Nie rozumiem zachowania kota. Dokocenie

Witam serdecznie,
Przepraszam, że zakładam nowy wątek, ale odczytałam już wszystko co mogłam odnośnie dokocenia i nie do końca uzyskałam wszystkie informacje, poza tym nie chcę komuś wcinać się w wątek ze swoim pytaniem.
Mianowicie: chodzi o relacje małego 5 miesięcznego kotka z 3 letnim kocurkiem. Zachowania tego starszego kompletnie nie rozumiem, zmienia się jak wiatr zawieje, dlatego nie potrafię obiektywnie określić czy dokocenie mija sprawnie, czy powinnam się bardziej niepokoić.
5 tygodni temu wprowadziliśmy do domu małego dymka (miał wtedy 4 miesiące). Nasz 3 letni kastrowany kocurek zawsze był bardzo przyjaźnie nastawiony do ludzi i zwierząt, co nawet widzieliśmy jak reagował na szczeniaka rodziców - przytulał się, miauczał, przewracał do góry brzuszkiem. Początki z nowym kotkiem były bardzo optymistyczne, koty się zapoznały szybciutko, nawet po kilku dniach już spały koło siebie. Zaznaczę, że maluch jest jeszcze przed kastracją, jesteśmy umówieni na początku października, w przyszłym tygodniu. Dzisiaj po ponad miesiącu mam mieszane uczucia co do zachowania starszego kotka. Wygląda to tak:
Koty razem jedzą, razem siedzą na parapecie obserwują co za oknem, liżą sobie futerka,szaleją w szeleszczącej tubie, czasem kładą się wtulone na kanapie a pomimo to starszy kocurek dostaje codziennie ataku złości. Nie jest agresywny, po prostu bardzo się denerwuje zarówno na maluszka jak i na nas. Wydaje się z siebie dziwne dźwięki ostrzegawcze, prycha, czasem pacnie łapką (bez pazurów) małego po głowie albo symuluje, że go gryzie, bo robi to w powietrzu, jakby nie chciał go ugryźć na prawdę. Wtedy ucieka, nam nie da się nawet pogłaskać, tylko burczy. Mija jakaś godzina i koty jakby nigdy nic bawią się w koci łapci na dywanie. Potem mija kolejna godzina i rezydent się złości i tak w kółko. Maluszek go co prawda zaczepia, chce się bawić i czasem dostaje przysłowiowo "po łbie". Na przykład wczoraj więcej było złości, a dzisiaj z kolei jest odwrotnie.
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony żal mi małego, bo codziennie jest odtrącany i przyjmowany na zmianę a po drugie martwię się o dużego kota, bo taka codzienna złość (której wcześniej nie było) na pewno dobrze na zdrowiu się nie odbije. Dodam jeszcze, że nowy kociak absolutnie nie boi się dużego, nie ucieka a wręcz go zaczepia, skacze na niego, próbuje inicjować zabawę. Moje pytania:
Co mogę jeszcze zrobić dla kotów? Może kupić feromony, inicjować jakieś zabawy z przysmakami? Zrobię dla nich wszystko !!!
Będę wdzięczna za każdą sugestię i ocenę sytuacji.
Ps. Koty właśnie teraz śpią wtulone w siebie niczym ying yang, a jeszcze jak zaczynałam pisać to słyszałam prychnięcia... Nie rozumiem tego...
Przepraszam, że zakładam nowy wątek, ale odczytałam już wszystko co mogłam odnośnie dokocenia i nie do końca uzyskałam wszystkie informacje, poza tym nie chcę komuś wcinać się w wątek ze swoim pytaniem.
Mianowicie: chodzi o relacje małego 5 miesięcznego kotka z 3 letnim kocurkiem. Zachowania tego starszego kompletnie nie rozumiem, zmienia się jak wiatr zawieje, dlatego nie potrafię obiektywnie określić czy dokocenie mija sprawnie, czy powinnam się bardziej niepokoić.
5 tygodni temu wprowadziliśmy do domu małego dymka (miał wtedy 4 miesiące). Nasz 3 letni kastrowany kocurek zawsze był bardzo przyjaźnie nastawiony do ludzi i zwierząt, co nawet widzieliśmy jak reagował na szczeniaka rodziców - przytulał się, miauczał, przewracał do góry brzuszkiem. Początki z nowym kotkiem były bardzo optymistyczne, koty się zapoznały szybciutko, nawet po kilku dniach już spały koło siebie. Zaznaczę, że maluch jest jeszcze przed kastracją, jesteśmy umówieni na początku października, w przyszłym tygodniu. Dzisiaj po ponad miesiącu mam mieszane uczucia co do zachowania starszego kotka. Wygląda to tak:
Koty razem jedzą, razem siedzą na parapecie obserwują co za oknem, liżą sobie futerka,szaleją w szeleszczącej tubie, czasem kładą się wtulone na kanapie a pomimo to starszy kocurek dostaje codziennie ataku złości. Nie jest agresywny, po prostu bardzo się denerwuje zarówno na maluszka jak i na nas. Wydaje się z siebie dziwne dźwięki ostrzegawcze, prycha, czasem pacnie łapką (bez pazurów) małego po głowie albo symuluje, że go gryzie, bo robi to w powietrzu, jakby nie chciał go ugryźć na prawdę. Wtedy ucieka, nam nie da się nawet pogłaskać, tylko burczy. Mija jakaś godzina i koty jakby nigdy nic bawią się w koci łapci na dywanie. Potem mija kolejna godzina i rezydent się złości i tak w kółko. Maluszek go co prawda zaczepia, chce się bawić i czasem dostaje przysłowiowo "po łbie". Na przykład wczoraj więcej było złości, a dzisiaj z kolei jest odwrotnie.
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony żal mi małego, bo codziennie jest odtrącany i przyjmowany na zmianę a po drugie martwię się o dużego kota, bo taka codzienna złość (której wcześniej nie było) na pewno dobrze na zdrowiu się nie odbije. Dodam jeszcze, że nowy kociak absolutnie nie boi się dużego, nie ucieka a wręcz go zaczepia, skacze na niego, próbuje inicjować zabawę. Moje pytania:
Co mogę jeszcze zrobić dla kotów? Może kupić feromony, inicjować jakieś zabawy z przysmakami? Zrobię dla nich wszystko !!!

Będę wdzięczna za każdą sugestię i ocenę sytuacji.
Ps. Koty właśnie teraz śpią wtulone w siebie niczym ying yang, a jeszcze jak zaczynałam pisać to słyszałam prychnięcia... Nie rozumiem tego...