Po kolejnej wizycie u weta z Tygrysem stwierdzam że ma nieprzewidywalnego kota! Dziś był grzeczny jak nigdy. Najpierw wyszedł z transportera i poszedł sam się z panią doktor przywitać. Wpakował się jej na krzesło za plecami a potem na kolana. Potem pospacerował po blatach. Następnie grzecznie wytrzymał badanie, wysiedział kroplówkę i 3 zastrzyki a wyrwał jak strzała dopiero przy witaminach.
Dziś odstawiamy już parafinę i jeszcze kontrola we wtorek. Jak dobrze pójdzie to mamy z głowy, ale jak sobie pomyślę ile mi strachu napędził przez ten tydzień...
Agata dostaje pasę codziennie. Coś się dzieje ale pewnie kłak bo jakichś specjalnych objawów nie ma. Rano przychodziła się miziać jak to ona. Właśnie pogoniła Tygrysa. Malucha próbowała zatłuc łapą ale trudno jej trafić.
Jak posprzątam chatę to nakręcę im filmiki jak się bawią. Niezła polewka z nimi.
Agata w laserek celuje jak z kałacha. Maluch gania Czarną a ta mimo że o wiele starsza to ma więcej energii do zabawy niż małolat. Nawet nie wiecie co ona tu wyprawiała wczoraj za laserkiem i piórkiem. Czarną rozpiera energia. Śmigała z prędkością ponaddźwiękową.
Z Malucha robi się typowy kocur. Tylko dotknąć a ten już wywija brzucha do góry i wpada w błogostan. To kot typowo podkołderkowy. Wołany na łóżko nie wskoczy a tylko podnieś kołdre... Łazi, gada i mruczy.