Strona 1 z 19

Blondas [`] Henio [`] Misia [`] Teodor [`]

PostNapisane: Śro sie 21, 2013 15:25
przez Amica
Blondasa kojarzę tak jakoś od zimy 2010/2011. A to biegał po parkingu oblewając kola od samochodów, a to robił maślane oczy do Maszy (wtedy jeszcze czyjejś domowej kotki, która po paru miesiącach w zaawansowanej ciąży jako bezdomna wylądowała u mnie w kuchni), a to pogonił jakiegoś kocura. Od czasu gdy rok temu na osiedlu pojawiła się Śnieżka z kociakami widuję go regularnie. Po wyadoptowaniu Śnieżki i maluchów Blondas pozostał jedynym stałym bywalcem kociej stołówki. Niby nieźle sobie radzi (w krzakach obok "stołówki" jest ocieplana budka z Koterii, w pobliskiej stuletniej kamienicy dostępne dla kotów piwnice), ale Blondas nie dawał rady z pasożytami. Podanie na kark wiosną Advocata i smarowanie zmienionej skóry antybiotykiem na niewiele się zdało, kocurek ciągle rozdrapywał sobie rany za uszami. Nie było innej rady - na początku sierpnia Blondas odwiedził lecznicę. Zrobiłam mu wtedy kilka zdjęć:

Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek

Kocurek w rzeczywistości wygląda lepiej (zdjęcia były robione po aplikacji maści, Blondas był trochę wystraszony całą sytuacją), waży prawie 5 kg, co chyba jest niezłym wynikiem jak na kota wolno żyjącego. Największy problem był z przetrzymaniem go od chwili złapania do otwarcia lecznicy - obudził chyba pół osiedla, bo on jest strasznie gadatliwy. Poza tym był bardzo dzielny. Dostał oridermyl i advocat'a oraz antybiotyk o przedłużonym działaniu (prócz ran na skórze ma lekki stan zapalny dziąseł, jednego kła brak, drugi - ułamany). Wrócił na podwórko.Z aplikacją oridermylu było różnie, bo Blondas trochę nas (sąsiadki i mnie) unikał, więc nie udawało się codziennie. Na szczęście Advocat działa cały czas. No i antybiotyk też. Rany ładnie się pogoiły, został jeszcze strup za prawym uchem. Jesteśmy wstępnie umówione na początek września na kastrację w naszej lecznicy. Mamy go przywieźć w przeddzień (żeby była pewność że do zabiegu będzie na czczo), no i potem trzeba będzie go na kilka dni umieścić w hoteliku. Trzeba się tylko upewnić, czy nie jest wykastrowany (ma jajka ale jakieś takie małe, niby obsikuje wszystko wokoło, ale w ostatnich latach nie było żadnych maluchów z rudym), szkoda nie przyszło mi to wcześniej do głowy i nie poprosiłam o sprawdzenie naszej wetki. Tak czy inaczej czeka go wycieczka do weta na kontrolę i czyszczenie uszu.
Ostatnio jedna z pań kibicujących nam w opiece nad osiedlowymi kotami powiedziała, że wydaje się jej iż Blondas ma dom. Czy to możliwe żeby domowy kot był w takim stanie? On czeka w "stołówce" już od 5-tej rano, cichutkim miauczeniem daje znać, że jest. Ostatnio widziałam go poza osiedlem, nad kanałkiem płynącym wzdłuż szosy, inna sąsiadka spotkała go na drugim końcu osiedla późnym wieczorem. Jeśli go nie leczą, nie karmią (albo niewystarczająco) to co to za dom? W każdym razie postaram się czegoś więcej dowiedzieć na ten temat.
Blonads jest bardzo fajnym kotem, łagodnym, gadatliwym i strzelającym baranki. Jak myślicie - czy on miałby szansę na prawdziwy dom?

Re: Blondas z mojego osiedla - czy ma szansę?

PostNapisane: Śro sie 21, 2013 18:58
przez ASK@
Też mam takiego. Nawet dwa. Mają dom i co z tego? Co dzień pojawiają się u mnie.

Amica, ma szansę na dom. Na pewno się uda. Ludzie nie zawsze szukają malców. Zresztą wiesz o tym. Ja bym próbowała . Już kilka niby takich zagorzałych podwórkowców , nie zawsze cudnej urody kilkulatków wyadoptowałam.

Re: Blondas z mojego osiedla - czy ma szansę?

PostNapisane: Śro sie 21, 2013 19:19
przez LimLim
Słodziak z niego. Ma w sobie to coś 8)

A tak z innej beczki co to za kobita trzyma kocurka? Na tym ostatnim zdjęciu jest niesamowicie podobno do mnie 8O 8O 8O

Re: Blondas z mojego osiedla - czy ma szansę?

PostNapisane: Śro sie 21, 2013 19:55
przez Amica
ASK@ wiem, że dorosłe koty tez znajdują domy, sama wyadoptowałam takich sporo, w tym Maszę, co nie była zbyt miłą kotką ( jej adopcję uważam prawie za cud). Dwa raz nawet wyadoptowałam dorosłe kotki (Kasię w nowym domu zwaną Fioną i małą Czarną vel Tusię) dosłownie wprost z podwórka, ale Blondas to trochę inny przypadek.W każdym razie na pewno spróbujemy.

LimLim pisze:
A tak z innej beczki co to za kobita trzyma kocurka? Na tym ostatnim zdjęciu jest niesamowicie podobno do mnie 8O 8O 8O

To asystentka z naszej lecznicy. Ma super podejście do zwierząt, bez niej nie dałybyśmy rady z obsługą dzikich dzieci Śnieżki (które nota bene oswoiły się w iście ekspresowym tempie).

Re: Blondas z mojego osiedla - czy ma szansę?

PostNapisane: Śro sie 21, 2013 20:11
przez LimLim
jak pokazałam to zdjecie TZtowi to spytał a to nie TY? Mówie no przecież,ze nie ja :lol: Niesamowicie jesteśmy tu do siebie podobne :lol:

Re: Blondas z mojego osiedla - czy ma szansę?

PostNapisane: Pt sie 23, 2013 5:14
przez ASK@
co u Blondasa?

Re: Blondas z mojego osiedla - czy ma szansę?

PostNapisane: Pt sie 23, 2013 14:58
przez Felis domesticus
Co u pięknego Blondasa? Czemu (w kontekście ewentualnej adopcji)piszesz o nim, że to inny przypadek?Pytam nie bez przyczyny.

Re: Blondas z mojego osiedla - czy ma szansę?

PostNapisane: Pt sie 23, 2013 17:59
przez Amica
Felis domesticus pisze:Co u pięknego Blondasa? Czemu (w kontekście ewentualnej adopcji)piszesz o nim, że to inny przypadek?Pytam nie bez przyczyny.

Inny w tym sensie, że kocur i to znaczący teren, chociaż w czasie pobytu na balkonie, w samochodzie i lecznicy - razem ok. 5 godzin, nie strzyknął ani razu. Nie wiemy jednak jak zachowałby się puszczony luzem. Nie jest na pewno stary, ale brak mu jednego kła, a drugi ma ułamany. Wpuszczając mu oridermyl wymacałam zgrubienie obu małżowin usznych - to takie drobne defekty urodowe. Natomiast obie kotki, które wyadoptowałam wprost z podwórka to były porzucone kotki domowe, jedna była nawet wysterylizowana.
Blondas ma się nieźle, kuracja na tyle mu ulżyła, że przestał się drapać. Jeden strup za uchem jest nadal, ale coraz mniejszy (musiała być bardzo głęboka rana). Przychodzi teraz znowu prawie codziennie, cichutkim miauczeniem daje znać, że jest, ale nie chce wyjść z krzaków, trzeba go wyjąć, żeby wpuścić maść do uszu. Nie ucieka, nie broni się, nie drapie ani gryzie. On mimo iż jest na osiedlu od kilku lat zakolegował się z nami przy okazji dzieci Śniezki, które od chwili pojawienia się były przez nas regularnie dokarmiane. Po zabraniu Śnieżki rudy zaczął przychodzić na karmienie razem z młodymi. Mimo iż wszystkie kociaki były kocurkami Blondas był do nich bardzo przyjacielsko nastawiony. Kazio, którego złapałyśmy jako ostatniego, panicznie bał się wszystkich kocurów, a z Blondasem na powitanie ocierali się policzkami :wink:

Re: Blondas z mojego osiedla - czy ma szansę?

PostNapisane: Pt sie 23, 2013 22:32
przez Felis domesticus
Jest niezwykły i nie chodzi tylko o urodę. Amica, jak myślisz, jakie są szanse, że kocio zaakceptuje dom bez małych dzieci, za to z siódemką kocich domowników niewychodzących i dwoma "matkującymi" im psami? Wszyscy zdrowi, wysterylizowani,wyleczeni z sieroctwa, żyją w zgodzie; awanturników i dominantów brak.

Re: Blondas z mojego osiedla - czy ma szansę?

PostNapisane: Sob sie 24, 2013 17:18
przez Amica
Felis domesticus, skąd jesteś?
Co do Blondasa to wiem na pewno, że jest OK w stosunku do przyjaźnie nastawionych do kotów psów,nie boi się ani nie atakuje (moja sąsiadka zawsze wychodzi do kotów podwórzowych w towarzystwie 2 yorków, nawet łapanie dzieci Śnieżki na klatkę-łapkę odbywało się w ich towarzystwie, Blondasowi nie przeszkadza również jamniczkę z najbliższego bloku). Co do kotów to oczywiście z kotkami jak najlepiej, OK było też w stosunku do dzieci Śnieżki, mimo iż na "wolności" były do roku życia, czyli musiały już dojrzeć płciowo. Nie wiem jak w stosunku do innych kocurów, bo zwykle widuję go samego. Dom byłby dla niego wielką szansą na spokojne życie, tyle się już naponiewierał, ale dopóki się nie spróbuje nie będzie wiadomo.
Co do niewychodzenia - moim zdaniem mitem jest, że kot który kiedyś był wychodzący musi wychodzić, a dowodem najlepszym moja Whisky. Czasem jest wręcz tak, że sam nie chce, np Śnieżka- kotka wolno żyjąca znalazła dom z ogrodem i jak na razie nie ma mowy, żeby wyszła do tego ogrodu. A jej synuś Kazio, urodzony "na wolności" przez kilka miesięcy trzymał się z dala od okien i za żadne skarby świata nie chciał wyjść na balkon, a gdy ktoś otwierał drzwi wyjściowe chował się w najadalszym kącie.

Re: Blondas z mojego osiedla - czy ma szansę?

PostNapisane: Sob sie 24, 2013 18:39
przez Felis domesticus
Amica, mieszkam z moimi zwierzami i prawie dorosłym dzieckiem w Toruniu. Matkuję Panu Kuleczce(przeczytaj wątek "Kulek Pomponiusz w Toruniu rządzi" w "Nasze Koty", to o nas). Na podstawie swoich obserwacji także stwierdzam, że kot, wcześniej bezdomny, wcale nie musi mieć"parcia" do wychodzenia na dwór, a raczej tego unika. A nawet gdyby miał takie ciągoty - to jedyna kwestia, w której kotom nie ustąpię.

Re: Blondas z mojego osiedla - czy ma szansę?

PostNapisane: Nie sie 25, 2013 11:47
przez Felis domesticus
Co u Blondasa?

Re: Blondas z mojego osiedla - czy ma szansę?

PostNapisane: Nie sie 25, 2013 14:39
przez Amica
Dziś go nie widziałam, nie stawił się na karmienie, ale zostawiłam mu śniadanie (indycze serduszka + suche). Jak wracałam z kościoła to miska była pusta, nie mam niestety pewności że opróżnił ja Blondas :(

Re: Blondas z mojego osiedla - czy ma szansę?

PostNapisane: Nie sie 25, 2013 15:37
przez Felis domesticus
Amica! Chcę dać Blondasowi dom. Jestem kocią matką od jedenastu lat. Cała moja rodzinka, oprócz najstarszego Maciusia,który stracił dom po śmierci swej opiekunki i wylądował w schronisku, gdzie się odnależliśmy, to byłe dzikuny-bezdomniaczki(psice też). Trzy kwestie do ustalenia:1.Z kim oficjalnie mam załatwiać adopcję? 2.Co z kastracją kocia?3.Transport

Re: Blondas z mojego osiedla - czy ma szansę?

PostNapisane: Nie sie 25, 2013 16:17
przez Amica
Dzięki za dobre chęci, poczekajmy jednak jeszcze trochę, jeśli uda mi się załatwić dla Blondasa po kastracji pobyt w hoteliku będziemy wiedzieć o nim co nieco więcej.
Ewentualne formalności adopcyjne ze mną (umowa). Powiem szczerze, że staram się nie oddawać kotów dalej niż w okolice Warszawy, bo gdyby coś poszło nie tak jest duży problem, ale niczego nie wykluczam.
Blondas zostanie wykastrowany zgodnie z planem (początek września). Co do transportu to jest problem - nie mam samochodu, a kot raczej nie nadaje się do podroży komunikacją publiczną (jest głośny).