prywatna Maniusia.
Wysterylizowane koty ma prawdopodobnie dlatego, że wolontariusze jokota (i nie tylko? w tym momencie nie pamiętam) je zawieźli na kastracje. A nie, że sama sobie pozawoziła. I tak dobrze, że teraz ma tych kotów 40, a nie ponad setkę... Ciekawe jak nadal u niej z przeżywalnością młodych, czy podobnie jak wtedy. Wtedy dorosłe karmiące kocice jadły makaron, a kociaki piły mleko z zagłodzonych kotek. I wyobraź sobie, że nie dlatego, że nikt jej nie chciał pomagać. Ona tą pomoc uniemożliwiała.I nadal to robi, jak widać.
Takie śliczności można było u niej znaleźć:
To po prawej na zdjęciu to czarny kot, moja Maniusia. Czarna nie była do chyba 8 czy 9 miesiąca życia.
Też Maniusia, tu już SPORO czasu po wyciągnięciu z tej umieralni. Na zdjęciach już "śliczna i zdrowa" - w porównaniu do tego co było tuż po wyciągnięciu jej stamtąd.
Do teraz weci jak widzą Maniusię pytają się ile ma miesięcy. Waży niecałe 3 kg, wliczając tłuszcz.