Sąsiadka topiąca koty- co robić?
Witam. Mieszkam w małej wsi, położonej w okolicach Szczecinka.
Moja sąsiadka posiada kilkuletnią, trójkolorową, ładną kotkę, która niestety cały czas wiedzie życie na dworze. Kotka jest niesterylizowana, żyje wraz z swoim potomstwem, z którym to płodzi kolejne kociaki.
Właścicielka oczywiście nie mając co zrobić z maluszkami dokonywała "selekcji", wybierała najładniejszego, którego mogła oddać komuś ze znajomych a reszte po prostu topiła...
Zwróciłem się o pomoc do rodziców, pytając co z tym zrobić. Oni niestety odpowiedzieli mi tylko, że to nie moja kotka i mam się nią nie interesować.
Pomimo braku wsparcia ze strony rodziny postanowiłem zaopiekować się kolejnym miotem i nie dopuścić do mordowania maluszków. Udało się. Mimo zakazów rodziców, wielu kłótni o miejsce pobytu kociąt, całej czwórce znalazłem nowych właścicieli, z którymi do dnia dzisiejszego utrzymuję kontakt, kotki mają się świetnie.
W tym samym czasie zdecydowałem się na rozmowę z właścicielką kotki. Uzgodniliśmy, że kotka zostanie wysterylizowana. Niestety po kilku tygodniach trójkolorowa samiczka znowu była ciężarna. Nie wiem ile kociaków urodziła, właścicielka potajemnie postanowiła utopić maluszki zostawiając jednego, który był jej zdaniem najładniejszy...
Utopiła je mając świadomość, że im także znalazłbym dom. Poszedłem do niej i porozmawiałem. Jej tłumaczeniem była oczywiście ciężka sytuacja finansowa kiedy była mowa o sterylizacji. Próbowałem trochę postraszyć konsekwencjami mordowania maluszków. Sam nawet zaoferowałem się dowieźć kotkę do weterynarza (połączenie z mojej wsi do najbliższego miasta jest bardzo utrudnione) jedynym . Niby zrozumiała, oznajmiła, że za miesiąc da mi na sterylizację. Pozwoliła mi również znaleźć dom kocurkowi z ostatniego miotu. A ten znalazł się szybko. Maluszek z zimnego dworu przeniósł się do cieplutkiego i przyjaznego domku.
Przyszedł grudzień, a więc miesiąc w którym miałem otrzymać pieniądzę na zabieg. Oczywiście sam musiałem pójść upomnieć się o pieniądzę, których jednak nie dostałem. " W tym miesiącu są święta, w styczniu dostaniesz pieniądze na pewno", takie słowa padły z ust mojej sąsiadki. Uznałem, że mogę poczekać skoro kotka nie wyda i tak przez ten miesiąc potomstwa. W połowie grudnia usłyszałem jeszcze raz, że dostanę pieniądzę na sterylizację.
Obietnice jednak były wyssane z palca. Znów sam pofatygowałem się do jej domu już nie prosić a żadąć obiecanych pieniędzy na zabieg. Usłyszałem znowu to samo "ciężka sytuacja finansowa". Powiedziałem, że nie pozwolę na kolejne uśmiercanie zwierzątek. Ona natomiast kpiącym tonem rzekła, że nie mam nic do gadania i co ja tam mogę. Na odchodne oznajmiłem jej, że odpowiednie służby dowiedzą się o tym co robi. Kilka godzin później córka sąsiadki przyszła mówiąc mojej mamie, że nie życzy sobie abym ich nachodził (mieszkamy tóż za ścianą, w starym domku- bliżniaku). Najbardziej boję, że po moim ostrzeżeniu sąsiadka "pozbędzie" się kotki (wcześniej kilkukrotnie wspominała o tym, że chce ją wywieźć).
Chciałbym się zapytać gdzie szukać pomocy? Gdzie mogę zgłosić taką sprawę?
Moja sąsiadka posiada kilkuletnią, trójkolorową, ładną kotkę, która niestety cały czas wiedzie życie na dworze. Kotka jest niesterylizowana, żyje wraz z swoim potomstwem, z którym to płodzi kolejne kociaki.
Właścicielka oczywiście nie mając co zrobić z maluszkami dokonywała "selekcji", wybierała najładniejszego, którego mogła oddać komuś ze znajomych a reszte po prostu topiła...
Zwróciłem się o pomoc do rodziców, pytając co z tym zrobić. Oni niestety odpowiedzieli mi tylko, że to nie moja kotka i mam się nią nie interesować.
Pomimo braku wsparcia ze strony rodziny postanowiłem zaopiekować się kolejnym miotem i nie dopuścić do mordowania maluszków. Udało się. Mimo zakazów rodziców, wielu kłótni o miejsce pobytu kociąt, całej czwórce znalazłem nowych właścicieli, z którymi do dnia dzisiejszego utrzymuję kontakt, kotki mają się świetnie.
W tym samym czasie zdecydowałem się na rozmowę z właścicielką kotki. Uzgodniliśmy, że kotka zostanie wysterylizowana. Niestety po kilku tygodniach trójkolorowa samiczka znowu była ciężarna. Nie wiem ile kociaków urodziła, właścicielka potajemnie postanowiła utopić maluszki zostawiając jednego, który był jej zdaniem najładniejszy...
Utopiła je mając świadomość, że im także znalazłbym dom. Poszedłem do niej i porozmawiałem. Jej tłumaczeniem była oczywiście ciężka sytuacja finansowa kiedy była mowa o sterylizacji. Próbowałem trochę postraszyć konsekwencjami mordowania maluszków. Sam nawet zaoferowałem się dowieźć kotkę do weterynarza (połączenie z mojej wsi do najbliższego miasta jest bardzo utrudnione) jedynym . Niby zrozumiała, oznajmiła, że za miesiąc da mi na sterylizację. Pozwoliła mi również znaleźć dom kocurkowi z ostatniego miotu. A ten znalazł się szybko. Maluszek z zimnego dworu przeniósł się do cieplutkiego i przyjaznego domku.
Przyszedł grudzień, a więc miesiąc w którym miałem otrzymać pieniądzę na zabieg. Oczywiście sam musiałem pójść upomnieć się o pieniądzę, których jednak nie dostałem. " W tym miesiącu są święta, w styczniu dostaniesz pieniądze na pewno", takie słowa padły z ust mojej sąsiadki. Uznałem, że mogę poczekać skoro kotka nie wyda i tak przez ten miesiąc potomstwa. W połowie grudnia usłyszałem jeszcze raz, że dostanę pieniądzę na sterylizację.
Obietnice jednak były wyssane z palca. Znów sam pofatygowałem się do jej domu już nie prosić a żadąć obiecanych pieniędzy na zabieg. Usłyszałem znowu to samo "ciężka sytuacja finansowa". Powiedziałem, że nie pozwolę na kolejne uśmiercanie zwierzątek. Ona natomiast kpiącym tonem rzekła, że nie mam nic do gadania i co ja tam mogę. Na odchodne oznajmiłem jej, że odpowiednie służby dowiedzą się o tym co robi. Kilka godzin później córka sąsiadki przyszła mówiąc mojej mamie, że nie życzy sobie abym ich nachodził (mieszkamy tóż za ścianą, w starym domku- bliżniaku). Najbardziej boję, że po moim ostrzeżeniu sąsiadka "pozbędzie" się kotki (wcześniej kilkukrotnie wspominała o tym, że chce ją wywieźć).
Chciałbym się zapytać gdzie szukać pomocy? Gdzie mogę zgłosić taką sprawę?