Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lis 14, 2018 13:35 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Może teściowie to za dużo... Może kota denerwują jakieś ich zachowania, piskliwy głos, głaskanie, zganianie ze stołu, zajmowanie ullubionego fotela... trudno powiedzieć.
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16113
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Śro lis 14, 2018 19:18 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

no nie wiem, najwazniejsze, ze rzadko przyjezdzaja bo mieszkamy daleko :-)
Obrazek

#MAGDA#

 
Posty: 443
Od: Śro cze 30, 2010 22:32

Post » Sob gru 15, 2018 14:11 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Przeklejam, bo źle umieściłam post.

Pomóżcie, bo już nie wyrabiam :( Że moja Pyśka (ur. 03.2011) ma białaczkę wiedziałam już od przełomu 2011/2012 roku. I wtedy walczyłam o nią bardzo, była hospitalizowana, potem interferon i.... było super. Przez lata nic się nie działo, naprawdę nic. Kot funkcjonował normalnie. A teraz sytuacja jest dramatyczna... Zaczęło się od kichania, potem wypływ z jednej dziurki w nosie, najpierw przezroczysty, potem mętny, podbarwiony krwią. Dostała leki i nic. Zmiana leków - dalej nic. Zmiana weta z weta osiedlowego na "renomowaną" klinikę - też nic nie pomogło. Kot przestał jeść, pić, nie chciała przyjmować leków, zaczęła się słaniać na nogach. Zostawiłam ją w szpitalu na 3 doby i miałam nadzieję, że jakoś uda się to opanować, że znacznie jeść przynajmniej. Mam żal do lekarzy ale to już inna sprawa (nie ten wątek, być może kiedyś opiszę), teraz Pyśka najważniejsza. W każdym razie odebrałam kota w gorszym stanie niż oddawałam do szpitala, a zapewniano mnie że jest lepiej, że je i pije. Ale ona dalej nie je i nie pije. Karmię strzykawką na siłę, poję na siłę. Miała test na białaczkę - trzeci pozytywny, bo weci nie dowierzali, że ma białaczkę, bo przecież wyniki z krwi ma świetne! Rentgen pokazał zmiany w nosie - raczej nie zapalne, raczej rozrostowe, ale to powiedziała mi moja mama (radiolog),a nie wet, bo ten nie powiedział nic konkretnego.... za to chciał namówić na operację, żeby pobrać wycinek z nosa (operacja przez pysk do jamy nosowej 8O ) ...konkretny był tylko rachunek do uregulowania. Jestem wściekła i czuję się bezradna. Jestem z Krakowa. Nie wiem co mam robić dalej :( Kiedyś dostałam interferon ludzki, nie wiem teraz który wet to stosuje... Ten koci przekracza moje możliwości finansowe...

13.12 waga 3,2 kg ( 27.11 było 3,8 kg.)
Mofrologia - wszystko jest jeszcze w szeroko pojętej normie
RBC - 10,64 x 10^12/L [6.54 - 12.20]
HCT 51,1% [30.3 - 52.3]
HGB 15.5 g/dL [9.8 - 16.2]
MCV 48,0 fL [35.9 - 53.1]
MCH 14.6 pg [11.8 - 17.3]
MCHC 30,3 g/dL [28.1 - 35.8]
RDW 24.4% [15,0-27,0]
RETIC 4.3 K/uL [3.0 - 50.0]
RETIC-HGB 15,9 pg [13.2 - 20.8]
WBC 7,28 x 10^9/L [2.87 - 17.02]
%NEU 59,7%
%LYM 33,2%
%MONO 4,0%
%EOS 3,0%
% BASO 0,1%
NEU 4,34 [2.30 - 10.29]
LYM 2,42 [0,92 - 6.88]
MONO 0,29 x 10^9/L [0,05-0,67]
EOS 0,22 x 10^9/L[0,17 - 1,57]
BASO 0,01 x 10^9/L [0,01 - 0,26]
PLT 199 K/uL [151-600]
MPV 15,8 fL [11,4-21.6]
PCT 0,31% [0,00-0,79]

Cytologia z wysięku z nosa: tylko nabłonek oddechowy, brak k. zapalnych.

Zdjęcie rtg jamy nosowej - "widoczne zmiany w prawej części" (i nic więcej na ten temat)

W szpitalu dostała (łącznie):
- Duphalyte - 60 ml,
- Rapidexon - 0,4 ml,
- Unidox - 2 tabl,
- Tobrugesic i Sedator --> to chyba było przy zdjęciu rtg.
- Enisyl-F (pasta) - 12 ml
- Cerenia - to chyba było po zdjęciu RTG (w znieczuleniu) przeciw nudnościom.


Leczenie:
unidox 100 mg - 1 dz. x 1/2 tabl
encorton 5mg - 2 x dz 1 tabl
mirtagen 15 mg - co 48 h 1/4 tabl

w domu mam jeszcze tą pastę Enisyl-F - będę podawać.

Obdzwoniłam za interferonem kilka lecznic, nie ma. Mam w domu ( w lodówce jakiś "stary", dostałam od weta w 05.2018 do wykorzystania w ciągu 3 mies. i wyrzucenia - podam ten co mam, może w międzyczasie uda mi się znaleźć "świeży").

Co jeszcze mogę zrobić, gdzie iść, co dać, co kupić??? :(

Aktualizacja:
po podaniu 1/4 tabl mirtagenu kot zamiast "rzucić się na jedzenie" .... poszedł spać :| Chyba odstawię to cholerstwo bo nie widzę większego sensu w podawaniu tego leku...

Kharmie

 
Posty: 18
Od: Śro sty 18, 2012 0:00

Post » Sob gru 15, 2018 23:15 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Według mnie kot jest trochę za mało nawodniony (wysoki hematokryt i inne).
Mirtagen to kolejny środek uspokajający, który może jako uboczny skutek mieć skok apetytu. Pójście spać więc nie dziwi. Ja bym po jednym podaniu nie rezygnowała, bo może akurat chęć spania pokonała chęć jedzenia chwilowo... No i można spróbowac Peritolu, on działa inaczej - może zadziała.. Dalej uważam, że wymaz z nosa warto zrobić i zbadać na posiew, z antybiogramem.
Co do interferonu, to nie wiem, czy w takiej sytuacji bym stosowała, są plusy i minusy też są
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16113
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Sob gru 15, 2018 23:34 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

A jaki jest cel podawania sterydu i to w wysokiej dawce?
Takie niezidentyfikowane zmiany rozrostowe w jamie nosowej, zwłaszcza z krwistym glutem, to lubi być grzybica.
Steryd na pewno na to nie pomoże, szczególnie u białaczkowca.

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie gru 16, 2018 1:34 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Steryd można miejscowo, ale nie ogólnie w takiej sytuacji.
Chcesz spróbować z kroplami do nosa? u kotek mojej przyjaciółki się sprawdziły.
Wiem, że dziewczyny z Animalii w Poznaniu też korzystały z tej receptury przy zaherpesionych kotach.
Milva B
Obrazek
Nasze Koty: http://www.divine-cats.eu

milva b

Avatar użytkownika
 
Posty: 5596
Od: Czw mar 30, 2006 21:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie gru 16, 2018 15:03 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

W tej chwili najgorsze jest to, że kot nie je i nie pije. Wcale. Nic a nic. Zero. Próbuje strzykawką mleko, wodę, gerberka - ale to tak 3 ml (mała strzykawka), dobrze jak uda mi się zrobić to dwukrotnie :( Ciężko jest też przekonywać weta, że zastosowane leczenie jest źle dobrane. Jutro podjadę do innej lecznicy, na kroplówkę, może zmianę leków, choć mam wrażenie, że wszyscy weci działają wg. jednego i tego samego schematu.... Tak jakby innych leków po prostu nie było... Szukam kogoś w Krakowie (lub kolo Krakowa), kogoś, kto wychodzi poza wyuczone schematy i nie skreśli na dzień dobry kota z białaczką, który szczęśliwie przeżył z tą chorobą już 8 lat! Poszukam w aptece jakiegoś preparatu z beta glukanem żeby podać jak najszybciej, obawiam się, że scanomune zanim do mnie dotrze pocztą, nie będzie już potrzebne... Nie chciałabym eksperymentować z tymi kroplami do nosa, bo kotka źle znosi gmeranie w tamtych okolicach, podejrzewam, że dlatego nie chce pić.

Kharmie

 
Posty: 18
Od: Śro sty 18, 2012 0:00

Post » Czw gru 27, 2018 17:32 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Witam, właśnie dowiedzieliśmy się , że nasza kotka ma białaczkę, jestem rozbita jest młodą ma 7miesiecy, nie wiemy co robić, czy interferon jest dobrym rozwiązaniem? Proszę o jakieś rady jaką kolwiek pomoc.

Franczeska123

 
Posty: 2
Od: Czw gru 27, 2018 17:26

Post » Czw gru 27, 2018 17:47 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Franczeska123 pisze:Witam, właśnie dowiedzieliśmy się , że nasza kotka ma białaczkę, jestem rozbita jest młodą ma 7miesiecy, nie wiemy co robić, czy interferon jest dobrym rozwiązaniem? Proszę o jakieś rady jaką kolwiek pomoc.


A w jakiej kondycji zdrowotnej jest kotka ?
Ja też mam młodą tymczaskę , u której wyszedł najpierw pozytywny test paskowy , a potem potwierdzający białaczkę test PCR.
U Matyldzi objawami były długo nie lecząca się infekcja oczu i okresowe biegunki. Po wyleczeniu objawów Matyldzia dostaje jedynie wspomagacze typu bioimmunex i scanomune i na razie jest (tfu, tfu żeby nie zapeszyć) OK . Nawet teraz została wykastrowana.
Tak więc wszystko zależy od stanu zdrowia Twojej kotki.
Obrazek
Maciuś ['], Kubuś ['], Filemon ['], Pimpuś ['], Maksiu ['], Nikitka ['], Tosia ['], Filip ['] :( kiedyś się spotkamy
To i owo na dług u weta - viewtopic.php?f=20&t=216152

ametyst55

 
Posty: 21518
Od: Pon sie 16, 2010 14:04
Lokalizacja: niedaleko Kraków

Post » Czw gru 27, 2018 18:33 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Póki co jesteśmy po operacji była otwierana bo najpierw były podejrzenia że coś jest z jelitami, żołądkiem i macicą, dzięki temu okazało się, że ma guzy białaczkowe w jelitach, tak powiedział wet, przed tym ciągle była odpala i osłabiona, nie chciała sama jeść ani pić, teraz czekamy aż dojdzie do siebie bo ponoć powinna zacząć normalnie jesc, lekarz mówił o zastrzykach sterydowych, a potem o tabletkach, rozmawialiśmy też o interferonie, powiedziała że to jest ale drogie leczenie i zależy wszystko od nas jak będziemy chcieli ją leczyć, czy leczenie będzie miało sens jeśli będziemy widziec, że np kicia się męczy z tym. Jesteśmy na razie w kropce. Franczeska zawsze była pełna energii i wszędzie jej było pełno w domu i nagle takie coś tu nam wyszło, a w dodatku mielismy robione testy tydzień wcześniej i nic na nim nam nie wyszło.

Franczeska123

 
Posty: 2
Od: Czw gru 27, 2018 17:26

Post » Czw gru 27, 2018 18:57 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Franczeska123 pisze:Witam, właśnie dowiedzieliśmy się , że nasza kotka ma białaczkę, jestem rozbita jest młodą ma 7miesiecy, nie wiemy co robić, czy interferon jest dobrym rozwiązaniem? Proszę o jakieś rady jaką kolwiek pomoc.


A jakie są objawy? Bo mam tymczaskę od ponad 3 lat z białaczką od urodzenia - jej mama już nie żyje, podobnie jak obie siostry (jedna zeszła kociątkiem będąc, Zara [*] odeszła tuż po tym jak Lara do mnie trafiła) - nie ma objawów, od czasu do czasu podbijam jej odporność (betaglucanem, nie wymaga nic bardziej intensywnego) i tyle.
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24225
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Czw gru 27, 2018 23:37 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Franczeska, mam poważne wątpliwości co do profesjonalizmu Twego weta.

Nie słyszałam o czymś takim jak "guzy białaczkowe" :strach: Owszem, przy białaczkach zdarzają się często chłoniaki, ale one bywają też bez udziału białaczki, nie wiem, czy to o nie chodzi.

Co ważniejsze:Jeżeli tydzień przed operacją wynik testu na wirusa Felv był ujemny, a zaraz potem dodatni, to coś mocno jest nie halo. Owszem, mogą się okazać wyniki fałszywie ujemne, ale nie w momencie, kiedy białaczka już spowodowała chłoniaka i sądząc z użycia liczby mnogiej - z przerzutami!

Natomiast test paskowy na białaczkę może wystąpić, gdy kot jest w kiepskim stanie, a u Was był po operacji i po jakiejś chorobie!

Noe mówię, że kot nie jest chory, ale poważnie wątpię, czy na białaczkę. I czy w ogóle jest zainfekowany wirusem.

Poszukałabym (kompetentnego) innego weta
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16113
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Nie sty 06, 2019 0:17 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Bardzo prosze znawców od kociej bialaczki o porade odnosnie testow.
Od ok. 2 lat mam kota w garazu o imieniu Uszatek, ktory jest FIV (+), ale moze od poczatku. Jest to kocurek po przejsciach, ktorego dokarmialam. Pare lat temu (w 2015r) byl hospitalizowany, poniewaz mial bardzo spuchniętą i poranioną łapke (po oczyszczeniu z martwicy wygladala jak oskalpowana). Grozila mu amputacja tej lapy, ale na szczescie udalo sie ją uratowac. W tamtym czasie cierpial tez na straszna biegunke (doslownie 'lało" sie z niego). Niestety do oczyszczania rany i zmieniania opatrunkow, kot byl znieczulany co 2-3 dzien, poniewaz wetki sie go baly i twierdzily "ze ten kot nigdy sie nie oswoi" :roll:
Okazalo sie rowniez, ze Uszatek ma stare, niezbyt dobrze zrosniete zlamanie lapy oraz srut w kregoslupie :evil:

W szpitalu byl ok. 2 miesiecy. Na samym poczatku zbadano mu tylko nerki i watrobe (na miejscu w lecznicy), bez morfologi. Pamietam, ze byla to sobota wieczor jak udalo sie kota zlapac i zawiezc do lecznicy - bylo juz za pozno, zeby dac kew do badania do lab. Lapa bardzo ladnie sie goila, ale wetke zaniepokoily te wymioty, ktore dodatkowo sie u niego pojawily oraz biegunki, wiec w trakcie pobytu w szpitalu pobrala krew na pelniejsze badania. Okazalo sie, ze kot mial silną anemię (wlasciwie kwalifikującą do transfuzji). Nastepnie wykonano test na FIV/FeLV i wowczas oba wyszly dodatnie! Szok, rozpacz, panika co dalej. Sam stan ogolny kota nie byl zly, a przy tym mial niesamowicie wielką wole walki. Razem z wetką postanowilysmy, ze najpierw sprobujemy z suplementacją zelaza (hemovet) oraz doksycykliną (pomimo, ze wynik na mykoplasmy wyszedl ujemny). Ku naszemu zaskoczeniu wyniki zaczely powoli rosnąć i doszly do norm, obylo sie bez transfuzji. Po pewnym czasie powtorzylismy testy i FIV nadal dodatni, ale FeLV ujemny (zarowno w lecznicy jak i w laboratorium, jednak testy wykonano z tej samej probki).

Lapa ladnie sie zagoila, kot zostal wyleczony i wypuszczony w dobrym stanie. Wszystko bylo ok, kot szczesliwy i w miare zdrowy, z dnia na dzien nagle pozwolil sie poglaskac i stal sie wielkim miziakiem (ten co mial sie nigdy nie oswoic).
Niestety, oprocz stalych kocich bywalcow, pojawily sie tez nowe niekastrowane kocury (teraz juz pokastrowane) i najprawdopodobniej z jednym z nich (nawet podejrzewam z ktorym) Uszatek sie pogryzl. Mial wielkiego ropnia przy uchu i temperature. Przy okazji skontrolowalismy krew i wyniki bardzo ladne. Byl to chyba styczen 2017r. Od tej pory, przez zasiedzenie, jakos tak zostal, ale mieszka w garazu :( Latem wychodzilam z nim na spacery po ogrodzie (w szelkach i na smyczy). Po zapoznaniu sie z najnowszymi wynikami badan nad FIV oraz opiniami na forum postanowilam wziac go do domu, jednak nie daje mi spokoju ta bialaczka i zanim wpuszcze go na pokoje do moich kotow chce upewnic sie, ze jest FeLV (-), zreszta ponowny test i tak jest wskazany, bo po tamtych testach przez jakis czas zyl na wolnosci, w dodatku zostal ugryziony przez obcego kocura.

I teraz pytanie...
Jaki test w jego przypadku najlepiej zastosowac?
Rozmawialam z wetką i ona twierdzi, ze najlepiej 2-krotnie PCR (w odstepie 2-3 miesiecznym). Jak myslicie, czy jest to konieczne? Wiem, ze postaci latentnej zaden test z krwi nie wykryje, ale moje wszystkie koty badane byly metodą ELISA, wiec w sumie tez gwarancji nie ma, ze nie mają jakiejs utajonej/szpikowej postaci bialaczki. Tak sie zastanawiam, czy skoro kot nie mial mozliwosci zakazenia sie przez ostatnie 2 lata, to czy nie wystarczyloby zrobic 1 testu PCR albo zamiast PCR, 2-krotnie wykonac ELISA lub ew. z tej samej probki zrobic 1 ELISA i 1 PCR? Wg wetki nie warto robic ELISA.
Nie wiem tez co o tym myslec, poniewaz z jednej strony slysze, ze PCR jest dokladniejszym badaniem niz ELISA, z drugiej strony czytam, ze dodatni wynik badania PCR potwierdza aktywną postać białaczki, ale wynik negatywny niestety jej nie wyklucza... Wiec jak to jest? Chcialabym w najblizszym czasie udac sie z Uszatkiem na badania i nie bardzo wiem na co sie zdecydowac?

Pamietam, ze w tamtym czasie, kiedy robione byly testy, wetka twierdzila, ze kot zwalczyl wiremie (tak tlumaczyla dodatni i po pewnym czasie ujemny wynik testu), choc osobiscie mysle, ze nie wykluczone, ze pierwszy wynik testu mogl wyjsc falszywie dodatni, bo kot byl mocno oslabiony, ranny, mial anemie.
Trafilam tez na info, ze "koty które zwalczyły wiremię są ujemne jeśli chodzi o izolację wirusa oraz wykrywanie antygenu FeLV metodą ELISA, immunochromatograficzną lub immunofluorescencji, ale metodą PCR można u nich wykryć prowirusowy DNA, a nawet niewielkie ilości wirusowego RNA".

Juz calkiem zglupialam :roll: Wyjasni mi to ktos? Szczegolnie to, ze wynik negatywny PCR nie wyklucza aktywnej postaci bialaczki...
To w koncu warto opierac sie na ujemnym wyniku bad PCR, czy nie?

Kate23

 
Posty: 837
Od: Sob wrz 13, 2003 15:05
Lokalizacja: Gdynia

Post » Nie sty 06, 2019 0:34 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Wydaje mi się, że jedno badanie PCR wystarczy.

Dodatni wynik testu Elisa zdarza się czasem u kotów bez wirusa, ale w kiepskim stanie ogólnym, z różnymi infekcjami, a tak było u Was
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16113
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Nie sty 06, 2019 3:53 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Wystarczy jeden PCR, o ile kot był izolowany przynajmniej 5-6 tygodni (nie miał kontaktu z innymi kotami).

Kate23 pisze:Nie wiem tez co o tym myslec, poniewaz z jednej strony slysze, ze PCR jest dokladniejszym badaniem niz ELISA, z drugiej strony czytam, ze dodatni wynik badania PCR potwierdza aktywną postać białaczki, ale wynik negatywny niestety jej nie wyklucza... Wiec jak to jest? Chcialabym w najblizszym czasie udac sie z Uszatkiem na badania i nie bardzo wiem na co sie zdecydowac?

Kate23 pisze:Trafilam tez na info, ze "koty które zwalczyły wiremię są ujemne jeśli chodzi o izolację wirusa oraz wykrywanie antygenu FeLV metodą ELISA, immunochromatograficzną lub immunofluorescencji, ale metodą PCR można u nich wykryć prowirusowy DNA, a nawet niewielkie ilości wirusowego RNA".


Mała poprawka: dodatni wynik badania PCR (w kierunku prowirusowego DNA - czyli to, które robimy) potwierdza każdą postać białaczki - zarówno aktywną (progresywną), jak i latentną (regresywną)*.
Ujemny wynik jej nie wyklucza, ale:
- przede wszystkim badanie może nie wykryć DNA w okresie inkubacji, stąd konieczność izolacji przed badaniem, jeśli chcesz mieć całkowitą pewność (IMO, nie ma sensu robić 2 PCRów w odstępie czasowym, skoro można zrobić jeden zachowując ten sam odstęp czasowy - za droga impreza);
Pomijając okres inkubacji, to:
- badanie jest pierońsko czułe i wykrywa nawet bardzo małe ilości DNA; trzeba by mieć wyjątkowego pecha, żeby ilość DNA w próbce była tak mała, że test jej nie wykryje, co, jeśli w ogóle, jest możliwe tylko przy postaci latentnej* lub atypowej;
- laby zawsze biorą pod uwagę jakieś możliwe zafałszowanie próbki, przypadkowe zniszczenie materiału genetycznego i inne tego typu wydarzenia tudzież właśnie skrajnie niską ilość materiału z jakiegoś powodu, dlatego takie zastrzeżenie (że wynik ujemny nie wyklucza) będzie przy praktycznie każdym teście; bo jak coś znajdziesz, to wiesz, że to tam jest na pewno, ale jeśli nie znalazłaś, to może po prostu źle szukałaś ;) Nie da się udowodnić nieistnienia czegoś :)
- przy postaci atypowej, która sama w sobie jest skrajnie rzadka (ale jednak się zdarza), mogą (chociaż nie muszą) wyjść dodatnie testy Elisa (i inne testy wykrywające antygen lub bezpośrednio RNA wirusa) :arrow: skoro [drugi] test elisa jest ujemny i PCR wyjdzie ujemny, to kot raczej nie ma postaci atypowej (zresztą w ogóle branie jej pod uwagę przy testowaniu to jakaś abstrakcja);

Osobiście, gdyby było mnie stać, zrobiłabym PCR (po odpowiednim okresie izolacji) i powtórzyła dla czystości sumienia płytkę (też po okresie izolacji) wyłącznie dlatego, że jednak ten pierwszy test wyszedł plusowy. A nie mając za dużo kasy - odczekałabym kwarantannę, zrobiła PCR i jeśli wyjdzie ujemny, to uznałabym, że kot jest ujemny.

Tabelka poglądowa do testów ;)
Obrazek
"Focal" to infekcja atypowa właśnie, "ogniskowa" - ponieważ wirus nie zagnieżdża się jak zazwyczaj w szpiku (infekując cały organizm), a lokalnie np. w jakimś gruczole lub węźle chłonnym i może być aktywny (ale nie musi) tylko okresowo.

*) To nie jest sprzeczność ;) PCR zazwyczaj wykrywa formę latentną, ale jeśli wirus był aktywny krótko i dawno, to ilość materiału genetycznego wirusa może być w organizmie kota tak znikoma, że się na przypadkową próbkę "nie załapie"; tak czy inaczej, sam wynik PCR dodatni nic nam nie mówi o etapie zakażenia (progresywne czy regresywne) - niestety nie są u nas dostępne ilościowe wyniki testów PCR, a po wyniku ilościowym to już można określić etap infekcji :?

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 192 gości