Charlie jest kastratem, dość "pierdołowatym", grubszym, nie łowny i nie skoczny, taki maminsynek. Tym bardziej nie rozumiem co mogło się stać i spodziewam się najgorszego. W okolicy nie ma ruchliwych dróg, dużo zieleni, ale jest gołębiarz, który miał wyrok za zabijanie kotów. Od tamtej pory (jakieś 5 lat) nie zginął żaden kot, facet się po prostu boi/bał. Poza tym Charlie nigdy nie złapałby gołębia, i nie wiem czy to przeczucie czy myślenie życzeniowe, ale nie wierzę, że ten chłop maczał w tym ręce. Poza tym Charlie jest 6-letnim kocurem, czarnym z białym krawatem i białą plamą na brzuszku. Zaginął w okolicach Bielan w Legnicy. Podpowiedzcie co jeszcze mogę zrobić, biorąc pod uwagę powyższe wskazówki.
