Chore kociaki - pytanie techniczne

Cześć!
Dokładnie 10 dni temu na naszym balkonie pojawiły się cztery kociaki, kotka przyszła w odwiedziny, usadowiła się na kanapie i kiedy nie patrzyliśmy - urodziła
Wszystko ładnie, pięknie, zaakceptowaliśmy to, matulę dokarmiamy myślę, że aż nadzwyczaj bogato. I tak sobie rosną.
Kilka dni temu kocięta otworzyły patrzałki. A dobę później jedno z nich oczko miało zaklejone ropą. Najpierw postanowiliśmy niczego nie dotykać coby mama kocię wylizała i było dobrze. No ale niestety, po nocy to samo dopadło dwa inne kotki. wacikiem nasączonym ciepłą wodą odmoczyliśmy oczęta. Konsultacja z weterynarzem i kropelki na oczka maluchów.
I po tym przydługim wstępie... Mieszkam teraz za granicą, języka nie znam na tyle coby z weterynarzem dyskutować przez telefon, a mój osobisty tłumacz długo do domu nie wróci.
Co kilka godzin przemywam kociętom oczka aż uda im się je otworzyć i zakraplam antybiotykowymi kroplami. Niestety już po kilkunastu minutach po zabiegu oczka znów są sklejone (być może tym co zostało odmoczone i ponownie zaschło?). Zostawić? Przemywać częściej?
Po jakim czasie powinna być widoczna poprawa? Kiedy ta ropa nie powinna pojawiać się w takiej ilości żeby oczko zakleić? Kiedy lecieć do weterynarza po zastrzyki? Już drugi dzień zakraplamy i niestety pozytywnych zmian nie widzę. A serce mi się kraja, jak na te słodziaki patrzę.
Dodatkowe pytanie- czy jest szansa na zmniejszenie dysproporcji między kociakami? Trzy są wielkie, a jeden to sama skóra i kości, nie ma siły przebicia do cyca. Dodatkowo ten ma oba oczka zainfekowane. Czasem robię mu przejście, ale przecież nie spędzam z nimi całego dnia...
Dokładnie 10 dni temu na naszym balkonie pojawiły się cztery kociaki, kotka przyszła w odwiedziny, usadowiła się na kanapie i kiedy nie patrzyliśmy - urodziła

Kilka dni temu kocięta otworzyły patrzałki. A dobę później jedno z nich oczko miało zaklejone ropą. Najpierw postanowiliśmy niczego nie dotykać coby mama kocię wylizała i było dobrze. No ale niestety, po nocy to samo dopadło dwa inne kotki. wacikiem nasączonym ciepłą wodą odmoczyliśmy oczęta. Konsultacja z weterynarzem i kropelki na oczka maluchów.
I po tym przydługim wstępie... Mieszkam teraz za granicą, języka nie znam na tyle coby z weterynarzem dyskutować przez telefon, a mój osobisty tłumacz długo do domu nie wróci.
Co kilka godzin przemywam kociętom oczka aż uda im się je otworzyć i zakraplam antybiotykowymi kroplami. Niestety już po kilkunastu minutach po zabiegu oczka znów są sklejone (być może tym co zostało odmoczone i ponownie zaschło?). Zostawić? Przemywać częściej?
Po jakim czasie powinna być widoczna poprawa? Kiedy ta ropa nie powinna pojawiać się w takiej ilości żeby oczko zakleić? Kiedy lecieć do weterynarza po zastrzyki? Już drugi dzień zakraplamy i niestety pozytywnych zmian nie widzę. A serce mi się kraja, jak na te słodziaki patrzę.
Dodatkowe pytanie- czy jest szansa na zmniejszenie dysproporcji między kociakami? Trzy są wielkie, a jeden to sama skóra i kości, nie ma siły przebicia do cyca. Dodatkowo ten ma oba oczka zainfekowane. Czasem robię mu przejście, ale przecież nie spędzam z nimi całego dnia...