Strona 1 z 71

Wojtusiu...tak bardzo tęsknię....

PostNapisane: Nie lut 02, 2014 9:58
przez vip
Na początku Wojtuś składał się tylko z głowy i kostek, obleczonych w woreczek ze sterczącego i śmierdzącego burego futerka. Patrząc na niego, można było bez trudu policzyć kręgi, żeberka i wszystkie kości miednicy. Na końcu był chudziutki ogonek....
Późną jesienią, zgarnięty przez forumową koleżankę z bardzo ruchliwej ulicy w centrum miasta, w wyniku jakichś nieporozumień trafił do mnie do łazienki.
Został odrobaczony, odpchlony, a ja o mało się nie zapłakałam, jak go zobaczyłam. Moje koty są wielkie, spaśne...a Wojtuś przypominał raczej wychudzonego szczurka z wielkimi oczami. Wystraszony, zziębnięty, śmierdzący od smaru samochodowego, bo pod samochodem się chronił przed zimnem i deszczem.
Tak wyglądał Wojtuś na początku....

ObrazekObrazekObrazek

Rozpoczęliśmy doprowadzanie Wojtusia do wyglądu ślicznego burego przytulaka, czyli krótko mówiąc do wyglądu normalnego kota.
Na poczatku bał się, chował do swojej budki, i spał, spał, spał. Nareszcie w cieple, na miękkim posłanku, nareszcie miseczka była pełna.
Pomalutku brzydka sierść Wojtusia odzyskiwała normalny wygląd, przestawała tak bardzo śmierdzieć, Wojtuś odkrywał zabaweczki i przyjemnośc glaskania przez " ludzia ". Coraz śmielej wychodził do mnie na mizianki, pakował się na kolana, nabierał też ciałka.

ObrazekObrazekObrazek

Nie zamierzałam zakładać mu wątku.
Wojtuś miał byc zaszczepiony, przetestowany, wykastrowany, i miał znaleźć najcudowniejszy Domek na świecie.
Ale jak to często bywa, życie szybciutko zweryfikowało te oczekiwania.
Najpierw przyplątało sie zapalenie oskrzeli. Gorączka, pokasływanie, osowiałość, ból gardła.
Lekarka zaleciła codzienne iniekcje przez tydzień, po tygodniu do kontroli.
Zapalenie zaczęło ustepować. Wojtuś znów zaczał normalnie jeść, bawić się.
Tydzień po kontroli zachowanie Wojtulka znów mnie zaniepokoiło.
Kolejna wizyta u lekarza okazała się tak zwanym " ciosem między oczy ".
Panleukopenia.
Wykryta we wczesnym stadium, dawała możliwość wyleczenia.
Wojtuś natychmiast dostał leki, kroplówki.
W ciągu kilku godzin znalazł się też dawca - ozdrowieniec.
Krew została pobrana, odwirowana, surowica podana Wojtusiowi.
Tak wygladał Wojtuś jeszcze kilka dni temu...

ObrazekObrazek

Do dnia dzisiejszego, tj. 2 lutego, koszt leczenia Wojtusia wynosi 626 zł.
A to ledwie początek drogi....


Prosimy o pomoc dla Wojtusia.
Jest w szpitaliku już kilka dni, cały czas dostaje leki dożylnie, kroplówki.
Opieka, leczenie, surowica, pobyt w szpitaliku...to wszystko generuje ogromne koszty.
A jesteśmy dopiero na początku drogi.
On chce żyć, bardzo walczy, jest takim dzielnym malcem.
Ale same nie damy rady, po prostu....
Dlatego w imieniu swoim i Wojtusia bardzo proszę o pomoc.

Jeśli ktoś chciałby pomóc Wojtusiowi, podam na pw numer konta bezpośrednio do lecznicy, gdzie przebywa, wydaje mi się, że to uczciwe, no i nie bedzie nieporozumień.

Zapraszam także na Wojtusiowe bazarki.
viewtopic.php?f=20&t=160230
viewtopic.php?f=20&t=160128

Prosimy...pomóżcie !

Kochani, dzięki Waszym dobrym sercom udało się uratować małego Wojtusia...Dziękujemy ! :1luvu: :1luvu: :1luvu:

Darczyńcy:

W.U.K. - 150 zł. :1luvu:
Anonim - 917 zł 52 gr :1luvu:
M.P. - 30 zł :1luvu:
R.T. - 150 zł :1luvu:
T.K. - 45 zł :1luvu:
A.B. - 100 zł :1luvu:
J.D. - 30 zł :1luvu:
ab. i Miss Stycznia GRANDZIA - 161 zł :1luvu:

Na koniec leczenia Wojtusia pani doktor wystawi zbiorczy rachunek za całe leczenie...ale już teraz wiem, że na moment obecny pieniędzy wystarczy :D .
Kiedy będe znała już całkowite koszty leczenia, zrobie szczegółowe rozliczenie.
Jeszcze raz bardzo, bardzo Wam dziękuję! :1luvu:

Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

PostNapisane: Nie lut 02, 2014 10:21
przez MalgWroclaw
Podniosę.

Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

PostNapisane: Nie lut 02, 2014 10:22
przez vip
MalgWroclaw pisze:Podniosę.

Dziękuję, Małgosiu :1luvu: .
Napisałam też do jednej cioteczki z prośbą o banerek...jeszcze nie odczytała, ale wierzę, że zrobi :ok: .

Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

PostNapisane: Nie lut 02, 2014 10:26
przez Alienor
:ok: :ok: za Wojtusia :ok: :ok:

Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

PostNapisane: Nie lut 02, 2014 10:28
przez vip
Alienor pisze::ok: :ok: za Wojtusia :ok: :ok:

:1luvu:

Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

PostNapisane: Nie lut 02, 2014 11:51
przez Caragh
vip pisze:Napisałam też do jednej cioteczki z prośbą o banerek...jeszcze nie odczytała, ale wierzę, że zrobi :ok: .

Zrobi! Pogonię ją :mrgreen:


Wojtusiu :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

PostNapisane: Nie lut 02, 2014 11:54
przez vip
Caragh pisze:
vip pisze:Napisałam też do jednej cioteczki z prośbą o banerek...jeszcze nie odczytała, ale wierzę, że zrobi :ok: .

Zrobi! Pogonię ją :mrgreen:


Wojtusiu :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

Wiem, że zrobi, ta cioteczka jest zawsze niezawodna :ok: .
:mrgreen:

Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

PostNapisane: Nie lut 02, 2014 12:18
przez meggi 2
Wojtusiu jesteś taki śliczny i taki biedniutki. Mocne :ok: :ok: za zdrówko. Vipku czy jeszcze was tam nie zawiało zupełnie? bo to chyba w Twoich okolicach Gosiu okropne zawieje. Paroma grosikami po 5 lutym Krecikowo się podzieli.

Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

PostNapisane: Nie lut 02, 2014 12:42
przez vip
meggi 2 pisze:Wojtusiu jesteś taki śliczny i taki biedniutki. Mocne :ok: :ok: za zdrówko. Vipku czy jeszcze was tam nie zawiało zupełnie? bo to chyba w Twoich okolicach Gosiu okropne zawieje. Paroma grosikami po 5 lutym Krecikowo się podzieli.

Aniu, Wojtuś naprawdę jest śliczny!
Buranio, ale taki jaśniejszy, w beżach i jasnych brązach...i te oczyska wiecznie zdziwione :D .
Ano troszkę nas zasypało, Aneczko, nawet bardziej niż troszkę.
Ale co zrobić, jakoś trzeba dać radę :ok: .
Przeżyjemy :ok: .

Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

PostNapisane: Nie lut 02, 2014 12:50
przez Koffinka
:ok: za Wojtusia

Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

PostNapisane: Nie lut 02, 2014 12:51
przez vip
Koffinka pisze::ok: za Wojtusia

Dziękujemy :1luvu: .
Każdy kciuk i każda myśl pozytywna bardzo sie Wojtkowi przyda.

Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

PostNapisane: Nie lut 02, 2014 13:03
przez Annaa
Za Wojtusia żeby wyzdrowiał :ok:

Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

PostNapisane: Nie lut 02, 2014 13:04
przez vip
Annaa pisze:Za Wojtusia żeby wyzdrowiał :ok:

:1luvu:

Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

PostNapisane: Nie lut 02, 2014 13:51
przez katarzyna1207
Rozmawiałam z lekarką ... szanse Wojtusia powolutku rosną ... trochę mniej się z niego leje i skubnął odrobinę jedzenia ...Ale jeszcze wszystko może się zdarzyć ... to podstępna choroba i po chwilowej poprawie może nastąpić to najgorsze ...
Wieczorem mam dostać od niej sms-a z aktualnym numerem konta i bardzo szacunkowymi (póki co) kosztami leczenia... Jeżeli nie dostanę dzisiaj, to jutro po pracy będę w gabinecie (z moim chorutkim Bubencjuszem, albo na wizycie, albo po kolejne zastrzyki), i wtedy wszystkiego się dowiem (konto i kwota) ...

edit: koszty leczenia na dzisiaj to 626 zł.

Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

PostNapisane: Nie lut 02, 2014 14:53
przez kicikicimiauhau
:ok: :ok: za Wojtusia.