Strona 93 z 167

Re: Białostockie koty potrzebują karmy a ja muszę pokonać ra

PostNapisane: Czw gru 28, 2017 20:32
przez czarno-czarni

Re: Białostockie koty potrzebują karmy a ja muszę pokonać ra

PostNapisane: Czw gru 28, 2017 22:10
przez Kocia Lady
:ok: dziękuję

Re: Białostockie koty potrzebują karmy a ja muszę pokonać ra

PostNapisane: Pon sty 01, 2018 18:03
przez Kotek&Tosia
W Nowy Rok życzę Tobie Agnieszko i wszystkim czytającym ten wątek zdrowia i pomyślności.

Re: Białostockie koty potrzebują karmy a ja muszę pokonać ra

PostNapisane: Pon sty 01, 2018 19:27
przez czarno-czarni
i ja się przyłączam :)

Re: Białostockie koty potrzebują karmy a ja muszę pokonać ra

PostNapisane: Wto sty 02, 2018 16:27
przez Kocia Lady
Dziękuję kochani i Wam wszystkim czytającym pomagającym życzę zdrowia i szczęścia na ten Nowy rok 2018 dziękuję że jesteście!!!!

Re: Białostockie koty potrzebują karmy a ja muszę pokonać ra

PostNapisane: Czw sty 04, 2018 17:49
przez Kocia Lady
6 tygodni temu bez mojej zgody pomoc z zakładu fryzjerskiego wydała do adopcji nieodpowiedzialnym ludziom kotkę którą zawiozłam na sterylizację i karmiłam 4 lata ponad. Co roku stawiałam jej nowe domki itp. Kicia kochała mnie a ja ją. Nie chciała być w domu bo coraz ją brałam i inni sąsiedzi z parteru. O tym że wydano ją do adopcji dowiedziałam się 8 tygodni temu i dwa dni przed pójściem do szpitala na operację dowiedziałam się od tej pomocy fryzjera że kotka uciekła. Stwierdziła to ze śmiechem z papierosem w zębach że pewnie wróci (40km) do Białegostoku.
Po prostu szlag mnie trafił. Przepłakałam całą noc i uprosiłam sąsiadkę dzień przed szpitalem oczywiście musiałam zapłacić i pojechałam tam. Tych ludzi znam już prawie 40 lat bo mieszkali u nas na 4 piętrze. Zawiozłam wiaderko dobrej ulubionej suchej karmy i miseczki kotki. Gospodarze fałszywi ludzie przyjęli mnie z radością i informując że pokażą mi nowego kotka. I oczywiście jaki to bogaty dom sobie wystawili. Szlag mnie trafił po raz drugi i pytam gdzie kotka. Mówili że po tygodniu wypuścili i nie wróciła. I w końcu to tylko kot, a poza tym są przypadki że koty przecież wracają ponoć nawet 500 km. :evil:
No cóż było robić pokićkałam pochodziłam. Na posesji pies wściekły jak osa ale niewielkich rozmiaróww kojcu. Prosiłam żeby wystawiali chrupki i wodę obiecali i prosiłam żeby szukali.
Przed operacją miałam wysoki puls tak że podali mi jakiś silny uspokajacz że prawie 2 doby byłam nieprzytomna.
Przez ten czas ogłaszam non stop na fb i Białystok spotted i tu na miau ale bez echa.
Wypłakałam morze łez. Wczoraj znajoma z fb zawiozła mnie tam ponownie. Międzyczasie przekazałam sąsiadce z którą się Ci przyjaźnią że przyjadę i będę szukać.
No i zajeżdżamy na podwórku gospodarz naburmuszony. Podchodzę i pytam czy jest kicia. Obruszony że śmiem w ogóle pytać że kotka już dawno nie żyje rozszarpały ją dzikie zwierzęta lis dzik jastrząb bądź stado zdziczałych psów które się szwendają po okolicy. Obeszłam całą posesję na której jest głęboki staw pokićkałam ale nic. Pan stwierdził że wypuścił następnego dnia o 22 ponieważ żadnej kuwety nie miał zamiaru kupować. I poza tym wziął ją dla zabawy bo wnusia chciała!!!!
Stwierdził kategorycznie że koniec tematu poza tym on jest bardziej chory ode mnie bo ma raka nieoperacyjnego i żona też. Ja mówię że ja już raka prawie pokonałam a on na to że to tylko rok dwa i wróci.
Po prostu zatrzęsłam się i poszłam.
Z koleżanką zajechałyśmy do 4 gospodarzy ale nikt nie widział nie słyszał. Zostawiłam numer pokazałam zdjęcia i obiecali się odezwać. Szukaliśmy też przy opuszczonym gospodarstwie. Nic. Późnym wieczorem wróciliśmy. Było wielkie gospodarstwo ale nie mieliśmy jak wjechać. Pełno wody i błota.
Przepłakałam cały wieczór i noc nie dałam rady iść nawet na rehabilitację. Co robić?
Oto kicia Tofisia
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
:placz: :placz: :placz: :placz: :placz:

Re: Białostockie koty potrzebują karmy a ja muszę pokonać ra

PostNapisane: Czw sty 04, 2018 18:16
przez Ja-Ba
Serdecznie Ci współczuję całej tej sytuacji i potwornej bezsilności jakiej doświadczasz.
Nijak nie potrafię pomóc ani doradzić bo ci ludzie wydają się być idiotami nie do ogarnięcia, a i na prawo chyba nie ma jak liczyć - zarówno pannica wyprze się że wydała kotke do adopcji, jak i gnojek że ją dostał.

Tak naprawdę można liczyć jedynie na to, że zyje i że jednak wraca na swoje stare "śmieci".
Zaś życzeniami tego indywiduum odnośnie Twojego zdrowia - nie przemuj się zupełnie bo jest to życzenie z gatunku tych, które wracają do nadawcy, a nie odbiorcy.

Re: Białostockie koty potrzebują karmy a ja muszę pokonać ra

PostNapisane: Pt sty 05, 2018 15:32
przez Kocia Lady
Ja-Ba dzięki :( mam nadzieję i przeczucie że ona żyje i będę dalej szukać
Dziękuję pani Danucie z Krakowa za 50 zł na leczenie Tygrysi pieniądze w sumie w kwocie 540 zł przekazałam Anicie która opłaciła już 2 faktury i płaci dalej. Wczoraj ok 23 dzwoniła z płaczem wracała z lecznicy z kicią, która miała robione usg. Nic nie stwierdzono. Po zrobieniu wyników wczoraj wzrosła kreatynina i białe krwinki a także jakieś parametry świadczące o niesprawnej trzustce. Ogólnie kicia nie jest leczona prawidłowo gdyż jak wiadomo nie stosuje się u kota zastrzykow z furosemidu. Nie tylko jak Anita coś sugeruje o kotce jest tak to odbiera wyśmiewana już nie mówiąc że wynajęła kici pokoik studencki. Kolejni dr wet z powołania. Brak słów. Czytała wątek nerkowy jestem w kontakcie z taizu i czekam na wieści. Wklejam póki co 2 faktury:
Obrazek
Obrazek

Re: Białostockie koty potrzebują karmy a ja muszę pokonać ra

PostNapisane: Nie sty 07, 2018 1:07
przez Kocia Lady
Patrzcie jak wygląda kotka bezdomna która nigdy nie miała domu nasza Tygrysia z pracy
Obrazek
Obrazek

Re: Białostockie koty potrzebują karmy a ja muszę pokonać ra

PostNapisane: Nie sty 07, 2018 16:22
przez gatiko
Ojej, słodka ta Tygrysia i taka... "dzika" strasznie :-)
Cudowna.

Re: Białostockie koty potrzebują karmy a ja muszę pokonać ra

PostNapisane: Nie sty 07, 2018 16:33
przez gatiko
Ale wredni "ludzie"... :-(

Ostatnio byłam świadkiem rozmowy. Pani nauczycielka, nauczanie klas O.
Mówi tak - mój X ma kota ( jak ja nienawidzę kotów, no !) ale mam już plan jak się go pozbyć.
Śmieje się i mówi ( no, serio, nienawidzę kotów !) a ma takiego rudego sk... Ale ! Dowiedziałam się,że kwiatek Gwiazda Betlejemska, jest trujący. A koty lubia podgryzać cokolwiek. Rechocze dalej i mówi , no to dam mu to niech żre, to go szlag trafi.


:cry:

Re: Białostockie koty potrzebują karmy a ja muszę pokonać ra

PostNapisane: Nie sty 07, 2018 19:45
przez Kocia Lady
O rany szok! 8O

Re: Białostockie koty potrzebują karmy a ja muszę pokonać ra

PostNapisane: Nie sty 07, 2018 21:02
przez gatiko
:cry:

Re: Białostockie koty potrzebują karmy a ja muszę pokonać ra

PostNapisane: Pon sty 08, 2018 14:29
przez Ja-Ba
gatiko, a czy nie można jakoś tego faceta uprzedzić? Przecież jak on się jej znudzi to też go poczestuje naparem z Gwiazdy Betlejemskiej.... Ta kobieta jest nienormalna !

Re: Białostockie koty potrzebują karmy a ja muszę pokonać ra

PostNapisane: Pon sty 08, 2018 22:59
przez gatiko
Ja-Ba pisze:gatiko, a czy nie można jakoś tego faceta uprzedzić? Przecież jak on się jej znudzi to też go poczestuje naparem z Gwiazdy Betlejemskiej.... Ta kobieta jest nienormalna !

Ja, nawet jej nie znam dobrze. To był pierwszy raz, kiedy na oczy ją widziałam i słyszałam ... co bredziła.