Jestem na chwilę grzecznościowo. Komp mi zdechł...
Dopiero po weekendzie może będę miała.
Tymczasem Maniek już w domu, całkiem nawet zadowolony z życia.
Dwa zęby „ino tylko” w paszczęce zostały, ale nie tracimy animuszu.
W końcu bycie Śnieżnym Tygrysem zobowiązuje...
W piątek i sobotę będę poza domem. Jadę do Łodzi z nocowaniem.
Opieka do futer załatwiona, w czwartek przychodzi na szkolenie.
Będzie musiała ogarnąć w piątek wieczorem i w sobotę rano.
Jeśli się nie załamie, będzie się opiekować stadkiem przez cztery dni w czerwcu, kiedy pojadę do młodszej córki do Gdańska.
Ja już jestem zielona ze stresu i bliska histerii. Nie wiem czy podjęłabym się opieki nad zupełnie nieznanym stadem zwierząt, „porozchorowywanych” na rozmaite choroby...
Moja ukochana Pani Niania do Sosera zajmie się Gamoniem
Rozpaczliwie szukam kogoś, kto zajmie się ferajną przez jakieś trzy tygodnie na przełomie lipca i sierpnia, kiedy pojadę do Kai ćwiczyć bycie babcią.
Rozmawiałam już z kimś, ale to było mocne nieporozumienie. Aż do teraz jestem zniesmaczona