Zespół falującej skóry

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto wrz 11, 2007 7:13 ZESPÓŁ FALUJąCEJ SKóRY!!

Czytałam Wasze wiadomości o zespole falującej skóry i doszłam do wniosku,ze moja kicia tez na to choruje! jednak u niej oprócz dziwnego zachowania (biega po całym pokoju, jest niespokojna, atakuje swoje małe) występuje GRYZIENIE OGONA! :cry: czy ktoś z Was spotkał się z czymś takim u swojego kota??? bo ja po raz pierwszy i nie wiem co robić!!

dorota89210

 
Posty: 2
Od: Wto wrz 11, 2007 7:05

Post » Wto wrz 11, 2007 15:05

Podniosę.Odpowiem, jesli mój domowy komputer będzie w miarę szybko działał, bo ostatnio to katastrofa!! :evil:

Zakocona

 
Posty: 6992
Od: Czw lut 03, 2005 22:19
Lokalizacja: Gliwice

Post » Wto wrz 11, 2007 15:40

U nas zfs pojawiło sie u Czarnej kotki kiedy adoptowaliśmy Magdę - wtedy z meisiaca na miesiac sie nasilał... okaleczała siebie i była bardzo znerwicowana... ale nas uratowała poprostu sterylizacja. Czarna kotka nie była wysterylizowana - po sterylizacja te i kilka innych nieporzadanych objawow ustapily.

U weterynrza polecono nam podobno rewelacyjna metode (gdyby sterylizacja zawiodła) - sa takie psio kocie feromony uspokajajace, ktore nie dzialaja na czlowieka i dzialaja na zwierzeta, wtyka sie to do kontaktu i wyglada to jak zwykły "zapach". Podobno dobrze dziala to na psy i koty i nie robi krzywdy - warto popytać.

Asiołek

 
Posty: 72
Od: Śro mar 22, 2006 20:52
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto wrz 11, 2007 17:19 zespół falującej skóry

Moja kotka jest wysterylizowana. po kilku tygodniach od czasu kiedy ja przygarnęłam uciekła mi i wróciła po 1,5 tygodnia z "brzuchem", ja sie później okazało :roll: dzięki temu mam teraz dwa śliczne, półroczne już kociaki. trochę odczekałam po porodzie i weterynarz ją wysterylizował. mysle,ze małe tez przyczyniły sie do tego,ze moja koka szaleje. ale jeszcze nigdy nie spotkałam sie z tym,żeby kot sie sam okaleczał :cry:

jednak dziękuję za rade, popytam o te feromony. chwytam sie już wszystkiego co może pomoc, bo na razie trzymam ja w kołnierzu i staram sie poświęcać jej jak najwięcej czasu...

dorota89210

 
Posty: 2
Od: Wto wrz 11, 2007 7:05

Post » Sob wrz 22, 2007 8:24 kot

u mnie zespół ma Łatka moja osobista kotka
stosowalismy feromony, niestety nic pomogło :(
cały czas skóra faluje i wtedy jakakolwiek chec poglaskania konczy sie atakiem i gryzieniem :(

pini1

 
Posty: 7035
Od: Nie cze 30, 2002 19:56
Lokalizacja: katowice

Post » Nie sie 10, 2008 21:42

Witam
Odgrzeje troszkę temat.
Moja kotka ma prawie identyczne objawy jak opisane w tym wątku. Ma 5 lat i jest wysterylizowana. Jest kotką nie wychodzącą na zewnątrz. Przed sterylizacją miała tendencje do agresywnych zachowań. Po zabiegu przez rok była spokojna. Od kilku tygodni zaczęła zachowywać się niespokojnie. Zaczęła falować jej skóra na grzbiecie. Często się wylizuje. Biega czasem jak oszalała po domu. Powróciły napady agresji. Podczas jednego z nich dotkliwie podrapała mnie i mamę. Sprowokowało ją nagłe wejście mamy do przedpokoju podczas gdy bawiła się ze mną. Przestraszyła się i zaatakowała najpierw mnie potem mamę. Podczas ataku oddała mocz na podłogę (jakby ze strachu) , co nigdy jej się wcześniej nie zdarzało. Dopiero po użyciu zraszacza uciekała i schowała się w pokoju. Potem wydawała z siebie przez jakiś czas dziwne dźwięki coś jakby skowyt. Wezwaliśmy weterynarza. Kotka dostała zastrzyki uspokajające. Wetka przepisała jej też ziołowy syrop uspokajający. Minął tydzień, Kotka dalej bywa niespokojna. Falująca skóra pojawia się czasem przeważnie w momentach pobudzenia. Dodatkowo często obwąchuje niespokojnie wszystko i wszystkich i bywa, że ociera się główką o przedmioty i domowników tak jakby nas nie poznawała. Zdarza się, że jakiś zapach wprowadza ją w stan niepokoju a niekiedy nawet agresji. Niedługo wybieram się z kotką do kliniki na Katowickim Brynowie by zrobili jej kompleksowe badania.

raiden

 
Posty: 3
Od: Nie sie 10, 2008 21:21

Post » Nie sie 10, 2008 21:55

Pomaga podanie 1/3 tabletki leku antydepresyjnego. Poprawa jest widoczna dopiero po 3 tygodniach. Ja podawałam lek przez 2 miesiące. Potem przerwałam. Po następnych 2 miesiacach ataki wróciły. Nastepną serię ciągnęłam 3 miesiace. teraz nie podaję już 2 lata. Ataki są, ale nie tak mocne jak kiedyś, jednak mam zamiar ponowić podawanie leku.

Zakocona

 
Posty: 6992
Od: Czw lut 03, 2005 22:19
Lokalizacja: Gliwice

Post » Pt sie 15, 2008 9:11

Można wiedzieć jaki dokładnie lek podawałaś?

raiden

 
Posty: 3
Od: Nie sie 10, 2008 21:21

Post » Pt sie 15, 2008 9:17

Zastanawiam się czy to to może pogorszyć się...
U Cesara występuje to w stopniu bym powiedziała bardzo lekkim... :roll:
Obrazek...Obrazek...Obrazek...

kristinbb

 
Posty: 40068
Od: Nie cze 03, 2007 20:32
Lokalizacja: Elbląg

Post » Sob gru 27, 2008 1:29

Jako, że wątek znajduje się w Kocim ABC i sam do niego tą drogą trafiłem to pozwolę sobie odkopać i dopisać jak się pozbyliśmy podobnych objawów.

Generalnie objawy kotki były bardzo zbliżone - skurcze mięśni grzbietu i ogona. W ciągu dwóch dni skurcze pojawiły się i na tyle nasiliły, że kotka praktycznie cały czas się się lizała. Drapała się rzadko. Jest zima, kotka przebywa cały czas w zamkniętym i ogrzewanym pomieszczeniu więc szybko powstała hipoteza, że albo skórę ma wysuszoną albo sierść się elektryzuje. By zwiększyć wilgotność na grzejnikach rozwiesiliśmy wilgotne ręczniki... co kotce się bardzo spodobało. Kładła się na tych ręcznikach za każdym razem, gdy je zwilżaliśmy. Po tym po prostu zmoczyliśmy całą sierść kotki zwykłą wodą (broniła się zaciekle)... i skurcze zniknęły. Przy drugim zwilżaniu kotka już prawie w ogóle się nie broniła.

Objawy na chwilę obecną ustąpiły, minęło kilkanaście godzin. Niestety nie wiem co było przyczyną i czy została usunięta czy też działanie było tylko doraźne. Jeśli skurcze powrócą to metoda może być przydatna przynajmniej jako doraźna ulga dla kota.

Objawy:
- nieustanne drgawki mięśni grzbietu i ogona

Zachowanie:
- nieustanne lizanie futra;
- zdarzało się kotce wchodzić pod nienagrzaną pościel, ale nie wchodziła pod koce;
- ogólnie niepokój i "szaleństwo": kotka nie mogła znaleźć dla siebie miejsca, wciąż biegała, tarzała się, kładła po czym od razu wstawała, itp

Stan zdrowia:
- kotka była przed dwoma tygodniami odrobaczana (Stronghold), za ok. tydzień powinna przyjąć drugą dawkę

Hipotezy:
- wysuszona skóra
- elektryzująca się sierść
- być może inne problemy skórne

Przeciwdziałanie:
- mocne zwilżenie całego futra zwykłą wodą; u nas to zwilżenie nie musiało być dogłębne aż do najniższej warstwy sierści i skóry, wystarczyło powierzchowne zwilżenie całego futra.

Reakcja:
- od razu po wylizaniu wilgotnego futra kotka uspokoiła się, zaczęła bawić, itp.

Skurcze ustąpiły.

Dodane 4.01.2009:
Prawie na pewno problemem była elektryzująca się sierść. Zdarzyły się nawet wyczuwalne przeskakujące iskry. Prawdopodobnie wzmogło się to z powodu zimy oraz powietrza ogrzewanego i suchszego niż wcześniej. Pewne podejrzenia padły także na żwirek.

Obecnie zabieg "odskurczający" polega na porannym wygładzeniu futra mokrymi dłońmi tak by futro było równomiernie zwilżone. Nie chodzi o to by kot miał wilgotne futro lecz o to by za pomocą wody można było odprowadzić ładunki.

Być może istnieją jakieś grzebienie lub środki do odelektryzowania futra, jednak nie szukałem. Obecny sposób jest skuteczny a kotka już przyzwyczaiła się Dość często sama kładzie się na wilgotnym ręczniku na grzejniku przygotowanym dla niej. Leży na nim także w momencie gdy piszę niniejsze uzupełnienie posta. :)
pzdr, Michał

Michael

 
Posty: 5
Od: Pt lip 11, 2008 18:05

Post » Wto lut 03, 2009 3:29

Mamy trzy koty: Mikusia i Nutkę (rodzeństwo, 4lata) i Fuksika (3lata).
Mniej więcej rok temu u Mikusia wystąpiły wszystkie opisane przez was objawy. W trakcie ataku skóra chodziła mu po grzbiecie, jakby poruszana niewidzialną ręką. Najpierw próbował pozbyć się TEGO, wylizując dokładnie sierść i drapiąc się, jakby obsiadło go stado pcheł. Potem uciekał przed TYM. Wreszcie zaczął szukać prawidłowości. Przestał wchodzić do niektórych pomieszczeń, bo bał się że tam dopadnie go TO. Oczywiście to był przypadek, że w jednym pokoju złapał go silniejszy atak, ale zwierzątko po prostu kierowało się swoimi obserwacjami. Wreszcie odkrył, że pod przykryciem TO znika, więc zaczął się chować pod koce, narzucy, swetry, kołdrę, co się nawinęło. Jeśli w jednym miejscu udało mu się przetrwać bez ataku przez dłuższy czas, miejsce to stawało się świątynią spokoju, oazą z której wychodził jedynie, żeby coś zjeść i skorzystać z kuwetki. Od tego czasu Mikuś prawie całą dobę spędza pod przykryciem, kiedy wychodzi, jego ruchy są gwałtowne, biegnie do kuchni lub łazienki żeby zaspokoić potrzeby, bardzo rzadko zdaża się, żeby przechadzał się po domu krokiem spacerowym, albo żeby dał się namówić na zabawę.
Najpierw podejrzenie padło na pchły, Miki przeszedł rewizję osobistą i nic nie znaleźliśmy, ani żyjątek, ani zmian na skórze. Potem obwinialiśmy świerzb, którego nabawił się podczas 16-dniowej tułaczki. Ale czyszczenie uszu nie przynosiło mu żadnej ulgi. Poszliśmy do weterynarza, do którego mamy zaufanie i który uratował wcześniej Mikusiowi złamaną nogę. Wet powiedział, że to może być uczulenie, zrobił zastrzyk ze sterydów, kazał wyeliminować wszystko, co mogłoby uczulać kota. W domu zostało tylko mydło w kostce, wynieśliśmy wszystkie detergenty do piwnicy, podawaliśmy tylko sprawdzone karmy Royal Canin. Żadnej poprawy. Powiem więcej, NIE DAWAJCIE KOTU STERYDÓW, CHYBA ŻE NIE MA INNEGO WYJŚCIA. Mikuś dostał potwornej depresji, spędził dwa tygodnie w koszyku pod sufitem, był półprzytomny i żałośnie wył, jakby miał zaraz umrzeć. Im lepiej się czuł po sterydach, tym bardziej się drapał. Doszło do tego, że biedny Mikuś zaczął zachowywać się jak człowiek wrzucony do mrowiska. To właśnie wtedy pomyślałam sobie, że gorzej być nie może, wsadziłam kota do wanny i wylałam na niego prawie całą butelkę kwasu borowego (jest to specyfik działający bakterio- i grzybostatycznie, polecany często przez dermatologów na różne dolegliwości skórne, bardzo tani, do dostania w każdej aptece, wygląda i pachnie jak zwykła woda). Mikuś był tak udręczony, że nie bronił się, dał sobie wetrzeć płyn w całe ciało. Potem poszedł do pokoju i schował się pod koc. Wstał kilka godzin później i od razu widać było poprawę! Wsadziłam kota znów do wanny, tym razem nie poddał się bez walki, ale to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że czuje się lepiej J. Powtarzaliśmy ten proceder jeszcze kilka razy, Miki za każdym razem coraz bardziej wierzgał. Po pewnym czasie nie mogłam już sobie dać z nim rady, ale objawy wyraźnie złagodniały, więc powtarzałam nacieranie kwasem borowym jedynie co kilka dni.
Niestety falowanie skóry wraca, jak komornik. Kiedy przeczytałam poprzedni wpis, pomyślałm sobie, że to nie kwas borowy przyniósł ulgę mojemu kotu, tylko sam fakt moczenia sierści, ale nie mam pewności.
Kilka tygodni temu objawy zespołu falującej skóry wystąpiły u Nutki (siostry Mikusia)! Teraz sytucja wygląda tak, że Mikuś rzadko ma ataki (może dlatego, że przynajmniej 20 godzin dziennie spędza w łóżku pod narzutą albo na moich kolanach), za to Nutka męczy się strasznie. Biedna kotka myśli, że jeśli będzie grzecznie siedzieć na butach pańcia, to uchroni się przez atakiem. Nutka została odrobaczona. Oczywiście stosujemy nacieranie sierści chusteczką namoczoną w kwasie borowym, lub samą wodą, ale Nutce to nie pomaga L. Nie wiem już co robić.
Nasz trzeci kot nie ma objawów.
Przeczytałam uważnie wcześniejsze wpisy. Podsumowując nasze doświadczenia można wykluczyć:
- pchły i inne wewnętrzne i zewnętrzne pasożyty,
- alergie i uczulenia – leczenie sterydami nie przynosi poprawy
- stres, chorobę psychiczną (wiem, że niektóre z kotków opisanych wcześniej w tym wątku są po przejściach, urazach, nie chcę tego bagatelizować, ale szukam jakiegoś wspólnego mianownika. O moich kotach można powiedzieć wszystko, ale nie to, że mają stresy. Życie mojej rodzinki jest tak spokojne, że mogłoby służyć za broń masowego rażenia)
- sterylizację/kastrację (wszystkie trzy koty są po zabiegu w tej samej lecznicy, ale tylko dwa mają objawy)
Wciąż nie ma odpowiedzi na następujące pytania:
Czy falowanie skóry jest zaraźliwe?
Czy jest dziedziczne? (Mikuś z Nutką są rodzeństwem, Fuksik nie jest z nimi spokrewniony i nie ma objawów)
Czy jest wywołane przez uczucie pieczenia/swędzenia skóry, czy też są to niekontrolowane skórcze mięśni?
Być może ma to związek z przewodnictwem nerwowym? (Objawy są najsilniejsze wzdłuż kręgosłupa, a ponadto nasilają się, kiedy kot jest podekscytowany/zdenerowany. A może by podać magnez?)
Dlaczego objawy ustępują, kiedy kot jest pod przykryciem lub jest przytulony do człowieka? (wykluczam tutaj ewentualność, że problem jest wyłącznie „psychiczny”. Wprawdzie Mikuś jest dość wrażliwy, czasem histeryczny, ma za sobą traumatyczne wydarzenie, ale Nutka jest spokojną i zrównoważoną kotką bez traumatycznych przeżyć, mimo to u niej również objawy pojawiły się bez żadnej przyczyny z dnia na dzień!)
A może poprzednik ma rację, może chodzi o ładunki na sierści? (Rzeczywiście po namoczeniu kot odczuwa ulgę, lecz mój trzeci kot, któremu nie faluje skóra, elektryzuje się tak samo, jak te dwa z objawami zespołu falującej skóry.)
Kupiliśmy oczyszczacz powietrza z jonizatorem, rozważamy nawilżacz powietrza. Jeśli jonizator przyniesie poprawę, napiszę o tym.

annawheeler

 
Posty: 15
Od: Pon sty 26, 2009 1:18
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lut 03, 2009 8:23

my tez mamy zfs u rezydenta, ale ja nie o tym
czy jonizator masz ultradzwiekowy? czy kot koło niego chodzi normalnie? bo jesli unika, to moze byc tak, że dzwieki sa dla niego przykre
są urzadzenia "dobrane" pod zwierzeta, pewnie nie wszystkie :(
nasze Obrazek potwory ;) + Fela i Frania na DS

pilne! Jajek i Dodek szukają dobrego Domu :)

xandra

 
Posty: 11042
Od: Nie paź 31, 2004 21:31
Lokalizacja: Warszawa, Bielany

Post » Czw lut 05, 2009 1:22

Jonizator z tego co wiem nie jest ultradźwiękowy, używamy go dopiero od wczoraj, więc trudno powiedzieć, czy przyniósł ulgę moim biedakom z falującymi grzbietami. Narazie kotki się nie boją, są obojętne na to urządzenie :)

annawheeler

 
Posty: 15
Od: Pon sty 26, 2009 1:18
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto mar 10, 2009 20:01

Jonizator/oczyszczacz powietrza niestety nie usunął objawów falowania skóry. Mam wrażenie, że trochę przynosi ulgę, ale może to tylko moje myślenie życzeniowe. Nie żałuję zakupu, bo poprawiła się jakość powietrza w mieszkaniu, lepiej się śpi. Kotki też lubią to urządzenie Smile Cóż, nie poddam się, będę szukać dalej skutecznego sposobu na tę chorobę. Jak coś odkryję, napiszę Smile Pozdrawiam

annawheeler

 
Posty: 15
Od: Pon sty 26, 2009 1:18
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie sie 16, 2009 16:33

annawheeler pisze:Jak coś odkryję, napiszę


Czy może przez te pół roku udało się coś odkryć ?

Bo moja Majka właśnie 2 dni temu dostała ataku, który trwa już kilka dni.
I nie bardzo wiem co robić, jak leczyć. Wet oczywiście zalecił sterydy.

Majka dobrze się czuje kiedy schowa się w pościel, lub jeśli jest na rękach (i ona sama na to wpadła). jak tylko zejdzie na podłogę od razu dostaje falowania i głupawki, po czym liże niemiłosiernie przednie łapy, po czym znowu biega jak szalona.

Przeczytałem chyba wszystkie możliwe wątki o tej chorobie na każdym możliwym forum. Ale nigdzie nie ma skutecznego rozwiązania.

DanielP

 
Posty: 7
Od: Pt kwi 04, 2008 14:11

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aania, Blue, kicalka, polalala, Szeska i 301 gości