Uwaga! Dwoje ludzi szukają kotów.

Witam, chciałbym ostrzec wszystkich, którzy szukają nowych domów dla kociąt. Jestem z okolic Szczecinka.
Dodałem ogłoszenie na różnych portalach internetowych w celu znalezienia kotkom nowych domów. Kilka dni temu telefonicznie zgłosił się człowiek po ostatniego maluszka. Rozmowa przebiegała normalnie, podobnie do wcześniejszych, które prowadziłem w sprawie adopcji kotków. Poprosił o aktualne zdjęcia kotka, spodobał mu się więc umówiliśmy się na dzień dzisiejszy. Zdziwiło mnie tylko to , że mimo iż oznajmiłem mu, że kotek jest dziki, świeżo złapany z dworu informacja ta nie wywołała u niego żadnej reakcji, po prostu umówił się ze mną na odbiór kotka. 5 dni temu podał dzień, w którym przyjedzie po kotka i kolejny kontakt z jego strony nastąpił dopiero gdy podjechał pod mój dom. Przyjechał po maluszka po południu, wyszedłem z kotkiem przed dom i ludzie wyglądali w porządku. Na pierwszy rzut oka nie zauważyłem nic podejrzanego. Jednak kiedy zacząłem z nimi rozmawiać nie zauważyłem aby za bardzo interesowali się kotkiem, o nic nie pytali, nic ich nie interesowało. Kobieta powiedziała, że jeżdżą po okolicach i szukają całych rudych kotków natomiast facet odpowiedział, że mimo iż ten ma dużo białego to też jest ładny.
Zapytali mnie czy nie mam jakiegoś kartonu. w który mogliby go zapakować. Byłem zszokowany, że nie są w ogóle przygotowani na przewóz kotka, który jednak trochę kilometrów musiał przebyć. Ze Szczecinka prawdopodobnie do Poznania. Odpowiedziałem, że niestety nie mam, natomiast oni otworzyli samochód, w którym mieścił się spory karton, po chwili okazało się, że w środku jest już masa kotów!! Wszystkie leżały na sobie, zgniecione i zasikane. Zapytałem się, czy ma pan więcej kotów, ten z uśmiechem na twarzy odrzekł, że tak.
Stałem jak wryty, nie wiedziałem po co zabierają aż tyle kotów, nie mówiąc już o strasznych warunkach przewozu.
Pomimo ujrzenia tego wszystkiego oddałem kotka. Naprawdę sam nie wiem dlaczego to zrobiłem.
Poszedłem z powrotem do domu i dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że oddałem kotka na śmierć. Mocno spanikowany nie wiedziałem co mam zrobić. Jednak po chwili zadzwoniliśmy do tego człowieka z informacją, że chcemy kotka z powrotem.
Przyjechał i oddał nam kotka. Nie wiem co stało się z resztą kociąt i po co było mu ich aż tyle. W każdym bądź razie wyglądało to mocno podejrzanie, mężczyzna przyjechał dobrym samochodem a przewoził kilkanaście kociąt w dużym kartonowym pudle.
Ostrzegam więc wszystkich, którzy w najbliższym czasie mężczyzna ten kontaktował się- lub dopiero kontaktować się będzie w sprawie adopcji kociaków. Dzwonił z numeru 6650960XX oraz kontaktował się z numeru gg 986969X. Przyjechał dużym, czarnym samochodem, miał około +180cm wzrostu, był mocno opalony, krótkie włosy ciemny braz, był w turkusowej koszulce mógł mieć około 24-25 lat. Był z dziewczyną. Gruba, czarne włosy, podobnego wzrostu do niego. W kartonie mieli kociaki przeróżne maści- wyskoczyły z kartonu dwa rude kociaki i bury. Nie wiem jak wyglądała reszta. W każdym bądź razie proszę uważać Mój maluch wrócił cały i zdrowy- niestety mam wątpliwości co do losu reszty.
-------------------------------------------------------------------
EDIT: Mam 16 lat. Nie wiedziałem co robić. Kocięta rodzice pozwolili mi zatrzymać pod warunkiem że znajde im szybko domy- kotki urodziły się u sąsiadki i miały zostać potopione. Swojego kociaka oddałem bo byłem w szoku- po chwili zadzwoniłem z prośbą żeby je oddali. A to że są osikane odkryłem dopiero gdy dostałem mojego kotka z powrotem- śmierdział szczynami.
Dodałem ogłoszenie na różnych portalach internetowych w celu znalezienia kotkom nowych domów. Kilka dni temu telefonicznie zgłosił się człowiek po ostatniego maluszka. Rozmowa przebiegała normalnie, podobnie do wcześniejszych, które prowadziłem w sprawie adopcji kotków. Poprosił o aktualne zdjęcia kotka, spodobał mu się więc umówiliśmy się na dzień dzisiejszy. Zdziwiło mnie tylko to , że mimo iż oznajmiłem mu, że kotek jest dziki, świeżo złapany z dworu informacja ta nie wywołała u niego żadnej reakcji, po prostu umówił się ze mną na odbiór kotka. 5 dni temu podał dzień, w którym przyjedzie po kotka i kolejny kontakt z jego strony nastąpił dopiero gdy podjechał pod mój dom. Przyjechał po maluszka po południu, wyszedłem z kotkiem przed dom i ludzie wyglądali w porządku. Na pierwszy rzut oka nie zauważyłem nic podejrzanego. Jednak kiedy zacząłem z nimi rozmawiać nie zauważyłem aby za bardzo interesowali się kotkiem, o nic nie pytali, nic ich nie interesowało. Kobieta powiedziała, że jeżdżą po okolicach i szukają całych rudych kotków natomiast facet odpowiedział, że mimo iż ten ma dużo białego to też jest ładny.
Zapytali mnie czy nie mam jakiegoś kartonu. w który mogliby go zapakować. Byłem zszokowany, że nie są w ogóle przygotowani na przewóz kotka, który jednak trochę kilometrów musiał przebyć. Ze Szczecinka prawdopodobnie do Poznania. Odpowiedziałem, że niestety nie mam, natomiast oni otworzyli samochód, w którym mieścił się spory karton, po chwili okazało się, że w środku jest już masa kotów!! Wszystkie leżały na sobie, zgniecione i zasikane. Zapytałem się, czy ma pan więcej kotów, ten z uśmiechem na twarzy odrzekł, że tak.
Stałem jak wryty, nie wiedziałem po co zabierają aż tyle kotów, nie mówiąc już o strasznych warunkach przewozu.
Pomimo ujrzenia tego wszystkiego oddałem kotka. Naprawdę sam nie wiem dlaczego to zrobiłem.
Poszedłem z powrotem do domu i dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że oddałem kotka na śmierć. Mocno spanikowany nie wiedziałem co mam zrobić. Jednak po chwili zadzwoniliśmy do tego człowieka z informacją, że chcemy kotka z powrotem.
Przyjechał i oddał nam kotka. Nie wiem co stało się z resztą kociąt i po co było mu ich aż tyle. W każdym bądź razie wyglądało to mocno podejrzanie, mężczyzna przyjechał dobrym samochodem a przewoził kilkanaście kociąt w dużym kartonowym pudle.
Ostrzegam więc wszystkich, którzy w najbliższym czasie mężczyzna ten kontaktował się- lub dopiero kontaktować się będzie w sprawie adopcji kociaków. Dzwonił z numeru 6650960XX oraz kontaktował się z numeru gg 986969X. Przyjechał dużym, czarnym samochodem, miał około +180cm wzrostu, był mocno opalony, krótkie włosy ciemny braz, był w turkusowej koszulce mógł mieć około 24-25 lat. Był z dziewczyną. Gruba, czarne włosy, podobnego wzrostu do niego. W kartonie mieli kociaki przeróżne maści- wyskoczyły z kartonu dwa rude kociaki i bury. Nie wiem jak wyglądała reszta. W każdym bądź razie proszę uważać Mój maluch wrócił cały i zdrowy- niestety mam wątpliwości co do losu reszty.
-------------------------------------------------------------------
EDIT: Mam 16 lat. Nie wiedziałem co robić. Kocięta rodzice pozwolili mi zatrzymać pod warunkiem że znajde im szybko domy- kotki urodziły się u sąsiadki i miały zostać potopione. Swojego kociaka oddałem bo byłem w szoku- po chwili zadzwoniłem z prośbą żeby je oddali. A to że są osikane odkryłem dopiero gdy dostałem mojego kotka z powrotem- śmierdział szczynami.