Nie ZBIERACZOM, czyli czym jest zbieractwo?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie wrz 22, 2013 18:07 Re: Nie ZBIERACZOM, czyli czym jest zbieractwo?

Erin pisze:Zszokowałaś mnie trochę, Kociamo :|
Opieka nad dodatnim kotem nie musi oznaczać narażania innych, jest jeszcze możliwość izolacji.
A dom nie raz się znajdował, także przez forum.

Jak dla mnie, trochę za trzeźwe podejście.

Ale jest też kwestia tego, czy ktoś ma możliwość izolacji takiego kota w sposób, który nie byłby dla niego odpowiednikiem trzymania w klatce... :( A DT/DS, które są skłonne przyjąć kota z FIV/FeLV wcale nie są takie łatwe do znalezienia. To jest straszne i okrutne, ale generalnie życie nie jest zbyt fajne. I czasami daje nam wybór tylko między "złem" i "mniejszym złem", a nie między dobrem i złem.

Tak się zastanawiam... Być może ta dyskusja byłaby mniej kontrowersyjna, jakby udało się w sposób jasny wypunktować te rzeczy, które różnią zbieracza od przekoconego, ale "normalnego" DT. Bo przecież pamiętać musimy chyba o jednej ważnej sprawie: takie forum jak Miau to jest kuszące miejsce dla zbieracza. :| I tak jak niestety czasami zdarza się, że pedofil zatrudnia się jako nauczyciel itp. z bardzo niskich pobudek, tak może się zdarzyć, że ktoś, kto jest zbieraczem, na Miau będzie udawał normalne DT. Albo, co gorsza, zacznie jako normalny DT, a skończy jako zbieracz.

Co więcej, forum jest świetne jeśli chodzi o wsparcie psychiczne dla osób, które próbują pomagać kotom - i to jest rzecz wspaniała, ale niestety ma też ciemną stronę. Osoba, która bez opamiętania będzie brała kolejne koty, raczej spotka się tu z pochwałami (bo pomaga kolejnemu zwierzęciu) i zachętą, a nie z podejrzeniem, że popada w zbieractwo. Dla większości DT to nie jest w żaden sposób szkodliwe... ale zawsze trafi się jedna albo dwie czarne owce ze słabszym kontaktem z rzeczywistością. Smutno by było, jakby się kiedyś okazało, że Miau wyhodowało sobie taki problem ze zbieraczami, jaki Dogomania sobie zafundowała z płatnymi DT.

Tylko jak odróżnić zbieracza od zwykłego, ale przekoconego DT?
- Tym że nie wydaje zwierząt do adopcji? Ale przecież może mieć rozsądne powody - brak chętnych, mało adopcyjne zwierzęta (np. przewlekłe chore), nadmiernie adopcyjne zwierzęta (po "persy" podobno zwykle zgłaszają się kompletnie nieodpowiedni ludzie).
- Tym że ma zwierząt więcej niż kilka? Ale może ma czas i miejsce, aby zapewnić im opiekę.
- Tym, że nie ma pieniędzy na zaspokojenie wszystkich potrzeb zwierząt? Ale skoro ma stałe wsparcie ze strony forum, fundacji etc, to może nie musi sam mieć odpowiednio wysokich dochodów?
- Tym, że dla zbieracza kot to egzemplarz kolekcji, a dla DT ktoś, komu się pomaga? Ale jaki zbieracz przyzna się na Miau do tego, że nie ratuje kota dla niego samego, tylko dla rauszu, jaki daje dołączenie kolejnego obiektu do kolekcji?
- Tym, że zbieracz nie daje odpowiednich warunków kotom - jeśli chodzi o miejsce, czas, leczenie, karmę? Ale to też jest sprawa względna, był tu DT, o którym masa osób mówiła, że koty mają u niej świetnie, a w pewnym momencie miała ich podobno koło 60 na 50 m.kw.

myamya

Avatar użytkownika
 
Posty: 3085
Od: Czw cze 23, 2011 12:16
Lokalizacja: Wild West

Post » Nie wrz 22, 2013 18:08 Re: Nie ZBIERACZOM, czyli czym jest zbieractwo?

jaaana pisze:Dodatni oswojony kot, to kot, który ma szanse na dom i może żyć.

Ale dodatni nieoswojony dzikus, trudno obsługiwalny, niestety, nie ma perspektyw. Chyba, że będzie mieszkał w izolatce, wolierze, w gigantycznym stresie przez resztę życia. Czegoś takiego chyba bym kotu nie zafundowała.

I tu się zgodzę.
Chociaż przy dzikusie to każda przewlekła, ciężka choroba jest dużym problemem.


myamya pisze:Ale jest też kwestia tego, czy ktoś ma możliwość izolacji takiego kota w sposób, który nie byłby dla niego odpowiednikiem trzymania w klatce... :( A DT/DS, które są skłonne przyjąć kota z FIV/FeLV wcale nie są takie łatwe do znalezienia. To jest straszne i okrutne, ale generalnie życie nie jest zbyt fajne. I czasami daje nam wybór tylko między "złem" i "mniejszym złem", a nie między dobrem i złem.

Owszem, racja. Ale pod warunkiem, że takie dylematy będą czasami i nie staną się normą.
W takim przypadku jak najbardziej się pod tym podpiszę.
_______________________________________________________
Jakie nudne byłoby życie gdyby nie ten rząd.
Nie, za PO nie było lepiej. Ludzie tyrali za 1.200 brutto. Afera goniła aferę :?

Podziwiam, jak szeregowy poseł ogrywa opozycję Obrazek
STOP HEJT! Nikt nie jest anonimowy w sieci.

Erin

Avatar użytkownika
 
Posty: 64069
Od: Pt cze 22, 2007 8:43

Post » Nie wrz 22, 2013 18:59 Re: Nie ZBIERACZOM, czyli czym jest zbieractwo?

Spróbuję wrócić do tematu właściwego, czyli „zbieractwa”. Otóż różne są jego odcienie, nie ma natomiast właściwego określenia na osoby inne niż kolekcjoner obarczony syndromem Diogenesa. Co niekiedy utrudnia rozmowę.
Zbieracz/kolekcjoner, zdefiniowany w ten sposób viewtopic.php?p=10119533#p10119533 to odrębna kwestia. Jak się zastanowię, to spotkałam w życiu, widziałam kilkanaście osób tego typu. Szczęśliwie wcale nie zbierały zwierząt. Zbierały ogólnie mówiąc śmieci. Generowały smród, brud, robactwo itp., itd. Bardzo to było uciążliwe dla otoczenia. Po lekturze różnych wątków na miau, po rozmowach z ludźmi oraz obserwacjach z lecznicy, stwierdziłam, że znam niestety również kolekcjonerkę kotów. Klasyczną, taką jak w linku. Osoba ta jest stanowczo „kocią Nemezis”, nie kocią Matką Boską, choć zapewne ona uważa inaczej. Jest to niewątpliwie osoba zaburzona pod każdym względem (bo np. kto normalny życzy sobie zrobienia pamiątkowego zdjęcia z kilkudniowym trupem kota?). Nie, nie jest forumowiczką, chociaż przewinęła się ta postać w kilku wątkach. Ale ok, ona jest zaburzona, ona jest chora, trzeba jej współczuć i ją leczyć. Jest to niewątpliwie dramat człowiek, który utracił kontakt z rzeczywistością. Ale wokół tej konkretnej osoby działa ŁTOZ (przynajmniej jeszcze 2 – 3 lata temu tak było, nie wiem jak jest obecnie), i ta organizacja, powołana do opieki nad zwierzętami, wciska pani J. kolejne koty. Upycha je tam po prostu pod pretekstem znalezienia im DT. Zarządza zbiórki i wspiera. Proceder trwa od wielu lat. Dający tej pani koty naprawdę nie widzą co tam się dzieje? Nie wierzę. I to jest pewien schemat, wbrew pozorom dość częsty w takich przypadkach. I moim zdaniem, w tym przypadku to ŁTOZ jest winien gehennie tych zwierząt, nie chora i zagubiona kobieta. Jedyną formą pomocy powinno być w takim przypadku odebranie jej wszystkich zwierząt, a nie umożliwianie zbrodniczej (tak, tak) działalności. Mam nadzieję, że rozpoznajecie ten schemat? Bo i na miau jest on obecny, jakkolwiek może nie w tak drastycznym wymiarze.
Pseudo zbieracz, w przeciwieństwie do opisanego wyżej klasycznego zbieracza, to już inna kwestia. Ale efekty są podobne. Dlatego hasła „zbieraczka” używa się ogólnie (przynajmniej ja używam) w stosunku do osób, które zgromadziły ogromną ilość kotów i którym nie są w stanie zapewnić właściwej opieki. Osoby takie czują się oczywiście głęboko urażone takim określeniem, ale ja nie znam innego. A nie będę nazywać domowych schronisk mianem DT, bo to obraza dla DT działających z głową, z sensem, z refleksją. Wśród tych pseudo zbieraczy (w odniesieniu do definicji syndromu Diogenesa), jest też kilka rodzajów. I tak na szybko opisałam kilka:

1. Terapia. Człowiek, który uważa, że opieka nad zwierzętami będzie terapią dla niego samego. Sporo jest takich osób, tu na forum również. Najbardziej ekstremalnym przykładem jest osoba, która z forum zniknęła. Ale obserwuje je dokładnie, żeby brać kolejne koty. Szuka ogłoszeń tych kotów w sieci, zgłasza się jako DS, podaje fałszywe dane, kłamie na temat ilości posiadanych zwierząt. Niestety zdarza się, że nie wszyscy kojarzą dzwoniącą osobę z dawną forumowiczką – zresztą nie przyznaje się do uczestnictwa w forum, dostaje więc kolejne koty, które umierają bo nie ma pieniędzy na ich leczenie, ani warunków na zapewnienie im godnego życia. To ma być ratowanie kotów? To nie jest DT, to jest DS., to jest kocia i psia umieralnia. Był swego czasu jeszcze inny przypadek, osoby cierpiącej na schizofrenię, która również uznała, że opieka nad zwierzętami będzie najlepszą terapią. Nie wszystkie przypadki „terapeutyczne” są tak oczywiste, ale też warto się rozejrzeć po DT i zastanowić nad motywacją „pomocy”.

2. Sukces. Czasem jest tak, że brak sukcesów w realnym życiu człowiek przenosi/usiłuje przenieść na życie wirtualne. Jeśli akurat usadowił się na miau w poszukiwaniu sensu, życia, realizacji i ogólnie mówiąc sukcesu, również towarzyskiego, to znalazł właściwe miejsce. Wystarczy zebrać pewna ilość kotów, wzruszająco opisać i już. Tak. Po raz pierwszy w życiu staje się autorytetem, po raz pierwszy w życiu jest chwalony i doceniany. Te setki ikonek, te pochwały, ten podziw. Pozorny, bo wirtualny, ale jednak sukces życiowy. Potężna motywacja dla podbudowania samopoczucia.

3. Zagubienie. Wiara w to, że kolejny tymczas nie sprawi różnicy skoro mamy 10 to i 11 wykarmimy, itd. I tak spirala się nakręca, trudno ja przerwać. No bo przecież „wszedł mi pod nogi”. No ciekawe doprawdy jak osobie z Gdańska mógł wejść pod nogi kot z Krakowa? Ja rozumiem jednostkowe przypadki, ale notoryczne zbieranie kotów po całej Polsce? A to w okolicy nie ma?

4. Sposób na życie. O ile nie popieram postaw wymienionych wyżej, ale jestem w stanie zrozumieć, to ten typ wydaje mi się szczególnie ohydny. A nie oszukujmy się istnieje, istnieją osoby, które z kotów czerpią środki na życie. I to nie jest ok., w jakimś sensie jest to po prostu oszustwo.

Wszystkie przypadki w typie opisanych wyżej powinny byc przedmiotem zainteresowania TOZ. Wszystkie te opisane wyżej przypadki i motywacje, zbiorczo można określić jako „zbieractwo”. Choć z klasycznym syndromem Diogenesa nie mają nic wspólnego. I cóż z tego, że nie mają? Na sytuację kotów w tych różnych domowych schroniskach przekładają się dokładnie tak samo. Gdybym miała koty od wczoraj, może bym uwierzyła, że 30, 60 albo 100 (tak, tak w kawalerce) zgromadzonych w jednym miejscu to koty szczęśliwe, zadbane, o zaspokojonych wszelkich kocich potrzebach. Ale z kotami mam kontakt odkąd żyję, więc nie wierzę w takie rzeczy. Nie i już. Gdybym była karmicielką od wczoraj, może uwierzyłabym, że 1 karmiciel może ogarnąć stado 200 kotów. Ale „samodzielną” karmicielka jestem od 20 lat, więc w takie bajki też nie wierzę. Gdybym nie miała w jednym czasie 3 bardzo chorych kotów, może uwierzyłabym, że kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt chorych kotów może obsłużyć właściwie jedna osoba. Nie, nie może.
Nie wierzę też, że człowiek (nawet karmiciel) codziennie potyka się na swojej drodze o chore czy okaleczone koty. Bo i to nie jest prawdą. Owszem, fundacja, która ma zasięg działania w mikroskali globalny, tak, w to jestem w stanie uwierzyć. Ale karmiciel działający w określonej okolicy? Zakładając, że nie ma syndromu Diogenesa i nie obejmuje „opieką” populacji 200 kotów w odległych od siebie miejscach?

Najczęściej jest niestety tak, że to głównie osoby samotne, kiepsko sytuowane maja największą ilość kotów, których z przyczyn oczywistych nie są w stanie „ogarnąć”. Wszystkie te osoby czegoś twierdzą, że ich koty są doskonale zaopiekowane. Nie wierzę. Bo wiem ile kosztuje porządna opieka weterynaryjna (nawet z litościwymi upustami weta). Wiem ile kosztuje żwirek. Wiem ile kosztuje kocie żarcie. A nawet zakładając, że ktoś ma warunki lokalowe i pieniądze, to gdy kotów jest zbyt dużo, tez nie jest w stanie nad tym wszystkim zapanować – co było wyraźnie widoczne w jednym słynnym i bardzo kontrowersyjnym miauowym wątku.

Najgorsze zaś są, w moim przekonaniu, bezrefleksyjne pochwały i wsparcie. Bo wsparcie rzecz cenna i potrzebna, jednak pod warunkiem, że ma na celu coś więcej niż rozrost kociego stada i podtrzymywanie kociego nieszczęścia. I to mnie najbardziej denerwuje na forum. To bezrefleksyjne poparcie dla postaw jak wyżej opisane. Takie wsparcie jedynie utwierdza osobę w jakimś sensie zaburzoną, że dobrze czyni, że może się rozwijać bo przecież jest swoistym bohaterem. Do niczego dobrego to niestety nie prowadzi, co więcej uważam, że jest to po prostu niemoralne.


Autocytat najwyższą formą cytatu :)  Już na 2 stronie tego wątku napisałam
casica pisze:Bardzo ciekawią mnie konkluzje z tej merytorycznej dyskusji, poczekam :wink:

No cóż, konkluzji nie będzie, to już widać od wielu stron. Nie jest tu (na miau) w ogóle możliwa dyskusja na jakimś poziomie ogólności na pewne tematy. Nie rozumiem czemu (figura retoryczna), ale to pewna prawidłowość. Bo wszak temat dotyczyć miał zbieractwa, nie DT, a oto pojawiają się natychmiast kombatanckie DT (wraz z drużyną A) i uznają za stosowne albo wyrażać pretensje, albo się tłumaczyć, albo się obrażać. Czemu? Jednak syndrom nożyc odzywających się po uderzeniu w stół? Bo skoro nie reprezentują „zbieraczy”, skoro się za „zbieraczy” nie uważają, to skąd ta potrzeba tłumaczenia się? Czyżby gdzieś w głębi jestestwa czaiło się potworne podejrzenie, że jednak nie wszystko jest ok?
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie wrz 22, 2013 19:07 Re: Nie ZBIERACZOM, czyli czym jest zbieractwo?

casica pisze:Spróbuję wrócić do tematu właściwego, czyli „zbieractwa”. Otóż różne są jego odcienie, nie ma natomiast właściwego określenia na osoby inne niż kolekcjoner obarczony syndromem Diogenesa. Co niekiedy utrudnia rozmowę.
Zbieracz/kolekcjoner, zdefiniowany w ten sposób viewtopic.php?p=10119533#p10119533 to odrębna kwestia. Jak się zastanowię, to spotkałam w życiu, widziałam kilkanaście osób tego typu. Szczęśliwie wcale nie zbierały zwierząt. Zbierały ogólnie mówiąc śmieci. Generowały smród, brud, robactwo itp., itd. Bardzo to było uciążliwe dla otoczenia. Po lekturze różnych wątków na miau, po rozmowach z ludźmi oraz obserwacjach z lecznicy, stwierdziłam, że znam niestety również kolekcjonerkę kotów. Klasyczną, taką jak w linku. Osoba ta jest stanowczo „kocią Nemezis”, nie kocią Matką Boską, choć zapewne ona uważa inaczej. Jest to niewątpliwie osoba zaburzona pod każdym względem (bo np. kto normalny życzy sobie zrobienia pamiątkowego zdjęcia z kilkudniowym trupem kota?). Nie, nie jest forumowiczką, chociaż przewinęła się ta postać w kilku wątkach. Ale ok, ona jest zaburzona, ona jest chora, trzeba jej współczuć i ją leczyć. Jest to niewątpliwie dramat człowiek, który utracił kontakt z rzeczywistością. Ale wokół tej konkretnej osoby działa ŁTOZ (przynajmniej jeszcze 2 – 3 lata temu tak było, nie wiem jak jest obecnie), i ta organizacja, powołana do opieki nad zwierzętami, wciska pani J. kolejne koty. Upycha je tam po prostu pod pretekstem znalezienia im DT. Zarządza zbiórki i wspiera. Proceder trwa od wielu lat. Dający tej pani koty naprawdę nie widzą co tam się dzieje? Nie wierzę. I to jest pewien schemat, wbrew pozorom dość częsty w takich przypadkach. I moim zdaniem, w tym przypadku to ŁTOZ jest winien gehennie tych zwierząt, nie chora i zagubiona kobieta. Jedyną formą pomocy powinno być w takim przypadku odebranie jej wszystkich zwierząt, a nie umożliwianie zbrodniczej (tak, tak) działalności. Mam nadzieję, że rozpoznajecie ten schemat? Bo i na miau jest on obecny, jakkolwiek może nie w tak drastycznym wymiarze.
Pseudo zbieracz, w przeciwieństwie do opisanego wyżej klasycznego zbieracza, to już inna kwestia. Ale efekty są podobne. Dlatego hasła „zbieraczka” używa się ogólnie (przynajmniej ja używam) w stosunku do osób, które zgromadziły ogromną ilość kotów i którym nie są w stanie zapewnić właściwej opieki. Osoby takie czują się oczywiście głęboko urażone takim określeniem, ale ja nie znam innego. A nie będę nazywać domowych schronisk mianem DT, bo to obraza dla DT działających z głową, z sensem, z refleksją. Wśród tych pseudo zbieraczy (w odniesieniu do definicji syndromu Diogenesa), jest też kilka rodzajów. I tak na szybko opisałam kilka:

1. Terapia. Człowiek, który uważa, że opieka nad zwierzętami będzie terapią dla niego samego. Sporo jest takich osób, tu na forum również. Najbardziej ekstremalnym przykładem jest osoba, która z forum zniknęła. Ale obserwuje je dokładnie, żeby brać kolejne koty. Szuka ogłoszeń tych kotów w sieci, zgłasza się jako DS, podaje fałszywe dane, kłamie na temat ilości posiadanych zwierząt. Niestety zdarza się, że nie wszyscy kojarzą dzwoniącą osobę z dawną forumowiczką – zresztą nie przyznaje się do uczestnictwa w forum, dostaje więc kolejne koty, które umierają bo nie ma pieniędzy na ich leczenie, ani warunków na zapewnienie im godnego życia. To ma być ratowanie kotów? To nie jest DT, to jest DS., to jest kocia i psia umieralnia. Był swego czasu jeszcze inny przypadek, osoby cierpiącej na schizofrenię, która również uznała, że opieka nad zwierzętami będzie najlepszą terapią. Nie wszystkie przypadki „terapeutyczne” są tak oczywiste, ale też warto się rozejrzeć po DT i zastanowić nad motywacją „pomocy”.

2. Sukces. Czasem jest tak, że brak sukcesów w realnym życiu człowiek przenosi/usiłuje przenieść na życie wirtualne. Jeśli akurat usadowił się na miau w poszukiwaniu sensu, życia, realizacji i ogólnie mówiąc sukcesu, również towarzyskiego, to znalazł właściwe miejsce. Wystarczy zebrać pewna ilość kotów, wzruszająco opisać i już. Tak. Po raz pierwszy w życiu staje się autorytetem, po raz pierwszy w życiu jest chwalony i doceniany. Te setki ikonek, te pochwały, ten podziw. Pozorny, bo wirtualny, ale jednak sukces życiowy. Potężna motywacja dla podbudowania samopoczucia.

3. Zagubienie. Wiara w to, że kolejny tymczas nie sprawi różnicy skoro mamy 10 to i 11 wykarmimy, itd. I tak spirala się nakręca, trudno ja przerwać. No bo przecież „wszedł mi pod nogi”. No ciekawe doprawdy jak osobie z Gdańska mógł wejść pod nogi kot z Krakowa? Ja rozumiem jednostkowe przypadki, ale notoryczne zbieranie kotów po całej Polsce? A to w okolicy nie ma?

4. Sposób na życie. O ile nie popieram postaw wymienionych wyżej, ale jestem w stanie zrozumieć, to ten typ wydaje mi się szczególnie ohydny. A nie oszukujmy się istnieje, istnieją osoby, które z kotów czerpią środki na życie. I to nie jest ok., w jakimś sensie jest to po prostu oszustwo.

Wszystkie przypadki w typie opisanych wyżej powinny byc przedmiotem zainteresowania TOZ. Wszystkie te opisane wyżej przypadki i motywacje, zbiorczo można określić jako „zbieractwo”. Choć z klasycznym syndromem Diogenesa nie mają nic wspólnego. I cóż z tego, że nie mają? Na sytuację kotów w tych różnych domowych schroniskach przekładają się dokładnie tak samo. Gdybym miała koty od wczoraj, może bym uwierzyła, że 30, 60 albo 100 (tak, tak w kawalerce) zgromadzonych w jednym miejscu to koty szczęśliwe, zadbane, o zaspokojonych wszelkich kocich potrzebach. Ale z kotami mam kontakt odkąd żyję, więc nie wierzę w takie rzeczy. Nie i już. Gdybym była karmicielką od wczoraj, może uwierzyłabym, że 1 karmiciel może ogarnąć stado 200 kotów. Ale „samodzielną” karmicielka jestem od 20 lat, więc w takie bajki też nie wierzę. Gdybym nie miała w jednym czasie 3 bardzo chorych kotów, może uwierzyłabym, że kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt chorych kotów może obsłużyć właściwie jedna osoba. Nie, nie może.
Nie wierzę też, że człowiek (nawet karmiciel) codziennie potyka się na swojej drodze o chore czy okaleczone koty. Bo i to nie jest prawdą. Owszem, fundacja, która ma zasięg działania w mikroskali globalny, tak, w to jestem w stanie uwierzyć. Ale karmiciel działający w określonej okolicy? Zakładając, że nie ma syndromu Diogenesa i nie obejmuje „opieką” populacji 200 kotów w odległych od siebie miejscach?

Najczęściej jest niestety tak, że to głównie osoby samotne, kiepsko sytuowane maja największą ilość kotów, których z przyczyn oczywistych nie są w stanie „ogarnąć”. Wszystkie te osoby czegoś twierdzą, że ich koty są doskonale zaopiekowane. Nie wierzę. Bo wiem ile kosztuje porządna opieka weterynaryjna (nawet z litościwymi upustami weta). Wiem ile kosztuje żwirek. Wiem ile kosztuje kocie żarcie. A nawet zakładając, że ktoś ma warunki lokalowe i pieniądze, to gdy kotów jest zbyt dużo, tez nie jest w stanie nad tym wszystkim zapanować – co było wyraźnie widoczne w jednym słynnym i bardzo kontrowersyjnym miauowym wątku.

Najgorsze zaś są, w moim przekonaniu, bezrefleksyjne pochwały i wsparcie. Bo wsparcie rzecz cenna i potrzebna, jednak pod warunkiem, że ma na celu coś więcej niż rozrost kociego stada i podtrzymywanie kociego nieszczęścia. I to mnie najbardziej denerwuje na forum. To bezrefleksyjne poparcie dla postaw jak wyżej opisane. Takie wsparcie jedynie utwierdza osobę w jakimś sensie zaburzoną, że dobrze czyni, że może się rozwijać bo przecież jest swoistym bohaterem. Do niczego dobrego to niestety nie prowadzi, co więcej uważam, że jest to po prostu niemoralne.


Autocytat najwyższą formą cytatu :)  Już na 2 stronie tego wątku napisałam
casica pisze:Bardzo ciekawią mnie konkluzje z tej merytorycznej dyskusji, poczekam :wink:

No cóż, konkluzji nie będzie, to już widać od wielu stron. Nie jest tu (na miau) w ogóle możliwa dyskusja na jakimś poziomie ogólności na pewne tematy. Nie rozumiem czemu (figura retoryczna), ale to pewna prawidłowość. Bo wszak temat dotyczyć miał zbieractwa, nie DT, a oto pojawiają się natychmiast kombatanckie DT (wraz z drużyną A) i uznają za stosowne albo wyrażać pretensje, albo się tłumaczyć, albo się obrażać. Czemu? Jednak syndrom nożyc odzywających się po uderzeniu w stół? Bo skoro nie reprezentują „zbieraczy”, skoro się za „zbieraczy” nie uważają, to skąd ta potrzeba tłumaczenia się? Czyżby gdzieś w głębi jestestwa czaiło się potworne podejrzenie, że jednak nie wszystko jest ok?

zgadzam sie w calej rosciaglosci teej wypowiedzi :ok: szczegolnie z tym ostatnim stwierdzeniem, to mial byc watek o zbieraczkach, nie roli DT, jesli kogos niepokoi dzialanie DT pani/pana X, powinnien zalozyc nowy watek i po prostu rozwiac watpliwosci.

czarnykapturek

 
Posty: 1389
Od: Pt wrz 21, 2012 18:54
Lokalizacja: Madryt (Hiszpania)

Post » Nie wrz 22, 2013 19:09 Re: Nie ZBIERACZOM, czyli czym jest zbieractwo?

Casica :ok:
Właśnie pisałam, że:
DT bierze kota, bo musi, zbieracz bierze, bo chce.

Zbieracz zareaguje emocjonalnie na apel z drugiego końca Polski i zgłosi chęć wzięcia kota mimo, ze ma ich już kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt. Zbieracz szuka.
DT nie zareaguje, bo woli trzymać miejsce (o ile je ma) dla kota, który, być może następnego dnia znajdzie się na jego drodze.

I jak zawsze, są wyjątki. Bo porządny DT może mieć w danym momencie sporo luzu i przygarnąć kota/koty w dramatycznej sytuacji odpowiadając, np. na forumowy apel.

jaaana

Avatar użytkownika
 
Posty: 19350
Od: Śro gru 10, 2008 22:03
Lokalizacja: pomorskie

Post » Nie wrz 22, 2013 19:15 Re: Nie ZBIERACZOM, czyli czym jest zbieractwo?

Myamya, mówię tylko za siebie i swoje jednostkowe doświadczenie. Jeśli chodzi o zbieractwo, to mam kilka kryteriów "przesiewowych", na własny, prywatny użytek:
- pierwszym sygnałem, że źle się dzieje jest dla mnie fakt nie wpuszczania ludzi (chętnych do adopcji, współ-wolontariuszy) do domu. Owszem, nic rozstrzygającego, może być chory członek rodziny, potrzeba chronienia prywatności etc. Ale to pierwszy sygnał, do wyłapania w zasadzie tylko w realu.
- nie wydawania kotów do adopcji - znów, są różne powody, często uzasadnione, ale jeśli się pwotarza, zaczynam analizować bliżej znane mi fakty, sposób prowadzenia rozmowy (czy sam w sobie nie odstręcza, bez względu na "jakość" domu" ), zmiany decyzji w ostatniej chwili, nieustaloną liczba rezydentów itp.
- ściąganie kotów z odległych miejsc - zazwyczaj zwykłe, przekocone DT mają po kokardę "zdobyczy" lokalnych; jeśli DT jest mocno zakocony, przy tym wyraźnie niewydolny finansowo a mimo to ściąga kota z drugiego końca Polski to włącza mi się alarm. To akurat zjawisko można zaobserwować i na sieci i w realu. Oczywiście, bywają tez wyjątki związane ze szczególnymi warunkami DT i np. kotami wymagającymi specjalnej troski albo z wyjątkowym porywem serca.

Generalnie, o ile pojedyncze z powyższych zjawisk można wytłumaczyć racjonalnie to kombinacja dwóch lub trzech powyższych jest dla mnie bardzo niepokojąca. Dla mnie, prywatnie, osobiście, do celów własnych :wink:
Może ktoś ma jeszcze jakieś kryteria alarmowe?

alix76

Avatar użytkownika
 
Posty: 23037
Od: Nie mar 22, 2009 7:37
Lokalizacja: Wa-wa

Post » Nie wrz 22, 2013 19:31 Re: Nie ZBIERACZOM, czyli czym jest zbieractwo?

casica pisze:Najgorsze zaś są, w moim przekonaniu, bezrefleksyjne pochwały i wsparcie. Bo wsparcie rzecz cenna i potrzebna, jednak pod warunkiem, że ma na celu coś więcej niż rozrost kociego stada i podtrzymywanie kociego nieszczęścia. I to mnie najbardziej denerwuje na forum. To bezrefleksyjne poparcie dla postaw jak wyżej opisane. Takie wsparcie jedynie utwierdza osobę w jakimś sensie zaburzoną, że dobrze czyni, że może się rozwijać bo przecież jest swoistym bohaterem. Do niczego dobrego to niestety nie prowadzi, co więcej uważam, że jest to po prostu niemoralne.

No i właśnie w ten sposób "wyhodowano" na Dogomanii patologię wśród płatnych DT. Tylko tam nie chodzi o ludzi zaburzonych, tylko o ludzi cynicznie wykorzystujących naiwność innych. Co gorsza, jak tylko ktoś zaczynał zadawać nieodpowiednie pytania (typu pytanie osoby, która rzekomo prowadziła hospicjum dla starych ONków, czy aby na pewno dla starego ONka leżenie na gołym betonie cały dzień jest dobre), był rozjeżdżany walcem forumowego oburzenia. :?

myamya

Avatar użytkownika
 
Posty: 3085
Od: Czw cze 23, 2011 12:16
Lokalizacja: Wild West

Post » Nie wrz 22, 2013 19:37 Re: Nie ZBIERACZOM, czyli czym jest zbieractwo?

casica pisze:Spróbuję wrócić do tematu właściwego, czyli „zbieractwa”. Otóż różne są jego odcienie, nie ma natomiast właściwego określenia na osoby inne niż kolekcjoner obarczony syndromem Diogenesa. Co niekiedy utrudnia rozmowę.
Zbieracz/kolekcjoner, zdefiniowany w ten sposób viewtopic.php?p=10119533#p10119533 to odrębna kwestia. Jak się zastanowię, to spotkałam w życiu, widziałam kilkanaście osób tego typu. Szczęśliwie wcale nie zbierały zwierząt. Zbierały ogólnie mówiąc śmieci. Generowały smród, brud, robactwo itp., itd. Bardzo to było uciążliwe dla otoczenia. Po lekturze różnych wątków na miau, po rozmowach z ludźmi oraz obserwacjach z lecznicy, stwierdziłam, że znam niestety również kolekcjonerkę kotów. Klasyczną, taką jak w linku. Osoba ta jest stanowczo „kocią Nemezis”, nie kocią Matką Boską, choć zapewne ona uważa inaczej. Jest to niewątpliwie osoba zaburzona pod każdym względem (bo np. kto normalny życzy sobie zrobienia pamiątkowego zdjęcia z kilkudniowym trupem kota?). Nie, nie jest forumowiczką, chociaż przewinęła się ta postać w kilku wątkach. Ale ok, ona jest zaburzona, ona jest chora, trzeba jej współczuć i ją leczyć. Jest to niewątpliwie dramat człowiek, który utracił kontakt z rzeczywistością. Ale wokół tej konkretnej osoby działa ŁTOZ (przynajmniej jeszcze 2 – 3 lata temu tak było, nie wiem jak jest obecnie), i ta organizacja, powołana do opieki nad zwierzętami, wciska pani J. kolejne koty. Upycha je tam po prostu pod pretekstem znalezienia im DT. Zarządza zbiórki i wspiera. Proceder trwa od wielu lat. Dający tej pani koty naprawdę nie widzą co tam się dzieje? Nie wierzę. I to jest pewien schemat, wbrew pozorom dość częsty w takich przypadkach. I moim zdaniem, w tym przypadku to ŁTOZ jest winien gehennie tych zwierząt, nie chora i zagubiona kobieta. Jedyną formą pomocy powinno być w takim przypadku odebranie jej wszystkich zwierząt, a nie umożliwianie zbrodniczej (tak, tak) działalności. Mam nadzieję, że rozpoznajecie ten schemat? Bo i na miau jest on obecny, jakkolwiek może nie w tak drastycznym wymiarze.
Pseudo zbieracz, w przeciwieństwie do opisanego wyżej klasycznego zbieracza, to już inna kwestia. Ale efekty są podobne. Dlatego hasła „zbieraczka” używa się ogólnie (przynajmniej ja używam) w stosunku do osób, które zgromadziły ogromną ilość kotów i którym nie są w stanie zapewnić właściwej opieki. Osoby takie czują się oczywiście głęboko urażone takim określeniem, ale ja nie znam innego. A nie będę nazywać domowych schronisk mianem DT, bo to obraza dla DT działających z głową, z sensem, z refleksją. Wśród tych pseudo zbieraczy (w odniesieniu do definicji syndromu Diogenesa), jest też kilka rodzajów. I tak na szybko opisałam kilka:

1. Terapia. Człowiek, który uważa, że opieka nad zwierzętami będzie terapią dla niego samego. Sporo jest takich osób, tu na forum również. Najbardziej ekstremalnym przykładem jest osoba, która z forum zniknęła. Ale obserwuje je dokładnie, żeby brać kolejne koty. Szuka ogłoszeń tych kotów w sieci, zgłasza się jako DS, podaje fałszywe dane, kłamie na temat ilości posiadanych zwierząt. Niestety zdarza się, że nie wszyscy kojarzą dzwoniącą osobę z dawną forumowiczką – zresztą nie przyznaje się do uczestnictwa w forum, dostaje więc kolejne koty, które umierają bo nie ma pieniędzy na ich leczenie, ani warunków na zapewnienie im godnego życia. To ma być ratowanie kotów? To nie jest DT, to jest DS., to jest kocia i psia umieralnia. Był swego czasu jeszcze inny przypadek, osoby cierpiącej na schizofrenię, która również uznała, że opieka nad zwierzętami będzie najlepszą terapią. Nie wszystkie przypadki „terapeutyczne” są tak oczywiste, ale też warto się rozejrzeć po DT i zastanowić nad motywacją „pomocy”.

2. Sukces. Czasem jest tak, że brak sukcesów w realnym życiu człowiek przenosi/usiłuje przenieść na życie wirtualne. Jeśli akurat usadowił się na miau w poszukiwaniu sensu, życia, realizacji i ogólnie mówiąc sukcesu, również towarzyskiego, to znalazł właściwe miejsce. Wystarczy zebrać pewna ilość kotów, wzruszająco opisać i już. Tak. Po raz pierwszy w życiu staje się autorytetem, po raz pierwszy w życiu jest chwalony i doceniany. Te setki ikonek, te pochwały, ten podziw. Pozorny, bo wirtualny, ale jednak sukces życiowy. Potężna motywacja dla podbudowania samopoczucia.

3. Zagubienie. Wiara w to, że kolejny tymczas nie sprawi różnicy skoro mamy 10 to i 11 wykarmimy, itd. I tak spirala się nakręca, trudno ja przerwać. No bo przecież „wszedł mi pod nogi”. No ciekawe doprawdy jak osobie z Gdańska mógł wejść pod nogi kot z Krakowa? Ja rozumiem jednostkowe przypadki, ale notoryczne zbieranie kotów po całej Polsce? A to w okolicy nie ma?

4. Sposób na życie. O ile nie popieram postaw wymienionych wyżej, ale jestem w stanie zrozumieć, to ten typ wydaje mi się szczególnie ohydny. A nie oszukujmy się istnieje, istnieją osoby, które z kotów czerpią środki na życie. I to nie jest ok., w jakimś sensie jest to po prostu oszustwo.

Wszystkie przypadki w typie opisanych wyżej powinny byc przedmiotem zainteresowania TOZ. Wszystkie te opisane wyżej przypadki i motywacje, zbiorczo można określić jako „zbieractwo”. Choć z klasycznym syndromem Diogenesa nie mają nic wspólnego. I cóż z tego, że nie mają? Na sytuację kotów w tych różnych domowych schroniskach przekładają się dokładnie tak samo. Gdybym miała koty od wczoraj, może bym uwierzyła, że 30, 60 albo 100 (tak, tak w kawalerce) zgromadzonych w jednym miejscu to koty szczęśliwe, zadbane, o zaspokojonych wszelkich kocich potrzebach. Ale z kotami mam kontakt odkąd żyję, więc nie wierzę w takie rzeczy. Nie i już. Gdybym była karmicielką od wczoraj, może uwierzyłabym, że 1 karmiciel może ogarnąć stado 200 kotów. Ale „samodzielną” karmicielka jestem od 20 lat, więc w takie bajki też nie wierzę. Gdybym nie miała w jednym czasie 3 bardzo chorych kotów, może uwierzyłabym, że kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt chorych kotów może obsłużyć właściwie jedna osoba. Nie, nie może.
Nie wierzę też, że człowiek (nawet karmiciel) codziennie potyka się na swojej drodze o chore czy okaleczone koty. Bo i to nie jest prawdą. Owszem, fundacja, która ma zasięg działania w mikroskali globalny, tak, w to jestem w stanie uwierzyć. Ale karmiciel działający w określonej okolicy? Zakładając, że nie ma syndromu Diogenesa i nie obejmuje „opieką” populacji 200 kotów w odległych od siebie miejscach?

Najczęściej jest niestety tak, że to głównie osoby samotne, kiepsko sytuowane maja największą ilość kotów, których z przyczyn oczywistych nie są w stanie „ogarnąć”. Wszystkie te osoby czegoś twierdzą, że ich koty są doskonale zaopiekowane. Nie wierzę. Bo wiem ile kosztuje porządna opieka weterynaryjna (nawet z litościwymi upustami weta). Wiem ile kosztuje żwirek. Wiem ile kosztuje kocie żarcie. A nawet zakładając, że ktoś ma warunki lokalowe i pieniądze, to gdy kotów jest zbyt dużo, tez nie jest w stanie nad tym wszystkim zapanować – co było wyraźnie widoczne w jednym słynnym i bardzo kontrowersyjnym miauowym wątku.

Najgorsze zaś są, w moim przekonaniu, bezrefleksyjne pochwały i wsparcie. Bo wsparcie rzecz cenna i potrzebna, jednak pod warunkiem, że ma na celu coś więcej niż rozrost kociego stada i podtrzymywanie kociego nieszczęścia. I to mnie najbardziej denerwuje na forum. To bezrefleksyjne poparcie dla postaw jak wyżej opisane. Takie wsparcie jedynie utwierdza osobę w jakimś sensie zaburzoną, że dobrze czyni, że może się rozwijać bo przecież jest swoistym bohaterem. Do niczego dobrego to niestety nie prowadzi, co więcej uważam, że jest to po prostu niemoralne.


Autocytat najwyższą formą cytatu :)  Już na 2 stronie tego wątku napisałam
casica pisze:Bardzo ciekawią mnie konkluzje z tej merytorycznej dyskusji, poczekam :wink:

No cóż, konkluzji nie będzie, to już widać od wielu stron. Nie jest tu (na miau) w ogóle możliwa dyskusja na jakimś poziomie ogólności na pewne tematy. Nie rozumiem czemu (figura retoryczna), ale to pewna prawidłowość. Bo wszak temat dotyczyć miał zbieractwa, nie DT, a oto pojawiają się natychmiast kombatanckie DT (wraz z drużyną A) i uznają za stosowne albo wyrażać pretensje, albo się tłumaczyć, albo się obrażać. Czemu? Jednak syndrom nożyc odzywających się po uderzeniu w stół? Bo skoro nie reprezentują „zbieraczy”, skoro się za „zbieraczy” nie uważają, to skąd ta potrzeba tłumaczenia się? Czyżby gdzieś w głębi jestestwa czaiło się potworne podejrzenie, że jednak nie wszystko jest ok?

:ok:
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie wrz 22, 2013 19:43 Re: Nie ZBIERACZOM, czyli czym jest zbieractwo?

Casica nie mam jak zacytować.
Ale. Ale zbieractwo zwierząt to nie zawsze z Diogensem wespół.
Znam panią, która ma w swoim mieszkaniu między 25-30 kotów i ma czysto! Tylko śmierdzi tam, ale czysto jest.

No a co do nożyc :lol: , ja dyskretnie zwracałam uwagę gdzieś tam, że nikt nikogo do odpowiedzi nie wzywał.
Najszczęśliwszą nie będę już nigdy, ale dajcie im dom:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13&t=163179

najszczesliwsza

 
Posty: 3004
Od: Nie mar 04, 2012 23:43
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Nie wrz 22, 2013 19:55 Re: Nie ZBIERACZOM, czyli czym jest zbieractwo?

puszatek pisze:...i ta trzeźwo i zdrowo myśląca osoba przechodząc koło 2 bezdomnych, chorych kotów czy rannego po wypadku powie sobie...trudno, niech sobie zdycha bo JA JUŻ WIĘCEJ KOTÓW PRZYJĄĆ NIE MOGĘ
tyle, że częściej w takim wypadku serce bierze górę nad rozumem...

a tak w ogóle kto wyznaczył i jakim prawem, że mogę mieć w domu tyle a tyle kotów :?: jesteście tu co niektórzy wyrocznią w tej kwestii czy co :?:
mam w domu 28, kotów, ktoś ma prawo mi tego zabronić :?: może Sanepid jeśli byłby smród na klatce ale go nie ma, sąsiadom też nie przeszkadzam więc pytam kto :?: wszechwiedzące z tego Forum :?:


Dla mnie trzeźwość i zdrowy rozsądek u osoby, która ma oczy naokoło głowy, jeśli chodzi o wypatrzenie potrzebującego kota, lub należy do grupy ryzyka (karmicielka, łapaczka), polega na tym, żeby stanąć na rzęsach, a każdego przygarniętego kota wyadoptować.
Wtedy można sobie pozwolić na to, żeby te 2 kolejne bezdomne wziąć.
Co do kota rannego, to chyba jest jasne, że nikt nie powinien go zostawić bez pomocy.

A dyskusja w wątku nie oznacza, że ktoś Ci coś wyznacza.
Jesteś dorosła.
Twoje decyzje.

I pytanie mam całkiem serio z perspektywy osoby, której dwa koty wystarczą.
Dlaczego masz 28 kotów?
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14232
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Nie wrz 22, 2013 20:02 Re: Nie ZBIERACZOM, czyli czym jest zbieractwo?

casica pisze: ...No cóż, konkluzji nie będzie, to już widać od wielu stron. Nie jest tu (na miau) w ogóle możliwa dyskusja na jakimś poziomie ogólności na pewne tematy. Nie rozumiem czemu (figura retoryczna), ale to pewna prawidłowość. Bo wszak temat dotyczyć miał zbieractwa, nie DT, a oto pojawiają się natychmiast kombatanckie DT (wraz z drużyną A) i uznają za stosowne albo wyrażać pretensje, albo się tłumaczyć, albo się obrażać. Czemu? Jednak syndrom nożyc odzywających się po uderzeniu w stół? Bo skoro nie reprezentują „zbieraczy”, skoro się za „zbieraczy” nie uważają, to skąd ta potrzeba tłumaczenia się? Czyżby gdzieś w głębi jestestwa czaiło się potworne podejrzenie, że jednak nie wszystko jest ok?

:ok:
Tak sobie wlaśnie pomyślalam spacerując z kocurem, że dziwnym trafem trafilo tu kilka osób czegoś okropnie urażonych calą dyskusją o zbieraczach, choć same wszak deklarują, że są jedynie wzorowymi domami tymczasowymi.

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie wrz 22, 2013 20:03 Re: Nie ZBIERACZOM, czyli czym jest zbieractwo?

najszczesliwsza pisze:Casica nie mam jak zacytować.
Ale. Ale zbieractwo zwierząt to nie zawsze z Diogensem wespół.
Znam panią, która ma w swoim mieszkaniu między 25-30 kotów i ma czysto! Tylko śmierdzi tam, ale czysto jest.

No a co do nożyc :lol: , ja dyskretnie zwracałam uwagę gdzieś tam, że nikt nikogo do odpowiedzi nie wzywał.

To czym tam śmierdzi?
Może ma tylko opitolony ryneczek, a pod łóżkiem syf?

jaaana

Avatar użytkownika
 
Posty: 19350
Od: Śro gru 10, 2008 22:03
Lokalizacja: pomorskie

Post » Nie wrz 22, 2013 20:06 Re: Nie ZBIERACZOM, czyli czym jest zbieractwo?

najszczesliwsza pisze:Casica nie mam jak zacytować.
Ale. Ale zbieractwo zwierząt to nie zawsze z Diogensem wespół.
...

Doczytaj, proszę, dokładnie. Bodaj w drugim zdaniu casica właśnie o tym pisała.
не шалю, никого не трогаю, починяю примус ;)
Aktualnie na pokładzie: Nadszyszkownik, Żwirek
Nasze koty za TM(w kolejności zgłoszeń): Kulka [*] 17.03.2023, Gluś [*] 26.03.2020, Zmrol [*] 24.09.2023
Robalek['] Kredka['] Pirat['] Połamaniec [']

zabers

Avatar użytkownika
 
Posty: 26125
Od: Nie lut 08, 2009 14:21
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie wrz 22, 2013 20:10 Re: Nie ZBIERACZOM, czyli czym jest zbieractwo?

casica pisze:Spróbuję wrócić do tematu właściwego, czyli „zbieractwa”. Otóż różne są jego odcienie, nie ma natomiast właściwego określenia na osoby inne niż kolekcjoner obarczony syndromem Diogenesa. Co niekiedy utrudnia rozmowę.
Zbieracz/kolekcjoner, zdefiniowany w ten sposób viewtopic.php?p=10119533#p10119533 to odrębna kwestia. Jak się zastanowię, to spotkałam w życiu, widziałam kilkanaście osób tego typu. Szczęśliwie wcale nie zbierały zwierząt. Zbierały ogólnie mówiąc śmieci. Generowały smród, brud, robactwo itp., itd. Bardzo to było uciążliwe dla otoczenia. Po lekturze różnych wątków na miau, po rozmowach z ludźmi oraz obserwacjach z lecznicy, stwierdziłam, że znam niestety również kolekcjonerkę kotów. Klasyczną, taką jak w linku. Osoba ta jest stanowczo „kocią Nemezis”, nie kocią Matką Boską, choć zapewne ona uważa inaczej. Jest to niewątpliwie osoba zaburzona pod każdym względem (bo np. kto normalny życzy sobie zrobienia pamiątkowego zdjęcia z kilkudniowym trupem kota?). Nie, nie jest forumowiczką, chociaż przewinęła się ta postać w kilku wątkach. Ale ok, ona jest zaburzona, ona jest chora, trzeba jej współczuć i ją leczyć. Jest to niewątpliwie dramat człowiek, który utracił kontakt z rzeczywistością. Ale wokół tej konkretnej osoby działa ŁTOZ (przynajmniej jeszcze 2 – 3 lata temu tak było, nie wiem jak jest obecnie), i ta organizacja, powołana do opieki nad zwierzętami, wciska pani J. kolejne koty. Upycha je tam po prostu pod pretekstem znalezienia im DT. Zarządza zbiórki i wspiera. Proceder trwa od wielu lat. Dający tej pani koty naprawdę nie widzą co tam się dzieje? Nie wierzę. I to jest pewien schemat, wbrew pozorom dość częsty w takich przypadkach. I moim zdaniem, w tym przypadku to ŁTOZ jest winien gehennie tych zwierząt, nie chora i zagubiona kobieta. Jedyną formą pomocy powinno być w takim przypadku odebranie jej wszystkich zwierząt, a nie umożliwianie zbrodniczej (tak, tak) działalności. Mam nadzieję, że rozpoznajecie ten schemat? Bo i na miau jest on obecny, jakkolwiek może nie w tak drastycznym wymiarze.
Pseudo zbieracz, w przeciwieństwie do opisanego wyżej klasycznego zbieracza, to już inna kwestia. Ale efekty są podobne. Dlatego hasła „zbieraczka” używa się ogólnie (przynajmniej ja używam) w stosunku do osób, które zgromadziły ogromną ilość kotów i którym nie są w stanie zapewnić właściwej opieki. Osoby takie czują się oczywiście głęboko urażone takim określeniem, ale ja nie znam innego. A nie będę nazywać domowych schronisk mianem DT, bo to obraza dla DT działających z głową, z sensem, z refleksją. Wśród tych pseudo zbieraczy (w odniesieniu do definicji syndromu Diogenesa), jest też kilka rodzajów. I tak na szybko opisałam kilka:

1. Terapia. Człowiek, który uważa, że opieka nad zwierzętami będzie terapią dla niego samego. Sporo jest takich osób, tu na forum również. Najbardziej ekstremalnym przykładem jest osoba, która z forum zniknęła. Ale obserwuje je dokładnie, żeby brać kolejne koty. Szuka ogłoszeń tych kotów w sieci, zgłasza się jako DS, podaje fałszywe dane, kłamie na temat ilości posiadanych zwierząt. Niestety zdarza się, że nie wszyscy kojarzą dzwoniącą osobę z dawną forumowiczką – zresztą nie przyznaje się do uczestnictwa w forum, dostaje więc kolejne koty, które umierają bo nie ma pieniędzy na ich leczenie, ani warunków na zapewnienie im godnego życia. To ma być ratowanie kotów? To nie jest DT, to jest DS., to jest kocia i psia umieralnia. Był swego czasu jeszcze inny przypadek, osoby cierpiącej na schizofrenię, która również uznała, że opieka nad zwierzętami będzie najlepszą terapią. Nie wszystkie przypadki „terapeutyczne” są tak oczywiste, ale też warto się rozejrzeć po DT i zastanowić nad motywacją „pomocy”.

2. Sukces. Czasem jest tak, że brak sukcesów w realnym życiu człowiek przenosi/usiłuje przenieść na życie wirtualne. Jeśli akurat usadowił się na miau w poszukiwaniu sensu, życia, realizacji i ogólnie mówiąc sukcesu, również towarzyskiego, to znalazł właściwe miejsce. Wystarczy zebrać pewna ilość kotów, wzruszająco opisać i już. Tak. Po raz pierwszy w życiu staje się autorytetem, po raz pierwszy w życiu jest chwalony i doceniany. Te setki ikonek, te pochwały, ten podziw. Pozorny, bo wirtualny, ale jednak sukces życiowy. Potężna motywacja dla podbudowania samopoczucia.

3. Zagubienie. Wiara w to, że kolejny tymczas nie sprawi różnicy skoro mamy 10 to i 11 wykarmimy, itd. I tak spirala się nakręca, trudno ja przerwać. No bo przecież „wszedł mi pod nogi”. No ciekawe doprawdy jak osobie z Gdańska mógł wejść pod nogi kot z Krakowa? Ja rozumiem jednostkowe przypadki, ale notoryczne zbieranie kotów po całej Polsce? A to w okolicy nie ma?

4. Sposób na życie. O ile nie popieram postaw wymienionych wyżej, ale jestem w stanie zrozumieć, to ten typ wydaje mi się szczególnie ohydny. A nie oszukujmy się istnieje, istnieją osoby, które z kotów czerpią środki na życie. I to nie jest ok., w jakimś sensie jest to po prostu oszustwo.

Wszystkie przypadki w typie opisanych wyżej powinny byc przedmiotem zainteresowania TOZ. Wszystkie te opisane wyżej przypadki i motywacje, zbiorczo można określić jako „zbieractwo”. Choć z klasycznym syndromem Diogenesa nie mają nic wspólnego. I cóż z tego, że nie mają? Na sytuację kotów w tych różnych domowych schroniskach przekładają się dokładnie tak samo. Gdybym miała koty od wczoraj, może bym uwierzyła, że 30, 60 albo 100 (tak, tak w kawalerce) zgromadzonych w jednym miejscu to koty szczęśliwe, zadbane, o zaspokojonych wszelkich kocich potrzebach. Ale z kotami mam kontakt odkąd żyję, więc nie wierzę w takie rzeczy. Nie i już. Gdybym była karmicielką od wczoraj, może uwierzyłabym, że 1 karmiciel może ogarnąć stado 200 kotów. Ale „samodzielną” karmicielka jestem od 20 lat, więc w takie bajki też nie wierzę. Gdybym nie miała w jednym czasie 3 bardzo chorych kotów, może uwierzyłabym, że kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt chorych kotów może obsłużyć właściwie jedna osoba. Nie, nie może.
Nie wierzę też, że człowiek (nawet karmiciel) codziennie potyka się na swojej drodze o chore czy okaleczone koty. Bo i to nie jest prawdą. Owszem, fundacja, która ma zasięg działania w mikroskali globalny, tak, w to jestem w stanie uwierzyć. Ale karmiciel działający w określonej okolicy? Zakładając, że nie ma syndromu Diogenesa i nie obejmuje „opieką” populacji 200 kotów w odległych od siebie miejscach?

Najczęściej jest niestety tak, że to głównie osoby samotne, kiepsko sytuowane maja największą ilość kotów, których z przyczyn oczywistych nie są w stanie „ogarnąć”. Wszystkie te osoby czegoś twierdzą, że ich koty są doskonale zaopiekowane. Nie wierzę. Bo wiem ile kosztuje porządna opieka weterynaryjna (nawet z litościwymi upustami weta). Wiem ile kosztuje żwirek. Wiem ile kosztuje kocie żarcie. A nawet zakładając, że ktoś ma warunki lokalowe i pieniądze, to gdy kotów jest zbyt dużo, tez nie jest w stanie nad tym wszystkim zapanować – co było wyraźnie widoczne w jednym słynnym i bardzo kontrowersyjnym miauowym wątku.

Najgorsze zaś są, w moim przekonaniu, bezrefleksyjne pochwały i wsparcie. Bo wsparcie rzecz cenna i potrzebna, jednak pod warunkiem, że ma na celu coś więcej niż rozrost kociego stada i podtrzymywanie kociego nieszczęścia. I to mnie najbardziej denerwuje na forum. To bezrefleksyjne poparcie dla postaw jak wyżej opisane. Takie wsparcie jedynie utwierdza osobę w jakimś sensie zaburzoną, że dobrze czyni, że może się rozwijać bo przecież jest swoistym bohaterem. Do niczego dobrego to niestety nie prowadzi, co więcej uważam, że jest to po prostu niemoralne.


Autocytat najwyższą formą cytatu :)  Już na 2 stronie tego wątku napisałam
casica pisze:Bardzo ciekawią mnie konkluzje z tej merytorycznej dyskusji, poczekam :wink:

No cóż, konkluzji nie będzie, to już widać od wielu stron. Nie jest tu (na miau) w ogóle możliwa dyskusja na jakimś poziomie ogólności na pewne tematy. Nie rozumiem czemu (figura retoryczna), ale to pewna prawidłowość. Bo wszak temat dotyczyć miał zbieractwa, nie DT, a oto pojawiają się natychmiast kombatanckie DT (wraz z drużyną A) i uznają za stosowne albo wyrażać pretensje, albo się tłumaczyć, albo się obrażać. Czemu? Jednak syndrom nożyc odzywających się po uderzeniu w stół? Bo skoro nie reprezentują „zbieraczy”, skoro się za „zbieraczy” nie uważają, to skąd ta potrzeba tłumaczenia się? Czyżby gdzieś w głębi jestestwa czaiło się potworne podejrzenie, że jednak nie wszystko jest ok?

:ok:
Obrazek
"Il n'y a pas de chat ordinaire" (Colette)
Trójkot - Puszek i Szatony

Birfanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 18698
Od: Pon lip 06, 2009 9:48

Post » Nie wrz 22, 2013 20:11 Re: Nie ZBIERACZOM, czyli czym jest zbieractwo?

Casica, Alix :ok:

Mi sie wydaje, ze najważniejszym kryterium jest ta niechęć do wydawania zwierząt- oczywiście, czasem się odmawia adopcji (zresztą bezkrytyczne wydawanie zwierzaków jak leci jest chyba jeszcze gorsze), ale jeśli ktoś wogóle nie ma adopcji, odmawia "wykrętami", nie pisze jasno który zwierz jest do adopcji, a który nie... to coś ne gra. I jeszcze - ja się spotkałam z tym, ze taki DT=zbieracz na propozycje zrobienia ogłoszeń tez się wykręcał...

Natomiast dodam coś:
1. "potykanie się" nie musi oznaczać dosłownego potykania (aczkolwiek, czesto to nie jest kwestia "szczęścia", tylko "umiejętności widzenia"), no i mi sie zdarzyło np zwieźć psa z Olkusza, bo tamtędy akurat jechałam, a on leżał przy drodze potrącony ;) - ale niestety istnieje coś takiego jak telefon i często dostaje się rozpaczliwe telefony "ten kot zaraz umrze", "uśpią go, jesteś ostatnią deską nadziei", trzeba naprawdę sporej odporności psychicznej, żeby nie reagować. Przyznam, że ja ostatnio potrafię nawrzeszczeć na kogoś dzwoniącego w ten sposób :oops:
Jest i podrzucanie, wybitnie wkurw.... zresztą, u mnie szczytem był królik na wycieraczce i myszki w pudełku (nie licząc np psa przywiązanego do klamki, a mieszkam w bloku na trzecim piętrze).

2. opieka nad chorym opiece nad chorym nierówna. I tu trzeba mieć doświadczenie, jak bardzo dana choroba/niepełnosprawność obciąża opiekuna. Bo np opieka nad zwierzakiem z PNN może być naprawdę ciężka i angażująca, a nad paralitkiem w zasadzie nie obciążać bardziej niż nad zdrowym (ja nie odczuwam np róznicy w opiece nad sparaliżowaną Krą i sprawną Szelmą...). Słodki, sprawny szczeniaczek daje do wiwatu znacznie bardziej niż stareńki, pieluszkowy dziadzio, chociaż tego ostatniego trzeba karmić z ręki...

3. Wpuszczanie. Fakt, niewpuszczanie do domu jest objawem bardzo niepokojącym. Ale warto, żeby DT wyjaśnił dlaczego akurat w tym momencie tak reaguje. Dla przykładu- ostatnio rozmawiałam z Asią i Pawłem (nasi TOZ-owcy, przy okazji schroniskowi) na schodach i na dystans - bo miałam malutkie, nieszczepione kocięta, a oni w schronie PP.... Podejrzane jest, jeśli opiekun rzeczywiscie nie wpuszcza nigdy nikogo.

I na koniec- żeby mówić o dobrobycie czy jego braku to najlepiej udać się do danej osoby, poobserwować jej zwierzaki, psy także na spcerach- one nie kłamią, będzie widać , jakie mają samopoczucie, kondycję. Samo wnioskowanie po ilości nic nie da (chyba, że faktycznie mówimy o kilidziesięciu), bo można mieć tylko kilka zwierząt i już o nie nie potrafić/nie chcieć zadbać (fakt, to trochę insza inszość niż zbieractwo, ale pokrewna) .....

Znam interwencję naszego TOZu gdzie w mieszkaniu zbieracza było 6 kotów (plus 5 martwych w lodówce) i to było coś potwornego, chociaz niby zwierząt niedużo....
http://www.toz.wroclaw.pl/872.xml

A tu zbieracz przedmiotów, zwierzaki na szczęście nie stanowiły "głównego obiektu zainteresowań":
http://www.toz.wroclaw.pl/861.xml

I faktyczny zbieracz zwierząt:
http://www.toz.wroclaw.pl/680.xml

P.S. Mam nadzieję, że domom tymczasowym wolno się wogóle wypowiadać w tym wątku? :twisted: Chyba, że to od razu "nożyce" i "obrona na wszelki wypadek"?
kontakt telefoniczny: 786 116 007 Obrazek

Jeśli komuś coś zalegam (bazarek itp) proszę o kontakt- skleroza ;)

ulvhedinn

 
Posty: 4214
Od: Śro wrz 13, 2006 19:09
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 502 gości