Pomoc kotom z Jaroszówki! Kocice w ciąży!

Witam,
zgłaszam się z wielką prośbą o pomoc kotom z Stadniny Koni Jaroszówka. Jestem tutaj od zeszłego roku. Zarządca wraz z swoją dziewczyną mieli pod opieką około 25 kotów. Dorosłe i mniej więcej 20 kociąt, które urodziły się w tamtym roku. Oczywiste było, że nie byli w stanie ogarnąć tych zwierzaków, zwłaszcza jeśli chodzi o zapobieganie ciąży. W tym roku sytuacja diametralnie się zmieniła... Jakieś 2 miesiące temu Państwo wyjechali pozostawiając stado w stadninie koni. Część zeszłorocznych maluchów zostało oddane, reszta się porozchodziła. Jednakże na miejscu zostało jeszcze 8 kotów. W tym dwa kastraty i jedna kotka po sterylce. Pozostałe koty to cztery kotki, dwie na pewno w ciąży zaawansowanej, trzecia prawdopodobnie też, na razie objawów nie widać ale jakiś czas temu miała objawy rui, czwarta koteczka jest dość młoda, zeszłoroczne kocie, być może nie miała jeszcze rujki. Ostatni kot jest płci niezidentyfikowanej, został potrącony przez samochód i znaleziony przez znajomą leżący na drodze jako kocię w zeszłym roku. Był to zdecydowanie dziki kotek, który wcześniej nie miał kontaktu z ludźmi. Co prawda został oswojony przez poprzednią właścicielkę, do niej jak najbardziej przychodził, łasił się. Teraz mieszka w stadninie, chodzi koło ludzi ale mnie osobiście nie daje się dotknąć, może z odległości uda mi się wypatrzeć cóż to jest ale z tego co pamiętam to kocurek. Na pewno miałam go w ręku po wypadku jak był maleńki i chyba sprawdzałam płeć, nie mam jednak pewności stuprocentowej. Koty w stajni źle nie mają. Są dokarmiane przeze mnie i pracowników, w stajniach mogą schronić się przed zimnem. Główny problem, to, że będą stale się rozmnażać jeśli nie zostaną wysterylizowane lub oddane komuś kto się nimi zajmie. Niestety nie jestem w stanie im wszystkim zapewnić zabiegów. Mam swoje dwa koty, psa, konia i stadko szczurów. Do tego kupuję kotom ze stajni jedzenie. Koszta więc jakie ponoszę nie są małe. Powiem szczerze, że niestety rozważam uśpienie wszystkich lub części malców gdy tylko się urodzą. Nie ma pewności czy znajdą domki czy będą zmuszone pozostać w stadninie...
Teraz mała prezentacja:
Zosia
Jest to siostra dwóch kastratów i jednej kotki po sterylce. Miała w zeszłym roku kocięta, byli właściciele deklarowali się, że zostanie wysterylizowana ale tego nie dopełnili. Teraz znów jest w ciąży. Jako jedna z nielicznych nie mieszkała w domu, zeszłoroczne kocięta też odchowywała w stajni. Myślę, że najlepszym wyjściem dla niej jest sterylizacja i niech sobie dalej tu żyje, choć oczywiście jeśli ktoś będzie chciał się nią zająć może iść do adopcji. Kotka jest dość łasa na pieszczoty, ale lubi chodzić własnymi drogami. Zdjęcia:
(z góry przepraszam za jakość ale niestety nie miałam możliwości na razie skorzystania z lepszego aparatu)






Przytulanka
Kotka ma ok. 2 lat, mieszkała w domu więc nauczona kuwetowania, w zeszłym roku nie miała potomstwa, w tym roku widziałam objawy rui, ale ciąży nie widać jak na razie. Imię wzięło się od charakteru, na dworze co prawda to indywidualistka, nawet do mnie nie podeszła gdy robiłam zdjęcia, ale miałam okazję macać ją jak mieszkała w domu i tam niesamowity pieszczoch jak imię wskazuje ; ) Raczej dobrze czuje się w stadninie więc jeśli nie będzie chętnego, który zechce ją adoptować może zostać tutaj po sterylce.




Dziusia
Jeśli chodzi o nią uważam, że najbardziej zasługuje na dom z wszystkich kotów Jaroszówkowych. Rzadko się trafia taki wierny kot. Za swoją poprzednią właścicielką chodziła dosłownie wszędzie. Gdy ta wpadała do mnie na moment kot czekał pod drzwiami aż wyjdzie, tudzież próbował sam wejść (umie otwierać drzwi). Reaguje na imię, uwielbia ludzi i pieszczoty, oczywiście mieszkała w domu więc nauczona kuwetowania. Była dosłownie ulubienicą, aż dziw, że nie zabrano jej ze sobą (dziewczyna wybrała innego kota). Dziusia w zeszłym roku miała pięć kociąt, teraz jest w zaawansowanej ciąży, z pewnością urodzi na dniach.







I na tym zdjęciu oprócz Dziusi, czarno biały to ten dzikus z wypadku, a czarny to koteczka z miotu jakiegoś w zeszłym roku. Jako jedyna z urodzonych tu uchowała się i została, reszta zniknęła. Oba te kotki mieszkały w domu, czarna łazi za ludźmi i się ociera ale jak ją głaszcze ugina się do samej ziemi tak jakby chciała zminimalizować dotyk.
Byli właściciele zachowali się strasznie nieodpowiedzialnie wobec zwierząt, teraz inni i koty muszą nieść tego konsekwencje. Jeśli ktoś byłby w stanie pomóc, zapewnić kotom domek stały lub tymczasowy, albo wspomóc finanse na sterylizacje byłabym bardzo wdzięczna... Nie chce by kolejne niechciane istoty przychodziły na świat i kończyły w schronisku, lub żyły w głodzie skazane na tułaczkę. Proszę też o radę dotyczącą kociąt, które mają się urodzić. Usypiać? Czy jest może szansa by znalazły domki?
Dodam jeszcze, że jeśli ktoś byłby zainteresowany adopcją zapewniam transport do Zielonej Góry lub Żagania. Lub na trasie Jaroszówka-Zielona Góra/Żagań.
zgłaszam się z wielką prośbą o pomoc kotom z Stadniny Koni Jaroszówka. Jestem tutaj od zeszłego roku. Zarządca wraz z swoją dziewczyną mieli pod opieką około 25 kotów. Dorosłe i mniej więcej 20 kociąt, które urodziły się w tamtym roku. Oczywiste było, że nie byli w stanie ogarnąć tych zwierzaków, zwłaszcza jeśli chodzi o zapobieganie ciąży. W tym roku sytuacja diametralnie się zmieniła... Jakieś 2 miesiące temu Państwo wyjechali pozostawiając stado w stadninie koni. Część zeszłorocznych maluchów zostało oddane, reszta się porozchodziła. Jednakże na miejscu zostało jeszcze 8 kotów. W tym dwa kastraty i jedna kotka po sterylce. Pozostałe koty to cztery kotki, dwie na pewno w ciąży zaawansowanej, trzecia prawdopodobnie też, na razie objawów nie widać ale jakiś czas temu miała objawy rui, czwarta koteczka jest dość młoda, zeszłoroczne kocie, być może nie miała jeszcze rujki. Ostatni kot jest płci niezidentyfikowanej, został potrącony przez samochód i znaleziony przez znajomą leżący na drodze jako kocię w zeszłym roku. Był to zdecydowanie dziki kotek, który wcześniej nie miał kontaktu z ludźmi. Co prawda został oswojony przez poprzednią właścicielkę, do niej jak najbardziej przychodził, łasił się. Teraz mieszka w stadninie, chodzi koło ludzi ale mnie osobiście nie daje się dotknąć, może z odległości uda mi się wypatrzeć cóż to jest ale z tego co pamiętam to kocurek. Na pewno miałam go w ręku po wypadku jak był maleńki i chyba sprawdzałam płeć, nie mam jednak pewności stuprocentowej. Koty w stajni źle nie mają. Są dokarmiane przeze mnie i pracowników, w stajniach mogą schronić się przed zimnem. Główny problem, to, że będą stale się rozmnażać jeśli nie zostaną wysterylizowane lub oddane komuś kto się nimi zajmie. Niestety nie jestem w stanie im wszystkim zapewnić zabiegów. Mam swoje dwa koty, psa, konia i stadko szczurów. Do tego kupuję kotom ze stajni jedzenie. Koszta więc jakie ponoszę nie są małe. Powiem szczerze, że niestety rozważam uśpienie wszystkich lub części malców gdy tylko się urodzą. Nie ma pewności czy znajdą domki czy będą zmuszone pozostać w stadninie...
Teraz mała prezentacja:
Zosia
Jest to siostra dwóch kastratów i jednej kotki po sterylce. Miała w zeszłym roku kocięta, byli właściciele deklarowali się, że zostanie wysterylizowana ale tego nie dopełnili. Teraz znów jest w ciąży. Jako jedna z nielicznych nie mieszkała w domu, zeszłoroczne kocięta też odchowywała w stajni. Myślę, że najlepszym wyjściem dla niej jest sterylizacja i niech sobie dalej tu żyje, choć oczywiście jeśli ktoś będzie chciał się nią zająć może iść do adopcji. Kotka jest dość łasa na pieszczoty, ale lubi chodzić własnymi drogami. Zdjęcia:
(z góry przepraszam za jakość ale niestety nie miałam możliwości na razie skorzystania z lepszego aparatu)






Przytulanka
Kotka ma ok. 2 lat, mieszkała w domu więc nauczona kuwetowania, w zeszłym roku nie miała potomstwa, w tym roku widziałam objawy rui, ale ciąży nie widać jak na razie. Imię wzięło się od charakteru, na dworze co prawda to indywidualistka, nawet do mnie nie podeszła gdy robiłam zdjęcia, ale miałam okazję macać ją jak mieszkała w domu i tam niesamowity pieszczoch jak imię wskazuje ; ) Raczej dobrze czuje się w stadninie więc jeśli nie będzie chętnego, który zechce ją adoptować może zostać tutaj po sterylce.




Dziusia
Jeśli chodzi o nią uważam, że najbardziej zasługuje na dom z wszystkich kotów Jaroszówkowych. Rzadko się trafia taki wierny kot. Za swoją poprzednią właścicielką chodziła dosłownie wszędzie. Gdy ta wpadała do mnie na moment kot czekał pod drzwiami aż wyjdzie, tudzież próbował sam wejść (umie otwierać drzwi). Reaguje na imię, uwielbia ludzi i pieszczoty, oczywiście mieszkała w domu więc nauczona kuwetowania. Była dosłownie ulubienicą, aż dziw, że nie zabrano jej ze sobą (dziewczyna wybrała innego kota). Dziusia w zeszłym roku miała pięć kociąt, teraz jest w zaawansowanej ciąży, z pewnością urodzi na dniach.







I na tym zdjęciu oprócz Dziusi, czarno biały to ten dzikus z wypadku, a czarny to koteczka z miotu jakiegoś w zeszłym roku. Jako jedyna z urodzonych tu uchowała się i została, reszta zniknęła. Oba te kotki mieszkały w domu, czarna łazi za ludźmi i się ociera ale jak ją głaszcze ugina się do samej ziemi tak jakby chciała zminimalizować dotyk.
Byli właściciele zachowali się strasznie nieodpowiedzialnie wobec zwierząt, teraz inni i koty muszą nieść tego konsekwencje. Jeśli ktoś byłby w stanie pomóc, zapewnić kotom domek stały lub tymczasowy, albo wspomóc finanse na sterylizacje byłabym bardzo wdzięczna... Nie chce by kolejne niechciane istoty przychodziły na świat i kończyły w schronisku, lub żyły w głodzie skazane na tułaczkę. Proszę też o radę dotyczącą kociąt, które mają się urodzić. Usypiać? Czy jest może szansa by znalazły domki?
Dodam jeszcze, że jeśli ktoś byłby zainteresowany adopcją zapewniam transport do Zielonej Góry lub Żagania. Lub na trasie Jaroszówka-Zielona Góra/Żagań.