Jak zwykle bardzo Gorąco Witam Osoby Wspierające wątek. Naszych Drogich Darczyńców , bez których POMOCY , nie dałabym sobie rady.
Witam Serdecznie Nowe Osoby zaglądające do wątku.
Jak i Wszystkie Dobre Duszki przychylne temu wątkowi.
Tutaj jest poprzednia część naszego wątku
viewtopic.php?f=1&t=148315
Trochę historii......
Opieką nad kotami zajęłam się ponad 10 lat temu. W domu zawsze był jakiś kociak. Jednak na późniejszą pomoc w dużym wymiarze, miały wpływ inne wydarzenia...
Mój Mąż zupełnie nieoczekiwanie znalazł się w szpitalu. Był to dla mnie cios. Kiedy zaczął powracać do zdrowia, spojrzałam na wiele spraw zupełnie inaczej.
Ta nadzieja dla nas, sprawiła że byłam tak wdzięczna Losowi, że chciałam się tym szczęściem podzielić.
Z kim się tym szczęściem będę dzielić, dowiedziałam się już wkrótce...
Nie wiem czy to Los tak chciał? Właśnie wtedy...jadąc co dzień do Męża do szpitala, zauważyłam...to tu, to tam KOTY.
Koty chude, zaniedbane, ze sterczącym futerkiem i wzdętymi brzuszkami. Mijały mnie przy piwnicach, w pobliżu oficyn, często przycupnięte czy szukające śmietnikowych resztek.
Były to zwykle pojedyncze koty, rzadziej grupy. Często natomiast kotki z chorymi, wygłodniałymi kociakami.
Wychodząc na autobus, zabierałam ze sobą jedzenie dla nich. Częstowałam po drodze.
Najpierw troszkę, potem coraz więcej.
Okazało się że głód doskwiera wielu..
Cieszyła mnie coraz bardziej ta radość w kocich oczach. To, że czekają i są takie wdzięczne.....
Wdzięczne za tak niewiele.
No i tak to się wszystko zaczęło...
Potem.....
Pod opiekę jako pierwszy wzięłam bardzo trudny teren.
Teren gdzie ta Pomoc była niezbędna i decydowała o "bycie" lub "niebycie" tych kotów. Stare oficyny zasiedlone przez "trudne społeczeństwo". Wokół bieda, nie przychylność dla ludzi i zwierząt.
W tym rejonie kotki wyglądały tragicznie.
Niedożywienie, brak opieki, ciągłe porody, sprawiły, że w ich oczach był tylko SMUTEK.
Smutek, strach i błaganie "POMÓŻ- DAJ NAM JEŚĆ"
Kocięta często konały w zaroślach, zimnych piwnicach czy przydomowych komórkach. Były też zabijane.....
Zajęłam się pomocą w tym miejscu, choć nie raz potem słono za to zapłaciłam.
Nie jedną noc przepłakałam, nie raz czy dwa mi ubliżano czy przeganiano. Nie raz straszono.
A nawet niestety pobito.
Nie raz się bałam tam iść. Nie raz brakowało mi już odwagi.
Czasem skradałam się po cichutku do nich po nocy bo wiedziałam, że
"ONE TAM CZEKAJĄ"
Robiłam to dla nich, za ich radość, nadzieję w oczach i wdzięczność.
Chciałam pomóc, bo wiedziałam że inaczej one zginą. Że nic się w ich życiu nie zmieni,
że nikomu na nich nie zależy, a wręcz odwrotnie. Są narażone na ludzka agresję
bo wchodzą ludziom na oczy, prosząc o jedzenie.
A potem......potem to już samo poszło....dalej.
Nie chodziłam i nie odkrywałam sama kolejnych kociaków. To było zwykle tak,
że z czasem one same do mnie trafiały. Docierały do grup w nadziei...
Teraz....
Obecnie mam pod opieką bardzo liczne stado. Składające się w większości z grup kocich, rozprzestrzenionych na dość dużym obszarze. Część zamieszkuje tereny miasta, część tereny zielone, część działki.
Samo obejście i objechanie wszystkich tras gdzie czekają na mnie kociaki, zajmuje mi kilka godzin dziennie.
Nie mówiąc już, o przygotowaniu im posiłku, zaopatrzeniu się codziennie w niezbędne produkty.
Dzięki gotowanym posiłkom głównie ciepłym posiłkom w zimne dni, stado cieszy się dobra formą i zdrowiem.
Zachorowalność w jesienno- zimowe chłody jest stosunkowo bardzo niska i tłumiona lekami w zarodku
dla dobra pozostałej reszty. Nasze koty cieszą się również dość długą żywotnością
jak na warunki życia kotów wolno żyjących. Nasi Weterani cieszą się już dobrym zdrowiem,
apetytem i formą bardzo długi czas.
Kotki są sukcesywnie sterylizowane od wielu lat. Każda dochodząca kotka, szybko jest przeznaczana do sterylizacji.
Tylko w tym roku udało nam się wykonać ponad 30 zabiegów. Przez cały czas mojej opieki nad kotami takich zabiegów zostało zrobionych ponad 150. Pomagałam sterylizować koty wolno żyjące spoza mojego terenu działania.
Zabiegi odrobaczania czy odpchlenia są przeprowadzane przynajmniej raz w roku.
Obecnie mamy tendencję zniżkowa w stadzie. Tylko w tym roku kilkanaście kociaków nam odeszło. Część z przyczyn naturalnych. Część w wyniku nie szczęśliwych wypadków.
Sama staram się dbać, o stado najlepiej jak potrafię. Na ile czasu, zdrowia i środków wystarcza.
Kotki oprócz gotowanych posiłków dostają suchą karmę i puszki. W pogodę czy nie pogodę, w zdrowiu czy w chorobie - codziennie docieram do wszystkich które na mnie czekają, pokonując co dzień masę kilometrów pieszo bądź rowerem.
Docieram do nich , bo wiem ŻE ONE TAM CZEKAJĄ.......
Karmię, sterylizuję, leczę jeśli jest taka potrzeba. Robię kociakom zimowe budki,
aby się mogły schronić przed deszczem i chłodem.
Dzięki Wsparciu Szczecińskiego TOZu sterylizacje odbywają się bezpłatnie, w ramach programu przeciwdziałania bezdomności. Kociaki posiadają kilka ciepłych budek zimowych przekazanych nam przez Szczeciński TOZ.
I jeszcze trochę historii......
Od dawna moje możliwości finansowe przekraczały wydatki.
Domowego budżetu nie uratowało nawet to, że Mąż pracuje - wyjeżdża i całkiem nieźle zarabia.
Popadliśmy oboje w bardzo poważne kłopoty finansowe. Wielokrotnie zwracałam się, o Pomoc.
Karmę czy środki na jej zakup do różnych Instytucji. Jedyną pomocą jaką otrzymałam było zorganizowanie zbiórek żywnościowych w dwóch szkołach.
A to niestety kropla w morzu kocich potrzeb.
Wtedy właśnie a było to niecałe dwa lata temu moja sytuacje poznała Osoba z tego Forum i postarała się,
o Wsparcie dla nas. To ta Osoba dała nam nadzieję......
Od ponad roku jestem już z Wami na Forum. Od pewnego czasu sama prowadzę swoje wątki. Cieszę się,
że tu jestem i mogłam Was poznać.
DZIĘKUJĘ WAM ŻE JESTEŚCIE Z NAMI
Na swoim koncie mamy już kilka sukcesów.
Adopcje Wirtualne tu na wątku.
Wygrana w głosowaniu w Krakvecie w czerwcu 2008r.
Artykuły w "KOCIE" w czerwcu i wrześniu 2008r
Wygrana w głosowaniu w Krakvecie w lutym 2012r.
Nasz Banerek od Amyszki
- Kod: Zaznacz cały
[url=http://tiny.pl/q5hpl][img]http://i.imgur.com/Dx1hqlb.gif[/img][/url]