» Sob cze 01, 2013 22:46
POMOCY! - bardzo agresywny kot w stosunku do właściciela
Witam,
nie wiem co się nagle stało z moim kotem - zaczął bez powodu atakować. Niestety jest weekend i weterynarz musi poczekać do poniedziałku. (nie mam możliwości dowiezienia kota do najbliższej całodobowej placówki).
Kot rasy syberyjskiej, neva masquarade, wiek: 6 lat. Wychowany od maleńkości przez moją mamę (i czasami mnie, podczas moich rzadkich pobytów w domu). Brak styczności z innymi zwierzętami. Nie był kastrowany - nie było takiej potrzeby - co ciekawe wykazuje całkowitą obojętność w temacie rozmnażania ;P
Żywienie: sucha karma whiskas + odkłaczacz, woda, kitekat mokry + wołowina/polędwiczki w zależności od nastroju. Nic innego nigdy nie miał podawane (każda próba zmiany karmy na inną kończyła się fiaskiem).
Żadnych chorób nie przechodził, u weterynarza też nie bywał od 4 lat (stwierdzono, że jeżeli nic się nie dzieje to nie potrzeba). Dostał dwa szczepienia zaraz po urodzeniu i rok później.
Jest traktowany jako członek rodziny, wolno mu wszystko, jest rozpuszczony strasznie. Chodzenie po stole i spanie w łóżku jak najbardziej. Nigdy oczywiście nie był uderzony, czasem podniesiony głos w przypadkach, gdy może sobie zrobić krzywdę.
Nigdy przez te 6 nie przejawiał zachowań agresywnych. Oczywiście w zabawie zdarzyło się że gryzł mocniej bądź drapał, czasem się rzucał, jednak było to standardowe zachowanie kocie jakie obserwuję od ponad 20 lat posiadania zwierząt.
Pora przejść do problemu. Mama wyjechała na tydzień na wycieczkę, kot został sam. Oczywiście 3 razy dziennie przychodziła znajoma (zaakceptowana przez kota) go doglądać. Po powrocie kot był aż podejrzanie milutki, nie dało się nigdzie przejść - plątał się cały czas i mruczał. Bardzo rzadko się zachowuje aż tak "kochająco". Następnego dnia dostał nowe chrupki jako przysmak ("Dreamies"). Nie wiem czy to mogło być jedną z przyczyn zmiany zachowania.
Kilka godzin później zaatakował znienacka nogi przechodzącej mamy - wbił się pazurami do krwi i buczał. Rzuciła na niego ręcznik i się uspokoił. Nie został ani przypadkiem nadepnięty, ani nie było nic nowego w pomieszczeniu (zapach, przedmiot) ktore by mogło spowodować coś takiego.
Następnego dnia - ni z tego ni z owego - rzucił się na matkę gdy ta zbierała coś z dywanu. W tym momencie ani krzyk, ani rzucony koc nie pomógł, kot rzucał się dalej, poharatał ręce i nogi poważnie do krwi (w niektórych miejscach do kości). Zdołałam zamknąć go w łazience, po kilku minutach się uspokoił i znów był miłym kochanym kotkiem.
Trzeci atak nastąpił dzień później (dziś). Rzucił się na mamę gdy sięgała coś z lodówki. Nie dało się go w żaden sposób uspokoić ani złapać w koc czy zamknąć w pokoju. Rzucał się strasznie, połamał sobie kilka pazurów. Po kilku minutach udało mi się go zamknąć, jednak nie uspokoił się. Próbowałam zadzwonić do jakiegoś weterynarza, jednak weekend wieczór i niestety nie udało mi się. Co jest ciekawe, kot nie reaguje agresywnie w stosunku do mnie, jednak w przypadku gdy atakuje nie jestem w stanie go złapać czy uspokoić.
Przetrzymałam go w pokoju kilkadziesiąt minut, jednakże w przypadku wypuszczenia od razu ruszał do ataku na mamę. W przypadku gdy zamykała się w łazience - "warował" i buczał co kończyło się jego powtórnym zamknięciem.
Nie mam możliwości wypuszczenia go. Sama się go boję, bo to wyglądało jakby chciał zagryźć. Niby łasi się do mnie i pomrukuje, ale ciągle jest dziwnie pobudzony i próbuje się dostać do pokoju matki.
W poniedziałek ruszam jak najszybciej do weterynarza, jednak nie wiem co robić z kotem. Mama się go zwyczajnie nawet boi nakarmić. Nie wiem co spowodowało taką reakcję i co robić w takich przypadkach. Myślę nad kastracją kota, jednak nie mam gwarancji czy to pomoże. Przeczytałam w necie, że w podobnych przypadkach należy pokazać kotu kto rządzi w domu i "przetrzepać szynki", jednak nikt się nie zdobędzie na uderzenie kota - dodatkowo każda, jakakolwiek reakcja(ofensywna bądź defensywna), wzmaga w nim agresję. Uśpienie/oddanie komuś nie wchodzi w grę. Jedyna opcja to zwolnienie się z pracy i zajęcie się kotem przeze mnie, co też jest raczej zwariowanym pomysłem.
Konflikt tragiczny....
Może ktoś zna podobny przypadek :/
pozdrawiam :/