Dziewczyny dziękuję.
Tak bym chciała napisać, że Rosi czuje się coraz lepiej i wszystko wraca do normy...
Cały czas mam poczucie, że nie zrobiłam wszystkiego, że podjęłam niewłaściwą decyzję. Wiem, że jeszcze długo będę miała poczucie winy.
Weterynarz mówiła mi, że tak może być. Rosi operację, która trwała prawie 3 godziny przeszła bardzo dobrze. Szybko się wybudziła, nawet zainteresowała się jedzeniem. Wieczorem zaczęła robić się nerwowa, warczała. Wezwałam weta do domu. Osłuchała Rosi, wyjęła wenflon, żeby się kot nie denerwował, dostała zastrzyk przeciwbólowy. Rosi poszła spać. W nocy było raczej dobrze biorąc pod uwagę stan po operacji. Rano znowu stała się bardzo nerwowa i widać było, że coś jest nie tak. Ponieważ musiałam iść do pracy, Rosi została pod opieką mojej mamy i syna i mieli około 10 pójść z nią do lekarza. Jak jechałam do pracy na niebie pojawiła się piękna tęcza i wtedy pomyślałam, że niebawem Rosi znajdzie się za TM...Odgoniłam tę myśl, ale było już za późno
. Chyba zacznę wierzyć w znaki..
Przyczyną śmierci było serce. Na skutek narkozy zastawka dwudzielna aorty zaczęła przepuszczać krew. Serduszko co chwila zatrzymywało się. Nie pomogły żadne leki, kroplówka, masaż serca. Nie było żadnych szans. Walka o życie Rosi trwała do godziny 19....
Jest mi bardzo ciężko
tym bardziej, że córka Rosi Mysia jest w bardzo złym stanie (chora trzustka, leki już nie działają) i należy spodziewać się najgorszego