Elu - jeszcze raz wielkie dzieki za podwiezienie i towarzyszenie podczas wizyty - bez Was pewnie bym padla u tego weta z wrazenia
Jesli chodzi o obce koty to ja jestem twardziel, ale przy moich to wysiadam....
Jeszcze raz dzieki za wszystko! A za ta mysze to Was udusze przy najblizszej okazji
Choc koty bardzo sie ciesza
Dziekuje tez wszystkim tym ktorzy zaoferowali swoja pomoc
Coz, mam nowe wiadomosci, zaskakujace mnie sama.
Po dzisiejszej wizycie u specjalisty okazalo sie ze Luna nie ma cukrzycy
Po wczorajszej poznowieczornej rozmowie przez telefon z lekarzem prowadzacym Lune i odczytaniu przez niego wynikow jej moczu, a nastepnie sugestii ze to chyba cukrzyca i ze powinnam porozmawiac ze specjalista od tej choroby - bylam podlamana. Sama choroba jest powazna ale ja na dokladke juz widzialam oczyma wyobrazni kluta codziennymi zastrzykami Lune ktorej sam cien podejrzenia ze ja cos knuje wystarczy zeby ukryc sie na dobre pod lozkiem...
W kazdym razie - Luna cukrzycy nie ma. Okazalo sie ze cala wine za te wszystkie problemy ponosza jednak nerki, choc w pierwszym momencie nic na nie nie wskazywalo. Mocznik w idealnej ilosci, kreatynina w gornej granicy normy, ale bylo to zupelnie wytlumaczalne odwodnieniem - zapewne po nawodnieniu wszystko wrocilo do normy.
Jednak po zlozeniu obu badan do kupy (wczoraj wet luniaczkowy mial tylko badania moczu przed oczyma) lekarz stwierdzil ze to najprawdopodobniej zapalenie nerek, nie za mocne ale dokuczliwe. I doprowadzajace do tego ze w moczu pojawila sie glukoza i ciala ketonowe.
Dla pewnosci jeszcze zbadal na miejscu poziom cukru w krwi Luny, teraz kiedy kotka juz je - wszystko bylo dobrze.
Musze przyznac ze odetchnelam z wielka ulga
))
Nie zeby mnie cieszyly krysztaly w moczu, jego odczyn obojetny, bakterie i inne takie, w polaczeniu z podejrzeniem zapalenia nerek, ale i tak mysle ze to znacznie lepsza diagnoza. W pierwszym momencie bylo po prostu podjerzenie dwoch rownoleglych chorob - dzisiaj okazalo sie ze to tylko jedna, o takim przebiegu.
I tak sobie oczyma wyobrazni widze ze trafiam z Luna do weta ktory badania zleca po miesiacach nieudanej kuracji, zmienianej co tydzien... Faszerujac kota lekami zupelnie mu niepotrzebnymi, rozwalajacymi nerki i watrobe....
W tej klinice w ciagu kilku dni dowiedzialam sie co dolega mojemu kotu, dzieki temu wiem czego sie spodziewac i co robic. Na miejscu sa specjalisci, kilku lekarzy ktorzy w razie watpliwosci bez zazenowania sie konsultuja. Jeden wet cos podejrzewa ale nie jest pewny - proponuje wizyte u kolegi - specjalisty od takich problemow. I wszystko staje sie jasne... Jak dla mnie - rewelacja
Luna dostala dzisiaj dlugodzialajacy zastrzyk przeziwzapalny, ma byc przez dwa tygodnie na diecie dla kotow z SUKiem - a wtedy bedzie miala zrobione ponowne badania. Jak sie polepszy to super, jesli nie - to zacznie sie dzialac.
Coz - Luniaczek zawsze byla wielce oryginalnym kotkiem
Tak wiec nawet chorowac musi oryginalnie, a co
Niech sobie weci poglowkuja