Strona 130 z 140

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Pt lut 22, 2019 9:46
przez ametyst55
Współczuję :(
Kubuś ['] :cry:

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Pt lut 22, 2019 18:17
przez taizu
Współczuję, tomi16v.
Żegnaj, Kubusiu...

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Nie lut 24, 2019 17:34
przez tomi16v
w jednym miesiącu pożegnać kotki nasze pierwsze który były od rysika dosłownie który mieścił się w garści...
Jeszcze takie charakterne i miziaste przywiązane do nas...

Straszne to jest poprostu... felv zakichany :(

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Pon mar 25, 2019 17:12
przez karola120
Witam,
Od prawie dwóch miesięcy posiadam kotka rasy ragdoll, kupionego z zarejestrowanej hodowli (w umowie zapis że hodowla jest wolna od Felv i Fiv).
Ok 3 tyg temu zabraliśmy kota do weta na trzecią szczepionkę na odporność (w hodowli dostał dwa razy purevax)- wet powiedziała że trzecia już jest niepotrzebna, ale zbadała kotka i stwierdziła że ma lekkie zapalenie spojówek (faktycznie zbierało się trochę ropy przy oczkach, ale były to bardzo małe ilości, przecierałam oczka wacikiem).
Kot dostał kropelki i po ok 10 dniach mój chłopak pojechał z nim na kontrolę. Oczka polepszyły się, a wet zaproponowała czy może zrobić test na Felv i Fiv. Mój chłopak zgodził się, lepiej dmuchać na zimne, żartował że teściowa byłaby zadowolona gdyby coś wyszło nie tak.
Ku ogromnemu zdziwieniu mojego chłopaka i weta okazało się że pierwszy test (test paskowy) wyszedł pozytywny. W tej samej wizycie wet zrobiła drugi test paskowy który wyszedł również pozytywny.
Wet pobrała również krew. O wszystkim dowiedziałam się dopiero w sobotę (dwa dni temu, bo byłam na wyjeździe służbowym a chłopak nie chciał mnie martwić) i plan jaki zaproponowała wet to od poniedziałku (czyli dziś) kuracja kocim interferonem. Nie mam doświadczenia z kotami, Wally to mój pierwszy kociak, specjalnie szukaliśmy sprawdzonej hodowli żeby mieć zdrowego zwierzaka (wcześniej z tej samej hodowli kotka wziął mój kolega, hodowla ma pozytywne opinie, dokumenty, kotek był szczepiony, odrobaczony, dostał od weta zaświadczenie że nie wykazuje objawów zarażenia chorobami zakaźnymi, przed wzięciem kotka byliśmy obejrzeć hodowlę czy wszystko jest w porządku - i było, Panie które prowadzą hodowlę są bardzo zaangażowane, pomocne dlatego szok jest podwójny).
Wet jest z nami w stałym kontakcie, morfologia kotka jest w porządku, kotek (oprócz ropiejących oczek) wygląda na okaz zdrowia, je, załatwia się, jest rozbrykany, chętnie się bawi, sierść i skóra bez żadnych objawów). Czytam wszystkie fora, artykuły i już jestem całkowicie zagubiona.
Wet powiedziała, że nie ma teraz sensu robić PCR bo podwójny test paskowy potwierdził wiremię i że PCR zrobimy za trzy miesiące.
Proszę podpowiedzcie, czy faktycznie robimy dobrze że podajemy interferon już teraz (wet powiedziała, że pomoże mu w walce z wirusem) czy jest szansa że paskowe testy były fałszywie dodatnie? i jak to możliwe ze kotek zaraził się w hodowli wolnej od Felv? (nie miał kontaktu z innymi zwierzakami oprócz hodowli, nie wychodzi też z domu)

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Wto mar 26, 2019 11:16
przez OKI
Zrobiłabym jednak PCR teraz, a za trzy-cztery miesiące powtórzyłabym już zwykły paskowy test.

Dlaczego?
- Owszem, dwa testy paskowe są dość wiarygodne, ale jeśli wet robił je na jednej wizycie, prawdopodobnie z tej samej próbki krwi, a na pewno testami z tego samego pudełka, to już znacznie obniża ich wiarygodność. Jeśli się robi powtórny test płytkowy, to optymalnie jest zrobić go testem innej firmy (a na pewno nie z tej samej partii - jak partia testów jest walnięta lub dane opakowanie było np. źle przechowywane, to można sobie powtarzać do śmierci, a wynik i tak nie będzie wiarygodny).
- Zdarzały się już podwójne dodatnie wyniki płytek i ujemne pcry. Taka możliwość może wystąpić w kilku sytuacjach: pierwsza, już opisana powyżej; kolejna - to b. rzadko spotykana, ale istniejąca postać białaczki tzw. ogniskowa lub atypowa, gdzie wirus "zagnieżdża" się poza szpikiem kostnym i PCR może go nie wykazywać (a dowolne testy płytkowe zawsze będą dodatnie); [osobiście dopuszczam jeszcze opcję pt. "ten typ tak ma" (i kot wytwarza z jakiegoś powodu białko na tyle zbliżone do białka wirusowego, że test je wykrywa fałszywie)].
- Jeśli faktycznie teraz kot jest w fazie wiremii, to z dużym prawdopodobieństwem test PCR będzie zawsze dodatni, więc nie ma na co czekać. PCR może wykrywać także "uśpioną" [regresywną/latentną] formę białaczki, czyli sytuację, kiedy kot zwalczył wirusa i wiremii nie ma, ale wirus już się zdążył zagnieździć w szpiku i kot jest nosicielem [niezarażającym, ale przy b. dużym spadku odporności jest możliwość ponownej wiremii i choroby]. Natomiast przy białaczce regresywnej właśnie testy płytkowe będą wychodzić ujemnie.

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Wto mar 26, 2019 12:06
przez karola120
Dziekuje. Wczoraj bylismy u weta z zamiarem rozpoczecia kuracji interferonem - byla akurat inna pani doktor (wlascicielka kliniki) i zdziwil ją fakt ze to kotek rasowy, z hodowli. Zaproponowała pcr - wczoraj pobralismy krew i od razu wysłaliśmy próbki. Od wczoraj jestem tez w kontakcie z hodowlą, pani jest w szoku bo to pierwszy taki przypadek, powiedziała ze koty są przebadane, dziś ma sie konsultować ze swoim wetem. Jesli pcr wyjdzie dodatni - to czy teraz przez kolejne 10 dni kiedy czekamy nie bedziemy tracic cennego czasu? Wstrzymalismy sie z interferonem do wyniku pcr.

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Wto mar 26, 2019 14:14
przez OKI
Przeciętnie na pcr się czeka 2-3 dni. Najdłużej chyba 5 czekałam.
Wstrzymałabym się z interferonem chyba, zwłaszcza jeśli to virbagen jest.

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Śro mar 27, 2019 16:01
przez karola120
Dziekuje czekamy na wyniki pcr. A czy jesli kociak zaraził się w hodowli ( a innej możliwości nie ma) to czy jest szansa aby pozostałe kociaki z miotu były zdrowe? ( cały miot mieszkał w jednym pomieszczeniu do ktorego wchodziła kocia mama)

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Śro mar 27, 2019 20:28
przez OKI
Raczej mała szansa - kociaki łapią bardzo łatwo, dorosłe koty są odporniejsze.
Chociaż to jest kompletnie nieprzewidywalny wirus, więc jest szansa, że nie wszystkie się zaraziły.
Podobno może się tak zdarzyć przy białaczce atypowej, jeśli ogniskiem infekcji będzie jeden z gruczołów mlekowych i jeśli kociaki zawsze piją z tych samych sutków, ale na ile to jest prawdopodobne, to nie wiem. Raczej jest to skrajnie rzadka sytuacja.
No i należy pamiętać, że jeśli kociak zaraził się w hodowli to niekoniecznie od matki, jeśli miał kontakt również z innymi kotami w hodowli.

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Pon kwi 22, 2019 21:37
przez Mój kot to Brokat
Dzień dobry,
Postanowiłam dołączyć do forum, ponieważ mój kotek, Brokat został zdiagnozowany i potwierdzony jako bialaczkowy.
Weterynarz (warszawa, białobrzeska) polecił interferon ale bez specyficznych wytycznych: kazał poczytać i zdecydować.
Gdy jednak czytam forum i przypadki Waszych kociaków to po prostu, czuje się osłabiona - jest mi przykro czytając to wszystko i staję się podejrzliwa wobec zachowań Brokata (które dotychczas zdają się być normalne). Trudno mi pozostać obiektywną i przejść 130 stron rozmowy.
Tym samym mam dużą prośbę do osób, które leczyły swoje kotki interferonem: czy możecie proszę dać znać co u Was zadziałało i wsparło kotka w walce z chorobą (interferon koci vs ludzki lub inne leki?).

Wybaczcie tę drogę "na skróty", bardzo trudno czyta się Wasze pożegnania i opisy objawów.

----
Na ten moment kicia zachowuje się normalnie, je jak mały odkurzacz, wypróżnia się codziennie, nie wykazuje żadnych objawów choroby (niechętnie jednak pije - tu również przyjmę podpowiedzi, bo fontanna i 10 róznie usytuowanych szklaneczek miseczek i kubeczkow nie działa).
Diagnoza pojawiła się w efekcie dwukrotnych badań krwi (u dwóch różnych wetów w wwa) po bardzo powiększonych węzłach chłonnych za kocięcia (pół roku temu, gdy Brocki miał ok pół roku).

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Śro kwi 24, 2019 18:26
przez taizu
Ja nie stosowałam interferonu. Podawałam Bioimmunex (psi, po pół dawki - wychodziło taniej niż koci)Miesiąc podawania, miesiąc przerwy. Dobrze odżywiałam, chroniłam przed stresami

A co do pożegnań... Widzisz, na każdym wątku w końcu dochodzi do pożegnań, a tu jest wątek, na który koty trafiają zazwyczaj już w kiepskim stanie, dopiero wtedy bada im się krew. Pożegnanie to cena posiadania przyjaciół...

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Wto kwi 30, 2019 8:57
przez karola120
A kotek miał testy paskowe czy laboratoryjny? Wracając do moich wcześniejszych postów gdzie mój kot został zdiagnozowany dwoma paskowymi testami (oba wyszły pozytywne, pani wet powiedziała ze nie ma sensu robić pcr bo kot NA PEWNO ma białaczkę - mino ze to kociak z hodowli, z zaświadczeniem w umowie ze hodowla jest wolna od felv i fiv, zdrowy, a testy paskowe zrobiliśmy ot tak profilaktycznie) - zrobiliśmy PCR i kot jest zdrowy! Kontaktowałam sie tez z hodowla i kocia mama również miała zrobiony test paskowy i wyszedł negatywny, wszystkie kociaki z miotu również są zdrowe.
Kiedy jednak przez chwile myśleliśmy ze kot jest chory byliśmy zdecydowani na kurację interferonem kocim - podobno działa bardzo dobrze u bezobjawowych kotów a w szczególności kiedy mamy tylko jednego kota w domu.

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Śro maja 01, 2019 0:36
przez OKI
Mój kot to Brokat pisze:Tym samym mam dużą prośbę do osób, które leczyły swoje kotki interferonem: czy możecie proszę dać znać co u Was zadziałało i wsparło kotka w walce z chorobą (interferon koci vs ludzki lub inne leki?).

Kociego nie podawałam, ale ludzki owszem.
Czy z dobrym skutkiem?
Zależy, jak to rozumieć.
Moje białe dostawały w kocięctwie, ok. pół roku lub dłużej, dopyszcznie.
Potem okresowo.
Lando w sierpniu będzie miał 6 lat, jeśli dożyje, Lea odeszła w wieku 4 lat na fip.
Były znalezione jako ok. 7 tygodniowe kociaki już z aktywną białaczką, Lea w b. ciężkim stanie.
Po wyleczeniu, do tego fipa nie chorowała w ogóle.
Lando też nie chorował, dopóki białaczka nie rozwaliła mu nerek :(
Nie chorowały w sensie łapania jakichś infekcji, kondycji, komfortu życia.
6 lat to dużo jak na kota, który się zaraził we wczesnym dzieciństwie.


karola120, bardzo się cieszę, że Twój kociak zdrowy :D
Macie szczęście :piwa: :piwa: :piwa:

Ja niestety znam przypadek, całkiem niedawny, gdzie kot z hodowli wolnej (w umowie) od Felv niestety na białaczkę odszedł.
Świadomość hodowców nt. tej choroby jest porażająco niska.
W przypadku jakiegokolwiek podejrzenia, przetestowanie tylko matki nie daje gwarancji, że kocięta są zdrowe - to nie jest choroba genetyczna, tylko zakaźna, kociak się może zarazić od każdego kota w hodowli, niekoniecznie od matki.

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Czw maja 02, 2019 12:18
przez karola120
Zgadzam sie - nauczka na przyszłość aby przed wzięciem kota dokładnie go przebadać niezależnie od tego co jest w umowie. Pani z hodowli w czasie naszych rozmów też była lekko przestraszona - ale z drugiej strony wszystkie dziewczynki z tego samego miotu co mój kociak miały szczegółowe badania bo wszystkie poszły do innych hodowli - i wszystkie testy miały negatywne, wiec to tez trochę uspokoiło mnie w oczekiwaniu na nasz Pcr. W całej tej historii jedynie zastanawia mnie podejście pierwszej pani wet z którą mieliśmy kontakt i która tak bardzo zniechęcała nas do pcr i namawiała jak najszybciej na interferon - moze po prostu kwestia braku doświadczenia?

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Nie maja 05, 2019 20:48
przez Mój kot to Brokat
karola120 pisze:A kotek miał testy paskowe czy laboratoryjny?

Robione byly obydwa rodzaje testów.