Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt cze 16, 2017 17:53 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Wet cóś się nie zna... Z ulotki Aranespu:
"W celu zapewnienia skutecznej erytropoezy, u wszystkich pacjentów przed leczeniem oraz w jego trakcie należy oznaczyć parametry gospodarki żelazem i, jeśli to konieczne, zastosować suplementację żelaza. Brak odpowiedzi na leczenie za pomocą produktu Aranesp powinien skłaniać do poszukiwania czynników przyczynowych. Ponieważ niedobór żelaza, kwasu foliowego lub witaminy B12 zmniejsza skuteczność działania czynników pobudzających erytropoezę, należy go skorygować"
http://www.amgen.pl/produkty/hcp/pdf/Ar ... _12_05.pdf
Aranesp i inne EPO pobudzają tworzenie krwinek, ale organizm musi jeszcze mieć budulec!
Co do podawania dożylnego żelaza, to na miau spotkałam się z opiniami, że może to być nienajlepszy pomysł, zdarzają się niemiłe reakcje. Dawaj może Chelaferr, zwłaszcza, że masz, jak rozumiem, w domu.
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16113
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Pt cze 16, 2017 18:59 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Mam i juz dalam. Dostala b12 podskornie.zelazo w iniekcji bylo dawane w zeszlym roku podskornie.weci na wioskach daja je prosietom.czemu ten glupivwet kazal odstawic hemovet po aranespie

15kotów

 
Posty: 185
Od: Śro lip 20, 2016 16:21

Post » Pon cze 19, 2017 20:48 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Cześć. Poczytałam wiele historii białaczkowych kotów na forum, zmuszona ponieważ z dnia na dzień (jak wiele/wielu z Was) zostałam postawiona przed koszmarnym wyrokiem jakim niestety u mojej kotki białaczka wydaje się być. Nie zdołałam sprawdzić całego wątku, nie udało mi się natrafić na przypadek podobny do mojego, poczytałam jednak o heroicznych walkach o zatrzymanie na świecie chorych kotów, które były dla nich męczarnią a nie niewiele się zdały. Aktualnie mam w domu chorującą (i przegrywającą z chorobą) na raka psicę więc diagnoza kotki była totalnym zaskoczeniem, zwłaszcza że (co już wiem, często się zdarza) Mąka nie dawała prawie żadnych sygnałów, że coś jest nie tak. Jestem zdania, że ludzie są od tego żeby w odpowiednim momencie pozwolić zwierzęciu (nawet traktowanemu jak członek rodziny, co u mnie ma miejsce) odejść tylko nie wiem czy dobrze oceniam ten moment. Oczywiście nie oczekuję od Was podjęcia decyzji tylko rady, czy mogę coś zrobić jeszcze i czy to 'jeszcze' ma sens, czy może to pomóc kotu, a nie tylko mnie... Jeśli ktoś będzie tak miły i odpisze laikowi w kwestii białaczki, czy istnieje jakaś szansa na to, że tak poważnie chora kotka podniesie się po jakiejkolwiek kuracji będę wdzięczna. Chodzi mi o optymalną wskazówkę czego w tym konkretnym przypadku mogę jeszcze spróbować.

Mąka lat 4, cała biała, zawsze blada, więc nie zauważyłam 'blednięcia', zero jakichkolwiek objawów widocznych 'gołym okiem'. Delikatnie straciła apetyt (zjadała o połowę mniej niż zazwyczaj) oraz pojawił jej się nad okiem mały strupek. w lecznicy okazało się, że krew ma tak rzadką, iż maszyna nie była w stanie podać wyników. Od razu na usg, nerki (tu mogę trochę źle opisać bo nie znam słownictwa medycznego) 'policystyczne', w każdym razie obraz nerek nieprawidłowy, co w rezultacie okazało się być podejrzeniem chłoniaka (jak już przyszły testy, że to białaczka). Te źle wyglądające nerki nadal działają, Mąka sika normalnie. Pani wet od razu powiedziała, że tak zjadliwa wersja białaczki nie pozostawia wiele nadziei, natomiast nie zasugerowała eutanazji, dała przeżyć szok po swojemu, poczytać, pomyśleć, poobserwować...jako, że diagnoza przypadła w przeddzień święta, ciężko było o kocią krew, obdzwoniłyśmy wszystkie banki w Polsce, a nawet w Berlinie( na próżno), dopiero po bożym ciele przyjechał z Wawy koncentrat czerwonych krwinek. ( podanie krwi było główna opcją zasugerowaną przez lek wet, przy czym nadal bez nadmiernego optymizmu) . Tak jak czytałam na forum, po podaniu krwi kotka ożyła, zjadła, wróciła do 'siebie', pojawiła się iskierka nadziei...trwało to niecałe 24h, dziś znowu zjazd i znowu krew taka, że maszyna nie łapie... (po podaniu krwi udało się oznaczyć morfologię, która oczywiście była tragiczna, na końcu wkleję wyniki).
Biorąc pod uwagę błyskawiczny rozwój choroby (od wizyty w lecznicy do dziś, a minęło 4 dni, w zasadzie nie ma kota...) i moją codzienną obserwację Mąki, nie chciałabym katować jej terapiami, które tak jak wspomniałam na początku mogą pomóc tylko mi, w tym że pobędę z Nią dłużej. Jeśli ktoś byłby tak miły i wsparł mnie osobistą historią, radą albo utwierdził w przekonaniu, że nie za wiele da się zrobić w taki sposób żeby kotka nie cierpiała, będę wdzięczna.

I jeszcze do 15 kotów, polecam Klinikę na Szydłowskiej i dr Natalię Mróz. masz rację, w Poznaniu jest bardzo mało specjalistów w tym temacie:(

Wyniki Mąki ( to co udało się oznaczyć po podaniu koncentratu z krwinek)
RBC 2,78 M/uL ( 6,54 - 12,20)
HCT 12,5% (30,3%-52,3%)
HGB 4,6 g/dL (9,8-16,2)
MCV 50 Fl ( 35,9-53,1)
MCH 16.5 pg ( 11,8-17,3)
MCHC 36,8 g/dL ( 28,1-35,8)
RDW 29,2 % (15-27)
%RETIC 1,3%
RETIC 34,8 K/uL (3,0-50,0)
WBC 9,85 K/uL (2,87-17,02)
%NEU 41,1%
%LYM 40,4%
%MONO 18,4%
%EOS 0,1%
%BASO 0%
NEU 4,05 K/uL ( 1,48-10,29)
LYM 3,98 k/uL (0,92-6,88)
MONO 1,81 k/uL (0,05-0,67)
EOS 0,01 k/uL (0,17-1,57)
BASO 0,00 (0,01-0,26)
PLT 26 k/uL (151-600)
MPV 22,1 fL (11,4-21,6)
PCT 0,06% (0,00-0,79)

To wszystko. Badania zrobione 24 h po podaniu koncentratu z krwinek czerwonych, 48h od podania juz wszystko wróciło do stanu poprzedniego i nic nie da sie oznaczyć.
Mąka je, niechętnie ale wybrane rzeczy zjada, pije, załatwia się, jest zamknięta w sobie ale kontaktowa. Słaba bardzo i zrezygnowana, nie chowa sie jeszcze po kątach, wciąż przebywa z nami.
Z góry dziękuje za jakikolwiek odzew ( mój @ miniah@tlen.pl) i życzę zdrowia dla Waszych kotów. Pozdrawiam
Marta

esMarta

 
Posty: 3
Od: Pon cze 19, 2017 19:48

Post » Pon cze 19, 2017 23:19 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Taki gwałtowny spadek czerwonych krwinek nie jest normalny (normalnie żyją około miesiąca, a nie dobę) i wskazuje na niedokrwistość autohemolityczną, czyli organizm niszczy własne/przetoczone krwinki. To czasem towarzyszy białaczce https://psy24.pl/zdrowie,ac86/choroby-p ... kotow,2817
Można spróbować zahamować proces lekami, zobaczyć reakcję na nie.
Nerki policystyczne to choroba wrodzona, stopniowo wyłączająca tkanki nerek z działania. ja bym spróbowała tych sterydów jednak, nie mówię o uporczywej terapii, ale o spróbowaniu leczenia. A nuż widelec zadziała?
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16113
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Wto cze 20, 2017 6:41 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Z wpisu oczywiscie trudno cokolwiek sugerowac :(
Kiedy u mojej Molly zostala zniszczona krew po transfuzji, a ona zaczela sie koncentrowac tyko na oddychaniu, pozwolilam jej odejsc :(
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84530
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Wto cze 20, 2017 11:01 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Dziękuję Wam za odpowiedzi.
Nie wiem jak długo choruje, być może od jakiegoś czasu, być może choroba psów spowodowała u Niej stres i spadek odporności i wtedy wirus zaatakował... może Jej organizm od jakiegoś czasu walczył z anemią, wirusem i jego następstwami. Nerki nie muszą być policystyczne, mogą być zajęte przez chłoniaka, który jak czytałam lubi towarzyszyć kociej białaczce. Wszystkie przypadki o których czytałam, dające jakiekolwiek pozytywne wyniki były stosowane na kotach, u których wyniki krwi były albo w miarę dobre albo nietragiczne. U nas tych wyników nie można nawet podać...porozmawiam dziś jeszcze z lekarzem o lekach przy niedokrwistości autohemolitycznej.

esMarta

 
Posty: 3
Od: Pon cze 19, 2017 19:48

Post » Wto cze 20, 2017 14:15 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Nerki policystyczne chyba raczej się różnią od chłoniaka, to wiele mniejszych lub większych torbieli.
Przy hemolizie chyba wszystko nagle się pogarsza, organizm atakuje własne krwinki (albo przetoczone), nie musiało być wcześniejszych sygnałów :(
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16113
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Śro cze 21, 2017 22:25 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Sterydy nieagresywnie włączone. A nóż zadzialajà...

esMarta

 
Posty: 3
Od: Pon cze 19, 2017 19:48

Post » Pt cze 30, 2017 18:25 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Dawaj znać co u Mąki..

Bardzo dawno mnie nie było na Miau.. Dzisiaj tu zajrzałam, bo przed godziną usłyszałam, że być może w mojej kociej rodzinie pojawił się problem białaczki.. Nic o niej nie wiem, na szczęście tego problemu nie miałam. Jeszcze..? Oby nigdy..
Mama kota mojego syna najprawdopodobniej ma białaczkę, jeszcze będzie miała drugi test, ale ja już zdążyłam się mocno zmartwić.
Mam 11 kocich domowników, a na jesieni gościłam u siebie przez 3 tygodnie dwa koty syna, nie oddzielając od moich..
Ech :(

Kaprys2004

 
Posty: 12087
Od: Śro kwi 02, 2008 15:53
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt cze 30, 2017 19:51 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Kaprys2004 pisze:Dawaj znać co u Mąki..

Bardzo dawno mnie nie było na Miau.. Dzisiaj tu zajrzałam, bo przed godziną usłyszałam, że być może w mojej kociej rodzinie pojawił się problem białaczki.. Nic o niej nie wiem, na szczęście tego problemu nie miałam. Jeszcze..? Oby nigdy..
Mama kota mojego syna najprawdopodobniej ma białaczkę, jeszcze będzie miała drugi test, ale ja już zdążyłam się mocno zmartwić.
Mam 11 kocich domowników, a na jesieni gościłam u siebie przez 3 tygodnie dwa koty syna, nie oddzielając od moich..
Ech :(

Na razie nie martw się, mogła się zarazić już po oddzieleniu kota syna. Małe kociaki zarażone przez matkę zazwyczaj wcześnie i szybko mają objawy, a skoro tu przez rok objawy nie wystąpiły, jest szansa, że wirusa kot syna nie ma
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16113
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Pt cze 30, 2017 19:52 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Za brak bialaczki trzymam!
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84530
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Pt cze 30, 2017 21:34 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

taizu pisze:
Kaprys2004 pisze:Dawaj znać co u Mąki..

Bardzo dawno mnie nie było na Miau.. Dzisiaj tu zajrzałam, bo przed godziną usłyszałam, że być może w mojej kociej rodzinie pojawił się problem białaczki.. Nic o niej nie wiem, na szczęście tego problemu nie miałam. Jeszcze..? Oby nigdy..
Mama kota mojego syna najprawdopodobniej ma białaczkę, jeszcze będzie miała drugi test, ale ja już zdążyłam się mocno zmartwić.
Mam 11 kocich domowników, a na jesieni gościłam u siebie przez 3 tygodnie dwa koty syna, nie oddzielając od moich..
Ech :(

Na razie nie martw się, mogła się zarazić już po oddzieleniu kota syna. Małe kociaki zarażone przez matkę zazwyczaj wcześnie i szybko mają objawy, a skoro tu przez rok objawy nie wystąpiły, jest szansa, że wirusa kot syna nie ma

A w najgorszym wypadku (tj. jeśli kot syna jest dodatni) to trzy tygodnie to bardzo mało czasu na zarażenie, jeśli Twoje koty są dorosłe.
Do zarażenia dochodzi w wyniku długotrwałego i intensywnego kontaktu, a dorosłe koty są znacznie mniej podatne niż kocięta.
U mnie trzy dodatnie kocięta hulały też przez ok. 2-3 tygodnie i nie zaraziły nikogo.



Jedno z tych kociąt - moja Lea odeszła po prawie 4 latach w ostatni poniedziałek :cry:
FIP, bardzo szybko to poleciało :(

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lip 14, 2017 14:11 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Dzień dobry,
nasza kotka choruje na białaczkę
jest na początku kuracji interferonem kocim, ale mamy go za mało nawet na pierwszy cykl
już na niedzielę nie mamy dawki leku
Białobrzeska w Warszawie sprzedała nam wszystko co miała
na dostawę z hurtowni trzeba czekać
czy ktoś wie, gdzie można dostać w Polsce (najchętniej mazowieckie) Virbagen Omega "od ręki"
z góry dziękuję za pomoc

slss

 
Posty: 11
Od: Pon mar 21, 2016 23:35

Post » Pt lip 14, 2017 19:47 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Vibragenu omega weci raczej nie trzymają na stanie, bo zwyczajnie za drogi jest. Może ktoś ma, ale raczej wtedy, gdy odszedł leczony kot... Inaczej to dzwonienie po hurtowniach właśnie i stamtąd sprowadzanie. Załóż może osobny wątek o tym tytule, więcej osób zajrzy, może ktoś coś wie.
pwpw
 

Post » Pt lip 14, 2017 19:51 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

chyba nie mam możliwości założenia nowego wątku :/

slss

 
Posty: 11
Od: Pon mar 21, 2016 23:35

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Cosmos, pimpuś..wampirek, PioByr19, skaz i 252 gości