Fionka pozdrawia kolegę

. Mnie nauczyła odsikiwać ją wetka - wzięła moją rękę i przystawiła w odpowiednie miejsce i zaczęła cisnąć. Na początku było trudno, ale z czasem stało się łatwe i nieskomplikowane. Odsikuję Fionkę zawsze w łazience, w pionie. Ona przysiada na tylnych łapkach przednimi trzymając się mojej nogi (a w zasadzie spodni lub koca, którymi je osłaniam), chwilę masuję ogólnie brzuszek a potem przy wtórze "psi, psi" czy "siku siku" odsikuję. Jak dochodzimy do końca, a ja mimo to (na wszelki wypadek) cisnę dalej, to kicia pyszczy, że mam dać jej spokój. Przed wieczornym sikaniem staram się rozgrzać jej brzuszek gorącym ręcznikiem (prasuje się suchy ręcznik gorącym żelazkiem) - jak ma okres kiedy ciężej ją odsikać, staram się to robić przed każdą sesją w łazience. Poza tym gdy tylko jest okazja, staram się wygłaskać brzuszek (na szczęście mała to lubi) no i zawsze pamiętam, żeby nie denerwować się przed ani w trakcie sikania i by nacisk był stały i równomierny.
Co do ogona - Fionce ogonek trzeba było amputować, bo spora jego część była martwa. Ma teraz krótszy, taki jak boksery, dzięki czemu odsikiwanie, odkupkowywanie i wbicie w pampersa (jak ma rozwolnienie lub gdy gdzieś jedziemy) jest prostsze. Nie wpłynęło to na funkcje wydalnicze, choć nie jest skrócony do miejsca złamania, bo wtedy na pewno nigdy nie miałaby szansy samodzielnie się załatwiać.