Maurycy szuka DT/DS jako jedynak

Pomoc dajcie mi rodacy
Gdy wracałam z pracy przy sklepiku obok dość ruchliwego skrzyżowania zaczepiła mnie czarna kotka, wyglądająca na ok. 6/7-miesięcy. Nie jest zabiedzona, ale żebrze o jedzenie i ma mocno wystające sutki - albo karmi albo jest w ciąży (?). Nie pozwala się zbliżyć do siebie czy pogłaskać, ale biega w bardzo uczęszczanym miejscu. Jestem przekocona, ale na kilka dni jestem w stanie przechować ją (nawet z młodymi) na balkonie lub w piwnicy (w klatce, w zamknięciu).
Czy łapać ją jeśli nie znajdę młodych? (Nie widziałam, nie jestem pewna czy ma lub czy żyją).
Czy znajdzie się ktoś, kto ją w razie czego przejmie w ciągu - powiedzmy - tygodnia?
Panowie popijający piwko od rana do nocy nieraz dożywiają ją - parówką, kawałkiem wędliny etc., ale boję się, że może wyleźć na ulicę i zginąć pod kołami. Na tym osiedlu były też czarne koty, które nagle zniknęły lub znajdowały się z oskórowanym, złamanym przy nasadzie ogonem lub całkiem połamane (przynajmniej tak twierdzi karmicielka z "mojej" części osiedla. Ale nie jestem w 100% pewna czy nie jest to kotka jakichś idiotów, wypuszczających ją "żeby sobie pobiegała"
.
Pomysłów, pomocy, bo mam teraz taki mętlik w głowie, że zaczynam przypominać Tewje z jego "Ale z drugiej strony..."

Gdy wracałam z pracy przy sklepiku obok dość ruchliwego skrzyżowania zaczepiła mnie czarna kotka, wyglądająca na ok. 6/7-miesięcy. Nie jest zabiedzona, ale żebrze o jedzenie i ma mocno wystające sutki - albo karmi albo jest w ciąży (?). Nie pozwala się zbliżyć do siebie czy pogłaskać, ale biega w bardzo uczęszczanym miejscu. Jestem przekocona, ale na kilka dni jestem w stanie przechować ją (nawet z młodymi) na balkonie lub w piwnicy (w klatce, w zamknięciu).
Czy łapać ją jeśli nie znajdę młodych? (Nie widziałam, nie jestem pewna czy ma lub czy żyją).
Czy znajdzie się ktoś, kto ją w razie czego przejmie w ciągu - powiedzmy - tygodnia?
Panowie popijający piwko od rana do nocy nieraz dożywiają ją - parówką, kawałkiem wędliny etc., ale boję się, że może wyleźć na ulicę i zginąć pod kołami. Na tym osiedlu były też czarne koty, które nagle zniknęły lub znajdowały się z oskórowanym, złamanym przy nasadzie ogonem lub całkiem połamane (przynajmniej tak twierdzi karmicielka z "mojej" części osiedla. Ale nie jestem w 100% pewna czy nie jest to kotka jakichś idiotów, wypuszczających ją "żeby sobie pobiegała"

Pomysłów, pomocy, bo mam teraz taki mętlik w głowie, że zaczynam przypominać Tewje z jego "Ale z drugiej strony..."
