12-tygodniowa kotka z oparzeniami słonecznymi - Potrzebny DT

Witam,
Na początku zaznaczę, że nie jestem doświadczoną kociarą, jednak trochę kotów w moim życiu się przewinęło…Ale do sedna. Opiekuję się 3 bezdomnymi kociakami ze wsi – są oswojone, chociaż ich matka to dzika dzicz! Okociła się ona za szopą sąsiada mojej babci i on je dokarmia i poi. Wszystko byłoby ok., gdyby nie to, że facet NIE CHCE KOTÓW i od samego początku mówił, że musi się ich jakoś POZBYĆ (miał pomysł wywiezienia ich do lasu..
). Obiecałam mu pomóc w znalezieniu nowych domków, byleby tylko nie pozbywał się ich.
Kociaki były zaglucone, z mokrymi oczkami, kichające. Koci katar na maksa. W najgorszym stanie od samego początku była biała kotka Koka (najsłabsza z miotu). Po wizycie u weterynarza dostały Clavaseptin 2 razy dziennie, Encorton raz dziennie i krople do oczu Dicortineff vet. Jako, że nie mieszkam na miejscu i musiałam do nich dojeżdżać 20 kilometrów nie byłam w stanie podawać im 2 razy dziennie clavaseptinu…dostawały raz dziennie podwójną dawkę. Tak samo z kroplami – raz dziennie. Facet nie był skory do podawania im leków, ale przynajmniej nie przeszkadzał mi w moich kocich zabiegach. W międzyczasie Koka zwymiotowała glistę, po czym od razu kupiłam u weta środek odrobaczający całą trójkę PRATEL i podałam w odstępach 10dniowych tak jak nakazał. Nie dorwałam ich matki, dzikiej dziczki – zostawiłam tabletę w parówce, ale nie zjadła jej :/. Po pierwszym podaniu Pratelu i leczeniu kociego kataru wydawało się, że kociaki odżyły. Broiły i dokazywały, przybrały też na wadze, oczka były zdrowe. Aż tu w ostatni czwartek zauważyłam, że Koka ma jakieś dziwne uszy od zewnętrznej strony. W środku żadnych oznak świerzbu, wet zresztą na pierwszej wizycie też nic nie widział, mimo to czyściłam całej trójce uszy rumiankiem i wacikiem. Sierść na nich była przerzedzona i skóra jakaś taka dziwnie zrogowaciała? Zrzuciłam to na karb kocich szaleństw i zabaw…Tym bardziej, że się nie drapała przy mnie. Jednak przemyłam rumiankiem i posmarowałam alantanem.
A w niedzielę 3 dni później? Jak tam zajechałam okazało się, że Koka ma całe uszy ŁYSE, różowe, w rankach. Wygląda to koszmarnie! Przy pyszczku zauważyłam też prześwit różowej skórki a wokół oczu zaczerwienienia. Kot się przy mnie nie drapie, ale sąsiad mówił, że widział, jak drapie te uszyska, więc sama nie wiem. Wykąpałam go w nizoralu (co trudno zrobić w warunkach polowych na dworze, ale się udało), podejrzewając grzyba, przemyłam uszka rumiankiem i nasmarowałam alantanem. Przy kąpieli w szamponie miauczał żałośnie, musiało go szczypać w uszka
(.
Co to może być za dziwna choroba? Świerzb chyba nie daje takich objawów? Poza tym, tak jak pisałam wcześniej – kot ma wewnątrz ładne uszka. Nużyca? Grzybica? Pierwszy raz w życiu spotkałam się z taką chorobą skóry. Kolega zasugerował mi, że to może reakcja alergiczna na leki, które mu podawałam? Co z tym można robić? Jak to ułagodzić zanim nie dotrze kotka do weta?
I jeszcze jedno. U drugiej kotki z miotu również zauważyłam przerzedzające się futerko na jednym z uszów :/. Zupełnie się na tym nie znam, pomocy!
Dodam, że z racji odległości i innych moich zobowiązań będę mogła podjechać do kociąt dopiero w czwartek i wtedy dopiero zawieść je do weterynarza do miasta :/.
Koka sobie na wsi nie poradzi
. Jest bardzo słabiutka w porównaniu do swego rodzeństwa, spokojna i flegmatyczna. W dodatku schorowana..W życiu nie spotkałam kota, który bez oporów dawałby sobie podawać leki do pyszczka bez większych protestów...Potrzebny jest jej nowy dom! Leczenie kota bez dachu nad głową jest naprawdę ciężkie. Gdybym mogła go przyjąć do siebie na DT już dawno byłby u mnie
.
Dodaję zdjęcia Koki i jej zmian skórnych (jest na nich po posmarowaniu maścią i po przemyciu rumiankiem)


A to Koka w swej całej kociej okazałości:

Na początku zaznaczę, że nie jestem doświadczoną kociarą, jednak trochę kotów w moim życiu się przewinęło…Ale do sedna. Opiekuję się 3 bezdomnymi kociakami ze wsi – są oswojone, chociaż ich matka to dzika dzicz! Okociła się ona za szopą sąsiada mojej babci i on je dokarmia i poi. Wszystko byłoby ok., gdyby nie to, że facet NIE CHCE KOTÓW i od samego początku mówił, że musi się ich jakoś POZBYĆ (miał pomysł wywiezienia ich do lasu..

Kociaki były zaglucone, z mokrymi oczkami, kichające. Koci katar na maksa. W najgorszym stanie od samego początku była biała kotka Koka (najsłabsza z miotu). Po wizycie u weterynarza dostały Clavaseptin 2 razy dziennie, Encorton raz dziennie i krople do oczu Dicortineff vet. Jako, że nie mieszkam na miejscu i musiałam do nich dojeżdżać 20 kilometrów nie byłam w stanie podawać im 2 razy dziennie clavaseptinu…dostawały raz dziennie podwójną dawkę. Tak samo z kroplami – raz dziennie. Facet nie był skory do podawania im leków, ale przynajmniej nie przeszkadzał mi w moich kocich zabiegach. W międzyczasie Koka zwymiotowała glistę, po czym od razu kupiłam u weta środek odrobaczający całą trójkę PRATEL i podałam w odstępach 10dniowych tak jak nakazał. Nie dorwałam ich matki, dzikiej dziczki – zostawiłam tabletę w parówce, ale nie zjadła jej :/. Po pierwszym podaniu Pratelu i leczeniu kociego kataru wydawało się, że kociaki odżyły. Broiły i dokazywały, przybrały też na wadze, oczka były zdrowe. Aż tu w ostatni czwartek zauważyłam, że Koka ma jakieś dziwne uszy od zewnętrznej strony. W środku żadnych oznak świerzbu, wet zresztą na pierwszej wizycie też nic nie widział, mimo to czyściłam całej trójce uszy rumiankiem i wacikiem. Sierść na nich była przerzedzona i skóra jakaś taka dziwnie zrogowaciała? Zrzuciłam to na karb kocich szaleństw i zabaw…Tym bardziej, że się nie drapała przy mnie. Jednak przemyłam rumiankiem i posmarowałam alantanem.
A w niedzielę 3 dni później? Jak tam zajechałam okazało się, że Koka ma całe uszy ŁYSE, różowe, w rankach. Wygląda to koszmarnie! Przy pyszczku zauważyłam też prześwit różowej skórki a wokół oczu zaczerwienienia. Kot się przy mnie nie drapie, ale sąsiad mówił, że widział, jak drapie te uszyska, więc sama nie wiem. Wykąpałam go w nizoralu (co trudno zrobić w warunkach polowych na dworze, ale się udało), podejrzewając grzyba, przemyłam uszka rumiankiem i nasmarowałam alantanem. Przy kąpieli w szamponie miauczał żałośnie, musiało go szczypać w uszka


Co to może być za dziwna choroba? Świerzb chyba nie daje takich objawów? Poza tym, tak jak pisałam wcześniej – kot ma wewnątrz ładne uszka. Nużyca? Grzybica? Pierwszy raz w życiu spotkałam się z taką chorobą skóry. Kolega zasugerował mi, że to może reakcja alergiczna na leki, które mu podawałam? Co z tym można robić? Jak to ułagodzić zanim nie dotrze kotka do weta?
I jeszcze jedno. U drugiej kotki z miotu również zauważyłam przerzedzające się futerko na jednym z uszów :/. Zupełnie się na tym nie znam, pomocy!
Dodam, że z racji odległości i innych moich zobowiązań będę mogła podjechać do kociąt dopiero w czwartek i wtedy dopiero zawieść je do weterynarza do miasta :/.
Koka sobie na wsi nie poradzi


Dodaję zdjęcia Koki i jej zmian skórnych (jest na nich po posmarowaniu maścią i po przemyciu rumiankiem)


A to Koka w swej całej kociej okazałości:
